Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 11-09-2021, 23:04   #421
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 68 - 2519.02.12; bkt (4/8); popołudnie

Miejsce: Nordland; Neues Emskrank; centralna dzielnica; karczma “Sierp i młot”
Czas: 2519.02.12; Backertag (4/8); popołudnie
Warunki: jasno, gwar rozmów, ciepło (0), na zewnątrz jasno, pogodnie, łag.wiatr, b.mroźno (-20)



Egon



Jego towarzysz nie był zbyt rozmowny. Szli obok siebie kanionem miejskich ulic. Póki szli częściej używanymi szlakami to jeszcze nie było tak źle. Chociaż rano albo w nocy nieźle sypnęło śniegiem to w dzień był spokój. A łopaty, buty, płozy, koła i kopyty skutecznie oczyściły przejścia na tyle, że nie było z tym trudności. Gorzej było jak obaj weszli w te mniej uczęszczane zaułki. Tam już było z tym gorzej albo był tylko ścieżki w śniegu jakby może kilka czy kilkanaście osób tędy przeszło od rana. I w ogóle było jakoś bardziej cicho i bezludnie. W sam raz aby kogoś napaść. Nie było więc aż tak dziwne, że Artenius obawiał się tu przyjść samemu.

Na oko gladiatora to stanowili swoje przeciwieństwo. Chociaż on sam był wciąż obolały po walce z trollem to i tak mógłby pewnie powalić chudzielca jednym ciosem. Bo właśnie Artenius był jakby ucieleśnieniem jakiegoś żaka albo skryby. Młody, patykowaty, trochę nerwowy. Chociaż to ostatnie to może tak od przebywania w pobliżu obcego mięśniaka. Albo potem od przechodzenia pod koniec dnia przez te puste zaułki. Widać było, że chudzielec nie czuje się tu zbyt pewnie. Czasem mijali kogoś albo ktoś ich. Skryba zezował to na tego kogoś jakby ten już miał zaraz wyciągnąć nóż albo na Egona jakby chciał sprawdzić czy go obroni. No ale jakoś nic się jak dotąd nie wydarzyło. A dzień się kończył więc Artenius chciał załatwić swoje sprawy przed zmierzchem. Chodziło o zrobienie jakichś pomiarów czy coś takiego. W tym Egon nie był mu raczej potrzebny. No ale był potrzebny aby go tam doeskortować a potem odstawić z powrotem. Robota może nie była jakoś szczególnie dobrze płatna. Młodzian płacił parę monet jako zaliczka i drugie tyle po powrocie do karczmy. A tą drugą połowę zostawił u karczmarza. Z drugiej strony Egon i tak właściwie nie miał innych planów na końcowkę dnia a zawsze parę groszy mogło mu wpaść do sakwy. Jak na razie to nawet się za bardzo nie spocił przy tej robocie.

- Poczekaj… - Artenius zastopował ochroniarza i wyjął z torby jakieś papiery. Sprawdzał coś na nich i rozglądał się po okolicznych kamienicach. Byli w dokach, blisko dzielnicy magazynowej. Rzeczywiście nie cieszyła się ona zbyt bezpieczną opinią.

- To ten. - powiedział młodzian wskazując na jeden z budynków który na oko gladiatora jakoś niezbyt się różnił od tych co stały dookoła albo mijali do tej pory. Budynek to chyba była jakaś dawna karczma albo tawerna. Czy coś podobnego. Piętrowy ze spadzistym dachem. Nie był zbyt obszerny jak na karczmę, pewnie miał niewiele pokoi na piętrze. No i był zawalony śniegiem i pewnie od dawna pusty i bezludny.

- Ale zawalone. Możesz coś z tym zrobić? Musimy wejść do środka aby zrobić pomiary. - Artenius zmartwił się jak odkrył, że śnieżyca i w ogóle zima nie miała dla tego miejsca wyjątku. A jak nikt tu nie mieszkał to nikt nie odgarniał śniegu ani nie robił przejść. Więc parter był zawalony białą masą do połowy. Drzwi były widoczne może od górnej połowy a może i trochę mniej. Nie było widać klamki i były zamknięte. Okna od frontu były zamknięte drewnianymi okiennicami to póki były blokowane przez śnieg też raczej nie szło ich otworzyć.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest teraz online  
Stary 15-09-2021, 20:03   #422
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Nordland; Neues Emskrank; centralna dzielnica; tawerna “Pod pełnymi żaglami”
Czas: 2519.02.12; Backertag (4/8); przedpołudnie


Pirora przeciągnęła się siadając na krawędzi łóżka.
- Obudziłaś ale mam dzisiaj rzeczy do zrobienia. A i przypomniało mi się. Być może dzisiaj odwiedzi mnie Lange. Nie wiem czy to dobry pomysł by nas razem widział skoro go dla mnie sprawdzasz. Niby po wspólnej nocy nie powinien się dziwić a miasto jest małe ale jednak. Więc jak coś poproś Beno o Ajnur o przenocowanie. - Pirora wstała i naga usiadła przy stole zaczynając posilac się posiłkiem.

- To jest książka o przygodach Telimy, rysunki są bardziej wymowne niż to co tam napisane. - Pirora wyjaśniła złodziejce.

- Aha. A kto to ta Telima? - zapytała burgundowa kobieta w podomce gospodyni przerzucając stronę czy dwie broszurki aby obejrzeć kolejny obrazek z długowłosą bohaterką w roli głównej.

- A z Dirkiem nie ma sprawy. Dam sobie siana dzisiaj wieczorem. - machnęła dłonią dając znać, że nie muszą być ze sobą cały czas jak to któraś z nich ma inne plany.

Szlachcianka opowiedziała historię o Telimie i jej przygodach wśród syren jak i w drugiej krainie. Burgund słuchała tych kolorowych opisów doprawionych pokazywaniem obrazków i dotykiem malarki aż w końcu obie pogrążyły się w szybkim erotycznym szaleństwie na stole. Pirora nie miała czasu na to co w niej się budowało więc miała tylko nadzieję że ta szybka zabawa wystarczy jej do wieczora.

- Ach! - blondynka jęknęła rozkosznie, szczytując wraz z złodziejką kiedy ich dłonie i palce nadal pracowały między ich udami. - Musi ..nam...to wystarczyć..ty masz robotę...a ja jestem umówiona…

- No tak, tak… Ale dobrze mieć troszkę słodkości i przyjemności z rana przed tą zimnicą na zewnątrz. - brunetka też jeszcze miała trochę przymglony wzrok i błogi uśmiech na twarzy. Ale zgodziła się z wnioskiem blondynki.

- Ale przygody miała ta Talima. Też bym tak chciała. - rozmarzyła się włamywaczka gdy przypomniała jej się historyjka z erotycznej broszurki opowiedziana przez gospodynię. Poleżały jeszcze chwilę łapiąc oddech nim się trzeba było podnieść aby zacząć ten kolejny, zimowy dzień. Burgund miała mniej do ubrania niż szykująca się na spotkanie ze szlachcianką szlachcianka więc ubrała się szybciej. Przed wyjściem dała znać, że jak nie wydarzy się nic nadzwyczajnego to pewnie przyjdzie jutro rano. Znaczy jak wstanie po nocy to przyjdzie.

- No ciekawe znalezisko, wydaje mi się że te dwie książki co znalazłam to część serii myślę że w mieście może być ich więcej. - Pirora w końcu zeszła ze stołu i zaczęła się przygotowywać do dnia. Złodziejka wyszła i szlachcianka została przez chwile sama którą wykorzystałam na poranne ablucje i przygotowanie się do stanu używalności.


Nordland; Neues Emskrank; ulica Imperialna; rezydencja van Zee
Czas: 2519.02.12; Backertag (4/8); południe


Szlachcianka postanowiła zabrać ze sobą jedno z pustych płócien i parę pędzli jakich nie będzie używać przy “Czerwonym Lesie”. Pakunki oczywiście nosił Julius. Pirora przywitała się serdecznie z jej gospodynią.

- Witaj Kamilo, twój lokaj nie miał problemu z moim znalezieniem. - Potwierdziła blondynka wymieniając z Kamilą przyjacielskie pocałunki w policzek. Po czym zostawiła ubranie wierzchnie i podążyła za van Zee w części posiadłości których nie miała okazji zobaczyć.

- Cóż twój ojciec ma trochę racji, Nije i reszta artystów z miasta tworzy i pracuje swoja sztuka na życie. Ty i ja nie musimy się martwić o finanse możemy to robić dla przyjemności bez zmartwień o czynsz czy co położyć na stole. Toteż trudno spokojnie pracować nad sztuka pod taką presja, wielu artystów popada w nalogi, depresje i niektórym to nawet pomaga stworzyć coś niepowtarzalnego to niektórzy kończą w rynsztoku. Więc rozumiem trochę twojego ojca, choć dla tych co są wstanie się wybić albo znaleźć sponsora. Choć fakt nie wszyscy kończą tak jak określa to twój ojciec. - Pirora dyplomatycznie podzieliła się swoim spostrzeżeniem.

- No tak Syreny to ostatnio modny temat na ulicy Nije może czerpać garściami z zainteresowania tematem przez prawie całe miasto. - Szlachcianka cieszyła się że słyszy że ich bardka ma się dobrze i pracuje.

- Z kamienicą sprawa prawie załatwiona. Mam wycenę która jest uczciwa ale by dokończyć transakcję muszę albo magicznie potroić mój aktualnie posiadany majątek, albo poprosić o poręczenie wśród tutejszych ważnych rodów. Wtedy cena pierwszej wpłaty będzie mniejsza. A na wiosnę mój ojciec będzie mógł uregulować pozostałości, albo mogę napisać do ciotki z Middelheim, by mnie wspomogła. - Pirora mówiła zadowolona z siebie i z wielką dozą optymizmu.

- Ale piękny pokój. Mam nadzieje że moja kamienica szybciej niż później też będzie tak reprezentacyjna. - Pirora zachwyciła się pokojem gościnnym.

- Twoja pracownia jest o wiele lepiej wyposażona niż niektóre pracownie w akademii sztuk w Averlardzie. - szlachcianka porównała pracownie Kamili do tej która znała ze stolicy ale także do jej własnej.

- Naprawdę? - młoda malarka wydawała się być pod wielkim wrażeniem opinii artystki z dalekiego południa Imperium. I ucieszyła się na te słowa. - A mnie się zawsze wydawało, że to taka prowizorka i byle co. - roześmiała się serdecznie i zaprosiła gestem gościa do małego stolika na właściwie dwie osoby. Wskazała na trzy butelki różnych win pytając czego się Pirora napije. Sama też się poczęstowała.

- To mówisz, że dobrze ci idzie z tą kamienicą? No to dobrze jak dobrze. A z tym podpisem jak chcesz to mogę zapytać papy. On u nas rządzi gotówką. Nie wiem czy by się zgodził ale zapytać mogę. - zaoferowała swoją pomoc w sprawie o jakiej rozmawiały przed chwilą.

- A w ogóle masz jakiś pomysł co będziemy dzisiaj malować? Bo ja nie bardzo. Ostatnio mam wrażenie, że wena mnie opuściła. - zagaiła wskazując smukłym kielichem na stojące wszędzie płótna i sztalugi, rozłożone palety z farbami i całą tą pracownię do malowania obrazów.

- Przyniosłam ze sobą jedno płótno i moje szkice. Myślałam nad statkiem którego szkic zrobiłam parę dni temu podczas spaceru. Chyba, że masz inne pomysły. - Szlachcianka pokazała swojej gospodyni parę szkiców różnych statków jakie zrobiła choć jej szkicownik był gruby i miał wiele zebranych inspiracji.

- Statek… Tak, możemy pomalować statki. - gospodyni z zaciekawieniem wzięła do ręki podany szkicownik i zaczęła oglądać te szkice jednostek pływających. Po czym przewróciła kilka kartek oglądając kolejne projekty drugiej malarki.

- Też mam statki. Właściwie port. Namalowałam w poprzednim sezonie podczas lata. - powiedziała wskazując palcem na coś przykrytego płótnem. Pewnie właśnie jakieś skończone obrazy.

- O pokaż! Jestem ciekawa jak ci wyszło. - Pirora podłapała stwierdzenie o porcie ale ustawiła swoje płótno na sztaludze. I wyciągnęła swój pracowniczy fartuch z torby. Jakiś czas potem obie malarki pogrążyły się w szkicowaniu, malowaniu i małym wymianą uwag na temat swoich projektów i technik.

Ciemnoskóra gospodyni dała się dość łatwo namówić na pokazanie swoich prac. I jeszcze zanim na poważnie nie przysiadły do malowania to podeszła do zakrytych płótnem obrazów, chwilę tam wybierała aż wyjęła jeden. I ustawiła go na jednej z wolnych sztalug aby można mu się było dobrze przyjrzeć.

https://images.liverpoolmuseums.org.uk/import-blog-articles/liverpool_1680_1.jpg


Obraz przedstawiał chyba widok na port i miasto od strony ujścia zatoki. W pogodny dzień. I na spokojnym morzu widać było mnóstwo różnych łodzi i statków. Skala obrazu była dość duża więc ilość drobnych detali poświęcono na rzecz panoramy na całą zatokę i miasto. Czyli trochę na odwrót niż gdy Pirora niejako szkicowała portret statku na jaki patrzyła.

- I jak? A ty coś rysujesz poza statkami? No i syrenami oczywiście! Ale pięknie ci wyszła ta syrena, jakbyś tylko chciała ją sprzedać to śmiało możesz się zgłosić do mnie. U mnie nic złego jej się nie stanie a jakbyś chciała ją wypożyczyć czy coś takiego to na pewno się dogadamy. - panna van Zee była ciekawa zdania drugiej artystki o swoim portrecie miasta i zatoki. Ale i sama była ciekawa co jeszcze Pirora umie rysować w swoim szkicowniku i malować na obrazach. Ta syrena jaką widziała widocznie pobudziła jej ciekawość i apetyt na kolejne dzieła z ręki averlandzkiej malarki.

- Teraz pracuje nad “czerwonym lasem” a z tobą spróbuje swoich sił w marynistycznych tematach. Może namaluje z pamięci portret ciotki i na wiosnę wyśle jej do Middelheim. Oto ona… - Pirora przerzuciła pare stron. Między innymi szkic śpiącej twarzy Dirka, która nie dokońca jeszcze go przypominała, twarz Burgund, Nije, Rose, trochę drzew, trochę ryb, trochę drzew trochę budynków by w końcu zatrzymać się na poważnej pomarszczonej twarzy ciotki o osadzającym spojrzeniu.

- Wygląda na surową. - skomentowała gospodyni po chwili intensywnego wpatrywania się w naszkicowany portret starszej krewnej swojego gościa. - Ale ładnie ci wyszedł. Widać kto to jest i te wszystkie szczegóły. I charakter. No ładnie. - pokiwała głową oceniając swoim okiem pracę drugiej artystki.

- O i widzę, że Rose też masz. No tak, przecież mieszkacie w tym samym lokalu. Też ci ślicznie wyszła. No ale ona w ogóle jest śliczna i niesamowita. - Kamila cofnęła kilka kartek do sportretowanej de la Vegi. I jak się na nim zatrzymała i o niej mówiła to się nieco uśmiechnęła. Dało się wyczuć, że lubi i podziwia najładniejszą panią kapitan w mieście.

- I naszą Nije też masz? No tak, ona też ma taką charakterystyczną urodę. Ładnie się uśmiecha. I jest taka nieprzewidywalna. Ale sympatyczna. Lubię ją. No i jest prawdziwą poetką bo ja to tylko tak sobie bazgram po kartce. - portret bardki też musiał być na tyle dobry, że malarka rozpoznała kolejną wspólną znajomą. Tym razem minstrelkę jaka odwiedzała ich podczas wieczorków poetyckich.

- A to kto? Chyba ich nie znam. - zapytała zaciekawiona kolejnymi portretami jakie zobaczyła w szkicowniku koleżanki.

