W dziczy Drakwaldu, 29 Ulrikzeit 2518 KI
Mauer początowo słowem się odezwać nie miał. Ani to jego las był, ani nie jego rola co by gębą robić i się tłumaczyć, bo takoż po prawdzie, to sam mógł się do tamtych wydrzeć i spytać kim są i co tu w lesie robią. Koniec końców las do Imperatora należał i byle komu nie trzeba było się tłumaczyć. Stanął jeno hardo włócznie trzymając, a tak co by było widać, że umie nią robić. Szósty zmysł i stare doświadczenia podpowiadały mu, że pośród obcych czardoziej się znajdował taki jako sama Olivia. A z czarodziejami żartów nie było. Dlatego też słysząc norsmena krtotochwile i widząc, że Knappe języka w gębie zabrakło nagle, zakrzyknął do obcych:
- Zbrodzienia szukamy co w noc uciekł! Mam ja nadzieję, że go wilcy już ogryzają, bo tako jak i was drakwaldzkie bestyje nas naszły, tośmy musieli odpór dać. Srodze paru naszych pocharatały psubraty! A nam z kim zacz?! Bo przecie po procesji tu nie jesteście.