Aelfric mógł przyznać kapłance rację. Na nieszczęście, byli na pograniczu a w takich miejscach ze stróżami prawa bywało różnie. Często porządku pilnował jakiś idealista, lub sadysta, lubiący pastwić się nad każdym podejrzanym podróżnym. A czasem zdarzał się i taki, co lubił mieć przede wszystkim święty spokój i chyba tak też mogło być w tym przypadku. Aelfric nie mógł być pewny losu goblina, któremu nawet mogło udać się wyjść z tego cało.
- Taaa….gdyby Bort miał tutaj kogokolwiek ze swojego klanu, to miasteczko szybko poczułoby, co znaczy krasnoludzka pamiętliwość - wzruszył ramionami. Wojownika los goblina właściwie nie obchodził, a bóg wojny raczej stronił od zabijania jeńców.
Eshu również zdecydował się do nich dołączyć. Enigmatyczny cudzoziemiec z odległych krain. Wyglądał na wystarczająco mocnego by wesprzeć wojownika w pochwyceniu wrednego najemnika.
- Hallod, idziemy po ciebie - mruknął wojownik i spróbował poluzować dyktę, którą zabite było okno. W pierwszej chwili myślał, że już poddała się całkowicie jego naporowi, aby jednak odskoczyć i odrzucić go z zaskakującą dla tak lekkiego materiału siłą. Spróbował kolejny raz, i kolejny ale po chwili zdał sobie sprawę, że zasłona nie ustępuje. Dopiero zaklinacz wpadł na nieco lepszy pomysł, i po prostu podważył w pewnym momencie sprężynujący niczym jakiś diabelski wynalazek materiał, i mocowanie puściło na tyle, by dało się zasłonę zdjąć bez większego wysiłku.
- Dzięki. To było niezłe - kiwnął głową zaklinaczowi i nie czekając na zaproszenie, bezceremonialnie władował się do środka, zdejmując jednocześnie tarczę z pleców i wystawiając ją przed siebie.