- Części z nich nie znam po prostu przewinęli się przez główna sale w Pełnych żaglach. Czasami nie muszę kogoś znać by go rysować. Może też lepiej niektórzy nie wiedzą że ich szkicuje może się im to nie podobać. - Pirora przyznała a może i trochę ukryła tożsamość niektórych swoich modeli i modelek.

- Ta za to rysowałam z opisu pewnej staruszki, w domu lubiłam słuchać te straszne historie wiejskiego folkloru. Później zaczęłam rysować to co opowiadali ludzie, nie pomyślalam bym wcześniej jak ciekawe są opisy i potwory leśne. - malarka pokazała parę szkiców z leszymi, rusałkami, wodnikami, satyrami i tym podobnymi - Ta tematyka jest przyjemna właściwie nie ma limitów co możesz a czego nie pokazać, możesz się bawić szczegółami i formą dowoli.

- To prawda. Ładnie ci wychodzą te szkice. Umiesz rysować. Wychodzą ci te postacie jak żywe. I charakter widać i emocje. Nawet jak to szkic a nie kolorowy obraz. - Kamila oglądała te leśne stwory rodem z bajek jak zafascynowana. W końcu jednak zamknęła szkicownik i oddała go właścicielce gotowa zacząć malowanie nowego obrazu.

Pirora również zaczęła swój obraz. Miło było tak malować wspólnie jak na zajęciach w akademii sztuki.
 
Obca jest offline  
Stary 15-09-2021, 20:04   #423
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Nordland; Neues Emskrank; centralna dzielnica; tawerna “Pod pełnymi żaglami”
Czas: 2519.02.12; Backertag (4/8); zmierzch


Po powrocie od Kamili szlachcianka miała chwilę by się odświeżyć i przyszykować do wspólnej nocy z dwojgiem kochanków. Nie udało jej się domyć paznokci po wspólnym malowaniu ale stwierdziła że te parę plamek nie zrobia jej gościom problemu.
Czekała na nich przy kapitańskim stole popijając grzane wino. Wygodna sukienka i rozpuszczone włosy dawały jej trochę pospolitszy wygląd niż na dobrze urodzona szlachciankę przystało.

Pierwsza zjawiła się Złotogrzywa. Weszła do środka sali zamykając za sobą drzwi. I jak już miała wprawę gdzie jest kapitański stół to zanim jeszcze tam podeszła pozdrowiła blondynkę przyjaznym uśmiechem i skinieniem swojej blond głowy. Szła z iście elfią gracją i kilka głów się za nią obejrzało z zaciekawieniem. A gdy zatrzymała się przy stole Pirory nachyliła się do niej aby ją uściskać i cmoknąć grzecznościowo w policzek. Pachniała mrozem ale pod tym zimnem dało się wyczuć jakieś przyjemne, kwiatowe perfumy.

- Dobry wieczór Piroro. Dziękuję za takie urocze i ciekawe zaproszenie. To na razie jesteśmy we dwie? - zapytała wesoło prostując się i rozpinając swój płaszcz w elfickie wzory. Powiesiła go na kołku nim usiadła obok averlandzkiej panny.

- Witaj Alane cieszę się, że mogłaś przyjść. - Pirora zaprosiła elfkę gestem obok siebie. - Możemy porozmawiać na tematy których koło herr Lange nie będę poruszać - Pirora uśmiechnęła się przebiegle i po upiciu łyka wina kontynuowała.
- Spotkałam swego czasu najemniczkę zwaca się Czarna Jagoda, ona słyszała o tej Czarnej Talari obiecała popytać i się rozejrzeć. - szlachcianka zaczęła on informacji jaką elfkę mogła najbardziej interesować Złotogrzywą.

- A oprócz tego wpadłam w posiadanie pewnego zbioru mebli i narzędzi jakich mogą używać kaci do wyciągania informacji ale też i przyjemności dla osób które czerpią przyjemność z bycia zdyscyplinowanym lub dyscyplinując… - powiedziała przyciszonym głosem dzieląc się tą jeszcze tajemna informacja - ...planuje je przenieść i zrobić z nich bardziej komencyrny użytek. Co myślisz znajdę chętnych?

- No, no, ale ciekawe wieści. - powiedziała w końcu elfia nawigator gdy w końcu się odezwała. Wcześniej bowiem na jedną i drugą wiadomość od koleżanki zareagowała niemym, przyjemnie zaskoczonym “Oooo!”. Widocznie się nie spodziewała takich wieści ale jak już je usłyszała to wyraźnie przypadły jej do gustu. Upiła łyk wina ze swojego kielicha jaki przyniosła jej Magda i uśmiechnęła się przyjaźnie do Averlandki.

- Jestem bardzo zainteresowana tymi mebelkami. Lubię być dyscyplinowana. Zwłaszcza jak ktoś zna się na rzeczy. Dlatego te plotki o Talarii są dla mnie takie obiecujące. Chętnie bym rzuciła na nie okiem bo brzmi bardzo kusząco. - powiedziała niewinnie bawiąc się kielichem ale jakoś tak zmysłowo wodziła po nim końcem smukłego palca, że budziło to jakieś kosmate skojarzenia. A przy okazji Pirora odkryła, że Alane też ma jakieś plamki farby czy tuszu na palcach.

- No ale czy byłby na to jak to mówisz “komercyjny popyt”... - nawigator cmoknęła dając znać, że sprawa jest dla niej trudna do oszacowania. Znów się zastanawiała chwilę upijając kolejny łyk z kielicha.

- Jakiś pewnie by był. Ale no to są specyficzne gusta, trzeba by to jakoś rozgłosić po mieście. Pewnie pocztą pantoflową. No i miejsce by musiało być odpowiednie. I ktoś kto byłby od tego dyscyplinowania. Ale przyznam, że zwykle “komercyjnie” to się takimi zabawami zajmują zamtuzy. Nie jestem więc do końca pewna czy dobrze cię zrozumiałam. - Złotogrzywa spojrzała na swoją towarzyszkę trochę mrużąc oczy niepewna czy jej nie uraziła i właściwie odebrała jej pytanie. A sądząc po minie i tonie to nie było jej zamiarem.

- I pamiętałaś o tej mojej Talarii? Oj kochana jesteś! Bardzo ci dziękuję! I nawet znalazłaś kogoś kto może ją znać? Ojej jak ja ci się odwdzięcze? To coś kosztuje? Jeśli potrzeba na to jakichś zasobów to tylko daj znać. O tej Jagodzie nie słyszałam ale ja nie bardzo znam się na najemnikach. - za wiadomość o czarnowłosej elfce złotowłosa elfka była i zaskoczona i wdzięczna. Chyba się nawet troszkę wzruszyła, że Pirora nie puściła jej słów mimo uszu.

- Może i zamtuzy się zajmują ale czy mają takie wyposażenie to trudno powiedzieć nie byłam tutaj w żadnym. Te są spadkiem po pewnej dyrektorce szkoły dla dziewcząt i słyszałam o osobie która zajmuje się wychowaniem jako wolny strzelec, jutro zapraszam ją na kolejny Festag by wypróbować parę i zamierzam się jej zapytać czy byłaby zainteresowana wspołtworzeniem tego projektu. Może w przyszłym tygodniu spotkamy się na koleżeńską kolację to opowiem ci więcej. - Pirora wyjaśniła trochę więcej.

- O. No ciekawe, ciekawie. - jasnowłosa elfka pokiwała głową w zadumie wciąż bawiąc się swoim kielichem.

- Wydaje mi się, że w tych lepszych zamtuzach to powinni mieć coś takiego. Na pewno mają w “Czerwonej sukience”. Sama nie była ale, że tak powiem mam wieści z pierwszej ręki. I salę z trumnami nawet podobno mają! - zaśmiała się gdy niespodziewanie widocznie przypomniała jej się ta informacja.

- Chyba też coś mogą mieć w “Nocnej przygodzie” ale to już jestem mniej pewna. W każdym razie jak ktoś chce się bawić w takie rzeczy i ma pieniądze to raczej powinien sobie coś znaleźć. A to ty chcesz jakiś zamtuz otworzyć? - nawigator mówiła nieco niepewnie. Jakby bazowała na tym co słyszała od kogoś ale sama nie miała okazji tego zweryfikować. Nadal jednak nie do końca była pewna jak ma wyglądać w praktyce ten plan koleżanki o jakim rozmawiały. Chociaż sam temat ją pociągał i interesował.

- Może powinnam wysłać kogoś na przeszpiegi albo sama się tam wybrać… - Pirora zastanowiła się nad tym chwilę ale potem potrząsnęła głową. - ... zobaczymy. Na razie jest teraz i dzisiaj.
 
Obca jest offline  
Stary 18-09-2021, 08:07   #424
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
Backertag; popołudnie; opuszczona tawerna; Egon i Artenius

Egon podszedł w okolice starej tawerny i spojrzał. Wszystko zawalone dokumentnie śniegiem, sam zaś przybytek wyglądał tak, jakby miał się wkrótce zawalić.

Egon podszedł bliżej, oceniając grubość śniegu i to, czy mógłby po prostu wejść po pas, po klatę w śnieg i nie zakopać się w nim. Egon przyjął, że w zasadzie jedyne, co potrzebują zrobić, to dostać się jakoś do samego budynku.

- Te, czekaj tu, albo chodź ze mną w sumie - Egon wzruszył ramionami. - Chcę zobaczyć, czy po drugiej stronie może mniej tego śniegu jest. Nie chcesz chyba, żebym to odśniezał, co? - Egon rzucił bakałarzowi spojrzenie i krzywy uśmiech.

Obszedłszy budynek wokół, Egon rzucił spojrzenie na stare drzwi i okiennice - wyglądały, jakby mógł je wyłamać.

- No jak się tam nie dostanę to cała robota na nic. - młodzieniec wyglądał na zmartwionego, że u samej mety okazały się takie przeszkody. Jak obeszli we dwóch budynek to ten jednak nie wyglądał tak źle jak się na pierwszy rzut oka wydawało brodaczowi. Raczej nie powinien się lada chwila zawalić. Chociaż nowy nie był i widać było całe lata bezpańskiego zapuszczenia. No i śnieg. Wszędzie dookoła był śnieg jakiego pewnie nikt nie odgarniał od początku zimy to leżała go gruba, zbita warstwa. Bez łopaty ciężko było myśleć o sforsowaniu tej przeszkody. Okna parteru były zamknięte okiennicami a te przywalone śniegiem. Otwierały się na zewnątrz więc bez odwalenia śniegu trudno było myśleć o ich otwarciu. Drzwi trudno było zgadnąć w którą się otwierały ale ta sama sprawa. Było widać tylko ich górną część więc nawet jakby były otwarte to trzeba by do środka wchodzić lub wychodzić na czworaka. Niby nie było to takie trudne do sforsowania jak ktoś nie obawiał się pracy a nikt by im nie przeszkadzał. Ale potrzebna była łopata.

Jednak jak obeszli ten budynek dookoła Egon zauważył, że jedno z okien na piętrze nie ma okiennic. Może odpadły albo ktoś sobie je wziął. Ale widać było okno. Normalnie to byłoby trudno myśleć aby się tam wspiąć. Ale niechcący ten wysoki poziom śniegu jaki zalegał w zaułku znacznie skracał drogę. Głowy mieli może nawet trochę ponad poziom podłogi piętra. A jak się wyciągnęło ramiona w górę to do parapetu już tak daleko nie było. Można było spróbować podskoczyć albo się wspiąć. Jakby złapać za parapet już można by myśleć aby się tam podciągnąć. A samo okno powinno trzasnąć od mocniejszego uderzenia.

Egon wywrócił oczami, mrucząc sam do siebie przekleństwa, jak to musiał jeszcze zabawiać się pod koniec dnia z młodzianem, który najwyraźniej sam sobie nie umiał poradzić ze sprawami. Cóż, pozostało dokończyć pracę.

Egon spróbował skoczyć, za każdym razem podnosząc dłonie i próbując dosięgnąć do parapetu. Słaba sytuacja, bo był obolały po ostatnim razie, ale z drugiej strony, nie była to żadna walka, więc raczej powinien sobie poradzić.

Jakby nie był otłuczony po walce z trollem to pewnie nawet by się nie zasapał przy takim drobnym wysiłku. Ale jak był to jednak poczuł jak przy gwałtownym ruchu jeszcze nie wygojone rany. Ale dało się przeżyć. Właściwie to było prostsze niż się wydawało. Poczuł pod palcami jak obsypuje mu się śnieg zalegający na parapecie i sam twardy, zimny parapet zaraz potem. Jeszcze się podciągnąć i trzasnąć w szybę. Poszła z hukiem a na gladiatora spadły szklane odłamki. Ale musiał to zrobić bo inaczej nie miałby się czego złapać. Mógłby wisieć albo się puścić. A tak mógł przełożyć rękę do środka, złapać się framugi, podciągnąć kolano i już po chwili był na parapecie jakiegoś pokoju dla gości. Tak samo stary i opuszczony jak z zewnątrz wyglądała reszta gospody. On dał radę chociaż nie wiedział czy jego zleceniodawca da radę powtórzyć jego wyczyn bo na mocarza to jakoś nie wyglądał. Ale jakby mu pomógł łapiąć czy wyciągając rękę to chyba powinien dać radę. Jakoś strasznie wysoko nie było do tego parapetu.

- Dobra, młody - zawołał Egon z wnętrza ciemnej komórki. - Za takie wygibasy to przydałoby się, żebyś mi chociaż piwo postawił po tym wszystkim, znam paru takich, co by cię policzyli więcej.

Egon przeciągnął się, strzelił karkiem i poczuł w mięśniach ból. Oczywiście, to wszystko po feralnym polowaniu, kiedy razem z van Hansen utłukli trolla. “Na wszystkie diabły” - pomyślał osiłek - “jakbym wiedział, że taki łomot mi spuszczą, to zostawiam panienkę, żeby ją usiekł troll”.

Egon przez pewien moment nasłuchiwał - opuszczona tawerna mogła być domem dla różnej maści uliczników, wcale nie lepszych od Strupasa albo innych nożowników, co to lubowali się w pchnięciu zardzewiałym ostrzem w bok. Kiedy się przekonał, że nie ma niebezpieczeństwa, zawołał:

- Dajesz mi tutaj łapę, wciągnę cię. Ino prędko, bo już nie tak dużo do zmierzchu.

Jakoś to im poszło. Artenius dał radę się wgramolić do środka z pomocą Egona. A potem we dwóch mogli rozejrzeć się w środku starej karczmy. Chyba nikogo tu nie było. Od dawna. I nikt nie zareagował na odgłos tłuczonej na piętrze szyby. Śladów na śniegu dookoła karczmy też nie było żadnych. Poza tymi co sami zrobili.

O ile pisarczyk nie był przygotowany na forsowanie śniegu to z tym, że wewnątrz może być ciemno już mógł coś poradzić bo zabrał lampę. A jak okna były zawalone śniegiem albo zamknięte okiennicami to światło się przydawało bo wewnątrz było całkiem ciemno. Jak mniej więcej obeszli piętro które było takie na kilka pokojów do wynajęcia i raczej nie było niczym zaskakującym skoro byli w tawernie to pisarz zabrał się za realizację swojego celu. Czyli mierzył każde pomieszczenie miarką i zapisywał wyniki w swoim notesie. Nie było to jakoś szczególnie pasjonujące ale też niezbyt męczące. Poprosił Egona o pomoc zwykle aby przytrzymał tą miarkę gdy on sam łapał za drugi koniec i szedł do przeciwległego krańca pomieszczenia.

Tak pomierzyli piętro gdy przez jedyne okno jakim się tu dostali zaczął już zaglądać zmrok. Ale w zaciemnionych pomieszczeniach i tak to robiło niewielką różnicę. Po chwili wahania czy brać się potem za strych czy parter Artenius zdecydował się na tą drugą opcję. I zeszli na parter. Było mniej mierzenia bo większość powierzchni zajmowała główna izba dla klientów. Jak w większości karczm i tawern. Egon cofał się właśnie z miarką przy jednej ze ścian gdy niespodziewanie poczuł jak podłoga się pod nim załamuje a on sam traci równowagę. Potem wszystko się zakotłowało gdy leciał w dół aż gruchnął o coś twardego na dole. Zajęczał boleśnie i rozejrzał się ale widział tylko ciemność. I mętny blask gdzieś na górze.

