Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-09-2021, 21:20   #84
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Amanda podeszła powoli do drzwi skierowanych w interesującym ja kierunku i przyłożyła ucho nasłuchując tego co mogłoby być po drugiej stronie. Patrzyła też czy spod framugi nie wycieka woda.

Wody i błota na posadzce było tyle, że trudno było w świetle latarki ocenić co skąd wpływa, wypływa czy stoi w miejscu. Ale na słuch to ucho przepatrywaczki jakoś nie wyłapało żadnych nowych dźwięków. Ani zza drzwi ani gdzieś z głębi kanału. Amanda zabrała się więc za majstrowanie przy kolejnym tego dnia zamku. Oparta o drzwi zaczęła poruszać w nim wytrychem oczekując znajomego dźwięku.

Po dłuższej chwili klęczenia w zimnej wodzie jaka przykrywała stary beton posadzki Amanda zorientowała się, że ten zamek już tkwił tutaj zbyt długo. Od zbyt dawna był nieużywany. Bo chociaż próbowała swoimi drucikami wytrychów uruchomić zapadki zamka aby go otworzyć to nic tam nawet nie drgnęło. Z drugiej strony drzwi wyglądały na równie stare. Nie było wykluczone, że ustąpiłyby gdyby próbować je forsować siłowo. Ale nie było to tak dyskretne jak praca wytrychem.

Amanda postanowiła spróbować jeszcze raz. Miała czas, nikt jej na ten moment nie przeszkadzał. Jak się nie uda to poszuka czegoś co nadaje się na łom i spróbuje podważyć drzwi.

Kolejne próby manipulacji wytrychami nie przyniosły efektu. Nic w tym zamku nie chciało zaskoczyć co nie dawało nadziei, że da się go otworzyć w subtelny sposób. W końcu Amanda musiała dać sobie spokój i spróbować bardziej bezpośredniego podejścia. Szukała czegoś do podważenia tych drzwi. Ale znalazła dopiero jak cofnęła się aż do głównego tunelu metra. Tam znalazła jakąś zardzewiałą, metalową listwę. Częściowo wystawała z brudnej, zimnej wody. Ale sądząc po ciężarze miała swój argument siły w ręku. Znów musiała wrócić do tego mniejszego kanału i tego rozszerzenia gdzie były zamknięte drzwi.

Chwilę później przez mroczny tunel rozszedł się zgrzytający dźwięk metalu. Listwa nie była zbyt wygodna do używania ale była dość cienka. Co pozwalało ją wbić w szczelinę i próbować ją poszerzyć aby wreszcie pod naporem siły coś w nich ustąpiło. Cierpliwość i siły człowieka albo zardzewiały metal. Tym razem ustąpił metal. I drzwi w pewnym momencie odskoczyły trochę do środka. A zasapana i mokra od potu przepatrywaczka widziała przez tą szczelinę fragment ceglanej ściany. Inu popchnęła nieco mocniej drzwi, ciekawa co też czeka na nią po drugiej stronie.

Drzwi nie dały się swobodnie otworzyć. Powstała szczelina przez jaką dało się przecisnąć szczupłej osobie ale wygodne to nie było. Dalej drzwi nie chciały ruszyć zablokowane przez coś na podłodze albo zbyt wypaczone. Za nimi światło latarki zdradziło korytarz. Stary, brudny, z wodą na podłodze. Wyglądał na równie opuszczony jak ten kanał w jakim stała przepatrywaczka. Był dość długi a na samym końcu, tam gdzie światło latarki ledwo już sięgało chyba były schody w górę.

Inu wepchnęła w szczelinę jakąś znaleziona na prędce cegłę by te się za nią nie zatrzasnęły i podążyła nim powoli ciekawa co też zastanie na końcu. Mógł to być ślepy zaułek, ale jak na razie wyglądało na to iż zmierzał w interesującym ją kierunku.

