Wątek: WFRP 2ed - III
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-09-2021, 10:10   #26
Bielon
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
Trudno było powiedzieć czy kompani są za, czy przeciw planowi Theophrastusa i Cyrila. Tym nie mniej do przygotowań przystąpili. Pospołu uprzątnęli najgłębszą z piwnic, na miarę możliwości zamietli posadzkę na której obaj uczeni dzierżąc księgę odwzorowali kredą symbole wpisane w pentagram. Ustawili właściwie świece, które jakimś cudem medyk uchował w swej przepastnej torbie. Sznur miał spętać przywołaną bestię. Metaforycznie. Był gotów. Nawet miskę przygotowali drewnianą na krew ofiarną, choć Theo wspominał z rozrzewnieniem piękne ceremonialne naczynia, które w opactwie wykorzystywane były do rytuału. Które później cisnęli do jeziora kryjąc skarb „na przyszłość”. Czy teraz Hans po niego właśnie się wrócił porzucając kompanów i uciekając zawczasu z miasta? Krasnolud z pewnością już po nie nie sięgnie. Zostawili tam skarb a teraz próbowali odwzorować rytuał używając podręcznych narzędzi. Tyle, że księga wyraźnie wskazywała, że nie oprawa a wola gwarantuje sukces. A wolę Cyril i Theo mieli za czterech. Głośno przeczytali słowa inkantacji, którą kazali po dziesiątki racy powtórzyć kompanom, aby w trakcie ceremonii nic nie zakłóciło jej przebiegu. Pozostała sprawa ofiary…


***


Kot, czarny jak smoła, przypętał się nie wiadomo kiedy. Jakby zwabiony czarostwem, które mieli odprawiać. Albo zapachem rosołu na kurze, który wciąż unosił się w piwnicy. Musiał to być ostatni kot w mieście, bo wychudzony był niemal jak szkielet. Ale przylazł sam i rozłożył się przy palenisku. Zastali go tam, gdy wyszli z głębin swej nory gotowi szukać ofiary. Był… miłą niespodzianką. I nawet się nie specjalnie opierał, kiedy wpychali go do jutowego worka. Widać ciepło piwnicy otępiło zwierzaka. Teraz mogli już przystępować do ceremonii.


***


Stali w kręgu wyrysowanym kredą na odkurzonej posadzce dbając o to, by ich stopy nie naruszyły wyrytych symboli. Na to Cyril zwracał szczególną uwagę. Nie mieli dużo czasu na przygotowania, więc też i rytuał wybrali pierwszy niemal w księdze. Najprostszy najpewniej. Słowa inkantacji z trudem przechodziły przez zaciśnięte nerwowo gardło Cyrila. Ale wypowiadał je powoli, wyraźnie, starając się by nie popełnić jakiegoś błędu. W tym co robili błędy mogły być kosztowne. Theophrastus zapalał świece w kolejności, jaka była wskazana na kartach księgi. W rytm monotonnych słów wypowiadanych przez Cyrila. Kot w worku, dzierżony w prawicy przez Semena, miotać się począł i miałczeć przeraźliwie. Oni zaś czuli zimno. Czy to mróz taki zapanował na dworze czy też co innego, nie wiedzieli. Wiedzieli jednak i widzieli, jak szron powoli pokrywa ceglane ściany piwnicy. Tupik ujął worek i powoli dobył zeń miałczącego sierściucha a Gudrun wyjęła sztylet i wspólnie pochylili się nad misą położoną w środku pentagramu. Krew popłynęła wypełniając misę. Słowa inkantacji wibrowały im w głowie…


***

Widział ich strach. Czuł każdy zapach na nowo. Tak dawno nie czuł niczego, że wręcz zachłysnął się tym uczuciem, choć bynajmniej nie pachnieli najprzyjemniej. Słyszał tętniącą im w żyłach krew. Odczuwał ich pragnienia. Niewypowiedziane marzenia i plany. Plany… Pusty śmiech ogarnął jego jestestwo, ale nie pozwolił sobie na tę odrobinę radości. Musiał…


***

„-Kim jesteś i czemu zakłócasz mój spokój?” - głos wypełnił myśl Cyrila tak nagle, że niemal przerwał powtarzaną od jakiegoś czasu mantrę. Choć wiedział, że tego czynić mu nie wolno pod żadnym pozorem.
„-Bądź mi posłuszny!” - rozkazał w myślach de Montmort nie przerywając wypowiadania zaklęcia przywołania. Trudno było mu się skupić. Pot powoli skraplał się na jego czole.
„Czemu miałbym?
„Bo cię przyzwałem i nakazuję ci posłuszeństwo!’
„Kim jesteś, by nakazywać mi cokolwiek?”
„Jestem tym, który cię przywołał. Stworzyłem pięć zasłon i pięć zasłon odwróconych. Ofiarowałem ci krew i chcę dać ci szansę powrotu”
- kropla powoli sunęła po czole Cyrila. Świece jakby przygasły a temperatura spadła jeszcze bardziej. Z ust stojących w kręgu unosiła się para.
„A może nie chcę?
„Chcesz”
„Czego więc ode mnie żądasz?”
„Przybądź przed świtem tam, gdzie złamię jedną z tych świec. Przybądź Przedwieczny i siej zgrozę z której słyniesz. I ustąp, gdy zawołam do ciebie”
„Po cóż miał bym ustąpić? Skoro przybędę to po to by sycić się wami, podłym robactwem!
„Przybądź i bądź mi w tej jednej rzeczy posłuszny a dam ci wolność”
„Nie jestem twoim niewolnikiem!”
„Jesteś spętany, ja cię uwolnię”
„Sam się uwolnię!”
„Obaj wiemy, że nie masz takiej mocy, jesteś spętany mocą zasłon.”

