Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-09-2021, 07:16   #27
Bielon
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
Źle się to wszystko zaczęło. Grzeczny czuł to w krwi. Kiedy wilki rzuciły się skoordynowaną sforą czuł, że dzieje się coś złego. To nie były zwykłe dzikie bestie. Księżyc kochał swoje zwierzęta. Lars czuł się jednym z nich, ale te tu bestie nic wspólnego nie miały z Dziećmi Księżyca. Krew wezbrała w jego żyłach, fala furii spływała zbyt wolno. Czuł, że to nie to miejsce, nie ta walka. Mimo to skoczył do przodu na spotkanie bestiom. Nie zwykł się cofać.

Ostrze przecięło powietrze a on siłą rozpędu ściął jakiegoś świerka. Kurwa, a jak mówił rozpalić ognisko, to te chuje opału znaleźć nie mogły! Kły bestii rozorały jego ciało, fala gorąca rozlała się w jego żyłach dając mu dodatkowy impuls. Ryknął wściekle i rzucił się w wir walki, która jak zwykle w takich sytuacjach przybrała coraz bardziej chaotyczny obrót. Wielki miecz, którego nie pamiętał już w jaki sposób zdobył, rąbał powietrze, drzewa i krzewy a on popadał w coraz większy gniew. „Do kurwy, gdzie oni wszyscy są?!”

„Chodźcie tu jebańcy!” chciał krzyknąć, ale z jego ust bluznęły słowa, które w tym miejscu mógł zrozumieć tylko on -Kom igjen, dere jævla gutter!

Przeciwnicy jednak trzymali się od niego z dala, jakby wyczuwając furię, której na drodze nic nie chciało stanąć. Ciął, czując jakiś ruch z boku i z wściekłością skonstatował, że znów nie jest to wróg. Ani przyjaciel. Ani sojusznik. Obojętne mu było. Liczyło się tylko, że nie miał czego rąbać. A krew, wrząca krew w jego żyłach domagająca się ofiary i jeszcze większej ilości krwi, tętniła rozsadzając mu czaszkę. Nie dbał o zadawane mu rany, bo były bez znaczenia. Bez znaczenia było wszystko. Liczyło się tylko to, że Księżyc domagał się krwi. Kim on był, by rozsądzać czyja krew będzie tą właściwą? Na koniec i tak wszyscy wrócą do błota.

Czuł jednak, że słabnie z każdym uderzeniem serca a walka gasła. Poprzedził to wszystko jakiś ryk, straszliwy ryk bestii. Poczuł w jednej chwili, że znalazł cel. To mogła być piękna walka. On i ta bestia. Krew jednak stygła a on czuł ból rany. Pulsujące szarpanie, które zwykle na końcu bitki oznaczało, że było blisko. Splunął krwawą plwociną nie pamiętając nawet kiedy przecięto mu usta. A może sam zagryzł je porwany furią? Któż mógł to wiedzieć? Krew jak krew. Na chuj było drążyć temat?

-Lars, wracaj tu jestem! - głos wdarł się w jego głowę, w której furia zgasła już niemal zupełnie. Jeszcze poczuł ukłucie, jak cierń w bucie, coś co kazało mu ruszyć i skończyć zaczęte dzieło. Zważył miecz w dłoni. To nie był jego ukochany topór, ale się nadawał. Ruszył w kierunku krzykaczki, świadom tego co trzeba było zrobić. Nabiegnięte krwią oczy jak przez mgłę dostrzegały znajome sylwetki. I pobojowisko. Zastanawiał się nawet przez chwilę, czy na pewno brał udział w tej bitce. Czy była godna pieśni? Czy…

Furia zgasła zupełnie a on sam powoli dotarł do towarzyszy. Miecz jakoś niezgrabnie leżał mu w dłoni. Nie pasował. Nie chciał go. Ból w ranie pulsował a on już nasycił się gniewem, który wypłynął zeń wraz z ostatnimi oddechami. Półprzytomnym wzrokiem potoczył w koło przysiadając na jakimś pniu. Po czym czując, jak niektórzy patrzą nań, ze zgrozą, szyderczo lub w inny, trudny dlań do rozpoznania sposób, wzruszył ramionami i splunął powtórnie. Krwawo. Po czym oparł się na głowicy wbitego przed sobą w śnieg miecza.

- I chuj… - wyszeptał przymykając oczy - … wciąż żyję…

.
 
__________________
Bielon "Bielon" Bielon
Bielon jest offline