Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-09-2021, 20:18   #663
Rebirth
 
Rebirth's Avatar
 
Reputacja: 1 Rebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputację

- A więc tak wygląda wojskowy sprzęt dziś... Jakaś taka płaska. Wygląda jak zabawka.
- Ty Boris to takie rzeczy widziałeś tylko na filmach. W dodatku amerykańskich!
- Nieprawda, mój dziadek miał arsenał.
- Taaa, arsenał. Chyba bimbru i tanich nalewek.
- Zamknij się, Duka.
- Pewnie mówił, że idzie postrzelać, a potem sam wracał napruty jak dzik po polowaniu.
- Duka, suka! Masz coś do mnie, no dawaj!


Niepozorny Boris naburmuszył się i był gotów faktycznie przywalić prześmiewcy, choć ten ze względu na aparycję prowokowanego nie potrafił wziąć tej groźby zbyt na poważnie. Jednak Sasza nie mógł tolerować takich wygłupów w takiej chwili.

- Tępe dzidy, przestańcie natychmiast. Bierzcie co możecie i spierdalamy. Na bank wysłali tu czarnych, albo keelyerów. Zależy czy sprzęt państwowy czy prywatny.

Tymczasem Dasza i Vadim zajmowali rozmontowywaniem osobnej skrzynki, która oderwała się od drona, najpewniej przy zahaczeniu o stalaktyt. Dasza poradził sobie z niebywałą i szybką skutecznością, jakby dokładnie znał konstrukcję, co zaimponowało Vadimowi.

- Hehe, trochę jak rozpakowanie skrzynki w CS-a. Może nawet jakiś epik wypadnie.
- Słuchaj, Vadim. Nieważne jak kolorowa jest broń, to służy do najczarniejszych celów. A krew jej ofiar zawsze jest czerwona...
- A tobie znowu zabrało się za te pacyfistyczne kocapoły?
- W świecie kłamstw ktoś musi głosić gorzką prawdę.


Smirnov ciężko westchnął, ale nie odpowiedział, zważywszy że był bardziej ciekaw co jest w środku skrzynki, której zawartość Dasza właśnie wyciągał. A ta była tak wspaniała, że Vadim od razu zapałał chęcią jej posiadania. Był to bowiem wspaniały pistolet, masywny, solidny i zaawansowany. Przypominał bardzo legendarnego Colt M1911, którego Vadim nie raz widział w starych pisemkach organizacji paramilitarnych znalezionych kiedyś na śmietniku i przygarniętych. Jednocześnie pistolet ten był większego kalibru i wyglądał nowocześnie. Dla Vadima było to czyste piękno, ocierające się o sztukę. Dasza miał jednak inne plany co do zdobyczy.

- Ten pistolet nigdy na szczęście nie skrzywdzi.
- Co masz na myśli Dasza? Chyba nie chcesz go zniszczyć?!
- Oczywiście, że go rozjebię. Im mniej broni na świecie, tym lepiej.
- Pojebało Cię?!


Smirnov wydarł się tak mocno, że echo rozniosło się po całej jaskinii i zwróciło uwagę reszty, w tym Saszy, który wymownym gestem przyłożenia palca do ust i bardzo powolnym przejechaniem drugą dłonią po krtani dał do zrozumienia, że jak się Smirnov nie uciszy, to on sam go uciszy.

- Dasza, nie możesz niszczyć wojskowego sprzętu. Za to jest kara śmierci...
- Myślisz, że jak nas znajdą, to nas nie zabiją? Nawet jak oddamy im ten sprzęt?
- Kurwa, Dasza. Weź go przynajmniej zachowaj. Nie niszcz, proszę.
- A ty co, Smirnov? Chciałbyś kogoś sobie z niego zastrzelić? No to śmiało, weź go sobie. Daję ci go i zabij mnie, jak bardzo tego tak pragniesz...
- Ja pierdolę, ty masz coś pojebane we łbie. Nie, nie mam ochoty nikogo zabijać. Chciałem sobie postrzelać, dla sportu, dla zabawy. W puszki, w butelki...


