Podbiegł do Tronusa, który leżał na zimnym, nieprzyjaznym bruku. Był w fatalnym stanie, ten diabelski pomiot ugryzł go w szyję… Ferve myślał, że nie żyje, ale wtem strażnik ocknął się.
-Bydlak mnie pogryzł. Nie spodziewał się jednak kołka w serce. Nic mi nie będzie... –
Popatrzył z współczuciem i uśmiechnął się do rannego tak szczerze jak tylko potrafił…
-Jasne, z gorszych rzeczy się wychodziło! Stary, za tydzień będziemy tańczyć i pić najlepsze, wrześniowe piwo… -
Podbiegł do nich olbrzymi Tengral, wziął brata na ręce, jakby nic nie ważył i zabrał go do najbliższego medyka.
-Powiadom Arishę, o tym co tu się stało. Ja idę do medyków. - powiedział olbrzym.
Ferve chwilę popatrzył na znikających w mroku nocy braci, złapał głęboki oddech i pobiegł w stronę strażnicy Arishy… |