Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 13-09-2021, 20:41   #31
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
W dziczy Drakwaldu, 29 Urlikzeit 2518 KI

Nieustannie próbując przeniknąć wzrokiem lodowatą ciemność nocy, wstrząśnięty brutalną napaścią wilków Kurt Weiblich zaczął znosić na jedno miejsce wystające spod śniegu kawałki konarów. Drżący na całym ciele młody piekarz co rusz zerkał w stronę Guntera i Ruprechta, którym dziewka o strasznych oczach opatrywała rany z pomocą władającego szpadą zniewieściałego młodzieńca.

- Prawie mi odgryzł rękę - jęczał zrozpaczony Hummel - Shallyo zmiłuj się nad nami! To pomioty Chaosu!

- Zamilcz! - sarknął sierżant Knappe - Ciągle żyjemy, a wilki odeszły. Przetrwamy przy ogniu do świtu. Siegfried! Oskar! Gdzie jesteście?! Oskar!

Okrzyki strażnika poniosły się echem w ciemności, przebrzmiały pozostając bez odpowiedzi.

- Już po nich! - młody Ruprecht ścisnął rękami skronie w wyrazie skrajnego przerażenia, próbując za wszelką cenę nie spoglądać na przesiąkniętą krwią i poszarpaną wilczymi zębami nogawicę - Dziecięta Ulryka pożarły ich dusze!

- Kto odłączy się od grupy, zginie - powiedział jeden z towarzyszy czarodziejki, kapelusznik Niers - Wilki go dopadną i zagryzą jak tamtych tchórzy.

- Chuj z nimi! - zbryzgany własną krwią norsmeński olbrzym zaniósł się opętańczym chichotem - Słabi południowcy! Nic nie warte miękiszony!

Hummel zagryzł z wściekłości usta i zacisnął zdrową dłoń w pięść, ale jeden rzut oka na potężny dwuręczny topór Norsmena wystarczył, by wieśniak pospiesznie odwrócił wzrok.

Gdzieś w oddali rozległo się posępne zawodzenie płynące z wilczej gardzieli, dołączyły do niego inne drapieżniki. Ich pieśń zmroziła ludziom krew w żyłach.

- Daleko od nas - oszacował na głos sierżant Knappe - Jeśli to nasza wataha, daleko uciekły, ani chybi… elfie?

Smukły nieludź wyciągnął strzałę z wilczego truchła, schował ją do kołczanu rozglądając się jednocześnie po czerni kniei. Jego niezwykłe oczy wydawały się dostrzegać w ciemności rzeczy, których ludzie nie widzieli.

- To nie nasza wataha - odpowiedział głosem równie niezwykłym, co jego oczy; nieludzko dźwięcznym i pięknym niczym ptasi trel - One są tutaj, tam i tam! Czają się w mroku. Czekają na dogodną chwilę.

- Stójcie! - zakrzyknął znienacka panicz Mause, wysokim młodzieńczym głosem, w którym rozbrzmiewała mieszanina zdenerwowania i nagłej nadziei - Posłuchajcie!

Knappe i Weiblich wstrzymali jednocześnie krok nadstawiając w zamian bacznie uszu. Ledwie kilka uderzeń serca później piekarz i strażnik dróg pojęli, co takiego usłyszał ich towarzysz niedoli.

Poruszający konarami ogromnych drzew wiatr przyniósł ze sobą ledwie słyszalny dźwięk niezrozumiałych ludzkich okrzyków, szczęku stali oraz ujadania rozwścieczonych wilków.

A uderzenie serca później stłumiony ścianą puszczy, ale wciąż rozpoznawalny suchy trzask wystrzału z prochowego samopału.
 