Mokre buty pluskały w wodzie jaka zalegała na podłodze starego korytarza. Te kroki niosły się cichym echem po pustym korytarzu. W miarę jak Amanda zagłębiała się w niego światło latarki coraz wyraźniej oświetlało schody prowadzące na górę. Potem było półpiętro. I znów schody. I półpiętro. I tak ze dwa razy. Schody musiały prowadzić gdzieś na wysokość ze dwóch czy trzech standardowych pięter powyżej. Co mogło oznaczać, że przepatrywaczka znalazła się znacznie bliżej powierzchni niż tunel metra. W końcu po ostatnich stopniach znów ujrzała krótki korytarz i drzwi. Tu było trochę więcej gratów. Jakiś stary, zapleśniały kredens stał pod ścianą, jakieś bliżej niezidentyfikowane płaskowniki czy listwy oparte o ścianę a niektóre przewalone. Kubeł jakiś gratów, też pod ścianą. Wyglądało jakby ktoś to wszystko tu zostawił aby nie przeszkadzało i tak to zostało do dzisiaj.

Inu z zaciekawieniem rozejrzała się po zlokalizowanych tu gamblach szukajac jakiegos przejścia dalej. Cały czas nasłuchiwała jakichś odgłosów, które mogłyby jej zdradzić czy ktoś jej w okolicy i gdzie właściwie się znalazła.

Znaleziska nie były zbyt ciekawe. Chyba mogły być w tym kredensie jakieś biurowe rzeczy. Ale teraz czas, chłód i wilgoć sprawiły, że były trudno rozpoznawalne i do niczego. Te listwy to może były kiedyś jakieś ramki czy coś podobnego teraz zaś trudno było znaleźć dla nich jakieś zastosowanie. Zaś sceneria jakoś się nie zmieniała. Dalej panowała bezludna atmosfera pustkowi jakby nikogo innego poza Amandą tu nie było.

Inu powoli szła dalej cały czas nasłuchując jakichkolwiek odgłosów. Otoczenie coraz bardziej zaczynało przypominać jej szatnie. Czyżby dobrze trafiła? Trochę nie wierzyła w swoje szczęście i wolała na wszelki wypadek darować sobie radosne uniesienia, tym bardziej, że jeśli był to stadion w każdej chwili mogła trafić na jakiegoś ochroniarza.

Może i jednak trafiła na stadion? Okolica tych szatni, korytarzy i innych detali wyglądała dość sportowo. To musiał być jakiś duży, sportowy obiekt. Pewność zyskała jak na jednej ze ścian dostrzegła duże, charakterystyczne logo.


To było logo stadionu Jankesów. Podobne widziała na froncie nad głównym wejściem na stadion. Więc chyba jednak udało jej się dostać w trzewia stadionu. Chociaż na razie nie natrafiła na nic specjalnego. Gdzieś tu jednak chyba powinni być jacyś ludzie.

Inu wolałaby żadnych nie spotkać. Rozejrzała się wzrokiem w poszukiwaniu jakieś mapki obiektu. Była ciekawa gdzie też mogło się zlokalizować laboratorium. Chyba główna płyta nadawała się pod uprawy. Mogłaby się do niej przekraść gdyby tylko rozkminiła gdzie ta się znajduje.

Żadnej mapki nie znalazła. Co prawda były jakieś stare strzałki prowadzące do wyjścia, do biura, do szatni, pryszniców, na trybuny ale niewiele jej to mówiło. Poszła w stronę trybun i po iluś korytarzach, drzwiach i krzyżówkach zorientowała się, że rzeczywiście musiała trafić na stadion. Chociaż drzwi prowadzące na stadion były zamknięte na dobre. A i trafiła na bardziej uczęszczane rejony. Słyszała pomruk jakichś generatorów czy innej maszynerii. Odgłos zamykanych drzwi, kroki. Kable porozpinane pod sufitem jakie ciągnęły się wzdłuż korytarzy. Ktoś tutaj musiał jednak mieszkać albo chociaż użytkować regularnie te pomieszczenia. Nosiły ślady remontu i były bardziej zadbane niż tam gdzie początkowo wyszła z kanałów.