- Egon! - krzyknął przestraszony pisarz jak podbiegł do krawędzi upadku. Z dołu jeszcze nieco oszołomiony upadkiem gladiator zorietnował się, że to schody. Spadł na dół po jakichś schodach. Był poziom niżej. Na górze widział sylwetkę chudzielca z lampą jaki tam stał i zaniepokojony patrzył w dół. Ale na tym dole światło już nie sięgało poza schody to niewiele było widać.

Egon potoczył się po schodach, wydając z siebie wyjątkowo wymyślną wiązankę przekleństw związaną z przyjściem do starej tawerny, bogów, idiotów-rzemieślników, co to wszystko wymyślali i podobnie uzdolnionych robotników, co te podłogi wykonywali.

Cóż, wszakże niewiele mógł już zdziałać. Kiedy w końcu się podniósł, zawołał:

- Żyję, żyję - tu splunął za siebie, czując ból członków. - Jakoś, kurwa, żyję.

Obejrzał się wokół siebie, ale nie mógł widzieć nic.

- Pochodnię masz? - zawołał. Pomacał siebie wokół, sprawdzając, czy nie złamał czegoś, a także posadzkę, próbując, gdzie są schody. Wyglądało na to, że będzie musiał przejść jakiś odcinek w ciemności. - Przydałaby się jakaś na zapas.

Postanowił na czworaka pełznąć przed siebie, macając rękami i wolno idąc w górę. Czekał na odpowiedź Arteniusa.

- Czekaj! Zejdę do ciebie! - odkrzyknął mu młodzian i rzeczywiście zaczął schodzić na dół schodów. A w miarę jak schodził przybliżał się do Egona promień światła. Z początku widać było tylko schody. Właściwie nic specjalnego w nich nie było. Ot schody do piwnicy. Tylo jakoś głupio wmontowane w podłogę zamiast jakoś normalnie.

- Nic ci nie jest? - zapytał skryba gdy stanął obok gladiatora. Byli teraz obaj na dole schodów. To lampa pozwalała zobaczyć na kilka kroków dookoła. Jakaś piwnica chyba. W półmroku po prawej stronie widać było tylko starą, brudną, ceglaną ścianę. Po lewej jednak majaczyła plama czerni jakby tam było jakieś wejście. Co było dalej naprzeciwko schodów do krył mrok tajemnicy.

- Parę razy po mordzie zebrałem - wzruszył ramionami gladiator. - Żyję, no. Wiedziałem, że te twoje wycieczki tak się skończą - rzekł z wyrzutem. - Dobra, rzeknij no, ile masz jeszcze tego mierzenia?

Egon spojrzał w stronę wejścia w piwnicy.

- Chcesz zobaczyć… Tamto? - wskazał brodą w stronę ziejącej plamy czerni. - Skoro już tutaj spadłem i prawie kark sobie przetrąciłem, to wypadałoby.

- No mam już piętro i większość parteru. A tu chyba znalazłeś piwnicę. - młody, patykowaty skryba odparł unosząc lampę nieco wyżej aby się lepiej rozejrzeć gdzie właściwie się znajdują.

- No jak już jesteśmy to możemy zmierzyć tą piwnicę. - powiedział niepewnie. Podszedł do tej czarnej jamy jaka okazała się wejściem do krótkiego korytarza a tam znów była czerń i mrok. Poszedł więc dalej ciekaw co znajduje się jeszcze w tej piwnicy. Ale nie znalazł nic prócz ścian i dawno zapomnianych gratów jakie teraz już były trudno rozpoznawalne. Samo pomieszczenie mogło mieć może z 10 kroków długości. I miało te schody na parter i to przejście do sąsiedniego pomieszczenia.

- Jakieś dziwne te piwnice. Może lepiej stąd wracajmy. - powiedział skryba niepewnym głosem gdy przeszli do tego sąsiedniego pomieszczenia. A tam na środku były cztery kamienne filary chociaż nie sięgały do sufitu. Oraz naprzeciwko wejścia solidne, zamknięte drzwi pewnie od dawna nie otwierane sądząc po brudzie, zaciekach i kurzu zaś po prawej kolejne schody w dół. Arterius poczuł się chyba nieswojo i wolał dać sobie spokój z dalszą wycieczką tylko pomierzyć co jest i wyjść stąd jak najszybciej.

- Hmm - Egon pogładził brodę, lustrując wzrokiem drzwi.

Egon sam nie był do końca pewien, czy chciał iść dalej. Robota nie wymagała tego, to raz, a dwa, skryba miał chyba pietra i mógł ich wpędzić w jakieś kłopoty. Inna sprawa, to wszystko wyglądało, jakby się rozpadało i było na tyle niebezpiecznie, że parę takich upadków, a nie pójdzie jutro stróżować.

Egon podszedł nieco bliżej, lustrując wejście i oceniając, jak stabilne były te mury i czy mógł je sforsować.

- Te, młody, to miała tawerna być, a nie lochy miejskie - rzekł Egon. - Co to niby ma być za piwnica? Do kogo należała ta tawerna? Co? Co to niby ma być za przekręt?

- Pomierz, co tam masz do pomierzenia i zabieramy dupy - dodał jeszcze i machnął ręką.

Sam zamierzał później wywiedzieć się nieco o tym miejscu i przyjść później sam, aby otworzyć bramę i sprawdzić, co tam było. Nie spodziewał się jednak zbyt wiele - ot, zapewne zwyczajna piwniczka i pewnie więcej śmiecia. Czy te śmieci miały się okazać czegoś warte, to się zobaczy.

- No tawerna. Nie wiem czyja. Pomierzę te dwie piwnice i spadamy stąd. - Artenius miał dość nie tęgą minę. Wcale nie wyglądał na kogoś kto chciałby sobie robić jakieś podziemne wycieczki. Nawet nie uśmiechało mu się tu zostawać dłużej niż potrzeba a na zewnątrz to już pewnie robiło albo i zrobiło się ciemno. Wziął więc swoją miarkę, poprosił Egona o pomoc aby zmierzyć te pomieszczenie z filarami i to pierwsze do jakiego spadł gladiator. I jak wrócili w okolicę schodów prowadzących na parter dał znać, że gotów jest wrócić powyżej aby dokończyć pomiary z gruntowego poziomu.

- No to spadamy - rzekł Egon.

Egon zadawał sobie pytanie - czym była ta piwniczka i kto zbudował, bądź co bądź, całkiem znaczny loch pod skromnie wyglądającą tawerną. Zamierzał tutaj wrócić, ale uprzednio chciał zasięgnąć języka co do tego i być może podpytać Strupasa, który miał nieco większą wiedzę o takich zakamarkach.

02.13; Bezahltag; ranek; zachmurzenie; kazamaty


Kolejny poranek okazał się pochmurny i mroźny. Chociaż jak na środek zimy to był spokojny. Tym razem nie walnęło śniegiem ani wiatrem. To brodaty mięśniak szedł razem z innymi przechodniami i wozami bez większych przeszkód. Po rozjeżdżonym śniegu posypanym piachem lub popiołem nawet nie szło się tak ciężko. Szedł już jak było jasno na świecie. Chociaż ranek wciąż był dość wczesny. A jak wstawał u siebie to jeszcze panowała poranna szarówka. Ale teraz już było jasno jak dotarł do znajomej furty miejskich lochów. I uderzył w nią tak samo jak wczoraj gdy przyjechali z Silnym z dostawą.

- A. Jesteś. Wejdź. - odczekał chwilę bo zwykle tak to się odbywało. Któryś ze strażników podchodził do furty, otwierał małą klapkę aby sprawdzić kto tam się dobija i dopiero jak było w porządku to zaczął zdejmować rygle i co tam jeszcze było nim furta w wieży stanęła otworem. Otworzył mu ten sam strażnik jaki zwykle z nimi jeździł na wozie do kuchni i z powrotem. Stefan. Odsunął się aby nowy mógł wejść do środka po czym znów zaryglował furtę. Potem dał mu znak aby szedł za nim i przeszli kilka kroków do stróżówki. Tam była pozostała trójka strażników.

- To jesteś Egon tak? No to cześć Egon. Ja jestem Martin. Jestem szefem tej bramy. - przedstawił się postawny mężczyzna ze sporym brzuchem. Pozostali też skinęli mu głowami zdradzając swoje imiona. Brodacz miał wrażenie, że kojarzy ich chociaż trochę z poprzednich wizyt w kazamatach ale zwykle się mijali w bramie i tyle to nie zwracał na nich uwagi. Oni pewnie też musieli go kojarzyć skoro bywał tu wcześniej z Silnym.

- No to na początek Stefan cię oprowadzi. Pokaże co i jak. Najważniejsze to nie pyskować, nie łazić gdzie nie trzeba i robić co ci każą. No i nie chlapać ozorem o tym co tu się dzieje. Jakieś pytania? - Martin streścił mu najważniejsze zasady. A te brzmiały podobnie do tego co wczoraj mu mówił szef strażników. I teraz czekał na reakcję nowego.

Egon przechadzał się po drugiej strony bramy, czasem tylko przystając i gładząc brodę albo kiwając głową na wygłaszane przez strażnika uwagi. Po głowie chodziła mu Łasica, z którą jeszcze nie skontaktował się - na pewno jednak będzie musiał to zrobić czym prędzej, żeby ugrać z nią plan, w jaki sposób mieli rozegrać tą rzecz w kazamatach. Jakie będą szczegóły - tego nie wiedział, poza pewnym zaangażowaniem Ulricha.

Kiedy Martin się z nim przywitał, skinął głową na powitanie. Zdawało się, że znajoma twarz budziła mniejsze zainteresowanie, niż gdyby przyszedł tutaj jako obcy. To dobrze.

- Nie pyskować, nie rozłazić się i robić, to co każą - powtórzył Egon ze spokojem. - Pytania? W sumie żadnych. Chodźmy.

- No to chodźmy. - zgodził się Stefan i ruszyli do wewnętrznej furty wieży. Jaką do tej pory tylko widział bo jak przyjeżdżał z zaopatrzeniem to z Silnym wjeżdżali przez bramę. No ale wozem nie było szans się zmieścić w furcie. A dla dwóch pieszych szkoda było fatygować się z otwieraniem bramy.

Stefan prowadził nowego przez dziedziniec i wzdłuż murów. Ruszyli w przeciwną stronę niż była kuchnia. I wiele tłumaczenia nie było. Ot widoki na śnieg zalegający na dziedzińcu, wewnętrzną część murów i baszt okalających zamek no i budynki wewnątrz dziedzińca. Wynikało na to, że na początek Egonowi przypadnie udział właśnie w pilnowaniu murów i baszt. Jak to półżartem zauważył jego przewodnik od tego zaczynali wszyscy nowi.

W dzień za bardzo ruchu nie było widać na tym dziedzińcu i w budynkach. Ale jednak czasem spotkykali kogoś kto wchodził czy wychodził do lub ze środka. Raczej nie zwracali uwagi na dwóch kolejnych strażników którzy spacerowali po dziedzińcu. Nie brzmiało to na jakąś trudną robotę. Chociaż w zimie to mogło doskwierać zimno. W końcu po tym obchodzie wrócili do wieży bramnej.

- Niedługo będzie śniadanie. To pójdziemy na stołówkę. A potem Stefan zaprowadzi cię tam gdzie będziesz stróżował. - poinformował go Martin gdy ponownie byli już w stróżówce. I zastali pozostałą trójkę na graniu w kości. Robota wydawała się dość monotonna i właściwie nic się nie działo. To nie było dziwne, że strażnicy jakoś próbowali zabić ten upływający czas.

I tak sobie leniwie czas płynął może kolejny pacierz jak rozległ się dzwonek gdzieś w głębi twierdzy i jak się okazało to właśnie oznaczało początek śniadania. Jeszcze musieli poczekać z kolejny pacierz aż przyszli ich zmiennicy a oni sami mogli pójść do stołówki. Szli korytarzami twierdzy ale szło się w kierunku kuchni. Okazała się być sporym pomieszczeniem co nie dziwiło skoro miała gromadzić obsługę zamku. Większość stojących w kolejce a potem siadających przy stole była chyba strażnikami. Sporo ich tu było jak tak zebrali się w jednym miejscu i czasie. Czasem ktoś kto wyglądał na jakiegoś skrybę czy kogoś podobnego co jednak nie stał z pałą lub halabardą. No i dopiero wtedy spotkał Łasicę. Była jedną z tych co wydawali posiłki za stołem no i swoją młodością, urodą i uśmiechem zdawała się być dobrym duchem tego miejsca. Uśmiechała się do wszystkich i prawie wszyscy uśmiechali się do tej rudej ślicznotki.

- O, kogo my tu mamy? To jednak zmieniłeś branżę i rzuciłeś tragarzowanie? - Łasica przywitała Egona przyjemnym uśmiechem i nałożyła mu porcję jakiejś kaszy i kolejną. Stali po różnych stronach stołu a za brodaczem byli kolejni co stali w kolejce więc raczej nie było okazji do swobodnej rozmowy.

Egon spodziewał się właśnie tego - sennej, nieco leniwej atmosfery klawiszy, którzy już dawno wyszli z wprawy z walki i którzy w gruncie rzeczy byli w pewien sposób… Otwarci na ataki. Oczywiście, twierdza, jaką były kazamaty, a także żelazne kraty całkowicie wystarczały na spacyfikowanie klienteli w celach. Egon zastanawiał się, oceniał, ilu z nim dałby radę, zanim by został odparty albo przygwożdżony. Stwierdził, że musiałoby się zebrać ich całkiem sporo - strażnicy, choć oczywiście nie ułomki, to jednak nie grzeszyli siłą. Zapewne nadrabiali taktyką i narzędziami, które mieli do dyspozycji.

Widok Łasicy przypomniał mu o zadaniu, którego się tutaj podejmowali. I kolejne myśli - ona tutaj była w zasadzie jedną z niewielu, bardzo niewielu kobiet. Ciekawe, jak to też ich urabiała i jak daleko już w tym zadaniu się posunęła.

- Hej - ręką machnął ręką, pozwalając, aby mu nałożono jedzenie. - A, jak widać - rzekł raczej bez emocji.

Wojownik postanowił nie spoufalać się ze złodziejką i nie pokazywać, że ją zna. Tutaj nawet ściany miały oczy, a dowód czegoś więcej mógłby kazać się komuś zastanawiać, co się kroi.

- Znajdź mnie po robocie - rzekł niedbale, niby to rzucając przypadkową uwagę do dziewczyny niskim głosem, starając się, aby tylko ona go usłyszała.

Po czym odwrócił się i wyszedł z jedzeniem w stronę stołu. Usiadłszy, stwierdził, że nie była jakaś specjalna, ale z drugiej strony, nie była obrzydliwa, jak czasem zdarzało się w takich miejscach. Jadł w milczeniu, wsłuchując się w rozmowy strażników i czasem tylko odpowiadając na typowe pytania raczej zdawkowo, choć z grzecznością.

Wyglądało na to, że Łasica ma własne plany i pomysły na ich realizację. Ale dzięki jej sprytowi i słodkiemu wyglądowi mogli się spotkać zaraz po śniadaniu. Wystarczyło, że Katja zrobiła słodkie oczka do Martina i grzecznie poprosiła go o to aby jej użyczył na chwilę Egona. Dlaczego Egona? Bo przecież wczoraj przyjechał z towarem do magazynu i tam sutawiał wszystko no to wiedział gdzie co jest a znów trzeba było tam po coś sięgnąć czy zdjąć. No a te kuchciki to same lesery i lebiegi. No aż to była jedna z tych kobiet w potrzebie co mało który mężczyzna by mógł z czystym sumieniem odmówić takiej drobnostki o jaką prosiła.

- Dobra idź z nią. Ale zaraz masz wrócić by cię szukać nie trzeba było. - burknął szef bramy wjazdowej dając chwilowe wolne nowemu. Więc oboje kultyści mogli po śniadaniu zanurzyć się w gąszcz ponurych korytarzy oświetlanych pochodniami chwilowo nie niepokojeni przez pozostały personel.