Ketharian jest offline  
Stary 14-09-2021, 12:17   #32
 
Junior's Avatar
 
Reputacja: 1 Junior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputację

Elf przykucnął niedaleko rannych. W koło krzątanina. Opatrywano rannych, znoszono drwa, ktoś z mozołem sposobił się by skrzesać ogień. Wszystko przykryte ciemnością nocy zdawało się nieporadne i na swój sposób trudne.
Biedacy nie potrafią nawet właściwie podwiązać ran. Ta rana musi się otworzyć. Nikt nie znajdzie pożytku w cierpieniu tych biednych ludzi. Pamiętasz synku jak pokazywałam tobie jak to należy uczynić? To nie takie proste…
Lori spoglądał z nienachalną uwagą, a jednocześnie doglądał strzał. Jedna z nich pękła. Przebiła komorę i gdy zwierzę upadało strzała prasła. Nic nie dało się z tym uczynić. Piękne, sezonowane drzewo jesionu. Jego ulubiony na brzechwy. Pamiętał jak ją wykonał. Był piękny słoneczny dzień. A teraz? Elf z wyraźnym smutkiem obracał w rękach złamaną strzałę. Upierzenie – stożkowe, bo i takie od lat preferował ponad gładkim czy klasyczną trójką – nie nadawało się do niczego. Niektórzy strzelcy pielęgnowali je i naprawiali. Głupcy. Lori systematycznie zmieniał upierzenie dwa do trzech razy w sezonie. Wszystko w zależności od pogody. Pozostał jeszcze grot. Lekki, ostry, precyzyjny. Zdawał się nie naruszony. Elf zręcznie odseparował go i schował do sakwy. Posłuży za bazę do produkcji nowej brzechwy.

Wstał. Rozejrzał w koło. Po czym zwrócił się do sierżanta, ale na tyle głośno aby inni mogli go słyszeć:
- Jeśli przyjdzie nam obozować to stracimy trop. W parę godzin zniknie pod śniegiem, a wtedy cała ta wyprawa będzie na nic. Niezdolni do dalszej drogi niech wrócą po śladach do osady, a reszta powinna ruszać teraz.
Sierżant zdawał się wyraźnie zaskoczony.
- Posłuchajcie! – zakrzyknął młodzieniec Mause. Wszyscy zamarli.
 
__________________
To nie lada sztuka pobudzać ludzkie emocje pocierając końskim włosiem po baraniej kiszce.
Junior jest offline  
Stary 14-09-2021, 20:07   #33
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Chłopak pomagał przy opatrywaniu ale widać było że doświadczenia to on nie ma ale mógł nadrabiać dobrymi chęciami.
Gdy tak pomagał często zerkał w stronę lasu, z obawy przed powrotem wilków ale i by nie patrzeć na cala tą krew. W pewnym momencie wydawało mu się że coś słyszy. Właściwie był pewny ze coś słyszy. Nie bacząc na zasadę "niezwracany na siebie uwagi" zakrzyknął.

- Posłuchajcie! –
 
Obca jest offline  
Stary 14-09-2021, 21:52   #34
 
Nanatar's Avatar
 
Reputacja: 1 Nanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputację
Nie płacz elfie nad złamaną strzałą.

W dziczy Drakwaldu, 29 Urlikzeit 2518 KI

Nawet przy brzydkich i liszajowych nogach i bokach wieśniaków wykonywała swe powinności z pietyzmem. Całkowitym oddaniem sprawie, bardziej dla sztuki niż opatrywanych, a najbardziej dla siebie, bo to uspakajało. Elf odpowiedział na inne pytanie niż zadała, ale czuła na karku jego ukradkowy wzrok, choć kiedy się odwracała zabawiał się złamaną strzałą.

Nieoczekiwanie w zabiegach pomógł młodzian ze szpadą, chciała coś powiedzieć o tym, że nie widziała żeby kto wilka szpadą godził, ale kiedy nabrała tchu zimne powietrze ostudziło emocje. W zamian nieco się zbliżywszy, kiedy - Tu przytrzymaj, naciągnij - Powąchała. Ledwo wyczuwalny zapach dawno już użytej perfumy. Lavenda i stal.

Przyszła wreszcie po kmiotach kolej na barbarzyńcę. Olivia oceniła łydkę, bardziej pod względem rzeźby niż uszkodzeń. Celebrując prostą pomoc polową wreszcie przerwała milczenie wiercącemu się niemożliwie Norsmenowi.
- Dzięki Lars. Jesteś odważny. O i ładne włosy - a kiedy nieco zaskoczony osiłek dotknął jasnych loków lepiących się do czoła, dodała - Te na nogach. No weź. Pewnie ciepło, co? Mówicie na nie lodbroki*. Prawda? - niby swobodnie, ale gdzieś czaiło się wyrachowanie, na domiar różnooka niepokojąco ślizgała się wzrokiem po torsie i pasie wojownika.