Inu ruszyła powoli odświeżonym korytarzem planując zajrzeć do kilku najbliższych pomieszczeń o ile będzie to możliwe i unikać ewentualnych mieszkańców. Czuła jak jej ciało spina się nieprzyjemnie. Miała nadzieję, że ewentualna ochrona pilnuje zewnętrza zostawiając mieszkańców samym sobie.

Szła trochę w ciemno bo chociaż zdawała sobie sprawę, że pewnie jest na stadionie to ani nie była tu wcześniej, ani nie znała układu pomieszczeń ani te te strzałki kierujące do wyjść i innych takich niewiele jej mówiły. Ale jak za którymś zakrętem korytarza wyjrzała na kolejny zobaczył niby kolejne drzwi. Ale nad nimi był napis “LABORATORIUM 3”. Drzwi wyglądały na nowe i solidne. I był tu ktoś w okolicy bo słyszała odgłosy kroków, otwieranych czy zamykanych drzwi, skrzypienie jakichś toczonych wózków i szmer rozmów. Na szczęście to chociaż musiało być dość blisko to na razie jakoś omijało ją bezpośrednio. Ale już musiała się liczyć z tym, że w każdej chwili z kolejnych drzwi czy narożnika ktoś wyjdzie.

Inu delikatnie nacisnęła na klamkę od pomieszczenia, cały czas uważnie rozglądając się po korytarzu.

Za drzwiami był korytarz. W tej chwili pusty i dość krótki. Jedne, zamknięte drzwi były na przeciwko tych w jakich stała przepatrywaczka a po obu bokach były wejścia do pryszniców. Damskiego i męskiego. Też zamknięte. Na razie jakoś nikogo tu nie widziała ale na słuch to dało się poznać, że gdzieś niedaleko ktoś otwiera i zamyka drzwi, chodzi, rozmawia jednak nie na tyle blisko aby dało się ich zobaczyć. Szperaczka przeszła do damskiego prysznica, była ciekawa czy znajdzie tu coś dzięki czmeu lepiej wtop się w tłum.

Gdy zajrzała do środka zobaczyła pomieszczenie trochę większe od przeciętnego pokoju. Tylko wypełnione metalowymi szafkami przez co od razu wyglądało jak jakaś szatnia. Ale w tej chwili było puste. Jednak dalej było przejście do pryszniców. Co wskazywała mała tabliczka nad nim. I sądząc po szumie wody chyba właśnie ktoś tam brał prysznic. Zupełnie jakby to było jedno z niewielu miejsc gdzie hydraulika działała i wraz z nią można było korzystać z kranów i pryszniców jak dawniej. Ubranie Amandy, zwłaszcza buty i spodnie po tym brodzeniu w tunelu i kanałach było mokre i zostawiało mokre ślady. Nie pachniało też zbyt przyjemnie. I nadal wyglądała bardziej jak przepatrywaczka i szperaczka po ruinach niż jakiś naukowiec, technik czy ktoś kto tu pewnie mógłby przebywać. W szatni było pełno szafek ale były pozamykane na proste zamki szyfrowe. Tylko stojąc w drzwiach nie miała jak sprawdzić czy naprawdę są zamknięte na zamek czy tylko ot, tak. Inu szybkim krokiem weszła do środka i podeszła do pierwszej szafki. Szybko sprawdziął czy d aradę ją otworzyć, planując potem sprawdzić kolejne.

