Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-09-2021, 14:52   #192
Deszatie
Markiz de Szatie
 
Deszatie's Avatar
 
Reputacja: 1 Deszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputację
Zabawa z psem pozwoliła Carstenowi oderwać się od frapujących myśli. Wioska Amazonek prezentowała się schludnie, a ochroniarz nie należał do tych ciekawskich, węszących wokół jak ogary. Oczywiście zanotował sobie w pamięci charakterystyczne punkty i rozkład osady, ale nic poza tym. To jednak był inny świat, odmienna wrażliwość, obce zwyczaje. Plemię kobiet, które radziło sobie znakomicie w trudnym terenie, choć w obliczu konfliktu z jaszczuroludźmi nie potrafiło przechylić szali na swoja korzyść. W tym widział szansę dla Kapitana Rivery, by w negocjacjach poruszyć tę wrażą kwestię. Amazonki potrzebowały wsparcia, by rozwiązać pewne komplikacje. Wyszkolone oddziały wojskowe były cennym nabytkiem, należało jedynie ugrać jak najwięcej podczas rokowań. To jednak zależało już od zdolności zjednywania sobie sojuszników. Rivera sprawiał wrażenia cwanego lisa, zresztą musiał taki być, jeśli dożył siły wieku, prowadząc awanturniczy żywot.

Panna von Schwarz wyrosła jak spod ziemi i ponownie wprawiła Sylvańczyka w lekkie zakłopotanie.

Nie zyskała akceptacji u psiska, które było dalekie od obdarzenia ją ufnością. To znamienne, bo Bastard zwykle wesoło traktował nawet obcych i był skory do figli. Ochroniarz nie dał po sobie poznać zdziwienia, z obserwacji poczynań pupila.

- Witam Cię, Pani! – zachował pozory galanterii, choć słaby był z niego znawca etykiety.

- Chadza własnymi ścieżkami, jak jego opiekun – pozwolił sobie na komentarz zachowania psiaka. – Czy jest to wyznacznikiem mądrości, czy sposobem na uniknięcie rozczarowań trudno dociec… Szanuję jednak jego wolność, bo w momencie próby wykazuje wielką lojalność. Wśród ludzi bywa z tym różnie… - pozwolił sobie na lekką grę ciekaw reakcji ekscentrycznej rozmówczyni.

- Korzystamy z chwili wytchnienia przed negocjacjami. – wyjaśnił naprędce. – Dziś zapadną ważne decyzje, a nam przyjdzie się im podporządkować.

Zapytany o motywacje i powód przybycia do Lustrii, zmarszczył nieco blade oblicze, nieudolnie kryjąc niezadowolenie z dociekliwości niewiasty. Odpowiedział jednak szczerze, patrząc prosto w oczy tajemniczej kobiecie.

- Nie wątpię, że to może budzić ciekawość, ale los zsyła na nas czasem zdarzenia, które zmieniają całkowicie nasze życie. Przygnały mnie tu prywatne sprawy, o których wybacz Pani nie chcę mówić otwarcie. Dżungla i jej skarby dają mi nadzieję na odwrócenie okrutnych wyroków i nowy początek. Zaryzykowałem zaiste wiele, by się tutaj znaleźć. Wciąż nie mam też gwarancji na powodzenie mojej misji. Lecz codziennie karmię się okruchami nadziei, na lepszy czas i ocalenie tego, co dla mnie najcenniejsze.

Nie wiedział czy ta odpowiedź ją satysfakcjonowała. Sam jednak podobnie jak Bastard uchylił się od dłuższej dysputy, wynajdując błahy powód, by opuścić towarzystwo damy. Zetknął się w swoim życiu z wieloma kobietami, rożnej profesji i stanu, ale ta powodowała dreszcz i uczucie niepokoju, zazwyczaj odpornego na takie odczucia mężczyzny. Ukryty zmysł kazał mu mieć się na baczności, jakby przebywał w otoczeniu jadowitego skorpiona, czyhającego na najmniejszą nieostrożność.

***

Podczas negocjacji słuchał zaciekawiony opisu stworów i wysilał wyobraźnię, aby ujrzeć te na poły mityczną rasę. Inaczej była traktowana za oceanem, inaczej w realiach tutejszej dżungli. Jaszczury wydawali się być realnym zagrożeniem, mogącym poradzić sobie nawet ze zdyscyplinowaną armią. Tym bardziej, że otaczała je aura tajemniczości i grozy, a żołnierze przywykli do prowadzenia kampanii w Imperium, mogli być bardziej wrażliwi na widok nieznanego przeciwnika.

- Mądrych potworów… – dodał uzupełniając słowa Rivery. – To rasa, która bez wahania będzie bronić swego dziedzictwa i wpływów Kapitanie. A wtedy będą jeszcze bardziej groźni. Warto przyjrzeć się tym ich słabym punktom i zaatakować, nawet ryzykując. Wtedy istnieje szansa, że wyprawa przyniesie spodziewane owoce.

Eisen nie odzywał się już więcej, by dać czas awanturnikowi na przemyślenie wyrażonego przezeń poglądu. Sam też nie czuł się odpowiedniej rangi doradcą.

Wiedział jedynie, że przypadku takiego przeciwnika należało postępować sprytnie i chytrze. Wykorzystać maksymalnie swoje przewagi, jednocześnie pozbawiając wroga atutów. W przeciwnym razie fiasko wyprawy zdawało się być boleśnie nieuchronne…
 

Ostatnio edytowane przez Deszatie : 19-09-2021 o 17:50.
Deszatie jest offline