Wreszcie się wyprostowała i podeszła ku ogarniającemu ognisko Franzowi. Położyła mu spoufale dłoń na ramieniu. Znaczyło więcej niż słowa.
- Coście tam z elfem ustalili? Ktoś celowo nas tu zwiódł, nie ma w tym sztuki magicznej. - zaryzykowała hipotezę. Tymczasem niezłomny Lori namawiał do kontynowania pościgu.

- Doprawdy - zawtórowała - Wyśledzisz ducha w lesie z łowcami na grzbiecie? Nie powinieneś myśleć tylko o sobie. Ktoś mógłby tego nie przeżyć. Dość już śmierci.

Ale przyjemny koci romans spoglądających sobie w oczy elfa i panny przerwany został przez ostrzeżenie młodzieńca pachnącego lavendą i stalą.

Wystrzał prochowy, okrzyki zwiastowały odsiecz, tak się Olivii wydawało, tego pragnęło jej serce.

- Daleko są? - szepnęła mimowolnie do ucha Mayerowi, przy którym wciąż trwała. - Znajdą nas? - podniosła nad głowę żagiew. - Ma kto róg? Zadęłabym! - nieoczekiwanie rozpromieniła się Olivia Hochberg. Szczęściem w oczach topiła wszelki strach i zwątpienie.

Liczę, że nie przesadziłem z drobnymi reakcjami waszych postaci. Ze wszystkiego można wybrnąć.

Deklaracja dziewczyny, jeśli ktoś uświadomi jej, że to nie odsiecz tylko inna napaść wilków: Powinniśmy pomóc tamtym ludziom ich życie jest ważniejsze od martwej już kobiety i naszych prawdopodobnie martwych towarzyszy. Wciąż trwa. Razem będziemy mieli większe szanse.

* w opracowaniu o wikingach przeczytałem, że lodbroki oznaczało "włochate portki" w jakimś staronorwesko-duńskim. Było to dość popularne pseudo, bo jeszcze nie nazwisko.

 
Nanatar jest offline  
Stary 15-09-2021, 07:08   #35
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
Lars, gdy ochłonął, zupełnie stracił werwę. Tak to już bywało na polach walki. Na końcu zostają tylko zniechęceni do widoku krwi ludzie. I trupy, które wracają do błota. Dziękował w myślach Księżycowi, że nie jest jednym z nich. Teraz, kiedy żar opuścił jego wrzącą w żyłach krew, śmierć w boju wydawała się jednak dużo mniej atrakcyjna od wielu, tysięcy innych alternatyw. Siedział poddając się zabiegom wiedźmy z mieszanymi uczuciami. Z jednej strony brzydził się wszystkimi tymi czarnoksięskimi sprawami, z drugiej… lepiej ją było mieć po swojej stronie. Tym bardziej, że zdawała się całkiem wprawna w opatrywaniu ran a to już znaczyło wiele. Na polu bitwy często wyznaczało to granicę pomiędzy żyć a nie.

Czuł jej zainteresowanie swoją osobą, ale nie był zbyt dobry w tych sprawach. W sensie rozmowy. Nie znał jej na tyle, by jej grubym słowem nie urazić a z drugiej czuł się niezręcznie. Nie wiedział co jej odpowiedzieć na pytanie, więc ostrożnie podniósł sękatą prawicę i poklepał ją z wdzięcznością po ramieniu, kiedy już skończył szyć i opatrywać ranę.

- Dobra robota. Czysta rana i szew jak się patrzy! - powiedział uśmiechając się do niej. Uśmiech zawsze pomagał. Choć znał kilku idiotów, którzy z uśmiechem zbierali wnętrzności z podłogi. Cóż, trzeba było wiedzieć do kogo i kiedy się uśmiechać, ale ojciec mu zawsze powtarzał, że uśmiech to dobra rzecz. To i Grzeczny się uśmiechał. - Na prawdę dobra robota. Dziękuję.

Może to nie była odpowiedź na jej pytanie o jego owłosione łydki, ale musiała jej wystarczyć. Niezręcznie mu było gadać o swoim owłosieniu. Tym bardziej, że to nie łydki miał najbardziej owłosione i obawiał się w jakim kierunku ta rozmowa może zboczyć. Mimo to nie chciał jej urazić. W końcu była najżyczliwszym towarzyszem podróży spośród tych, którzy mu towarzyszyli. I była wiedźmą. Tam skąd pochodził takie osoby były rzadkością, ale jeśli już były, były Ludźmi Nazwanymi. Czerwona Kero, Edra Grzechocząca, Jurr Goły jak Góra. Było ich kilkoro, z tych co sam poznał. Nie ufał im nikt i to było zdrowe podejście. Lars sam widział, jak Edra wywoływała mgłę, która przed bitwą spowiła całą dolinę. To była dobra magia. Dobra, bo pomogła skryć zastępy Jare Ostrolubnego, w którego zastępach Lars stawał z toporem w dłoni. Ta tutaj też była dobra. Przegnała te czworonożne bestie w chwili, kiedy było ciężko. Była dobra. Lars się uśmiechał. Dobrze było uśmiechnąć się do kogoś.