- Dobra to słuchaj. - jak tylko zostali sami z twarzy Katji zniknął wyraz słodkiej idiotki a pojawił się złodziejksi spryt i czujność. Streściła mu na szybko co się działo. Przekazała Vogelowi wiadomość o tej wspólnej dziwce no ale z oczywistych względów on nie odpowiedział. Bo jak dawała komuś szamę to stała tyłem do wejścia i strażnicy jej nie widzieli od frontu. To mogła coś komuś puścić oczko albo szepnąć coś. No ale skazańcy stali już przodem do niej i strażników to od razu by było widać, że coś mówią. Więc znajomy Egona tylko skinął głową. Była też piątka Szybkiego. Siedzieli chyba za niewinność. Bo za dużo widzieli czy słyszeli o tym potworze to ich zamknięto profilaktycznie aby nie siali paniki na mieście. Niejako dlatego dostawali żarcie jak strażnicy a nie reszta wieźnów. Ale jakby coś się działo to Łasica uznała, że wystarczyłoby ich wypuścić. I chłopaki zrobią swoje.

- I udało mi się ograniczyć ziółka dla wyroczni. Ale dalej nie puszczają mnie do niej samej to nie mogę nic jej przekazać ani ona mi. - powiedziała cicho rozglądając się po korytarzu na jakim się zatrzymali. Nie dawał żadnych kryjówek. Ale za to zanim ktoś by tu wszedł to musiał otworzyć drzwi a to dawało moment aby odskoczyć od siebie albo udać, że cały czas się szło.

- A ciebie gdzie rzucili? Bo nie widziałam cię rano, dopiero na śniadaniu. - zapytała chcąc coś teraz wiedzieć o nowej robocie Egona jako strażnika lochów.

- Dopiero co zacząłem - rzekł. - Teraz oprowadzał mnie, ale pewnie będę miał wartę na murze albo baszcie. Jak dla mnie to do bani, ale od czegoś zacząć trzeba - wzruszył ramionami.

- Wydaje mi się, że chcą mnie sprawdzić, zanim mnie wpuszczą do lochu - zastanowił się. - Więc przez pierwszy tydzień albo dwa raczej nie ma sensu cudować, będę potrzebował zyskać ich zaufanie. Więc wiesz - tu rzucił spojrzenie na Łasicę - bez przekrętów jakichś, bo mnie wyjebią, zanim jeszcze na dobre zacznę tutaj pracować.

- Plan obgadamy po robocie, bo teraz czasu nie ma - wzruszył w końcu ramionami. - Ja będę musiał spadać zaraz na mury. Moglibyśmy pogadać w warkoczach - zaproponował.

- No dobra. To nie odwal czegoś. Na zewnątrz to niewiele mi pomożesz. Ale może to tylko na początek. Bardziej byś mi się przydał tutaj, w środku. - rudowłosa głowa pokiwała na zgodę dochodzac chyba do podobnych wniosków co kolega. Rozejrzała się jeszcze w stronę najbliższych drzwi jakby coś tam usłyszała.

- Dobra to się spotkamy wieczorem w “Warkoczach”. Wy kończycie trochę później od nas to nie czekaj na mnie. - skinęła głową jeszcze raz, klepnęła go po przyjacielsku w ramię i dała mu znak aby wracał w stronę stołówki. Sama ruszyła w przeciwną. A ktoś od strony stołówki otworzył właśnie drzwi na korytarz i wszedł jakiś strażnik.

Egon także poszedł w swoją stronę. Wyraz twarzy wojownika był taki sam, jak wszedł - beznamiętny i może nawet nieco rozkojarzony, czyli taki, jak w zasadzie większości klawiszy tutaj. Czekała go jego pierwsza zmiana.
 
__________________
Evil never sleeps, it power naps!
Santorine jest offline  
Stary 20-09-2021, 10:44   #425
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
02.13; Bezahltag; zmierzch; zachmurzenie; tawerna “Wesołe warkocze”


Egonowi ten pierwszy dzień warty dał nieco w kość. Nie, żeby wymagano od niego czegoś niemożliwego. Wręcz przeciwnie. Ta nowa praca wydawała się nużąca, wręcz nudna. Nic właściwie specjalnego się nie działo. Ale okazało się, że warta na mrozie nie jest jakoś ani szczególnie porywająca ani przyjemna. Było zimno. Czy stał oparty o blanki czy po nich maszerował to było zimno. To nie był taki problem jak się szło przez miasto z jednego adresu na drugi. Ale jak się stało pacierz za pacierzem czy chodziło spacerowym tempem to robił się to problem. Zabijanie rąk czy przytupywanie pomagało tylko na chwilę. A jak skończył swoja turę to mógł wrócić do wnętrza baszty a ktoś go zastępował. Wewnątrz było ciepło. Ożywcze, przyjemne ciepło. Ale zbyt krótko. Wydawało mu się, że ledwo wrócił z zewnąrz a już znów wypada jego tura.

Pod tym względem obiad i kolacja wydawały się cudowną odmianą i przerywnikami w całodziennej rutynie. Obiad po takiej warcie wydawał się pyszny. Gorący posiłek niczym eliksir życia spływał w dół przełyku i rozgrzewał od środka. Wypełniał też pustkę w żołądku. Podobnie z kolacją. Podczas posiłków znów widział rozpromienioną Łasicę przebraną za Katję ale tym razem nie rozmawiali ze sobą. Wydała mu posiłek jak każdemu innemu życząc smacznego i tyle. Więc jak w końcu żegnał się z nowymi towarzyszami na zmianie i wychodził przez tą samą furtę jaką przyszedł rano to już było ciemno.

Łasicę spotkał ponownie dopiero jak przyszedł do “Warkoczy”. Tak jak się umówili rano. Obsługa kuchni kończyła trochę wcześniej niż strażnicy ale i zaczynali wcześniej. Teraz zastał kultystkę jeszcze jako rudowłosą Katję siedzącą przy szynkwasie. Zauważyła go i uniosła do niego dłoń w geście przywitania.

- Dobry, dobry - machnął ręką wojownik.

Egon zamówił dla siebie nieco strawy i popitku, to znaczy piwa i pieczystego, które ponoć było nowością w “Warkoczach” i którego chciał spróbować. W międzyczasie usiadł na ławę i przywołał gestem dziewczynę. Sam usiadł nieco dalej niż zazwyczaj, w ciemnym rogu izby, który był tylko oświetlany lampą olejną i resztkami światła z głównej. Wolał bowiem nie pokazywać wszem i wobec, że jest w konszachtach z Łasicą i nie chodziło tutaj o animozje Silnego - Egon wolał nie ryzykować bycia przyłapanym przez przypadkowego sługusa w kazamatach, których przecież było wiele. Choć i z drugiej strony, nie było sensu drażnić Silnego.

- Jak po robocie? - zapytał. - Bo u mnie nudno, jak na popijawie zakonników, kurwa - mruknął ze złością, przypominając sobie stanie na mrozie. - I zimno. Ale po prawdzie już chyba wolę, jak zimno, jak w lecie miałbym ustać na takim upale, to chyba bym się przekręcił.

- No to witaj w moim świecie. Ja od świtu jestem na nogach. Cały czas krojenie, szorowanie, noszenie wody i tak bez końca. - rudowłosa Katja mówiła już bardziej jak Łasica niż ta wesoła trzpiotka o niezbyt lotnym umyśle na jaką się zgrywała za murami miejskich lochów. Ton miała jednak dość żartobliwy. W końcu nie po raz pierwszy skarżyła się kolegom i koleżankom na nużącą i ciężką a przede wszystkim uczciwą robotę co było sprzeczne z ideałami w jakie wierzyła miejska cwaniara.

- Aha bo zapomniałam jak się widzieliśmy. Ale musisz jakoś przekazać Strupasowi albo na “Adele”, że nie jedziesz do tych za miastem. Bo jak robisz u nas to nie pojedziesz. Strupas będzie musiał wziąć kogoś innego. - powiedziała upijając swojego grzańca. I przynosząc talerz z zamówionym krupnikiem. Jadła jakby cały dzień nic nie jadła. Szybko. I tak samo mówiła. Cicho i szybko.

- Pójdę i pogadam z Sebastianem, on przekaże mu wiadomość - odparł. - Strupas ponoć i tak jest poza miastem, więc raczej mu tam nie przeszkodzę za bardzo. Jak dostanie wiadomość, to ogarnie, co trzeba.

- Słuchaj, teraz, kiedy jestem już na straży, musimy obgadać, jak rozegramy to dalej. Przede wszystkim, muszę zacząć robotę w lochach jak najszybciej. Może nie od jutra, bo ktoś by coś zaczął myśleć, że zjawia się jakiś nowy i od razu pomór w kazamatach, ale tak w przeciągu paru dni. Trza jakoś mnie polecić do starego, że jestem wzorem gównianych cnót i koniecznie muszę zastąpić jednego z tych na dole. Ty znasz klawiszy z dołu i dostarczasz jedzenie tej rogatej, co to są za jedni? Co można zrobić, żeby ich urobić?

- I w sumie druga sprawa, tego kuchcika, któremu mordę obiłem parę dni temu. On się nie pozbiera tak szybko, ale przecież wróci. I jak przyjdzie z powrotem, to może mnie poznać. A wtedy pozamiatane. Ktoś musi się zorientować i dokończyć robotę z nim.

- Takie rzeczy to trzeba mieć zgodę szefa. - powiedziała włamywaczka przełykając porcję swojej zupy. - Ale jak go solidnie połamałeś to powinniśmy się wyrobić ze swoją robotą zanim wróci. - dodała jak przełknęła i spojrzała na Egona. Bo to on tłukł tamtego grubego kuchcika a nie ona to powinien najlepiej wiedzieć jak mu poszło.

- A ze strażnikami to nie wiem. To nie zależy ode mnie. Ja też bym wolała, żeby wysłali cię gdzieś do środka. Na zewnątrz to niewiele mi pomożesz. Myślałam, że jak będziemy we dwoje to pójdziemy gdzieś niby na numerek a w gruncie rzeczy będzie można pozwiedzać sobie tu i tam. Ale ja jestem tylko kuchcikiem a strażnicy podpadają pod komendanta straży. - westchnęła rozkładając ręcę. Zgodziła się z Egonem, że prawdziwy zysk z jego roboty by mieli jakby ten pracował wewnątrz lochów a nie ba blankach. Ale nie bardzo miała pomysł jak postarać się o takie przeniesienie.

- Słuchaj rób co ci mówią może to tylko parę dni. Wiesz, tak pokazać nowemu kto tu rządzi i aby doceniał robotę gdzie indziej. Poczekaj do zboru. Może po Festag cię gdzieś przeniosą do środka. Jak nie to trzeba będzie coś wymyślić. - rzuciła swoją propozycją dając znać, że raczej trzeba się dostosować do reguł gry póki się dało jak nie byli na tyle silni aby je zmienić. Trudno było powiedzieć jak to jest z tymi nowymi strażnikami bo Egon był pierwszy jakiego znali.

- Właściwie to możesz ich jutro zapytać. Jaką masz rotację czy co. Może ci powiedzą. Bo na bramie to widzę jest jakaś rotacja. Chyba co tydzień. No to może od nowego tygodnia gdzieś cię przeniosą. No a ja nie mogę za tobą skakać bo zaraz będzie dlaczego właśnie za tobą. - powiedziała machając łyżką gdy rozłożyła ramiona na boki w geście bezradności. Uważała, że na razie lepiej się nie wychylać a jakby te zmiany na zewnątrz miały się przedłużyć no to wtedy coś się wymyśli. A i tak lepiej o tym pogadać z szefem albo chociaż z Karlikiem. No a zbór już nie był tak daleko, za parę dni.

- Mhm, też tak myślałem - zgodził się gladiator, przeżuwając słowa złodziejki. - Dobra, to w takim razie ustalone - wzruszył w końcu ramionami. - Te parę tygodni mogę sobie posiedzieć na tych murach, dupy mi nie urwą.

- Słusznie, pogadałbym o tej sprawie z Karlikiem. Albo ze starym. No nic, poczekajmy w takim razie aż do zboru. Wtedy obmyślimy, co dalej.

- Ja wychodzę, jutro następna warta. Chcę do tego czasu odpocząć - rzekł w końcu.

- Też będę się zbierać. - rzuciła rudowłosa Łasica kończąc już swój talerz krupniku. - Na razie dobrze abyś się wtopił w tło i nie dał im powodów aby cię wywalili. A potem się coś pomyśli. - dodała na koniec odsuwając pusty już talerz od siebie. - Fajnie, że ci się udało dostać. Tak samej tu trudno. - uśmiechnęła się do niego i po przyjacielsku klepnęła go w ramię.
 
__________________
Evil never sleeps, it power naps!
Santorine jest offline  
Stary 21-09-2021, 07:45   #426
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Nordland; Neues Emskrank; centralna dzielnica; tawerna “Pod pełnymi żaglami”
Czas: 2519.02.12; Backertag (4/8); zmierzch

Dwie blondynki siedziały obok siebie i rozmawiały sobie w najlepsze. Świetnie się ze sobą czuły i Pirora miała wrażenie, że nawet jakby Dirk nie przyszedł dzisiaj to chyba i tak z Alane by się nie nudziła dzisiejszego wieczoru i nocy. Ale przyszedł. I to jak wieczór wciąż był jeszcze młody. Był w czerwonym płaszczu ze złotymi zdobieniami przy mankietach i guzikach więc wyglądał jak na oficera przystało. Zwłaszcza oficera Legionu w jakim dominowała czerwona barwa, nawet w nazwie. Szedł przez główną izbę jakby należała do niego uśmiechając się pod nosem widząc dwie zamiast jednej blondynki. Ale odezwał się dopiero jak zatrzymał się przy ich stole.

- Dobry wieczór paniom. Mam nadzieję, że nie czekałyście na mnie za długo. Czyżbym widział Piroro elfkę u twego boku? Przedstawisz nas sobie? - Lange uśmiechał się pod wąsem jakby niespodziewanie kotu podano dwie zamiast jednej myszy na półmisek. Co wprawiało go w wyśmienity humor. Zwłaszcza, że na pierwszy rzut oka wyglądało jakby Pirora wywiązała się ze zobowiązania rzuconego pół żartem z dostarczenia swojej elfki do wspólnej zabawy.

Na komentarz Lange Pirora zrobiła zaskoczoną minę po czym odwróciła się do Alane i z teatralnych udawanym zaskoczeniem powiedziała. - Jesteś elfką? No co za czasy żeby tak ukrywać swoje pochodzenie… - I zaśmiała się nie mogąc pociągnąć żartu dłużej. - … Herr Lange prosze poznaj moją przyjaciółkę Alane Złotogrzywą, panią nawigator na statku “Złoty jeleń”. Alano poznaj mojego przyjaciela Dirka Lange, kobieciarza i szelmę ale coś tam uczciwe pracuje w Czerwonym Legionie. - Pirora puściła oko do legionisty, przy okazji złapała wzrok Magdy i wzniosła palec by przekazać jej by podała jeszcze jeden puchar dla nowego gościa.

- Ojej naprawdę myślicie, że jestem elfką? No patrzcie czego po jednej kolecje to się można dowiedzieć o sobie. Ciekawe co będzie po trzech kolejnych. - nawigator gładko przyjęła tą grę zaproponowaną przez Pirorę i nie wychodziła z narzuconej roli. Dała się cmokąć Dirkowi w dłoń a ten podobnie przywitał się z panną van Dyke. Chociaż u niej pozwolił sobie na poufałość aby pocałować ją też w policzek i podkreślić jak to są dobrymi przyjaciółmi, w komitywie i w ogóle, że się znają.

- No nie chcę cię martwić Alane. Ale z tego profilu też wyglądasz jak elfka. - Lange usiadł po wolnej stronie Pirory więc jak spojrzał w bok widział je obie. I też się bawił przednie odkrywając, razem z nią i elfką, że siedzi z nimi jeszcze jakaś elfka.