Dasza spojrzał wymownie na Vadima. Przez moment ich spojrzenia walczyły ze sobą o rację, aż w końcu Dasza spasował i pokiwał głową.

- Dobra, Vadim. Widzę, że bardzo ci zależy by coś mieć z tej akcji. Pożyczę ci go, ale musisz obiecać, że NIGDY nie strzelisz z niego w stronę człowieka. NIGDY. Rozumiesz?
- W porządku, Dasza. Szlag, nie wiedziałem że tak bardzo...
- TO NIE WSZYSTKO. Spluwa jest moja. Nie może wpaść w niepowołane ręce. Pobawisz się, a potem oddasz. Potem ją zniszczę.
- Jasne Dasza. Chociaż w sumie obaj go znaleźliśmy, ale ze względu na przyjaźń, ufam ci i pójdę na ten kompromis.


Dasza tymczasem wziął swój kozik i zaczął coś grawerować na kolbie. Wyszły dwie litery. "DA".

- Dasza, chyba przesadzasz. Przecież bym ci go oddał.
- Chodzi o przysięgę. Skoro się zgadzamy, to przyłóż kciuk do tych liter.


Vadima zaczęło to irytować, ale zrobił co kumpel prosił. W tym samym momencie ktoś z oddali krzyknął coś, co postawiło ich obu na nogi.

- CZARNI! JUŻ TU SĄ!

Z oddali niósł się ryk silników ciężkich quadów. Sasza niezwłocznie dał rozkaz do ucieczki. Wszyscy zaczęli nieco chaotycznie zabierać fanty, a potem bez wytchnienia zaczęli biec w stronę wyjścia.

- Kurwa, jak nas zobaczą, to po nas!
- To niech nie zobaczą.
- Przymknąć się i biec. Quady zagłuszają nasze kroki!
- Dogonią nas przecież nawet jak będziemy uciekać przez las!


Słowa te okazały się prorocze. Przez kilka minut udawało im się umknąć, ale z jakiś przyczyn wojskowi ubrani w czarne kombinezony namierzyli ich i rozpoczęli pościg. Szanse były nierówne, bo wojskowi mieli także bardzo szybkie mini drony, które zwinnymi manewrami między drzewami nie pozwalały zgubić uciekinierów.
W pewnym momencie niespodziewanie Dasza zatrzymał się. Biegnący przed nim Vadim zauważył to i sam też przestał biec, chcąc pomóc bliskiemu przyjacielowi.

- Dasza, dawaj! Mogę cię nawet ponieść! Kurwa, nie możesz teraz się poddać.
- Vadim... Przepraszam. To z mojej winy to wszystko.
- Przestań pierdolić, tylko zacznij znowu biec! Zobacz, drony chyba straciły zasięg, albo energię. Mamy szansę!
- Nie, spójrz w niebo. Mają tam matkę-drona. Potrafi zmapować cały ten rejon. Vadim, nie powiedziałem wam całej prawdy. To my strąciliśmy drona.
- Co? Jacy my? Przecież byliśmy cały czas na dzielni...
- Nie, nie ty. Nie o paczkę chodzi. Jestem członkiem bojówki, walczymy z dyktaturą rządu i wojska. Kradniemy wojskowy sprzęt i niszczymy go.
- Co? Jak... kiedy... O kurwa.
- Nigdy nikogo nie zabiłem. Jestem pacyfistą. I jako pacyfista umrę. Zabrałem ze sobą nadajnik z drona. Uruchomię go i to odwróci ich uwagę. To pozwoli wam uciec.
- Dasza, nie! Jesteś moim przyjacielem i zawsze nim będziesz.
- Vadim, obiecaj mi coś. Weź tą spluwę. Zniszcz ją. A jak nie, to przynajmniej nie strzelaj z niej do ludzi...