I byłby może uśmiechał się dłużej, gdyby nie nagły wystrzał z samopału, który w nocnej ciszy uśpionego lasu przerywanej wyłącznie pomstowaniem kamratów i odgłosem rozpalanego ogniska, poniósł się echem z oddali. Lars spiął się cały i zerwał na nogi, by zaraz przysiąść na powrót. Łydka paliła żywym ogniem. Głęboko wciągnął powietrze przez zęby zapominając o uśmiechu na chwilę. Chwilę, którą poświęcił na dochodzenie do siebie i zbieranie siły.

W chwili obecnej nadawał się do przedzierania się przez knieję równie licho, jak do udziału w tańcach. Wiedział, że gdyby przyszło im przedzierać się przez las, byłby dla nich ciężarem.

Trzeba być realistą…

.
 
__________________
Bielon "Bielon" Bielon
Bielon jest offline  
Stary 15-09-2021, 18:44   #36
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
Rzezimieszek nie znał się na ranach. Właściwie to znał ale wiedział bardziej, jak je zadawać niż leczyć, więc do opatrywania rannych mu się nie spieszyło. Ogarnął jedynie rannych, pomagając jednemu czy drugiemu wstać, tudzież ogarnąć przyodziewę czy zagubioną w ferworze walki broń.
Elf miał sporo racji. To był zły pomysł z obozowaniem tutaj. W szczegołności, że zostawili tu trupy wilków a drapieżniki krew mogły wyczuć z dobrych kilku mil. Niers obstawiał, że wataha może wrócić, jak nie ta, to inna. I tym razem mogą już nie mieć tyle szczęścia, szczególnie, że na ludzi Knappego nie można było do końca liczyć. Zbiegów szukać nie zamierzał.
Perfidnie i samolubnie przypieczętował ich los pozostawiając ich puszczy. W jego mniemaniu mogło im to kupić parę godzin względnego spokoju. Wataha mogła się nimi nażreć, i być może będą mniej wściekłe i głodne aby ścigać uzbrojonych w ogień i stal ludzi.

Nadzieje spełzły jednak na niczym, z chwilą kiedy do uszu rzezimieszka doszedł niesiony wiatrem odgłos samopału.
- Tracimy czas! Franz, prowadź nas do nich! - zakrzyknął mając nadzieję, że stary traper ogarnie to, czego nie dali rady zrozumieć tropiciele Knappego.
 
__________________
Iustum enim est bellum quibus necessarium, et pia arma, ubi nulla nisi in armis spes est

Ostatnio edytowane przez Asmodian : 16-09-2021 o 10:37.
Asmodian jest offline  
Stary 17-09-2021, 12:42   #37
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
W dziczy Drakwaldu, 29 Ulrikzeit 2518 KI

Trzymając się dla bezpieczeństwa jak najbliżej siebie, mieszkańcy Sindelfingen i towarzyszący im przejezdni ruszyli poprzez mroczny las, z trudem pokonując wysokie zaspy i zagradzające im drogę kolczaste chaszcze. Sierżant Knappe szedł w szpicy, co rusz oglądając się za siebie i lustrując wzrokiem resztę kompani. Brodaty traper z Ostermarku i szkaradny elf kierowali całą grupą, ale strażnik dróg nie do końca im ufał, zwłaszcza odmieńcowi. Już sama propozycja nieludzia, aby młodego Ruprechta i Hummela odesłać we dwóch do wioski zmroziła Bernardowi krew w żyłach. Sierżant pewien był, że poranieni wieśniacy w mig padliby ofiarą wilków i pewny był też tego, że elf o tym doskonale wiedział.

Przeklęty nieludź bez wahania zaproponował, aby rzucić watasze dla odwrócenia uwagi dwóch najsłabszych członków grupy! Na Sigmara, cóż za bezwzględna istota!