Gdy weszła do środka to już była pewna, że ktoś tam w środku bierze prysznic. Pewnie kobieta skoro to był damski prysznic i szatnia. Ale trudno było zgadnąć czy dopiero zaczęła czy już zaraz kończy a więc kiedy wróci do szatni. W szatni zaś pierwsza szafka okazała się nie być zamknięta. Otwarła się z metalicznym szczękiem ale w środku była właściwie pusta. Same zapomniane przez użytkowników śmieci. Kolejna była zamknięta, i kolejna też. Sprawdziła tak cały rząd szafek. Zdecydowana większość była zamknięta a mechaniczny zamek szyfrowy nie pozwalał na użycie wytrychów. Część szafek była otwarta ale nie było w nich nic ciekawego albo po prostu były puste. W jednym znalazła tylko jakiś kolorowy ręcznik. Inu rozebrała się i wepchnęła nerwowo swoje rzeczy do jednej z szafek, a sama owinęła się znalezionym ręcznikiem i ruszyłą pod prysznic. Gdyby tylko udało się jej znaleźć jakiś fartuch.

Gdy poszła pod prysznic zastała tam jakąś kobietę jaka brała właśnie prysznic. I widocznie była w jednym z niewielu miejsc w mieście gdzie hydraulika działała jak dawniej. Od prysznica bowiem biła para od gorącej wody. Poszczególne miejsca dzieliły ścianki działowe. Na dole sięgały gdzieś do kolan a na górze do ramion. Przynajmniej u tej co właśnie się oddawała tej wodnej przyjemności. Sądząc po rysach twarzy jaka spojrzała na Amandę to jakaś Latynoska. Widząc przepatrywaczkę w samym ręczniku uśmiechnęła się do niej na powitanie i pozdrowiła skinieniem głowy.

- Stażystka? Bo chyba pierwszy raz cię widzę. - zagaiła do Amandy tak jakby się witała z nową koleżanką z pracy.

- Tak… osoba do pomocy. - Amanda weszła pod prysznic by obmyć się z tego co przyniosła z sobą z kanałów. - Dopiero przyszłam i jeszcze w ogóle nie wiem co jest grane.

- Oh… To widzę wrzucili cię na gnojówkę? - Latynoska pokiwała ze zrozumieniem głową i posłała współczujący uśmiech gdy też chyba poczuła to co przywlokła ze sobą przepatrywaczka z kanałów. Nie wydawała się jednak podejrzliwa.

- Nie przejmuj się. To już chyba taka tradycja, że nowi zaczynają od gnojówki. Ja wciąż tam trafiam a już pracuję tu pół roku. Nawet trochę dłużej. - powiedziała życzliwym tonem jakby chciała pocieszyć nową stażystkę, że nie przytrafiło się jej nic co by nie trafiało się wcześniej innym nowym. Sama jednak chyba troszkę skarżyła się na swój los uznając za niesprawiedliwość skoro już nie uważała się za stażysktę.

- A wybacz, zapomniałam się. Jestem Claire. Claire Redford. - wyciągnęła dłoń ponad przegrodę oddzielającą oba prysznice i przywitała się z nową koleżanką.

- Mandy Atkins - Amanda przedstawiła się imieniem dziewczyny, z którą kiedyś podróżowała. - A mogę mieć do ciebie… głupie pytanie? Mój fartuch jest... jak by to powiedzieć.. w słabym stanie. WIesz gdzie znalazłabym nowy?

- Cześć Mandy. - nowa znajoma wyciągnęła dłoń ponad przegrodę dzielącą prysznice aby się przywitać z nową stażystką. - Ojej nie masz nic do mycia? - musiała zauważyć, że Mandy nie ma żadnego szamponu, mydła ani żelu. - To weź mój. - zaproponowała i na chwilę odeszła od ścianki aby podać Atkins swój żel pod prysznic.

- A z tym fartuchem to nie pokazali ci? - trochę się zdziwiła tym pytaniem brunetki. - No to to jest… To by trzeba… - zacięła się trochę gdy oparła się dłońmi o krawędź ścianki działowej i spojrzała się na wyjście do szatni jakby próbowała teraz ubrać w słowa jak tu pokierować nową.

