Administrator | Aelfric schylił się w dół, po szamoczącego się pod jego butem goblina, złapał go jedną ręką za ucho, wykręcając boleśnie a drugą chwycił za kark i podniósł, trzymając w taki sposób, by ledwo dotykał stopami do ziemi.
-Zawrzyj gębę! - warknął tonem nie znoszącym sprzeciwu i targnął goblinem. Dla pewności ręka trzymająca ucho na moment puściła tą część ciała goblina a sam wojownik zamaszystym ruchem poparł swoją wypowiedź siarczystym “liściem”.
- Świetna robota, Aelfricu. - Zaklinacz skinął głową wojownikowi, dzięki któremu udało się złapać goblina. - Zabierzmy go gdzieś na ubocze, gdzie nikt na nie zobaczy i nikt nie usłyszy jego krzyków - zaproponował.
- Dokładnie, chodźmy za którąś z chałup i tam go przesłuchajmy - poparła Galdora Kori. I spojrzała na Snikita. - A tobie radzę współpracować, bo mój przyjaciel... - poklepała Aelfrica po barku. - jest bardzo niecierpliwy a już najbardziej, jak ktoś nie chce mu powiedzieć tego, co chce wiedzieć, albo kłamie. - Uśmiechnęła się ponuro.
Wojownik w tym czasie upewnił się, że goblin którego trzymał nie posiada przy sobie widocznej broni, którą mógłby go zdradziecko ugodzić. Starannie obmacał pasek, ścisnął odziane w połatane portki nogawki, jak również rozchełstał mu koszulinę na chudej i zabiedzonej piersi. Potem ruszył z trzymanym goblinem prosto za jakąś chałupę, aby goblina i przesłuchania nie było słychać w chałupie Halloda.
Aelfric dźwignął Snikita jedną ręką i wkomponował w ścianę budynku, przyciskając go do niej i patrząc mu ponuro w oczy.
- Skąd wziąłeś truciznę? - zapytał Galdor.
- To… to nie miała być trucizna - wymamrotał goblin, próbując rozewrzeć palce Aelfrica. Oczywiście na darmo. - Hallod złapał mnie przed pójściem do karczmy i dał fiolkę. Miałem dodać to, co w środku do jedzenia krasnoluda. Miał się tylko gorzej poczuć, nic więcej. Bałem się Halloda, bo on mnie bił w przeszłości, to zrobiłem, co kazał. Przepraszam, ja naprawdę nie chciałem. Ja nie wiedziałem! Ja nie jestem niczemu winien! Nie chciałem, żeby Bort umarł! On zawsze był dobry dla mnie! - Skomlał.
Co prawda te słowa potwierdzały jedną z możliwości, jakie wcześniej przesunęły się przez głowę Galdora, ale równie dobrze Snikit mógł to wymyślić.
- I ty sądzisz, że uwierzymy w taką bajeczkę? - W głosie zaklinacza zabrzmiało niedowierzanie.
- Ale to naprawdę, naprawdę prawda. Jak moją zmarłą mamusię kocham! - Zakrzyknął piskliwym głosem goblin. - Jak tylko Bort pojawił się w miasteczku, Hallod zastąpił mi drogę, gdy szedłem do karczmy, żeby spotkać się z Mardukiem. Dał mi fiolkę z przyprawami, które miały sprawić, że Bort poczuje się źle, ale to nie miało go zabić. Nie miało! Powiedział, że tylko poczuje się gorzej i to mu da nauczkę a jak tego nie zrobię, to zabije mnie i Marduka, gdy będziemy się tego najmniej spodziewać. Marduk to mój przyjaciel, zawsze się o mnie troszczył. Nie mogłem pozwolić, żeby Hallod coś mu zrobił! I powiedział, że jeśli komuś o tym powiem, to nie dożyję jutra. - Przełknął ślinę. - Naprawdę nie chciałem, żeby Bort umarł! Bardzo źle się z tym czuję... Proszę, oszczędźcie mnie. Ja naprawdę nie chciałem, nie chciałem, uwierzcie. - Kręcił głową, całkowicie przestraszony i spanikowany. |