Hałasy czynione przez innych błądzących w puszczy wędrowców z wolna przybierały na sile, stawały się coraz bliższe. Knappe przyśpieszył kroku słysząc coraz wyraźniejsze ludzkie głosy, wyprzedził trapera i elfa ścigany samemu przez Hummela i Weiblicha. Nie bacząc na chłoszczące twarz gałęzie przedarł się przez jodłowy zagajnik, stratował stojące mu na drodze zaśnieżone krzewy. Pośród trzasku łamanych chaszczy wydostał się na niewielką puszczańską polanę powleczoną wysokim do kolan śniegiem.

Jego łzawiące od zimna oczy natrafiły na kilkanaście stalowych grotów wieńczących nasadzone na kusze drewniane bełty. W powietrzu unosił się dziwny ostry zapach, przywodzący na myśl odór elektrycznych wyładowań towarzyszących letniej burzy, zupełnie nie przystający do srogiej zimowej aury.

W głębokim śniegu, upstrzonym plamami świeżej krwi, leżały pospołu nieruchome ciała wilków i ludzi, ledwie dostrzegalne w świetle płonących z suchym trzaskiem łuczyw.

Sierżant znieruchomiał, bo wpatrujący się w niego ciężko uzbrojeni mężczyźni nie sprawiali przyjaznego wrażenia. Było ich ponad trzydziestu, chociaż przez wzgląd na nocną ciemność Knappe nie mógł być tego całkowicie pewien. Niektórzy nosili grube i drogie futra powszechne wśród imperialnej szlachty; ci dzierżąc w dłoniach miecze wydawali rozkazy reszcie. Pozostali, chronieni narzuconymi na kolczugi płaszczami, sprawiali wrażenie jednolicie wyekwipowanych zbrojnych. Pomimo zdecydowanych ruchów i zaciętych twarzy od obcych emanowała niespokojna aura, ledwie dostrzegalna w ich mowie ciał.

W ich oczach czaił się strach.

Strażnik dróg przełknął nerwowo ślinę uświadamiając sobie, że być może tylko uderzenie serca dzieli go od naszpikowania bełtami tak licznymi, że jego trup każdemu przywiódłby na myśl człekoształtnego jeża.

- Stać, gdzie jesteście! - huknął jeden z mężów w futrach - Coście za jedni?! Co tu robicie?!


Bernard znalazł się na leśnej polance w towarzystwie dużej grupy ludzi, którzy najwyraźniej padli niedawno ofiarą wilczej watahy. Nie wyglądają na puszczańskich rabusiów, już prędzej na zbrojny orszak jakiegoś szlachcica na polowaniu. Atmosfera jest bardzo napięta, trzeba baczyć na każde słowo i gest! Strażnik dróg wyprzedził o kilkanaście kroków resztę grupy, więc to na nim skupiła się uwaga większości obcych, ale oczywistym jest, że widzą oni pochodnie niesione przez część Waszej grupy.

Oczywiście można oddać pałeczkę w ręce sierżanta, ale liczę na to, że nieco mu pomożecie w nerwowej konwersacji...


 
Ketharian jest offline  
Stary 18-09-2021, 18:15   #38
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
Lars zaciskał zęby brnąc przez śnieg. Nie było to pierwszy raz jak był ranny, ale teraz rana była świeża, opatrunek mimo starań wiedźmy prowizoryczny a marsz forsowny. Wszystko to sprawiało, że humor dopisywał mu umiarkowanie, choć z drugiej strony wciąż żył. To już był wystarczający powód do radości. Z szacunkiem zerkał na wiedźmę. W jego stronach osoby obdarzone takim darem albo były prawą ręką jarlów, albo nie żyły. Ta tutaj zachowywała się… przyjacielsko. I to go trochę niepokoiło. „Przyjaciel to ktoś, kto jeszcze cię nie zdradził” mawiano w jego stronach. Lars jednak chciał móc czasem zrobić wyjątek od tej maksymy. Potrzeba stada, pierwotna i bliska wilkom w jego ludzie miała długą tradycję.

Przedzierał się przez ośnieżoną knieję zaciskając zęby i ściskając w garści drzewce ciężkiego topora. Drugą ręką od czasu do czasu muskał kolejne noże, które miał przy sobie. Przyjaciele przyjaciółmi, stado stadem, ale noży nigdy dosyć.