- Ojej i co ja teraz zrobię? - Złotogrzywa miała widocznie też i talent do aktorstwa bo załamała teatralnie rączki i spuściła nos na kwintę jakby całe życie jej legło w gruzach gdy przyjaciele jej pomogli odkryć, że jednak jest elfką. A w międzyczasie podeszła do nich ich ulubiona kelnerka i podała nowemu gościowi trzeci pucharek pytając z tym swoim ciepłym spojrzeniem czy życzą sobie czegoś jeszcze.

- No będziesz musiała z nami zostać, wiesz co byśmy mieli pewność że porywasz dzieci czy dorysłych ludzi pod osłona nocy, jak to ciemne bajania mówią… - Pirora podchwyciła i korzystając że Magda jeszcze jest . - … głodni?

- No. Macie coś dobrego na kolacje? - Dirk bezceremonialnie podchwycił temat i zagaił do kelnerki. Ta chwilę mu wymieniała co dzisiaj serwują i w końcu zdecydował się na bigos myśliwski i kaczkę z jabłkami. Alane to wystarczyło skoro obiecał, że nie będzie egoistą i się z paniami podzieli tą kolacją to Magda jeszcze czekała czy siedząca pośrodku kobieta coś u niej zamówi.

- Dorzuć karafkę wina i kaszę z grzybami. - Pirora dodała dodała by mieli trochę jeszcze warzyw. do tej kaczki. A kiedy Magda odeszła to szlachcianka - To z ciekawostek z ciągu dwóch tygodni powinnam dostać ofertę zwrotną od miasta w sprawie kamienicy i przy odrobinie szczęścia i pomoc rodziny van Zee do końca miesiąca może będziemy mieli szansę się spotkań na przyjęciu domowym.

- To świetna wiadomość! Życzę ci powodzenia Piroro. - Alane uniosła brwi i uśmiechnęła się pokrzepiająco.

- Racja. Wypijmy za to. - blondyn dołączył się do życzeń chociaż na swój sposób. Unieśli swoje kielichy aby wznieść toast za pomyślność w realizacji tego celu.

- To mówisz, że jesteś elfką? - zagaił Lange zerkając w bok na obie siedzące blondynki kierując pytanie do tej co siedziała dalej od niego.

- Tak mi się wydaje. I tak to chyba wspólnie ustaliliśmy. - Złotogrzywa rozłożyła nieporadnie rączki na boki dając znać, że skoro to już się wydało to nic na to nie poradzi. Nawet wymownie założyła swoje jasne blond loki za swoje spiczaste, elfie ucho zdradzające rasę z jakiej pochodzi.

- No rzeczywiście. No i co my teraz z tobą zrobimy co? Mam nadzieję, że jak nas Pirora tak umówiła to ma jakiś plan co z tym dalej zrobić. - Dirk też podjął tą grę jakby elfki się nie spodziewał no ale ostatecznie grał tymi kartami co Pirora rozdała. I w gruncie rzeczy sądząc po figlarnym uśmiechu jakoś był z tego powodu całkiem rad. A i Alane coś na zasmuconą nie wyglądała.

- Właśnie Pirora. Masz jakiś plan co zrobić z tym ambarasem? - zapytała elfka delikatnie muskając palcami dłoń siedzącej obok niej kobiety zdradzając, że bliski kontakt z nią nie jest jej niemiły.

- Och z wami to nie ma właściwie nie ma co się ograniczać. Choć na nocne spacery po mieście pogody nie ma to proponuje najpierw coś zjeść. Z tego co mi się wydaje Alane nie widziała do tej pory skończonego obrazu syreny. To chętnie bym jej go pokazała. Z tego co pamiętam ty również miałeś o nim parę ciekawych rzeczy do powiedzenia. Więc co powiecie na dyskusje o sztuce po kolacji? - Uśmiech tu, muśnięcie tam, kusicielskie wygięcie szyi i wszyscy wiedzieli że nawet jeśli jakaś dyskusja na temat syreny byłaby zaczęta byłaby krótka i treściwa. Zakończona oczywiście w łóżku szlachcianki.

- To prawda, jestem strasznie ciekawa jak ci wyszła ta syrena. Chętnie ją obejrzę i będę niezwykle zobowiązana za umożliwienie mi tej przyjemności. - blondwłosa elfka odparła jakby była szlachcianką z dobrego rodu i rozmawiała w podobnym towarzystwie. Chociaż jej mokre spojrzenie jakie Pirora z bliska widziała mówiło jej, że obie mają podobny punkt widzenia na te rozmowy o sztuce i dalszą część nocy aż do śniadania.

- Racja. Zjedzmy coś. Słyszałem, że ta sztuka to potrafi być strasznie wyczerpująca. Musimy mieć energię. - Dirk był mniej finezyjny chociaż w miarę się stosował do zasad dobrego wychowania. A i uśmiechnął się gdy Magda akurat nadchodziła z tacą. Położyła ją na stole i sprawnie zaczęła zdejmować z niej na stół zamówione kasze, kaczki i resztę.

- Zaraz przyniosę resztę. Coś jeszcze sobie życzycie? - zapytała prostujac się bo na tacy nie zmieściły się już zamówione butelki i kufle.

- Ja dziękuje, ktoś ma ochotę na coś jeszcze? - szlachcianka zapytała swoich gości. Kiedy nikt się nie zgłosił uśmiechnęła się do kelnerki potwierdzając że to będzie wszystko. Nie musiała zamawiać dodatkowych karafek, jej pokój miał wszystko przygotowane a oni nie będą zbyt dużo jeść.

- Słyszeliście ostatnio jakieś ciekawe plotki? Ostatnio tematem głównym jest ta nieszczęsna opowieść o prawdziwej syrenie. Nie to że chce zabierać tutejszym fali na której rzemieślnicy i artyści mogą sprzedać i nakręcić klientów na kupowanie rzeczy z nowej popularnej tematyce. - blondynka nałożyła sobie trochę jedzenia ciągnąc swoich gości za języki.

- E tam, z tą syreną… - Dirk bez skrupułów trzepnął na odchodne zgrabny tyłek najładniejszej kelnerki w tym lokalu wywołując jej zaskoczenie i chichot. Po czym równie bez skrupułów sięgnął po kaczkę i resztę kolacji.

- Zabawa dla naiwniaków. Nic z tego nie będzie. Głupcy jednak mają się czym podniecać. - blondyn ewidentnie nie przejawiał zainteresowania łowami na syrenę jakby uważał, że to szkoda czasu i wysiłku się zajmować takimi głupotami.

- Mnie też o to męczą. W końcu jestem nawigatorem. Im się chyba wydaje, że każdy nawigator to ma jakąś mapę ze skarbem. No albo z syrenami i miejscami jakie zamieszkują. - elfka pokiwała swoją jasną głową wyrażając się subtelniej od nowego znajomego ale też jakoś podzielała jego zdanie na ten syreni temat.

- Wszyscy durnie teraz pakują się na łodzie i szukają tej ułudy. Ta bzdura pozabija więcej durniów niż jakakolwiek syrena. Z jak zaczną znajdować puste łodzie no to rozniesie się jak pożar po stepie. Że syrena znów zaatakowała. I spędzą się kolejni durnie i tak to będzie szło aż coś się stanie co ukręci sprawie łeb. - kapitan legionistów wydawał się mieć spory dystans do tej sprawy oraz zimną ocenę sytuacji i względem władz i uczestników takich poszukiwań. Brzmiało to jak przepis na samospełniającą się przepowiednie czy podobne zjawisko.

- No tak dlatego pytałam czy jakieś inne ciekawe tematy się wam o uszy obiły. - Malarka naprowadziła temat z powrotem na tematy inne niż pół ryba pół człowiek.

- No mnie się trafiło zlecenie na renowację albo kopię mapy. Jeszcze nie wiem czy je wezmę. Stara mapa. Ludzka. Północny Nordland i okoliczne wybrzeża aż do Saltburga i trochę dalej. Jest w kiepskim stanie. Musi być stara, nie jestem pewna czy nie jest to jakaś kopia naszej mapy. Znaczy elfickiej. Chociaż raczej nie. Może jakiś elf coś tam tylko domalował albo ktoś z was kto znał nasz język. Ale to by kupa roboty była z tą mapą. Ale nieźle płacą. Sama nie wiem czy brać się za to czy nie. Aha no i tam też jest syrena namalowana. Wyleguje się na plaży na zachód od Neus Emskrank. Takie ryby, syreny, trytony, ośmiornice to jednak norma na mapach, zwłaszcza morskich. Właśnie z tą syreną mi się skojarzyło z tą co teraz jej wszędzie wszyscy szukają. - nawigator dziubała oszczędnie ze swojego talerza chętnie opowiadając o swoim zawodowym dylemacie w którym też gdzieś przewinął się syreni motyw. Lange chyba słuchał ale głównie jadł. Apetyt mu dopisywał i chyba nie miał wiele do dodania.

- Powinnaś wziąć zawsze to coś by się nie nudzić w dzień. W nocy od tego są przyjaciele. - Pirora dopowiedziała zachęcające słowa i przemyciła dwuznaczny żarcik. Reszta wieczerzy minęła szybko i w końcu cała trójka znalazła się za zamkniętymi drzwiami pokoju szlachcianki. Świece były zapalone a na stole stały dwie karafki wina. Obraz syreny również był oświetlony i patrzył na nich.

Dirk nie robił sztucznego tłoku przy obrazie jaki już widział. Został przy zastawionym karafkami stole pozwalając aby obie miłośniczki sztuki mogły nacieszyć oczy i zmysły. Elfka zareagowała dość niespodziewanie. Już chyba od wejścia zauważyła obraz i zerkała na niego ciekawie ale została przy stole aby nalać sobie coś do kieliszka. Dopiero z nim i z malarką podeszły do obrazu aby móc się lepiej przyjrzeć. I na twarzy elfiej blondynki pojawił się wyraz zaskoczenia.

- Ooo… Ona mi się śniła ostatnio… Albo tak mi się wydaje… No wygląda bardzo podobnie. I z twarzy no i te ładne piersi… - nawigator zamrugała oczami i upiła oszczędny łyk ze swojego kieliszka. Twarz i tors syreny w pierwszej chwili najbardziej rzucił jej się w oczy i przykuł uwagę.

~ I to był bardzo nieprzyzwoity sen. ~ nachyliła się do malarki aby szepnąć jej do ucha i zaśmiać się wesoło.

- Chyba się tam nie chichracie ze mnie? - dobiegło nieco żartobliwe nieco ironiczne pytanie oficera legionistów który chyba nie przegapił tego szeptania i zinterpretował je po swojemu.

- A jeśli tak? - Zapytała wyzywająco szlachcianka odwracajac się do Lange. - Zamierzasz coś z tym zrobić? - I podeszła pewnym uwodzicielskim krokiem do większego od niej mężczyzny i popatrzyła mu w oczy wyczekująco.

- Mhm. Za wyśmiewanie i podważanie autorytetu oficera jest kara dyscyplinarna. - blondyn nie przejął się tym wyzwaniem w spojrzeniu. Popatrzył na drobniejsza od siebie blond kobietę, odłożył swój kielich i stanął naprzeciwko niej jakby szykował się na ten konflikt. Zaintrygowana elfka podeszła do nich ale stanęła trochę dalej ciekawa co teraz się stanie.

- 10 razów. - wycedził do Pirory po czym bez trudu złapał ją za ramię, pociągnął do siebie, obrócił i siadł na krawędzi łóżka. A ją samą przełożył sobie przez kolano tak aby zajęła dobrą pozycję do tych razów. Podwinął jej spódnicę ukazując jej zgrabne nogi i bieliznę. I tą bieliznę też ściągnął. Po czym uniósł dłoń i po ojcowsku zdzielił ją w te wypięte pośladki. I drugi, raz i trzeci.

- A ty na co czekasz? Odliczaj! Bez odliczania się nie liczy! - fuknął na zafascynowaną tym widowiskiem Złotogrzywą jakby budząc ją z tego letargu. I rzeczywiście po każdym razie zaczęło padać kolejne liczby wymawiane przez podekscytowaną nawigator.

Na pierwszy klask Pirora pisnęła zaskoczona ale każdy kolejny klaps obdarzony odliczaniem elfki zakończone były już jękiem, każdy kolejny coraz bardziej zadowolony. Przy dwunastym, bo elfka nie policzyła dwóch pierwszych malarka była już dobrze rozgrzana na kolejne aktywności wieczorów.
- Swoich kamratów też tak dyscyplinujesz? - Dodała butnie w dobrej zabawie.

- No coś ty. Jestem kapitanem. Mam od tego ludzi. - roześmiał się rozbawiony takim pomysłem. Po czym spojrzał na stojącą przy łóżku elfkę. Ta złapała jego spojrzenie nie wiedząc co ono ma oznaczać. Bo chociaż Lange zachowywał się jakby nic go nie brało to jednak chyba też podobał mu się taki początek wieczoru.

- A ty na co czekasz? Rozbieraj się i zmiana warty. - odezwał się jakby był zdziwiony, że elfka wciąż stoi przy nich z kielichem jaki wzięła sobie na początku wizyty i poza tym jest nietknięta. Alane spojrzała na niego z zaskoczona fascynacją. No niby się umawiali na wspólną kolację ze śniadaniem. Ale chyba takiego szybkiego i bezpośredniego zaczęcia tych zabaw to jednak się nie spodziewała. Popatrzyła więc pytająco na leżącą na jego kolanach szlachciankę jakby szukając w nich porady jak powinna postąpić.

- No cóż z tego co mi się wydaje kapitan jest wyżej rangą od oficera. I tak masz lepiej ja jestem cywilem. - Pirora zaśmiałą się do Alany zapewniając ją że wszsytko wporządku. - Ale jak chcesz mogę ci pomóc, jak ty pomożesz mi.

- Dokładnie tak jak Pirora mówi. - Lange nagrodził leżącą mu na kolanach blondynkę kolejnym klapsem za okazanie właściwej postawy i zachowania. Ale dalej mówił do elfki. Której spojrzenie zdradzało, że chyba kręcą ją takie zabawy.

- Niech ci się nie roją jakieś głupoty z hierarchią jak z tą elfką co sobie wymyśliłaś. - powiedział jakby mówił do małej dziewczynki i chciał jej przemówić po ojcowsku do rozsądku.

- Ale ja naprawdę myślałam, że jestem elfką… - wybąkała wdzięcznie naiwnym tonem robiąc przepraszającą minkę.

- No to zmiana warty. Chodź tutaj. - kapitan najemników zwrócił się do oficer marynarki zdejmując sobie Pirorę z kolan i robiąc miejsce dla tej drugiej. Elfka wahała się jeszcze chwilę ale posłusznie podeszła i zajęła jej miejsce. A ten znów podwinął spódnicę ukazując kolejny zestaw zgrabnych nóg i pośladków.

- A tam już pomóż Pirorze. No a ty Pirora odliczaj. Bez odliczania się nie liczy. - mówił tak pewnym siebie głosem i tonem, tak poważnie jakby co wieczór załatwiał takie dyscyplinarne sprawy. Dało się ponieść magii, że jest się w dobrych, profesjonalnych rękach co mimo pozorów nic złego nie może się stać. A męska dłoń zaraz powędrowała do góry i zleciała na wypięte, elfie pośladki wzbudzając jęk właścicielki. Całkiem przyjemny dla ucha.

Zabawa zaczęła się na dobre. Ubrania porozrzucane były po całym pokoju. Jęki kobiet i stękania mężczyzny dało się słyszeć gdyby ktoś podsłuchiwał pod drzwiami. Oprócz łóżka dorobili się jeszcze ciekawych wspomnień z użyciem stołu. No i w końcu padli zmęczeni na łóżko i usnęli tak jak leżeli.
 
