Mariusz Leszczyński
Skinął głową na tę wiadomość, wąsa poprawił, na moment jeno się zamyślił po czym zwołał wszystkich dowódców. - Krasunie wraz z ludźmi szykować tabór obronny z wozów, Panie Hansie proszę wytoczyć armatkę tak, by między wozami strzelać mogła sama z osłony korzystając, proszę uszykować strzelców na stanowiskach Bracie Wladimirze. Dwa razy się zastanowią nim atak przypuszczą a jeśli w innych zamiarach przyszli to nie zaszkodzi nam pokazanie, że porządna grupa jesteśmy i że warto z nami na Turka pojechać. Tak czy inaczej w rozgardziaszu siła z nas żadna nie będzie.
Niech nikt też nie zezwoli któremukolwiek z podwładnych wystrzelić czy zaatakować pierwszemu. Zbędnej krwi nam tu nie trzeba i nie wierzę, żeby i im o krew chodziło. Pan Panie Studziński może niech odjedzie nieco, w głąb lasu. Jeśli potrzeba zajdzie to nie osaczą nas w tym taborze a i konnica ruchliwość pełną zachowa. Tym bardziej, że dodatkowo nie chce kozaków polską szlachtą prowokować a element zaskoczenia, jaki ten manewr zapewnić nam może, będzie nieoceniony jeśli do bitwy dojdzie. Bądź więc na tyle daleko by na ten tłum się nie nadziać, ale i na tyle blisko by nas wspomóc jeśli do walki dojdzie.
Panie Piotrze zostań Waść w taborze, wraz z resztą stanowić będziemy dość silna grupę by opór stanowić.
Do oddziałów Panowie, wydawać rozkazy właściwe. |