Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-09-2021, 10:44   #425
Santorine
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
02.13; Bezahltag; zmierzch; zachmurzenie; tawerna “Wesołe warkocze”


Egonowi ten pierwszy dzień warty dał nieco w kość. Nie, żeby wymagano od niego czegoś niemożliwego. Wręcz przeciwnie. Ta nowa praca wydawała się nużąca, wręcz nudna. Nic właściwie specjalnego się nie działo. Ale okazało się, że warta na mrozie nie jest jakoś ani szczególnie porywająca ani przyjemna. Było zimno. Czy stał oparty o blanki czy po nich maszerował to było zimno. To nie był taki problem jak się szło przez miasto z jednego adresu na drugi. Ale jak się stało pacierz za pacierzem czy chodziło spacerowym tempem to robił się to problem. Zabijanie rąk czy przytupywanie pomagało tylko na chwilę. A jak skończył swoja turę to mógł wrócić do wnętrza baszty a ktoś go zastępował. Wewnątrz było ciepło. Ożywcze, przyjemne ciepło. Ale zbyt krótko. Wydawało mu się, że ledwo wrócił z zewnąrz a już znów wypada jego tura.

Pod tym względem obiad i kolacja wydawały się cudowną odmianą i przerywnikami w całodziennej rutynie. Obiad po takiej warcie wydawał się pyszny. Gorący posiłek niczym eliksir życia spływał w dół przełyku i rozgrzewał od środka. Wypełniał też pustkę w żołądku. Podobnie z kolacją. Podczas posiłków znów widział rozpromienioną Łasicę przebraną za Katję ale tym razem nie rozmawiali ze sobą. Wydała mu posiłek jak każdemu innemu życząc smacznego i tyle. Więc jak w końcu żegnał się z nowymi towarzyszami na zmianie i wychodził przez tą samą furtę jaką przyszedł rano to już było ciemno.

Łasicę spotkał ponownie dopiero jak przyszedł do “Warkoczy”. Tak jak się umówili rano. Obsługa kuchni kończyła trochę wcześniej niż strażnicy ale i zaczynali wcześniej. Teraz zastał kultystkę jeszcze jako rudowłosą Katję siedzącą przy szynkwasie. Zauważyła go i uniosła do niego dłoń w geście przywitania.

- Dobry, dobry - machnął ręką wojownik.

Egon zamówił dla siebie nieco strawy i popitku, to znaczy piwa i pieczystego, które ponoć było nowością w “Warkoczach” i którego chciał spróbować. W międzyczasie usiadł na ławę i przywołał gestem dziewczynę. Sam usiadł nieco dalej niż zazwyczaj, w ciemnym rogu izby, który był tylko oświetlany lampą olejną i resztkami światła z głównej. Wolał bowiem nie pokazywać wszem i wobec, że jest w konszachtach z Łasicą i nie chodziło tutaj o animozje Silnego - Egon wolał nie ryzykować bycia przyłapanym przez przypadkowego sługusa w kazamatach, których przecież było wiele. Choć i z drugiej strony, nie było sensu drażnić Silnego.

- Jak po robocie? - zapytał. - Bo u mnie nudno, jak na popijawie zakonników, kurwa - mruknął ze złością, przypominając sobie stanie na mrozie. - I zimno. Ale po prawdzie już chyba wolę, jak zimno, jak w lecie miałbym ustać na takim upale, to chyba bym się przekręcił.

- No to witaj w moim świecie. Ja od świtu jestem na nogach. Cały czas krojenie, szorowanie, noszenie wody i tak bez końca. - rudowłosa Katja mówiła już bardziej jak Łasica niż ta wesoła trzpiotka o niezbyt lotnym umyśle na jaką się zgrywała za murami miejskich lochów. Ton miała jednak dość żartobliwy. W końcu nie po raz pierwszy skarżyła się kolegom i koleżankom na nużącą i ciężką a przede wszystkim uczciwą robotę co było sprzeczne z ideałami w jakie wierzyła miejska cwaniara.

- Aha bo zapomniałam jak się widzieliśmy. Ale musisz jakoś przekazać Strupasowi albo na “Adele”, że nie jedziesz do tych za miastem. Bo jak robisz u nas to nie pojedziesz. Strupas będzie musiał wziąć kogoś innego. - powiedziała upijając swojego grzańca. I przynosząc talerz z zamówionym krupnikiem. Jadła jakby cały dzień nic nie jadła. Szybko. I tak samo mówiła. Cicho i szybko.

- Pójdę i pogadam z Sebastianem, on przekaże mu wiadomość - odparł. - Strupas ponoć i tak jest poza miastem, więc raczej mu tam nie przeszkodzę za bardzo. Jak dostanie wiadomość, to ogarnie, co trzeba.

