Wątek: WFRP 2ed - III
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-09-2021, 13:59   #20
Junior
 
Junior's Avatar
 
Reputacja: 1 Junior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputację

Wieczór zdawał się okrutnie długi. Nawet nie nudny czy coś. Po prostu obfitował w zdarzenia. W tym wszystkim Cyryl zachowywał niebiański spokój. Albo po prostu milczenie. Bo gdzie strzępić słowa i kontrować pomysły, gdzie każdy jeden zamykał się między wadliwy, a głupi?
Oczywiście można było się ukryć. Można było walczyć z jednymi czy walczyć z drugimi. Można było liczyć, że wyrozumiałość i litość opadnie tych co ślubowali pozostać na te cnoty obojętnym. Można było…, ale po co? Cyril de Montmort pozostawał od lat przy życiu dlatego że brzydził się życiowym hazardem. Z przyjemnością grywał w wista, kości czy preferansa, ale kiedy już na szali była jego głowa wolał opierać się o sprawdzone wartości. To też siedział, słuchał i milczał. Przytakując li tylko. Nie inaczej, kiedy zjawiła się Ann. Ta wyrzuciła z siebie plan będący dla Cyryla bezpośrednim aktem samobójstwa. Co było czynić? Nic. To też przytaknął nie przestając myśleć jak wykoncypować coś co do zasady rozsądnego.

Ann wyszła, a jego towarzysze niedoli poczęli znów perorować. Pieścić, lepić i udoskonalać zdawało by się plan. Pierwszeństwo zdawał się zgrywać w tym niziołek co to go Tupik zwany. Cyryl przyznać musiał, że było to stworzonko rozlicznych zalet. Ale myślicielem był tak przemożnym, że de Montmort sam złapał się na tym że w myślach układał wizję ofiary dla Ahura. Krotochwila i moment frywolnej gry w myślach! zdawało by się rzecz, ale wtedy właśnie podszedł Hohenheim i poprosił na słówko. No i się zaczęło…

***

Głębsza część piwnic do której przeszli zdawała się mało gościnna. Podmokła, o popękanych ścianach i niemiłym aromacie zdechłego psa. W myślach Cyryla zdawała się idealna.
- Herr Doctore, nie mogę zaprzeczyć, że lektura nasuwa szereg możliwości. Oczywiście rozmawiamy stricte teoretycznie jako ludzie nauki. A także w zaufaniu, gdyż wszystko co zostało tutaj spisane podlega najwyższej cenzurze i raczej jak sądzę nie powinno znajdować się w naszych rękach. Ale znajdujemy się w sytuacji, kiedy bez podjęcia ekstraordynarnych działań raczej przyjdzie nam położyć głowę. Mnie to nijak nie w smak.

Cyryl odczekał chwilę jakby licząc się z komentarzem Hohenheima. Ten milczał zdradzając idealnie swe nastawienie. Cyryl uśmiechnął się. A następnie wykonał szybki gest a w jego dłoni rozjarzył się żywy ogień!

- Tak w zasadzie będziemy potrzebować kilku składników. Zdało by się wapno lub kreda, świece, drewno i sznur. Dużo drewna. Rozumiem, że chciałbyś Herr Doctore uczestniczyć w tym eksperymencie? Hmm… potrzebna by była kolejna osoba. I jakby to powiedzieć… sugeruję kogoś do kogo nie posiadasz Pan zbyt daleko idących planów. Rozumiemy się? – Cyril de Montmort zdawał się oszałamiająco dobrze przygotowany na okoliczność jaka zjawiła się ot przed paroma uderzeniami serca. Miał wszystko całkiem dobrze rozplanowane. Mistycyzmu całej sceny dodawał ogień, który wprost dobywał się z roztwartej dłoni de Montmorta.
 
__________________
To nie lada sztuka pobudzać ludzkie emocje pocierając końskim włosiem po baraniej kiszce.
Junior jest offline