- A nie dali ci zapasowego? - zapytała jeszcze wracając spojrzeniem do Amandy. - No nic to mamy tu taką szafkę z zapasowymi fartuchami. Nie przejmuj się u nas fartuchów dostatek. Co chwila ktoś wymienia swój na kolejny. A w ogóle to ładny tatuaż. Kto ci robił? Też się zastanawiałam ostatnio czy sobie jakiś nie zrobić. - Claire widocznie wyszła na prostą jak rozwiązać ten problem z brakującym fartuchem dla nowej i wydawała się do niej być życzliwie nastawiona.

- Znam jedną fajną tatuażystkę na uniwerku. - Inu westchnęła ciężko. - Wybacz.. to wszystko jest dla mnie strasznie nowe... potwornie się jeszcze gubię. Miałam drugi fartuch. Na pewno.. - Udała zmartwienie.

- Nie przejmuj się Mandy, też tak miałam jak zaczynałam. - mokra sąsiadka machnęła dłonią jakby tym gestem i uśmiechem chciała dodać otuchy nowej koleżance. - Jak skończysz to ci pokażę. Cieszę się, że do nas dołączyłaś. Tu niewiele jest kobiet a jak już to większość jest od nas starsza i już na stanowiskach. - Claire pokiwała głową dając znać, że na co dzień to raczej tu dominuje męskie towarzystwo więc przydałaby się jakaś odmiana.

- A ty... jako kto tu pracujesz? - Inu obmyła się szybko. Nie wiedziała na ile długo jej kłamstewko pozwoli jej tu przetrwać, no ale… była szansa że czegokolwiek się o tym miejscu dowie.

- Ja jestem technikiem 3-ciej klasy. Technik: laborant. A ty? - mokra Latynoska dalej zachowywała się przyjaźnie i życzliwie jakby cieszyła się z przybycia Mandy i była jej zwyczajnie ciekawa. Widząc, że ta już skończyła swój szybki prysznic też wróciła do swojego boksu, owinęła się ręcznikiem i wyszła kierując się w stronę szatni gotowa aby kontynuować ich świeżo rozpoczętą znajomość. Teraz jak miała się okazję jej przyjrzeć Amanda była to szczupła kobieta z tatuażem skaczącego delfina na kostce, czymś co miała wytatuowane na łopatce ale ręcznik zakrywał to więc trudno było rozpoznać i wizerunkiem twarzy młodej, ładnej kobiety w wizerunkiem czaszki na twarzy przez co wyglądała na jakieś voo doo czy coś takiego.

- A w ogóle to już kończysz czy robisz coś jeszcze? Bo ja to już się wypluskałam to niedługo będę stąd zjeżdżać. Świetne są tu te prysznice! Zakochałam się w nich! Szkoda, że w domu takiego nie mam. Chyba najlepsza rzecz tutaj. - zagaiła gdy czekała aż Mandy też skończy swoje i wyjdzie ze swojego boksu. Rzeczywiście mogła być już ta pora czo pierwsza zmiana mogła kończyć a druga zaczynać jeśli tu by pracowano na zmiany.

- Ja jestem świeżo po studiach... w sumie to tu sprzątam. - przyznała markotnie. - Muszę jeszcze nieco ogarnąć. Wdepnęłam w takie bagno, że nie mogłam wytrzymać swojego zapachu. No to przyszłam się tu ogarnąć.

- Ale na jakim jesteś dziale? - Latynoska pokiwała głową ale na twarzy pojawił się wyraz jakby nie do końca mogła sobie dopasować gdzie w tej firmie właściwie pracuje Mandy. Wyszły spod pryszniców wracając do szatni. Claire podeszła do jednej z szafek otwierając ją ustawiając kombinację kółek jakie zwalniały zamek. Wnętrze było dość standardowe i nawet widok ubrań nie był jakoś zaskakujący. Dziewczyna odwinęła się z mokrego ręcznika zawieszając go na otwartych drzwiach szafki i wyjęła z niej granatowe majtki. Przełożyła przez nie jedną nogę a potem drugą zakładając je na siebie. Przy okazji Amanda mogła się zorientować, że techniczka III klasy jest całkiem zgrabna.

