Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-09-2021, 12:42   #37
Ketharian
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
W dziczy Drakwaldu, 29 Ulrikzeit 2518 KI

Trzymając się dla bezpieczeństwa jak najbliżej siebie, mieszkańcy Sindelfingen i towarzyszący im przejezdni ruszyli poprzez mroczny las, z trudem pokonując wysokie zaspy i zagradzające im drogę kolczaste chaszcze. Sierżant Knappe szedł w szpicy, co rusz oglądając się za siebie i lustrując wzrokiem resztę kompani. Brodaty traper z Ostermarku i szkaradny elf kierowali całą grupą, ale strażnik dróg nie do końca im ufał, zwłaszcza odmieńcowi. Już sama propozycja nieludzia, aby młodego Ruprechta i Hummela odesłać we dwóch do wioski zmroziła Bernardowi krew w żyłach. Sierżant pewien był, że poranieni wieśniacy w mig padliby ofiarą wilków i pewny był też tego, że elf o tym doskonale wiedział.

Przeklęty nieludź bez wahania zaproponował, aby rzucić watasze dla odwrócenia uwagi dwóch najsłabszych członków grupy! Na Sigmara, cóż za bezwzględna istota!

Hałasy czynione przez innych błądzących w puszczy wędrowców z wolna przybierały na sile, stawały się coraz bliższe. Knappe przyśpieszył kroku słysząc coraz wyraźniejsze ludzkie głosy, wyprzedził trapera i elfa ścigany samemu przez Hummela i Weiblicha. Nie bacząc na chłoszczące twarz gałęzie przedarł się przez jodłowy zagajnik, stratował stojące mu na drodze zaśnieżone krzewy. Pośród trzasku łamanych chaszczy wydostał się na niewielką puszczańską polanę powleczoną wysokim do kolan śniegiem.

Jego łzawiące od zimna oczy natrafiły na kilkanaście stalowych grotów wieńczących nasadzone na kusze drewniane bełty. W powietrzu unosił się dziwny ostry zapach, przywodzący na myśl odór elektrycznych wyładowań towarzyszących letniej burzy, zupełnie nie przystający do srogiej zimowej aury.

W głębokim śniegu, upstrzonym plamami świeżej krwi, leżały pospołu nieruchome ciała wilków i ludzi, ledwie dostrzegalne w świetle płonących z suchym trzaskiem łuczyw.

Sierżant znieruchomiał, bo wpatrujący się w niego ciężko uzbrojeni mężczyźni nie sprawiali przyjaznego wrażenia. Było ich ponad trzydziestu, chociaż przez wzgląd na nocną ciemność Knappe nie mógł być tego całkowicie pewien. Niektórzy nosili grube i drogie futra powszechne wśród imperialnej szlachty; ci dzierżąc w dłoniach miecze wydawali rozkazy reszcie. Pozostali, chronieni narzuconymi na kolczugi płaszczami, sprawiali wrażenie jednolicie wyekwipowanych zbrojnych. Pomimo zdecydowanych ruchów i zaciętych twarzy od obcych emanowała niespokojna aura, ledwie dostrzegalna w ich mowie ciał.

W ich oczach czaił się strach.

Strażnik dróg przełknął nerwowo ślinę uświadamiając sobie, że być może tylko uderzenie serca dzieli go od naszpikowania bełtami tak licznymi, że jego trup każdemu przywiódłby na myśl człekoształtnego jeża.

- Stać, gdzie jesteście! - huknął jeden z mężów w futrach - Coście za jedni?! Co tu robicie?!


Bernard znalazł się na leśnej polance w towarzystwie dużej grupy ludzi, którzy najwyraźniej padli niedawno ofiarą wilczej watahy. Nie wyglądają na puszczańskich rabusiów, już prędzej na zbrojny orszak jakiegoś szlachcica na polowaniu. Atmosfera jest bardzo napięta, trzeba baczyć na każde słowo i gest! Strażnik dróg wyprzedził o kilkanaście kroków resztę grupy, więc to na nim skupiła się uwaga większości obcych, ale oczywistym jest, że widzą oni pochodnie niesione przez część Waszej grupy.

Oczywiście można oddać pałeczkę w ręce sierżanta, ale liczę na to, że nieco mu pomożecie w nerwowej konwersacji...


 
Ketharian jest teraz online