Gdy przedarli się przez gęstwinę, szczęśliwie nie atakowani przez sforę, ich oczom ukazało się inne pobojowisko. Tu też leśni łupieżcy dali popis i starli się z ludźmi. Lars, jak tak na oko był w stanie ocenić, uznał wynik starcia na nierozstrzygnięty. Jednak liczba zbrojnych wyraźnie przeważała nad jego towarzyszami. Choć też byli z lekka sfatygowani. Mało które starcie wygrywa zdecydowanie jedna strona. Ofiary są zawsze. A one wracają do błota. Dla nich wszystko już było bez znaczenia. Ale żywi wciąż mogli coś zrobić. Coś zmienić. Przeżyć. W stadzie było … raźniej.

Lars ocenił wzrokiem zbrojnych, ich postawę, drżące ręce z drżącymi w nich kuszami. Ale nawet drżąca kusza może zrobić człowiekowi drugi pępek, co zwykle skutkuje fatalnie. Lars widział na ich obliczach strach a ten zwykle ułatwia naciskanie spustu. Co w tej sytuacji i w tej chwili było by niefortunne. Zwłaszcza, że „Grzeczny” był po drugiej stronie. Nie widziało mu się pełnienie roli tarczy strzelniczej, ale miał świadomość tego, że coś trzeba zrobić. Knappe stanął na widok kusz wymierzonych w ich stronę. Trudno było mu się dziwić. Tyle, że nie mogli tu stać na mrozie w nieskończoność. Lars wiedział, że napięte sytuacje najlepiej rozładować żartem. Człowiek, który się śmieje, raczej nie naszpikuje cię żelazem. Człowiek, który się śmieje, może cię nawet polubić. Ta myśl spodobała się Larsowi, więc przebrnął przez krzaki i stanął obok sierżanta mrużąc oczy i uśmiechając się szeroko.

- Stać, gdzie jesteście! - huknął jeden z mężów w futrach - Coście za jedni?! Co tu robicie?!

Lars zmierzył go spojrzeniem ale uśmiechał się cały czas. Choć przyznać musiał, że ten w futrze musiał być półgłówkiem. Widać było przecie, że są zdrożeni, poranieni i za chuja nie przypominają wilków z którymi ci dopiero co walczyli. Żart, potrzebny był żart. Lars uśmiechnął się najszerzej jak potrafi i wskazał ręką gdzieś za plecy tego w futrze.

- A kupiliśmy ten las i teraz krokami mierzymy czy aby nas nie oszwabiono! - odkrzyknął wesoło. Tak, to był dobry żart. Podobał mu się. Miał tylko nadzieję, że nie jemu samemu
.
 
__________________
Bielon "Bielon" Bielon
Bielon jest offline  
Stary 19-09-2021, 14:49   #39
 
8art's Avatar
 
Reputacja: 1 8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację
W dziczy Drakwaldu, 29 Ulrikzeit 2518 KI

Mauer początowo słowem się odezwać nie miał. Ani to jego las był, ani nie jego rola co by gębą robić i się tłumaczyć, bo takoż po prawdzie, to sam mógł się do tamtych wydrzeć i spytać kim są i co tu w lesie robią. Koniec końców las do Imperatora należał i byle komu nie trzeba było się tłumaczyć. Stanął jeno hardo włócznie trzymając, a tak co by było widać, że umie nią robić. Szósty zmysł i stare doświadczenia podpowiadały mu, że pośród obcych czardoziej się znajdował taki jako sama Olivia. A z czarodziejami żartów nie było. Dlatego też słysząc norsmena krtotochwile i widząc, że Knappe języka w gębie zabrakło nagle, zakrzyknął do obcych:

- Zbrodzienia szukamy co w noc uciekł! Mam ja nadzieję, że go wilcy już ogryzają, bo tako jak i was drakwaldzkie bestyje nas naszły, tośmy musieli odpór dać. Srodze paru naszych pocharatały psubraty! A nam z kim zacz?! Bo przecie po procesji tu nie jesteście.
 
8art jest offline  
Stary 19-09-2021, 19:01   #40
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Mroczna polana w głębi Drakwaldu, noc 29 Ulrikzeit 2518 KI

Pojawienie się wielkiego Norsmena, umazanego świeżą krwią i dźwigającego dwuręczny topór, z miejsca zagęściło i tak już ogromnie nerwową atmosferę. Kusznicy wymierzyli swą broń w tors Larsa gotowi naszpikować go bełtami na jedno słowo dowódcy.