„Nędzny człeku, wypiję twą krew i pożrę duszę!”
„Nie uczynisz tego, nie masz takiej mocy. Ale ja cię uwolnię, bo takie dałem ci słowo. Ty zaś przybędziesz na wezwanie. I nie uczynisz mi żadnej krzywdy, bowiem to ja dam ci wolność!”
„Co potem?”
„Potem uczynisz, co zechcesz…”
„Postanowione!”

Gwałtowny podmuch zdmuchnął świece i naraz utonęli w ciemności. Ich oczy powoli przyzwyczajały się do mroku, który wypełniał piwnicę, rozjaśniany poblaskiem z sąsiednich, oświetlonych pomieszczeń. Zapach siarki wypełniał ich nozdrza. Przeraźliwy ziąb wprawiał w drętwienie członki. Ale wiedzieli, że stało się „Coś”.

I nie do końca byli pewni, czy było to „Coś” dobrego…


***


Nadeszła pora. Uprzątnęli już wcześniej pozostałości nocnych zabaw z czarną magią. Na wypadek, gdyby jednak ktoś tu niuchał. Lepiej było nie pozostawiać śladów. Cyril wziął jedną świecę tłumacząc Thephrastusowi, który do swojego ekwipunku był bardzo przywiązany, do czego mu ona będzie potrzebna. Nie wszyscy podzielali nadzieje, że ta zabawa przyniesie cokolwiek dobrego. Nawet Theo miał wątpliwości. Zupełnie nie rozumiał do czego potrzebny był w rytuale sznur skąpany we krwi. Niby miał spętać przybysza, ale poza smrodem siarki i przeraźliwym ziąbem, nic nie wskazywało na to, że coś tam się zjawiło. Co prawda Cyril streścił swą rozmowę, którą odbył w myślach wypowiadając słowa inkantacji, ale wiadomo to było, czy była to prawda? Ale zebrali wszystkie niezbędne rzeczy i ruszyli o umówionej porze na spotkanie przeznaczeniu. Zrobili wszak wszystko co było możliwe, by wyjść z tego cało.


***

Brama Północna, a raczej Północne Rumowisko, było takie, jakim zostawili je dnia poprzedniego. Może jedynie barykada urosła o jakieś pół metra. Chłopaki Małego Thoma nie próżnowały. Najeżona sterczącymi we wszystkie strony belkami, ułomkami mebli, umocniona gruzem i ziemią, wydawała się solidnym szańcem na którym można było oprzeć obronę. Nie był to co prawda mur miejski, ale na bezrybiu i rak ryba. Mur oświetlały rozstawione co kilkadziesiąt kroków pochodnie. W ich migotliwym świetle widać było krążących strażników i stłoczonych przy ognisku tych, którzy akurat nie mieli służby. Ludzi Salisbur’ego, Czarnego Jak Noc i Małego Thoma. smętne, wychodzone, wyżłobione nieszczęściem i biedą twarze. Ludzi, gotowych na śmierć. Ludzi pewnych swej rychłej śmierci.

Podeszli pod Północną Bramę wymieniając zdawkowe pozdrowienia i żarty. Humor jakoś nie dopisywał nikomu. Tym bardziej, że w ludziach narastało przekonanie o rychłym, krwawym końcu krwawego powstania. Jednak zacięte twarze nie pozostawiały wątpliwości, walczyć się tu będzie o każdą pędź ziemi. Każdy załom, każdą belkę i każde rumowisko. Bo alternatywą była śmierć. Z tych, lub innych rąk. A o życie trzeba walczyć. Jeśli chce się żyć. Wymalowana na twarzach determinacja nie pozostawiała wątpliwości. Tu będzie rzeź…

Mały Thomas był akurat na kawałku muru, pozostałości po rewolucyjnym zapale niszczenia, wypatrując czegoś za murami. Domyślali się czego. Skinął im wesoło i zawołał „Siądźcie przy ogniu i się ogrzejcie.” Podeszli do ogniska, zastanawiając się, który z jego ludzi to zdrajca w służbie rewolucji? Widzieli również, że chłopaki Salisbur’ego trzymają broń w pogotowiu. Jakby czekając na dany sygnał. Do ataku? Obrony? Przed kim i przeciw komu? Trudno było powiedzieć. Oni musieli zaś w tym wszystkim się odnaleźć.

I właściwie wybrać stronę…


***

5k100
.
 
__________________
Bielon "Bielon" Bielon
Bielon jest offline