Obca jest offline  
Stary 21-09-2021, 07:46   #427
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
02.13; Bezahltag; ranek; zachmurzenie; tawerna “Pod pełnymi żaglami”


Pirora przeciągnęła się w łóżku budząc się powoli między dwoma ciepłymi ciałami. Nie mogła się doczekać kiedy będzie mogła budzić się w takich konfiguracjach we własnym pokoju w swojej nowej kamienicy. Nie pamiętała jak zasypiali, chyba po prostu się zwalili nieprzytomni na łóżku. Albo odpłynęli będąc plątaniną ciał. Wydawało jej się że oprócz niej ktoś jeszcze jest rozbudzony. Rozejrzała się delikatnie po towarzyszach.

Drobna, smukła rączka jaka do niej pomachała na przywitanie nie miała szans należeć do Dirka który zresztą nadal chrapał snem sprawiedliwego. Podobnie jak niedawno gdy Pirora budziła się z dwójką łotrzyc u boku. Tylko teraz miała elficką nawigator. Ale też w podobnym stopniu negliżu i z pogodnym uśmiechem na dobry początek nowego, pochmurnego dnia.

- To chrapanie prawda? Nie da się nie obudzić… - zażartowała ludzka blondynka i przybliżyła się do Alany przytulając się do jej smuklego ciala.

- Może mu się śni, że jest drwalem? - nawigator chętnie przyjęła do siebie gospodyni i objęła ją swoimi gładkimi, nagimi ramionami przytulając do swoich jędrności. Mimo ponurego i zimnego poranka za oknami wydawała się być w dobrym humorze. Pocałowała policzek Pirory i zaśmiała się cichutko.

- Widzę, że z tobą to same ciekawe przygody i spotkania panno van Dyke. - szepnęła do jej ucha które też pocałowała. - Ciekawe co kryjesz w zanadrzu. - dodała przesuwając palcami po ciele drugiej kobiety.

- Coż więcej czasu stoję przed wami naga więc niektórzy mogli by powiedzieć że nie mam nic do ukrycia. - Odpowiedziała szlachcianka zarówno na słowa jak i na gesty zaczynając swój taniec własnymi dłońmi. - Jak ci się podobało? Mam nadzieję że mój przyjaciel nie zawiódł jakiś oczekiwań.

- Nie, zdecydowanie nie zawiódł. Widzę, że energii mu nie brakowało. Pewnie dlatego tak teraz odsypia. Świetnie się z wami bawiłam. - powiedziała wesoło elfka pozwalając Pirorze przejąć inicjatywę w tej porannej pobudce. Sama leniwie wodziła dłońmi po jej brzuchu, ramionach i piersiach sycąc się tym przyjemnym dotykiem i bliskością.

- To się cieszę, w końcu najlepszy czas to taki jaki można spędzać w przyjemności w towarzystwie. - malarka zamruczała do ucha elfki owijając je ciepłym powietrzem z płuc. Chwile późnej jej usta i język pomieściły ten czuły organ Alany.

Blond elfka zamruczała cicho i rozkosznie od tej porannej pieszczoty. Zanurzyła zachęcająco dłoń w blond włosy kochanki i pozwalając jej kontynuować tą zabawę. Sama odwróciła się po chwili bokiem aby złączyć z nią swoje usta w pocałunku. Przyciągnęła ją do siebie bliżej zdradzając, że już rozbudziła się zupełnie. I musiało to być dla niej całkiem przyjemne przebudzenie. Przetoczyła się na nią tak, że siadła na niej okrakiem, złożyła dłonie na jej piersiach i jeszcze raz ją pocałowała zanim wyprostowała się.

- Na co masz ochotę? - zapytała rezolutnie patrząc na nią figlarnym uśmieszkiem gdy sama wskazała na dwie butelki wina jakie zabrali wczoraj ze sobą do pokoju. I teraz wciąż stały do ich dyspozycji gotowe do użycia.

- Na wiele rzeczy ale ranek niestety jest zbyt krótki by wszystkie wypróbować… - blondynka uśmiechnęła się z dołu a jej palce pogłaskały uda elfki by chwile poźniej zacisnąć się na nich bardziej stanowaczo - ...usiąść mi na twarzy mam ochotę sprawić czy twoje jęki są w stanie postawić gospodę na nogi… - malarka uśmiechnęła się pożądliwie i dodała - ...a przynajmniej innych gości.

- Słyszałam, że na za głośne jęki to dobre są kneble. - pani nawigator mówiła dostojnie jak na damę z dobrego rodu i przedstawicielkę starej rasy przystało. Co wyglądało to nieco ironicznie gdy siedziała naga na brzuchu drugiej nagiej kobiety. Upiła kilka łyków wina ze swojego kielicha i drugi podała gospodyni aby ją napoić. Patrzyła na nią jakoś tak samo jak wczoraj wieczorem gdy jeszcze wszyscy siedzieli ubrani i rozmawiali o podziwianiu sztuki. A w jej modrych elfich oczach dało się wyczytać zaproszenie do gorszących bezeceństw.

- No a teraz sprawdźmy te jęki. - powiedziała prostując się i odkładając kielich na szafkę. Sama powoli przesunęła się przez brzuch i piersi gospodyni celowo je podrażniając swoimi udami i ich gorącym złączeniem. Aż znalazła się dokładnie nad jej twarzą oddając drugiej blondynce dostęp do tego wrażliwego miejsca. A z dołu panna van Dyke widziała jej nagie podbrzusze, płaski, jeszcze spokojnie oddychający brzuch a potem dwie, drgajace półkule jakimi na jej oczach elfka zaczęła się bawić. No i jeszcze nad nimi jej ładną, gładką twarz obdarzającą ją psotnym uśmiechem i wyczekiwaniem.

Malarka lubiła elfkę, na pewno ją pożądała ale też lubiła. Każde spotkanie z nawigator dawało jej to poczucie wolności jaką potrafiła osiągnąć tylko w spotkaniach kultu w domu. Podziwiała jej wolność i rozpustę no i zazdrościła jej tego. Gdzieś już postanowiła że znajdzie jej tą Talarie i skusi do jej łóżka. A może i do lochu.

Usta, palce i język pracowały nad wejściem elfi. Czubek języka drażniły płatki i perełkę Alany, dłonie wędrowały po udach, plecach i pośladkach kochanki. Chwila po chwili, erotyczna frustracja na nowo zaczęła budować się w ciele długouchej. Van Dake widziała to w przymrużonych oczach i szybszym oddechu. Minuta po minucie, blondynka zmieniła delikatne pieszczoty w coraz bardziej śmiałe i mocniejsze posunięcia, jej język sięgał głębiej, palce zaciskały się na pośladkach. Oddech po oddechu Złotogrzywa coraz bardziej pokazywała jak chce przyspieszyć, a to chwyceniem ręką głowy Pirory albo wierzgnięciem biodrami.
Szlachcianka jednak utrzymywała swoje stanowcze tempo i pieszczoty. W końcu chciała wypełnić pomieszczenie jękami elfki.

- O… Mało wam było w nocy? - mruknął budzący się Dirk patrząc jeszcze półprzytomnym spojrzeniem na dwie wesoło galopujące kobiety na sąsiednim łóżku. Te ich zabawy w końcu go obudziły. Zwłaszcza, że elfia nawigator z początku się kontrolowała gdy Pirora zabawiała ją tam od dołu i środka jeszcze w miarę grzecznie i subtelnie. Ale w miarę jak akcja nabierała tempa i gwałtowności odbijało się to na reakcjach Alane. Najpierw oddychała coraz szybciej, potem sapała już regularnie, w końcu zaczęła pojękiwać cichutko i jeszcze nieśmiało aż wreszcie gdy szlachciance udało się wyzwolić w niej wodospad emocji to i było to słychać w całym pokoju. Zresztą na sobie też Pirora mogła czuć przyjemnie, jędrny i gorący ciężar. Elfka jakby całkiem naturalnie potwierdzała opinię jaką miały jej przedstawicielki w sztuce kochania. Ze swoim młodym i gibkim ciałem wydawała się stworzona do takich zabaw. Aż szkoda je było przerywać.

- Wstawaj śpiochu. My tu musimy same się troszczyć o siebie. - zaśmiała się jeszcze mocno zdyszana Alane pochylając się nad przerwą jaka ich dzieliła aby go pocałować w usta. Po czym przejechała swoimi rozgrzanym i wilgotnym wnętrzem przez nagie ciało kochanki, nachyliła się nad nią i też pocałowała jej te utalentowane usta.

- No chyba ci się udało z tymi jękami i nawet obeszłyśmy się bez knebla. - zaśmiała się do niej psotnie patrząc z bliska na jej nieco piegowatą twarz.

- Wielkiego oporu nie stawiałaś. - Zaśmiała się blondynka całując elfkę równie przyjemnie. Odwróciła się do swojego drugiego gościa. - Dzień dobry herr Lange… Czyżbyśmy obudziły cię? Jaka szkoda… Chyba powinnyśmy wyrazić pewnie jakąś skruchę… Może jakieś przeprosiny były na miejscu? - Szlachcianka mówiąc to bawiła się ciałem elfki, muskając jej ciało palcami, całuj\ac szyję i usta, i rzucając pożądliwe spojrzenia mężczyźnie.

- Aha. Podaj mi piwo kobieto. - mruknął pół żartem a pół nie patrząc z zaciekawieniem na manewry dwóch, nagich kochanek. Jak już to nie pierwszy raz miała okazję sprawdzić Averlandka Złotogrzywa była bardzo wdzięcznym obiektem do całowania i buszowania po niej palcami. W niej też było całkiem przyjemnie. W sporej mierze dlatego, że elfka zdawała się lubić takie zabawy i to także te w wykonaniu Pirory. Co zdradzała mrukami aprobaty i bez zahamowań oddając jej swoje ciało do dyspozycji. Wydawała się też tak zwyczajnie przyjacielska i sympatyczna. Teraz też roześmiała się słysząc tą ni prośbę ni polecenie ich wspólnego mężczyzny.

- Tak jest kapitanie! - zawołała mocno przerysowanym tonem salutując mu i nalała wina do trzeciego kielicha jaki stał przy szafce nocnej. Po czym mu podała.

- Ooo! Tego mi było trzeba. - westchnął blondyn z zadowoleniem przełykając ten mokry, chłodny i nieco cierpki w smaku napój.

- No proszę jacy oni są fascynujący, ma dwie chętne kobiety w łóżku rozgrzane gotowe do spełniania jego perwersyjnych zachcianek a on prosi o trunek. - Zaśmiała się blondynka sięgając do niego i całując go w usta. - Albo za bardzo go zmęczyliśmy wczoraj...

- Mhm. Straszne bezeceństwa żeście wczoraj odstawiały. Istna sodomia. - legionista zmruczał leniwym tonem jakby sam był wyłączony z owych bezeceństw o jakich mówił.

- A ty przypadkiem nie brałeś udziału w tych bezeceństwach? Zwłaszcza w tej sodomii? - zapytała rozbawiona elfka całkiem niewinnym tonem.

- Skądże. Ja jestem porządnym oficerem Legionu. Nie robię takich rzeczy. Coś ci się musiało pomieszać. Przypominam ci, że do wczoraj sądziłaś, że jesteś elfką. - Dirk mówił tak leniwie a jednak pewnie, że brzmiało poważnie. Nawet jak sam zaczął gładzić tu i tam te nagie, gładkie kobiece ciała jakie udało mu się dosięgnąć. Pirora znów mogła poczuć na sobie jego chropawe palce przesuwające się po kolanie i udzie.

- Ojej! To już przestałam być elfką?! O matko! I co my teraz z tym zrobimy? - nawigator miała w sobie coś z aktorki i komediantki. Przynajmniej jak tak udawała przejętą i naiwną blondyneczkę co nie do końca jest świadoma kim właściwie jest i jej koledzy i koleżanki muszą jej w tym pomagać.

- Ja proponuję trochę bezeceństw i sodomii. Wczoraj jakoś się sprawdziło. - mężczyzna bezczelnie zaproponował coś na co żadna szanująca się kobieta której zależy na dobrej opinii nie powinna się zgodzić i właściwie nawet powinna go za to wywalić za drzwi.

- No nie wiem w końcu jesteś porządnym oficerem Legionu, który nie robi takich rzeczy. Zapewne masz też żelazną wolę i cokolwiek byśmy teraz ci zrobiły by cię skusić do takich nieprzyzwoitości nie dał byś się. - Pirora mówiac to siegneła swoją ciepła ręką pod pościel i ujęła przyrodzenie mężczyzny. Kolejne jego bezczelne odzywki padły kiedy jej język lizał jego męskość. Alane również dołączyła do tych sprośności. Kobiety bawiły się mężczyzną powoli często dając mu pokaz jak ich zainteresowanie przechodziło z sprawianiu mu przyjemności do całowania siebie na wzajem.

Pirora nie wiedziała skąd ale miała poczucie, że Alane chyba też chce poznęcać się na Dirkiem w ten rozkoszny sposób.

- Dokładnie. Dokładnie tak jak mówisz. Ja jestem ponad to. I takie słabości. - blondyn dalej jechał na tą samą nutę. Jakby był całkiem odporny na te manewry obu blondynek jakie się zajmowały tak pracowicie jego buławą. Urabiały sobie usta po same gardła i jeszcze rączki też miały w tym swój udział. I mimo wszystko w spojrzeniu i samym oporządzeniu dało się poznać, że podoba mu się taka pobudka. No ale dalej zgrywał się na wielkiego, nieczułego twardziela i cwaniaka.

- Jesteś ponad to? No nie wiem… Właściwie tak technicznie to jesteś pod nami. - elfka na chwilę przerwała robotę aby doprecyzować pewną nieścisłość w jego słowach.

- Masz na to niewłaściwą perspektywę. - odparł Dirk i bez ostrzeżenia złapał ją za potylicę i praktycznie wbił ją na siebie aż się prawie zakrztusiła.

- Och doprawdy? - Szlachcianka dołączyła do rozmowy i mocniej przycisnęła mosznę kochanka. Przybliżyła się do elfki szepcząc do ucha ~ Ja mu zamknę usta a ty może go podjeżdżasz? ~ Po potwierdzających spojrzeniach Pirora przypełzła po Dirku pocałowała go a potem uniosła się nad nim jak rankiem Alana nad malarką.

- Herr Lange, a może pokażesz mi jak naprawdę sprawny jest ten twój cięty język? - Powiedziała milusio.

- Tak, chyba tak, chyba możemy tak zrobić. - mimo pozorów obojętności i wyższości nad swoimi kochankami to ich kochanek zdradzał oznaki podniecenia i taka zabawa musiała mu się podobać co nie miara. Jak znalazła się nad nim tak jak nieco wcześniej Alane znalazła się nad nią mogła poznać odwrotną perspektywę. Teraz ona widziała swoje małe piersi, potem szybko oddychający brzuch, podbrzusze no i wreszcie głowę swojego kochanka wystającą spod tych ud. A Dirk radził sobie całkiem nieźle w takich zabawach. Musiał mieć wprawę co tam do czego służy. I nawet palcami zaczął zabawy z tej nieprzyzwoitej strony. Ponapierał tam na wejście do tego tylnego wejścia nim tam się wpakował.

A tymczasem druga z blondynek przestała się zabawiać w ćwiczenia ustne na jego buławie. I tak jak doradzała Pirora wstała i chciała go dosiąść. A ten dał jej się dosiąć i tam za swoimi plecami trochę widziała ale głównie słyszała jak łóżko zaczeło tam rytmicznie podskakiwać.

- Ale, ale moja droga… Coś ci się chyba pomyliło… Jak z tą elfką… - w pewnym momencie Dirk zwrócił się do Złotogrzywej.

- Pomyliło? - nawigator wydawała się zdziwiona co tu jej się mogło pomylić. Skoro tak udanie właśnie realizowała w praktyce plan koleżanki z tym ujeżdżaniem i w ogóle.

- Miały być zbereźności i sodomia. No to zbereźności już tu trochę mamy… - klepnął pośladek Pirory aby pokazać to na konkretnym przykładzie. - No to czas na to drugie. - wyjaśnił elfce na czym polegał jej błąd.

- Aaa! O to chodzi! No dobrze to już się poprawiam. - zaśmiała się wesoło jakby rozmawiali czy warkocz powinna zapleść z jednej strony, drugiej czy pośrodku. Chwilę się sadowiła jak należy a po chwili do uszu Pirory dobiegł jej jęk i znów rytmicznie zaczęło skrzypieć łóżko.