- A kupiliśmy ten las i teraz krokami mierzymy, czy aby nas nie oszwabiono! - odkrzyknął rubasznym tonem Høfig wspierając się na stylistki swego wielkiego topora.

Słysząc te słowa kilku kuszników zerknęło pytająco w stronę mężczyzn w futrach i wysokich czapach, najwyraźniej nie wiedząc, czy brać wyjaśnienia Norsmena za prawdę.

- Zbrodzienia szukamy co w noc uciekł! - oznajmił twardym tonem brodaty traper z Ostermarku, który wychynął przy boku sierżanta Knappe w ślad za zamorskim topornikiem - Mam ja nadzieję, że go wilcy już ogryzają, bo tako jak i was drakwaldzkie bestyje nas naszły, tośmy musieli odpór dać. Srodze paru naszych pocharatały psubraty! A nam z kim zacz?! Bo przecie po procesji tu nie jesteście.

- Zbrodzienia, powiadacie? - jeden ze szlachciców, niestary mężczyzna o jasnych włosach i garbatym nosie, postąpił kilka kroków do przodu z obleczoną w rękawicę dłonią spoczywającą na rękojeści miecza - A jak on wyglądał? Nie nosił aby takiego amuletu?

Szlachcic cisnął czymś w stronę rozmówców, a uprzedzony jego ruchem ręki Bernard Knappe pochwycił ów przedmiot, nim wpadł on w śnieg.

- Na Sigmara! - jęknął sierżant - To talizman Siegfrieda! Jak go…

- Być może Sigmar właśnie spełnił wasze pobożne życzenie - przerwał mu szlachcic spoglądając uważnie na Mauera - Zdjęliśmy ten amulet ze świeżego trupa, dopiero co przez wilki rozszarpanego. Był to wasz zbrodzień?

- Nasz tropiciel! - krzyknął Kurt Weiblich kreśląc na piersi ochronny znak - To Oskara ani chybi też te bestie dopadły!

- Mieliście z tymi wilkami ciężką przeprawę? - spytał szlachcic wciąż się nie kwapiąc do prezentacji - Łatwo się dały odpędzić?

- Baronie, musimy ruszać - inny z noszących odzienie szlachty mężów podszedł do pierwszego szlachcica, położył mu dłoń na ramieniu - Zwłoka może nas drogo kosztować.

Jakby tylko czekając na te słowa, gdzieś w głębi prastarej puszczy poniosło się chrapliwe dzikie wycie, które nie musiało wcale pochodzić z wilczej gardzieli. Większość słyszących ten głodny zew ludzi wzdrygnęła się mimowolnie.

- Jestem sierżantem straży drogowej z Walbecku! - powiedział natychmiast Bernard Knappe - Na mocy mojego urzędu żądam odpowiedzi na pytanie, kim jesteście, panie, co tu robicie i czy wiecie coś na temat tej watahy. Oto mój ryngraf!

Strażnik sięgnął dłonią po noszony na piersi pod płaszczem ryngraf i zesztywniał uświadamiając sobie, że jego zdrętwiałe palce na nic nie natrafiły.

Oznaka pełnionego urzędu najpewniej utonęła gdzieś w śnieżnej zaspie, zerwana z rzemienia podczas walki z wilkami.

- Musimy ruszać dalej, baronie - towarzysz szlachcica podniósł ton, a w jego głosie dźwięczała trwożna nuta - Te bestie oszalały, a ja wolałbym nie spotkać tego, co tam wyje w dziczy. Pognajmy precz tych chwostów i jedźmy!

Wpatrzony w Knappe i Mauera baron nie odpowiedział od razu, ze zmarszczonym czołem rozważając coś w myślach.


Otrzymaliście niewiele informacji i raczej nie przyjęto Was z otwartymi ramionami, ale przynajmniej na razie nie grozi Wam naszpikowanie bełtami! Doradca barona proponuje mu porzucenie Was i ruszenie w dalszą drogę. Jeśli chcielibyście namówić tych ludzi do połączenia sił, trzeba się będzie wysilić w argumentacji albo zdać na test przekonywania (chociaż już podejrzewam, że zaskoczycie mnie jakimś nieszablonowym posunięciem - tylko na Sigmara, nie zabijajcie od razu ich wszystkich)


 
Ketharian jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 17:11.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172