Tupik nie należał do tych milczących, co to nie odzywają się gdy nie trzeba, a często nawet gdy trzeba. Tym razem zrobił wyjątek od reguły, gdyby kant ściany i podłogi mógłby się powiększyć zapewne wcisnąłby się weń jeszcze bardziej niż dotychczas. Wyjątki od reguł może i przytrafiały się szlachcie, lecz nieludziom praktycznie nigdy. A nieludzkim szlachcicom???
Wolał nawet nie próbować mierzyć skali w jakiej mógłby obliczyć swoje prawdopodobieństwo na przeżycie wśród Odnowicieli. Wiedział zresztą że gdyby nawet wylosował to złote ziarenko spośród piasku na plaży to i tak do końca życia – lub rewolucji – musiałby się oglądać przez ramie czy któremuś z rewolucjonistów nie odwidziało się spojrzenie na szlachcica-halflinga. O ile szlachectwa można było się zrzec – co wykazała już Ann o tyle swojej rasy już nie mógł – a nawet gdyby mógł to nie zamierzał.
Gdy tylko Ann oddaliła się od ich nory – Tupik posłał krzywe spojrzenie Gudrun, niemniej nie wyrażało ono dezaprobaty, czy oskarżenia, raczej niemy wyrzut tego, że wiedział, że sprawa z kurą była zbyt szczęśliwa żeby nie podejrzewać że trefna. Tak jak zresztą przypuszczał nic już proste w tym mieście nie będzie.
Tupik przyłożył palec do ust by pokazać wszystkim co mają – przynajmniej przez chwilę robić. Po czym poświęcił się wystawiając na mróz by wynurzyć z nory i rozejrzeć po okolicy, musiał być pewien, że nie są podsłuchiwani, dopiero gdy upewnił się i to dwukrotnie wrócił do kamratów.
- Zakładam że realizujemy dalej nasz plan, uaktualniony o drobne poprawki. Ot choćby takie by nie czaić się gdzieś w kolejnej norze – bo ten myk teraz już na pewno nie przejdzie. Albo dopadnie nas armia albo Odnowiciele, jedni i drudzy za niewykonanie ich planu. – Tupik domyślał się, że nie pojawienie się na miejscu wzbudzi alarm u Odnowicieli którzy jak życie pokazało mieli całkiem sprawną siatkę donosicieli. Z pewnością i oni zmodyfikują swój plan i do pomocy Salis’buremu wyślą naprędce kogoś innego.
– Jeśli się uda trzeba by ostrzec Tomiego ale nie za cenę zbyt wczesnego zdemaskowania naszych planów, zresztą Tomy to na tyle mały – duży chłop, że sobie poradzi ze zdrajcą, choć dobrze by było gdyby wiedział.
Tupik nie przypuszczał już że zdoła zasnąć miał chociaż nadzieje że choć poleży trochę z zamkniętymi oczami – będzie ciut mniej zmęczony niż gdyby resztę nocy spędził bardziej aktywnie. „Przynajmniej umrę nieco najedzony” – pomyślał wciąż wspominając rosół z kury – na pocieszenie , by nie zajmować myśli choćby wspomnieniem popalonej twarzy Ann. Zdecydowanie wolał myśleć o zjedzonej kurze…