Blondynka parę razy odwróciła głowę by zobaczyć jej elfią kochankę, widok był wspaniały ale malarka nie mogla skupić się podczas gdy Dirk doprowadzał ją do stanu w jakim ona rano doprowadziła Złotogrzywą.
Jęki obu kobiet wypełniły pokój coraz głośniej i głośniej aż w końcu szlachcianka krzyknęła w ekstazie przyciskając swoją kobiecość do twarzy kapitana który jeszcze przez chwilę niósł ja na falach ekstazy. Dziewczyna ześlizgnęła się z twarzy Dirka i ciekawością obserwowała dalsze poczynania elfki i najemnika.

A było co obserwować. Jakby chciała naszkicować jakąś kochającą się parę w łóżku to miała dwójkę idealnych modeli. Nagi mężczyzna leżał na wznak i skoro miał teraz zwolnione dłonie to złapał nimi za biodra i boki kobiety. A czasem łapał za jej magicznie podskakujące krągłości. Kobieta zaś siedziała na nim okrakiem podobnie jak przed chwilą Pirora na jego twarzy. I nadziewała się raz po raz na jego męskość. Zaś na twarzy i z ust ich obojga widać było dzieloną przyjemność. Averlandka zdążyła w sam raz na finisz tej zabawy. W pewnej chwili z ust elfki dobiegł długi pomruk przyjemności a jednocześnie lędźwie Dirka po kilku skurczach znieruchomiały. I teraz on westchnął z ulgi i satysfakcji. Wreszcie Alane otowrzyła oczy i dostrzegła przyglądającą się im Pirorę.

- Chodź tu skarbie. - zaśmiała się wesoło i nachyliła się aby ją pocałować w usta. Zeszła z Dirka i znów siadła na krawędzi łóżka aby napełnić sobie kielich i zwilżyć gardło.

Szlachcianka odwzajemniła pocałunek i upiła parę łyków zanim podała resztkę Dirkowi. Tak skończyły się szaleństwa poranne. Leżeli jeszcze trochę a kiedy do drzwi zapukała służba z śniadaniem zarzucili na siebie parę wierzchnich ubrań. Irina i Julius nawet nie spojrzeli w stronę łóżka wnosząc i stawiając jedzenie na stole.
Irina nic nie powie a Julius musi nauczyć się takich scen i ich obecności w życiu szlachcianki.
 
Obca jest offline  
Stary 21-09-2021, 07:47   #428
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
02.13; Bezahltag; ranek; zachmurzenie; tawerna “Pod pełnymi żaglami”

- Dirk zostaniesz chwilę dłużej? Mam sprawę i przydałaby mi się opinia takiego łachudry jak ty. - Pirora zamruczała do ucha Dirka kiedy przez chwilę ich twarze znalazły się bliżej a ona wykorzystała to by leniwie pocałowac jego szyje. Byli już w miarę ubranii i jedli wspólne śniadanie czasem tylko wymieniając między sobą takie cielesne uprzejmości. Gdyby to była jej kamienica a Dirk przyprowadził znowu swoich kamratów to śniadanie było o wiele bardziej nieprzyzwoite. Jednak chwilowo musiała radzić sobie z tym co miała.

Myśli malarki przez chwilę powędrowały do listów jakie ostatnio napisała do dwóch mężczyzn na prośbę swojej kuzynki.

“Szanowny panie Becker,
Ostatnimi czasy weszłem w posiadanie pewnego kompletu listów,
W których to jeden z członków naszej rady Gildii Handlowej, postanowił pohandlować miejscami w owej radzie.
Jestem przekonany, że reszta członków jak i wszyscy chcący byliby rozczarowani z takiego zachowania. I może to zaowocować że i pana miejsce zwolni się dla jakiegoś uczciwego człowieka

Przechodząc do meritum jeśli Pan i Pan Grubson nie chcecie by te listy trafiły do szerokiej opinii publicznej i wróciły do was. Radzę Szanownym panom zebrać sumę 500 karli
Jest to mała cena za pozostanie nadal w miejscach w których możecie czerpać korzyści z waszej nie do końca uczciwej pracy.

Dam panu parę dni by zebrać fundusze proszę wyczekiwać dalszych instrukcji.
Pozdrawiam Pan Kruk. “

“Najdroższy amoureux,

Pozwoliłem zatytułować pana jak robi to pana Bretońska kochanka.
Cóż pewnie zauważył pan już brak pewnej korespondecji. Mówię o tej pachnącej różaną wodą jakiej używa Lady Fabien.
Muszę przyznać że zazdroszczę wam tego uczucia jakie was połączyło a przynajmniej jakie żona Kapitana ‘nazwisko’ myśli że was połączyło. Sam jestem wielkim zwolennikiem miłości dlatego mam dla Pana propozycję nie do odrzucenia.

Za 300 karli dopilnuje by te listy nigdy nie dotarły do rogacza który pewnie ma środki i twarz dla której zachowania nie szczędziłby ich zniszczyć was oboje za tą potwarz jaką byłaby dla niego wasza miłość.

Z uwagi jak delikatna jest madam proponuje jej nie mieszać w nasze męskie sprawy. Uprzedzam że jeśli powie pan swojej kochance o tym cena urośnie znacznie w końcu oboje będziecie wtym wtedy razem.

Dam panu parę dni by zebrać fundusze proszę wyczekiwać dalszych instrukcji.
Pozdrawiam Pan Gawron. “

W końcu czas zaczął naglić przynajmniej Alane bo ubrała się całkowicie i pożegnała oboje kochanków. Pirora zamknęła za nią drzwi i wróciła do Lange siadając mu kolanach. Wiedziała o nim na tyle dużo by wiedzieć że owijanie w bawełnę nie jest najlepsze więc powiedziała o sytuacji w skrócie.

- W ramach dowiadywania się ciekawych plotek wpadły mi ręce dowody o pewnych machlojkach w gildii kupieckiej. Zamierzam zwrócić te dokumenty osobom zamieszanym za odpowiednią cenę ale nie znam miasta ani jak i nie wiem jak bezpiecznie dla siebie przeprowadzić odbiór gotówki. Jakieś rady od takie szelmy jak ty byłyby przydatne, przyjmę nawet pomoc czynów jeśli mile widziana. - Powiedziała, uroczo się uśmiechając do pana oficera.

- To bawisz się w takie brzydkie rzeczy jak szantaż? - Dirk wydawał się być dość mocno zdziwiony tymi listami i pomysłem. Chyba nie spodziewał się po miłośniczce sztuki i poezji takiego zagrania.

- Z szantażami to jak ze wszystkim. Albo ulegnie albo nie. Jak ulegnie no to może się jeszcze targować o cenę albo grozić kogo tam nie zna i co tam z tobą nie zrobi jak cię dorwie. No ale jak nie ulegnie to klops. Jak to ktoś z jajami może nawet próbować ciebie dorwać i zlikwidować. W każdym razie ten kij może mieć dwa końce. - powiedział jakie ma zdanie ale chyba raczej o szantażach ogólnie.

- Najłatwiej kogoś dorwać właśnie przy wymianie towaru. No jakby poszedł na współpracę z władzami albo miał jakąś swoją szajkę to może próbować działać. Jakby dobrze mu poszło to miałby i kase i trefny towar. - dodał jaki widzi możliwy czarny scenariusz gdyby się sprawa pogmatwała.

- Jak masz kogoś zaufanego to dobrze działać przez pośrednika. On weźmie te listy czy co tam masz na niego i zostawi gdzieś a w zamian weźmie kasę i przyniesie tobie. No ale to musi być jakiś pewniak co nie sprzeda cię ani nie zwieje z kasą. No i nie sypnie jakby go złapali. No albo jakiś najęty frajer co mu powiesz, że ma wziąć jedną rzecz a przynieść drugą. Ale najlepszy byłby pewniak. - mówił szybko i pewnie jakby miał takie tematy w małym paluszku.

- Na moje szczęście obaj panowie nie wiedzą nawet że istnieje. Co dopiero znać takie szczegóły jak ich machlojki i romanse z mężatkami. - Pirora uśmiechnęła pokazując białe ząbki. - Co do osób zaufanych no cóż tych mam mały deficyt. A mój anturaż jest zbyt rozpoznawalny bym mogla ich posłać. - Teraz blondynkę zrobiła smutną minkę I jeszcze dodała zdeterminowana.

- I nie dziw się aż tak. Mam do kupienia kamienicę i mały biznes na boku a wbrew powszechnemu twierdzeniu, że szlachta sra pieniędzmi to nie jest prawdą i tak jak każdy inny musimy skądś je brać. Ty masz jakieś swoje sprawy którymi mam się nie interesować, a ja mam trochę szczęścia że fartem wpadły mi te materiały. - Malarka nadal siedziała w kusej podomce na kolanach officera.

- Jasne. - pokiwał głową nie robiąc jej jakichś wyrzutów. Oddał jej listy i sam nalał sobie jeszcze wina z karafki. - Po prostu bądź ostrożna. Ten kij ma dwa końce. - powiedział dając znać, że wcale jej tego nie zabrania ot, prosi o ostrożność.

- Ale to w sumie nie moja sprawa. - popatrzył na nią jakby chciał dać znać, że woli się w to nie mieszać.

- Rozumiem. - Szlachcianka nie poruszała więcej tego tematu, najwidoczniej jej działania nie były tak dobre jak jej się wydawało. Pocałowała go w policzek i dodała. - Dziękuje za wskazówki.

Wstała i zaczęła się ubierać. Co by nie zrobiło się dziwnie. Musi przemyśleć tą znajomość w przyszłości.

- Ja nie chcę się w to mieszać. Nie moja sprawa. Ale mogę dać ci namiar na kogoś kto cię może eskortować i pójść z tobą. - powiedział kończąc swoje wino i odstawiając kubek na stół. Też wstał i zaczął się ubierać.

- Nie przejmuj się. Zrozumiałam za pierwszym razem. - Pirora uśmiechnął się do niego, jakby nagle to on nie ona potrzebował wsparcia a ona była dla jego wsparcia.. - Nie martw się poradzę sobie. Zawsze sobie jakoś radzę.

- Świetnie. - skwitował krótko zakładając spodnie i zapinając koszulę. Ubrali się całkiem sprawnie i blondyn jeszcze rozglądał się dookoła sprawdzając czy czegoś nie zapomniał. Ale pewnie wyszło mu, że nie.

- No to ja będę leciał. Dziękuję za wspaniały wieczór, noc i poranek. No przyznam, że trochę nie spodziewałem się, że naprawdę będziesz miała jakąś swoją elfkę. No a tu proszę! Dałaś radę. Moje uszanowanie. - podszedł aby się pożegnać. Ale to, że udało jej się zaprosić elfkę tak jak to wcześniej właściwie w żartach się przekomarzali to chyba go jednak nieco zaskoczyło. Całkiem pozytywnie jak się okazuje. Skłonił jej się lekko oddając jej honor w tej sprawie.

- No, lepiej się ze mna liczyć. - Zaczęła przechwalać się podchodząc do niego by się należycie pożegnać. - Jak obiorę sobie cel to nic mnie nie powstrzyma przed jego osiąagnięciem, właściwie to możesz już i wypłacić pieniądze za nasz zakład. Bo to pewne że wygram.

- Aaa… Ta kelnerka z dołu? Hah! To się jeszcze okażę. Wierzę w twoją uczciwość, że jak przyniesiesz mi jej majtki to będą jej. I to mi wystarczy na dowód. I zobaczymy kto je zdobędzie pierwszy. - długowłosy blondyn widocznie nie zapomniał ich małego zakłądu w sprawie zaciągnięcia Magdy do łóżka. I nadal był gotów go zrealizować.

- Do zobaczenia Dirk i też na siebie uważaj. - Pirora zaśmiała się i pocałowała go na pożegnanie, musiała stanąć na palcach a on musiał się schylić. I tak oto została sama. Złapała swój szkicownik i zaczęła kreskować to co zapamiętała w sodomistyczniej zabawie i finale.
 
Obca jest offline  
Stary 21-09-2021, 07:47   #429
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
02.13; Bezahltag; zmierzch; zachmurzenie; tawerna “Pod pełnymi żaglami”, Pirora, Burgund

Tego dnia Pirora kolejny dzień oświeciła malowaniu ale i sprawdzeniu jak Poszło Irinie z przygotowaniem masek dla Oksany i Burgund. Maska złodziejki nie była trudna i skomplikowana była poprawna i skromna jak na osobę która trafia często na kozła i jest smagana pejczem.

Za to maska Oksany była już inną ligą. Zdobiona i starannie wykonana, nadal nie była taka jaką szlachcianka zakładała do zbory w Averlardzie ale była wystarczająco dobra.
[media]http://i.pinimg.com/564x/28/a4/9c/28a49c310b8b5ee4b400a4bd606cbfdf.jpg[/media]
Obie maski spakowane zostały w pakunek a Pirora napisała Oksanie prosty liścik.

“Droga Madame,
Pragnę zaprosić ciebie jak i twoją podopieczną na wspólną lekcję wychowawczą.

Pozdrawiam Księżniczka”

Malarka postanowiła swojemu ego i ambicją popłynąć ze swoim tytułem. Szczegóły zostawi złodziejce na którą troszkę czekała.

Burgund wzięła niewielkie zawiniątko z maskami i popatrzyła na kopertę jaką przekazała jej blondynka. Obejrzała ją z zaciekawieniem i spojrzała ponownie na szlachciankę.

- Ale ona jest krawcową. Nie jestem pewna czy umie czytać. - powiedziała machając nieco otrzymaną kopertą.

- A właściwie to co mam jej przekazać? - kobieta o burgundowych włosach zapytała na wszelki wypadek Pirory jaka jest ostateczna wersja rozmowy z Oksaną zanim do niej pójdzie na lekcję wychowania i dyscypliny.

- Cóż tam jest napisane “Droga Madame, Pragnę zaprosić ciebie jak i twoją podopieczną na wspólną lekcję wychowawczą. Pozdrawiam Księżniczka” - Pirora wyjaśniła treść listu. - Sama możesz powiedzieć, że spotkałaś dwie kobiety o podobnych zainteresowaniach….- Korzystając z prywatności jaką dawały im cztery ściany pokoju Pirora pocałowała kark siedzącej przed nią złodziejki a jej ręce ścisnęły jej piersi przez ciasny gorset. - … że ta co w czasie zabaw mówi o sobie Księżniczka jest zaintrygowana jej osoba i chętnie zaprasza ją i jej zabaweczkę…- Znowu wtopiła usta i zęby na złączeniu szyi i z tułowiem. - ...na spotkanie zapoznawcze. Odpowiedz jej że już tam byłaś, nie ukrywaj swojego podniecenia. Nie ukrywaj miejsca. Ukryj tylko że moją tożsamość u nic nie mów że my znamy jej tożsamość. Niech ma poczucie bezpieczeństwa a jak sama będzie chciała podzielić się swoją tożsamością to może zdjąć maskę w każdej chwili. - Malarka jeszcze chwilę popieściła złodziejce piersi by w końcu przestać.

- Dobrze… - łotrzyca wymruczała trochę rozkojarzonym tonem bo wydawała się bardzo podatna na takie zabawy z jej piersiami i całowaniem i ugniataniem i poczuciem dominowania. Jakby nie była umówiona z pewną dominą to nie było się trudno domyślić, że mógłby to być niezły wstęp do takich zabaw z Pirorą.

- Zapytam. I przekażę. A potem wrócę tu i powiem jak było. A będę mogła zostać u ciebie na noc? - wzięła głębszy oddech aby uspokoić rozburzone przez szlachciankę emocje i wsunęła liścik i pakunki z maskami do niewielkiej torebki. Pytała jakby miała nadzieję, że jeszcze się spotkają i zabawią tej nocy.

- Dzisiaj nie mam gości więc zapraszam… znaczy może przyjść Łasica ale nie wiem czy bedzie zostawiac na noc, a nawet jeśli już widać że umiecie się ładnie bawić razem. - malarka pogłaskała złodziejkę po głowie w pochwalającym geście.