- To mówisz, że jeszcze zostajesz? No szkoda. Jakbyś kończyła to mogłabym cię zabrać. Może byśmy gdzieś zajechały na obiad albo kawę. - powiedziała sięgając do szafki po biustonosz który też założyła na siebie w paru ruchach. I pewnie spodziewała się, że nowa koleżanka też podejdzie do swojej szafki i zacznie się przebierać w suche i czyste rzeczy.

- To nie będę cię zatrzymywać. Ja doszoruję się tu jeszcze… Wyjaśnij mi tylko na szybko gdzie znajdę czysty fartuch. - Inu zabrała się za płukanie włosów, jakby rzeczywiście prysznic miał jej jeszcze chwilę zająć.

- Są w niebieskich szafkach. A w czerwonych są brudy do prania. No to cześć. Ja będę już lecieć. - Claire wydawała się zdziwiona zachowaniem nowej ale chyba nie na tyle aby ją jakoś indagować. Spojrzała jeszcze z przejścia kończąc nakładanie bluzy i w niej wyglądała już bardziej standardowo niż jakaś laborantka w fartuchu. Machnęła jeszcze Mandy na pożegnanie i wyszła z przejścia. Chwilę później Amandzie zdawało się, że słyszy dźwięk zamykanej szafki a potem drzwi.

Inu wyszła spod prysznica i rozejrzała się w poszukiwaniu niebieskich szafek.

Wróciła do szatni. W tej chwili po wyjściu Claire pustej i cichej. Jak już Latynoska powiedziała jej czego szukać to bez trudu namierzyła szafki pod węższą ze ścian. Nieco większe i bardziej kanciaste niż te osobowe. W niebieskich wisiały czyste fartuchy gotowe do założenia. Na dole były też jakieś dwie czy trzy pary gumowców. Chociaż nie miała nic do założenia pod ten fartuch. W czerwonych szafkach jednak były paczki z praniem. W nim były ubrania chociaż nie pierwszej już świeżości. Faktycznie jak do prania chociaż raczej nie tak mokre i zalatujące kanałami jak jej własne jakie schowała w przypadkowej szafce.

Inu zamknęła się wytrychem od wewnątrz i zabrała za szukanie nieco czystszego ubioru. Wybrała jakieś spodnie i koszulkę. Swoje buty obmyła pod prysznicem. Na swój nowy strój narzuciła czysty fartuch, a swoje rzeczy wepchnęła do worka na brudy. Tak wyszykowana otworzyłą drzwi i ruszyłą na dalszy zwiad.

Ledwo otworzyła drzwi na korytarz a spotkała jakichś dwóch mężczyzn w fartuchach. Obrzucili ją zdziwionym spojrzeniem, skłonili się milcząco głową ale minęli ją wchodząc do męskiej szatni. Zaraz na korytarzu trafiła na rozdroże w lewo i w prawo. Sądząc po tabliczkach po jednej stronie były jakieś nic nie mówiące jej nazwy kojarzące się z laboratoriami, biologią, ogrodnictwem i naukowymi rzeczami i po drugiej to samo. Z “normalnych” nazw rozpoznała stołówkę, park maszynowy i biura.

Jeśli dobrze kojarzyła profesorek zajmował się czymś związanym z ogrodnictwem, postanowiła więc zajrzeć do tego laboratorium. Dała sobie jeszcze chwilę na rozpoznanie i uznała, że powinna mimo wszystko szybko wracać do Kanmiego i Maki.