Vadim chciał znowu zaoponować, ale w oddali znów usłyszał wojskowe quady i zdał sobie sprawę, że jeśli nie ucieknie choćby sam, to obaj zginą w tym miejscu i nikt nigdy nawet nie odnajdzie ich ciał. Spojrzał na swojego przyjaciela, ostatni raz widząc w nim tą samą pewność siebie i niezachwiany charakter. Dasza był idealistą. Do samej śmierci nim został. Jego poświęcenie faktycznie pozwoliło wtedy umknąć śmierci przez ekipę Saszy. Choć niedługo później jeden po drugim zaczęli znikać w niewyjaśnionych okolicznościach. To wtedy w pewnym momencie stary Smirnov po prostu chwycił syna za fraki, przyjebał mu w pysk, po czym kazał się pakować. W ciągu dwudziestu minut życie Vadima zmieniło się diametralnie. Zostawił wszystko by być od tej pory w ciągłej ucieczce, przez Wiedeń, Paryż, Lizbonę, aż po Night City. Northside było wystarczającą dziurą, by nikt go tam nie znalazł. Chociaż ojciec zmarł niedługo potem, zostawiając Vadima samego na ulicy. Na szczęście udało mu się tam nieźle przetrwać i nawet odnaleźć wspaniałych, choć nieco pojebanych przyjaciół. Jednak wciąż wiązała go obietnica. Postanowił ją mieć zawsze przy sobie, by pamiętać o poświęceniu swojego przyjaciela z dawnych lat.

***
Wchodnie Northside, 2021. Kilka tygodni później od masakry z udziałem borga.

Oparty o ścianę supermarketu Smirnov w spokoju z uśmiechem na twarzy ogrzewał swoje blade lico w świetle wąskiego promienia słonecznego, który cudem znalazł szczelinę w gęstej, szklano-betonowej dżungli. Po obrażeniach nie było praktycznie śladu, opieka medyczna którą zafundowało im Orbital Air okazała się jakością zarezerwowaną przynajmniej dla wicedyrektorów dużej korporacji. Nie zostawili mu nawet jakiejś stylowej blizny, którą mógłby zdobywać bonusowe punkty fejmu na ulicy. Na czas leczenia rozdzielono go od reszty ekipy, więc nie miał pojęcia czy innym tak samo ponaprawiano to i owo. W niektórych przypadkach nie chciał nawet pytać, ale miał nadzieję, że owe przypadki nie straciły permanentnie swoich największych atrybutów. Zresztą wrócą z zakupami, to może zapyta w końcu. Na pewno on nie stracił swojego największego atrybutu. Tego, którego mięsiste ciepło opierało się teraz o jego lewą łydkę.

- Mój ukochany, czy masz ochotę na pikantne burrito? Tak, wiem że uwielbiasz. Zasłużyłeś sobie.

Poczuł od razu jak ogon gwałtownie zaczyna biczować jego udo.

- Ale pierwsze rzeczy pierwsze. Mamy sprawy do załatwienia.

Vadim spojrzał na smartfona. Widać było na nim wiadomość od "Cezar Pazur" i brzmiała: "Mam cel na oku. Wpierdol - 500. Kalectwo - 2000. Odpał - 10000."
Vadim odpisał tylko: "Płacę 500 i drugie tyle jak go przypilnujesz chwilę."
Odpowiedź była szybka i krótka: "Ok, czekam na przelew."

Vadim wyciągnął pistolet z kabury i spojrzał na grawerunek "DA". Przez moment wpatrywał się w niego z sentymentem. Po czym rzucił:

- Kurwa, Dasza. Przysięga, przysięgą, ale do do kurwy wydać 10 patyków na zwykłego dupka? Też byś chciał zaoszczędzić!!!



----------DZIĘKI ZA GRĘ!-------------

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=_Wn1qWfEovM[/MEDIA]

Cytat:
We'll look all over the world
for that sun,
but won't be able to find it ever again.
Gusts of wind
have stopped
the guide
of forgotten overpasses

I was dying,
was going too far.
Sometimes the horror is reality,
and brother was taking the revolver out of the holster.
I got cold feet.

We've turned souls inside out.
These rainclouds won't let me breathe.
'twere best not know myself.
I was adding some sense to the life.
I was banishing the routine far away.
And now Armageddon or the completion
is hanging over us like guillotine.
 
__________________
Something is coming...

Ostatnio edytowane przez Rebirth : 11-09-2021 o 20:44.
Rebirth jest offline