Detlef poczekał, aż pozostali wyjdą z gabinetu i zostanie sam na sam z szefem wywiadu prowincji.
- Rozumiem, że zadanie jest poufne i nikt nie może dowiedzieć się dla kogo pracujemy? - Bardziej stwierdził, niż zapytał.
- Co w przypadku, gdyby jakiś przedstawiciel władzy chciał zatrzymać i wypytać o różne rzeczy tych, którzy interesują się pracownikami kancelarii, miejscowymi złodziejami, czy innymi sprawami, których nie powinni ruszać...? Mamy unikać dekonspiracji za każdą cenę? - podkreślił słowo "każdą" i spojrzał badawczo na Manfreda. Ten nie musiał niczego mówić, wystarczyło, by skinął głową lub w inny niewerbalny sposób potwierdził, że ich cel uświęca środki.
* * *
Dołączył do
Galeba rozmawiającego z sekretarzem nie włączając się do dyskusji, ale mogąc w każdej chwili potwierdzić słowa krasnoluda. Trzymał się nieco za nim tak, jak to zwykle robili ochroniarze, co wpisywało się w rolę, jaką przyjął dla przykrycia ich rzeczywistego zadania.
Gdy
Galvinson wspomniał o tunelach pod Azul, Detlef na chwilę wrócił myślami do tamtych dramatycznych wydarzeń. Samobójcza misja zatopienia dolnych tuneli pod twierdzą, obrona korytarzy ramię w ramię z oddziałem gromowładnych przed thaggoraki atakujących fala za falą. Tam niemal stracił nogę, za to zapałał afektem do broni gromowładnych. I koniec końców - ewakuacja z twierdzy, obrona komory przy podziemnej rzece, gdzie na skutek braku dyscypliny wśród oddziału i wybuchu alchemicznego granatu doszło niemal do śmierci ich wszystkich - ostatniego szczura zabił tuż przed tym, nim stracił świadomość z powodu zadymienia wywołanego pożarem łatwopalnych złóż. To właśnie tam
Galeb stracił brodę i resztę owłosienia wraz ze skórą twarzy i rąk. To były ciężkie chwile, które przezwyciężyli dzięki wrodzonej dawim wytrzymałości i determinacji.