Szła korytarzami zaplecza dawnego stadionu. Wyglądało na to, że im dalej idzie tym więcej ludzi spotyka. I chyba każdy jak nie większość posyłała jej zdziwione spojrzenie. Z jakiego powodu nie miała pojęcia. Tak jak Claire mówiła, byli tu prawie sami mężczyźni więc młoda kobieta rzucała się w oczy. Zwłaszcza jak nikt jej nie znał. W końcu jakiś starszy, pulchny i łysiejący jegomość w fartuchu wyszedł z jakiegoś pomieszczenia na zewnątrz ale ten się do niej odezwał.

- A gdzie jest twój identyfikator? Kim jesteś? Z jakiego działu? - zapytał zdziwionym tonem wskazując na pierś Amandy gdzie nie było widać żadnej plakietki. On sam miał swoją ze zdjęciem przyczepioną do przodu fartucha. Doktor Franz Lieber jak się dało z niej przeczytać.

- Och.. Mandy Atkins.. musiałam go wyrzucić do prania z fartuchem. - Inu udała zawstydzenie. - To.. to ja po niego wrócę… pewnie jeszcze jest w szafce.

- No to lepiej wróć. Tu nie można się poruszać bez identyfikatora. I lepiej abys o tym pamiętała. - grubas odprowadził Mandy wzrokiem i w głosie dało się wyczuć strofujący ton oraz irytację za takie uchybienie przepisom. Ale jakoś nie wzywał ochrony ani nie robił cergieli widząc, że nowa jest gotowa wrócić po swoją plakietke.

Inu rozejrzała się raz jeszcze szukając wzrokiem profesora i ruszyła w kierunku łazienek. Inu cofnęła się do korytarza i zamknęła za sobą drzwi ruszyła nim jeszcze kawałek dalej by się rozejrzeć.

Wróciła się do krzyżówek na jakich znalazła się wcześniej po wyjściu z szatni i pryszniców. Wciąż je widziała po swojej prawej stronie. Ale postanowiła pójść prosto w stronę jakiej do tej pory jeszcze nie sprawdzała. Rzeczywiście dotarła do drzwi z napisem laboratoria. Ale przed nimi było okienko ochrony. Z bocznego wejścia wyszedł jakiś młody mężczyzna w białym fartuchu i spojrzał na nieznajomą trochę z zaciekawieniem trochę ze zdziwieniem. Zatrzymał wzrok na klapie jej fartucha przy jakim nie było identyfikatora.

- Chyba nowa jesteś co? Nie wiedziałem, że przysłali nam kogoś. Musisz mieć identyfikator. Bez niego nie wolno tu chodzić. - powiedział do niej wskazując na swój jaki nosił na tasiemce na szyi. Mówił tonem dobrej rady dla nowej koleżanki ale sens był ten sam co tego grubego doktora. Bez plakietki identyfikacyjnej ze zdjęciem każdy obcy rzucał się w oczy.

- Tak... powinnam wrócić pod prysznice, bo wrzuciłam swoją do prania… tylko.. w którym to kierunku? - Spytała udając dezorientację.

- To musisz wrócić a potem po lewej będzie korytarz z prysznicami. Będą podpisane. Kieruj się strzałkami do wyjścia, one są przy samym wyjściu. - mężczyzna wydawał się uwierzyć w słowa zagubionej kobiety i wyjaśnił jej jak ma iść do tych pryszniców. Mówił spokojnym, łagodnym tonem w jakim jednak dało się wyczuć pewność i zdecydowanie.

- Dziękuję. - Inu przytaknęła ruchem głowy i ruszyła we wskazanym kierunku. Wyglądało na to, że bez przepustki raczej nie pozwiedzać stadionu. Chyba, że ktoś rzeczywiście wrzucił jakąś do prania i mogłaby z niej skorzystać. Gdy jednak nic nie znalazła postanowiła wrócić do reszty, zabierając z sobą fartuch i znalezione ubrania.
 
Aiko jest offline