- Słuchaj, teraz, kiedy jestem już na straży, musimy obgadać, jak rozegramy to dalej. Przede wszystkim, muszę zacząć robotę w lochach jak najszybciej. Może nie od jutra, bo ktoś by coś zaczął myśleć, że zjawia się jakiś nowy i od razu pomór w kazamatach, ale tak w przeciągu paru dni. Trza jakoś mnie polecić do starego, że jestem wzorem gównianych cnót i koniecznie muszę zastąpić jednego z tych na dole. Ty znasz klawiszy z dołu i dostarczasz jedzenie tej rogatej, co to są za jedni? Co można zrobić, żeby ich urobić?

- I w sumie druga sprawa, tego kuchcika, któremu mordę obiłem parę dni temu. On się nie pozbiera tak szybko, ale przecież wróci. I jak przyjdzie z powrotem, to może mnie poznać. A wtedy pozamiatane. Ktoś musi się zorientować i dokończyć robotę z nim.

- Takie rzeczy to trzeba mieć zgodę szefa. - powiedziała włamywaczka przełykając porcję swojej zupy. - Ale jak go solidnie połamałeś to powinniśmy się wyrobić ze swoją robotą zanim wróci. - dodała jak przełknęła i spojrzała na Egona. Bo to on tłukł tamtego grubego kuchcika a nie ona to powinien najlepiej wiedzieć jak mu poszło.

- A ze strażnikami to nie wiem. To nie zależy ode mnie. Ja też bym wolała, żeby wysłali cię gdzieś do środka. Na zewnątrz to niewiele mi pomożesz. Myślałam, że jak będziemy we dwoje to pójdziemy gdzieś niby na numerek a w gruncie rzeczy będzie można pozwiedzać sobie tu i tam. Ale ja jestem tylko kuchcikiem a strażnicy podpadają pod komendanta straży. - westchnęła rozkładając ręcę. Zgodziła się z Egonem, że prawdziwy zysk z jego roboty by mieli jakby ten pracował wewnątrz lochów a nie ba blankach. Ale nie bardzo miała pomysł jak postarać się o takie przeniesienie.

- Słuchaj rób co ci mówią może to tylko parę dni. Wiesz, tak pokazać nowemu kto tu rządzi i aby doceniał robotę gdzie indziej. Poczekaj do zboru. Może po Festag cię gdzieś przeniosą do środka. Jak nie to trzeba będzie coś wymyślić. - rzuciła swoją propozycją dając znać, że raczej trzeba się dostosować do reguł gry póki się dało jak nie byli na tyle silni aby je zmienić. Trudno było powiedzieć jak to jest z tymi nowymi strażnikami bo Egon był pierwszy jakiego znali.

- Właściwie to możesz ich jutro zapytać. Jaką masz rotację czy co. Może ci powiedzą. Bo na bramie to widzę jest jakaś rotacja. Chyba co tydzień. No to może od nowego tygodnia gdzieś cię przeniosą. No a ja nie mogę za tobą skakać bo zaraz będzie dlaczego właśnie za tobą. - powiedziała machając łyżką gdy rozłożyła ramiona na boki w geście bezradności. Uważała, że na razie lepiej się nie wychylać a jakby te zmiany na zewnątrz miały się przedłużyć no to wtedy coś się wymyśli. A i tak lepiej o tym pogadać z szefem albo chociaż z Karlikiem. No a zbór już nie był tak daleko, za parę dni.

- Mhm, też tak myślałem - zgodził się gladiator, przeżuwając słowa złodziejki. - Dobra, to w takim razie ustalone - wzruszył w końcu ramionami. - Te parę tygodni mogę sobie posiedzieć na tych murach, dupy mi nie urwą.

- Słusznie, pogadałbym o tej sprawie z Karlikiem. Albo ze starym. No nic, poczekajmy w takim razie aż do zboru. Wtedy obmyślimy, co dalej.

- Ja wychodzę, jutro następna warta. Chcę do tego czasu odpocząć - rzekł w końcu.

- Też będę się zbierać. - rzuciła rudowłosa Łasica kończąc już swój talerz krupniku. - Na razie dobrze abyś się wtopił w tło i nie dał im powodów aby cię wywalili. A potem się coś pomyśli. - dodała na koniec odsuwając pusty już talerz od siebie. - Fajnie, że ci się udało dostać. Tak samej tu trudno. - uśmiechnęła się do niego i po przyjacielsku klepnęła go w ramię.
 
__________________
Evil never sleeps, it power naps!
Santorine jest offline