- No chyba już się przestała na mnie boczyć. I dziękuję za zaproszenie. Opowiem ze szczegółami jak było! - Burgund przyjęła te słowa za dobrą monetę bo uśmiechnęła się, wstała chowając woreczek z liścikiem i pakunkiem za pazuchę i ruszyła do wieszaków po swój kożuszek.
 
Obca jest offline  
Stary 21-09-2021, 20:07   #430
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
02.13; Bezahltag; wieczór; oberwanie chmury; tawerna “Pod pełnymi żaglami”, Pirora, Łasica

Blondynka zeszła do głównej sali na kolację. Niedługo po podaniu jej wieczerzy przysiadła się do niej Nadia.
- Och! Nie zauważyłam cię. - Powiedziała zaskoczona szlachcianka ale szybko zaskoczenie zmieniło się w zadowolenie. - Jesteś głodna? Spragniona? - Zapytała podsuwając jej pucharek swojego grzanca i talerz.

- O chętnie! Co prawda byłam w “Warkoczach” aby pogadać z Egonem. No ale co tam! - zaśmiała się gdy bez wahania przejęła grzańca i posiłek koleżanki. Wciąż była w tej zgrzebnej, szaroburej spódnicy robotnicy więc mogła być świeżo po pracy. W niej na pierwszy rzut oka wyglądała mało pociągająco. Jak kolejna robotnica, kucharka czy szwaczka. Chociaż wąska talia i ładna buzia mogły przyciągnąć uwagę. To nie aż tak gdy włamywaczka była w swoich ulubionych skórzanych spodniach i mogła zachowywać się jak na dziewczynę z ferajny przystało. Jedząc rozejrzała się po okolicy chyba sprawdzając kto jest w pobliżu. Ale widocznie nie był aż tak bo zaczęła mówić dalej.

- Egonowi udało się złapać robotę u nas. Jest teraz strażnikiem. Tylko na początek wywalili go na blanki. Na blankach to mi nic nie pomoże. Musi być w środku. - szybko przekazała jej wieści na tematy rodzinne i pokrewne. Ta wiadomość widocznie jej się podobała bo znaczyło, że kultystom udało się wprowadzić drugiego człowieka do kazamat. Chociaż tak na początek to nie tam gdzie by chcieli. Ale i tak niebieskowłosej chyba obecność mięśniaka w pobliżu na tym wrogim terenie dodawała jej otuchy. Zwłaszcza, że jak powiedziała jest szansa, że to tylko na początek go tak rzucili na mury i może go przeniosą do środka.

- I słuchaj udało mi się olać te ziółka dla wyroczni. Teraz jest przytomniejsza no ale udaje, że nie. Tylko cholera tak jej pilnują, że nie mogę z nią zostać sam na sam. Ale ona jest śliczna! Oby lubiła z dziewczynami. - zaśmiała się cicho i trochę nerwowo gdy zdradziła koleżance co jeszcze udało jej się zmajstrować w tych kazamatach.

- Myślę, że w Agnestag będzie o czym gadać na spotkaniu. Mam już dość tej roboty i chętnie bym się stamtąd wyrwała. No! To u mnie. A u ciebie? Jak ci idzie podbój miasta? Masz jakieś nowe kochanki i kochanków jakimi mogłabyś się podzielić ze zwykłą dziewczyną z miasta? - zagaiła gdy kończyła jeść kolację i spojrzała rezolutnie na swoją blond sąsiadkę.

- Wczoraj spędziłam czas z her Lange i Złotogrzywą to elfia pani nawigator. Wysłałam dla Oksany prezent i zaproszenie. Spędziłam bardzo miły dzień z Kamilą w jej domu. Razem z Beno spędziliśmy wieczór w “Złotych liliach” w towarzystwie oficera marynarki i przy okazji poznałam kochankę Grubsona. Myślę, że ona też dostanie list z prośba o odkupienie list\ow jakie pisała do Grupsona. Ej zamierzasz przelecieć Egona? Wiesz żeby koledzy w pracy nie gadali że z wszystkimi tylko nie z nim .. wiesz żeby nie wyglądało podejrzanie. - Ostanie zdanie Pirora powiedziało półpowarznie ale bardziej zastanawiała ja reakcja złodziejki.

- To zależy. Jak byśmy byli sami to raczej nie. Bo jakbyśmy byli sami i wszyscy myśleli, że się pukamy no to jedyna dla mnie okazja aby pobuszować tu i tam. No chyba, że byłby jeszcze ktoś to wtedy nici z tego buszowania no to wtedy byśmy się mogli poznać lepiej. - Łasica odpowiedziała chętnie i całkiem na poważnie traktując pytanie koleżanki i siostry w wierze.

- I sama nie wiem. Wygląda na milutkiego. Może się tak czy inaczej poznamy lepiej. Ale jak będzie okazja. Póki co to chcę załatwić co się da i jak najprędzej się da. - przyznała, że Egon po tych paru spotkaniach na zborze i innych chyba zrobił na niej o wiele lepsze wrażenie niż Silny. Nawet jak oni we dwóch trzymali się razem i to w końcu łysy wprowadził brodacza do ich zakazanej sekty.

- Ojej to dzieje się u ciebie! Tyle masz przygód! I to takie jakie ja uwielbiam najbardziej! Szkoda, że ja tak nie mogę. - niebieskowłosa aż wyrzuciła rączki do góry słuchając jak to się powodzi jej towarzyszce z dalekiego południa Imperium.

- I poznałaś lady Mannslieb? I jaka ona jest? Pewnie stara, gruba i brzydka co? - zagaiła o tą na wpół mityczną małżonkę jednego z kapitanów jakie do tej pory nie udało się jej ani Versanie spotkać osobiście.

- Jest trochę starsza ode mnie, młoda i bardzo ładna. Nie dziw że ma kochanków na mieście. - Pewnie usycha z braku upojnych nocy z mężem. Zaśmiała się blondynka. - A i Burgund zostanie dzisiaj na noc. Ty zostajesz? Zostań będzie fajnie poproszę Irine by przyszykowała nam kąpiel. - Blondynka sięgnęła pod stół i złapałą udo Łasicy.

- No skoro tak ładnie prosisz i dorzucasz jeszcze kąpiel… - Nadia wymownie rozłożyła rączki na boki na znak, że czuje się całkiem rozbrojona takim zaproszeniem. A zaraz potem sięgnęła pod stół i nieco skorygowała pozycję dłoni koleżanki pakując ją sobie głęboko w podołek na ile pozwalała zgrzebna spódnica. Dłoń Pirory otoczyło zaraz przyjemne ciepło.

- I jestem strasznie ciekawa tej Oksany i co one tam we dwie wyprawiają. Mam nadzieję, że ta wywłoka dotrzyma słowa i przyjdzie dzisiaj. No tylko wiesz, ja rano będę musiała znów zrywać się do roboty. - niebieskowłosa włamywaczka roześmiała się popijając znów grzańca z kufla gdy zdradziła, że ją zżera ciekawość na to podwójne życie niby zwyczajnej krawcowej.

- A ta kapitanowa mówisz, że młoda i ładna? Naprawdę? Jej… No popatrz… To niezły ogier musi być z tego Grubsona… Bo myślałam, że to jakiś z niej kaszalot jak i z niego. A ona mówisz, że młoda i ładna? Hmm… A lubi z dziewczynami? - wieści o pani von Mannlieb zaskoczyły włamywaczkę. Widocznie całkiem inaczej ją sobie wyobrażała niż ją teraz opisywała koleżanka. Ale zakończyła swoim typowym pytaniem gdy chodziło o jakieś młode i ładne kobiety w jej zasięgu lub jej koleżanek. Roześmiała się traktując to chyba trochę jak żart.

Dokończyły kolację i w krótkim czasie obie siedziały w balli z gorącą wodą z umytymy włosami zawiniętymi w ręczniki i przytulające się po szybkiej obopólnej osiągniętej przyjemności.

- Mam problem z tymi listami od Versany, nie mam osoby zaufanej by zrobiła wymianę. Spróbowałam wciągnąć w to tego moje oficera ale odmówił… chyba nie zrobiłam na nim takiego wrażenia jak mi się wydawało.

- Widocznie działa po złodziejsku. - odparła Łasica leniwie się opierając o krawędź balii. Widząc spojrzenie partnerki uśmiechnęła się do niej.

- No jakby poszedł na robotę za frajer to byłby frajer. - roześmiała się cicho. - Samo ryzyko żadnego zysku. Bo pewnie nie zaproponowałaś mu żadnej doli? - zapytała patrząc na nią wesoło. - Ale jak chcesz to ja ci mogę pomóc. Może ktoś z rodziny? Właściwie to o co chodzi z tymi listami bo odkąd je zwędziłyśmy Grubsonowi to właściwie nie wiem co się dalej działo. - Nadia widząc, zafrapowanie na twarzy i w głosie blondynki zaproponowała swoją pomoc chociaż przyznała się od razu, że nie zna aktualnej sytuacji.

- Nie, myślałam że będzie facetem i spyta się w prost co z tego będzie dla niego. Liczyłam że wtedy zaczną się negocjacje. Nie ważne, nie zgodził się to jego strata. A z listami stoimy tak. Becker dostał z dwa dni temu list że niejaki Pan ‘Kruk’ wie o jego machlojkach z Grubsonem i miejscem w Gildii. Pan Kruk życzy sobie 500 za zwrot owych listów i nie podanie ich do publicznej wiadomości. A Pan Grubson dostał list od pana Gawrona życząc sobie 300 karli za to że listy jego kochanki nie trafią do jej męża. Zastanawiam się czy Fabiene nie powinna dostać trzeciego listu od Pani Sroki z podobną propozycja...a może jestem zachłanna? - Pirora przytuliła mocniej Łasicę czekając na jej werdykt.

- Hmm… - łotrzyca odchyliła głowę do tyłu i rozłożyła szeroko nagie, mokre ramiona wzdłuż krawędzi balii. - Jak dla mnie jak już wysłałaś do nich te dwa listy to trzeba czekać na ich ruch. Piłeczka po ich stronie. A jak się umówiłaś na odpowiedź? - zapytała nie zmieniając pozycji.

- Z Fabien nie wiem czy jest sens zaczynać w ten sposób. Ona jest żonka swojego męża to pewnie jakieś tam zaskórniaki i biżuterie ma. Ale to zwykle mąż trzyma kasę. Jak zacznie się go dopytywać o pełen trzosik na niewiadomy cel to może coś się sypnąć. Bo ci dwaj to pewnie mają swoją kasę to im łatwiej. - powiedziała co o tym myśli. I coś żona tutejszego kapitana nie jawiła jej się chyba jako źródło pewnego dochodu.

- I z Grubsonem to uważaj. - nagle podniosła głowę, otworzyła oczy i spojrzała na przytulającą się do niej mokrą blondynkę.

- On się stawiał Czarnemu Peterowi. To już trzeba mieć jaja. Albo być kompletnie durnym aby się mu stawiać. To książe podziemia. Wszędzie ma swoje macki. Co prawda tam chodziło o jakiegoś stwora co miał Grubson a chciał Peter no ale jednak powiedział mu “nie”. Póki właśnie z Ver nie zakosiłyśmy mu listów miłosnych do Fabi. Dopiero wtedy zmiękł. Może polecieć z reklamacją do Petera za te listy. No i nie wiadomo co dalej. Ogólnie to chodzi mi o to, że wygląda jak leniwy spaślak, jak nasz Karlik, ale nie jest mięczakiem i ma łeb na karku. - Nadia zaczęła głaskać ramiona blondynki gdy przestrzegła ją przed pochopnymi działaniami z tym Grubsonem.

- Myślisz że powinnam mieć kogoś straszniejszego? Do załatwienia tej sprawy? Naprzykład taką Czarną Talarię ? - Pirora zadumała się, nie była dzieckiem ulicy ale pamiętała jak raz podsłuchała rozmowę służących i jeden chłopak wspomniał coś o życiu w sierocińcu “Znajdź największego bysiora na podwórku i zaprzyjaźnij się z nim, jesteś nie do ruszenia wtedy”. - Ona wprawdzie zajmuje się inna branżą ale może za dobrego grosza by nie pogardziła. Może jakby jej zaproponować 100 karli?

- Nie. Nie tędy droga. Jak bierzesz zabójcę to nie po to aby kogoś nastraszyć tylko po to abu mu zgasić świeczkę. Chociaż zgadzam się z tobą, Talarię chętnie bym poznała w celach towarzyskich. - niebieska głowa pokręciła się i obdarzyła Pirorę przyjemnym uśmiechem jakby starsza siostra tłumaczyła młodszej zasady przężycia w mieście bez potężnych protektorów. Chociaż wspomniana czarnowłosa elfka dalej wydawała się interesować włamywaczkę ale pod prywatnym kątem.

- Sama nie wiem… - zamyśliła się głaszcząc czule blond włosy swojej siostry. Zastanawiała się nad czymś.

- Tego Deckera nie znam. To trudno mi coś o nim powiedzieć. Ten Grubson to taki niby nudny kupiec a tu zobacz jak sobie wesoło śmiga po mieście. Tam jakiś przekręt z gildią tu jakiś romans z szlachetnie urodzoną mężatką. No, no… - powiedziała nawet jakby z uznaniem dla właściciela faktorii handlowej.

- I już wysłałaś te listy? - zapytała jeszcze raz tak na wszelki wypadek. Widząc potwierdzenie znów się zamyśliła nad tą sprawą.

- No może podziałają te listy. O tej kochance. W końcu tak go Peter nastraszył. I chyba oddał mu tą poczwarę co gdzieś tam ją kitrał po kątach bo się uspokoiło. Hmm… - włamywaczka obracała ten pomysł w myślach na różne strony.

- Poczekaj na ich odpowiedzi. Kiedy im dałaś termin? Jak każą ci spadać albo nic nie powiedzą to się zastanowimy co dalej. Jak zaczną negocjować to też. No a jak się zgodzą no to trzeba się umówić na wymianę. Jakby było wieczorem albo w Festag to mogłabym ci pomóc. Tylko sama wiesz jak mnie ostatnio szef gania. Trudno przewidzieć. Ale jakbym miała wolne to bym ci mogła pomóc. Mam nadzieję, że się odwdzięczysz odpowiednio. Wiesz jakąś lekcją dyscypliny czy coś takiego. - zaśmiała się na koniec biorąc palcami brodę swojej koleżanki.

- ….Myślisz że Strupas albo jego bezdomni koledzy mogą robić za tłum i pośrednika? Nikt nie pamięta żebraków… i są tani…- Pirora nadal kombinowała. - A o co chodzi z tym Peterem? To jakiś kupiec czy co?

- Peter, Czarny Peter, herszt Czarnych, prawda ręka Herr Grau. - powiedziała kultystka podnosząc się nieco i zmieniając pozycję. Przesunęła Pirorę tak, że teraz ta opierała się o jej brzuch i piersi a głowa znalazła się przy jej głowie. Zaś Łasica zaczęła delikatnie głaskać mokre ciało Averlandki.

- To nasz książe podziemia. Herszt najsilniejszej szajki. Wszyscy mu płacą haracz. Od kupców po zamtuzów. Wszyscy po tej stronie rzeki. Grubson też mu płaci. My jak chciałyśmy z Ver otworzyć ten szlachetnie urodzony burdel to też musiałyśmy mieć jego zgodę. Jak nie to by pewnie zaczeły się wizyty dziarskich chłopców z silnymi rękami. Z łomami i kamieniami w rękach. A tak on zgarnia procent i mamy spokój. To ważniak. I Grubson musiał o tym wiedzieć. A mimo to z nim zadarł. Czarny ma chyba słabość do różnych egzotycznych stworów. Jak ten pies Versany. To od niego go kupiła. I zdaje się, Grubson miał coś jeszcze fajniejszego no ale nie udało nam się dowiedzieć co. Dopiero te listy go spacyfikowały i dlatego Czarny tak nam potem poszedł na rękę z tym teatrem. - Nadia wyjaśniła łagodnym tonem zaczynając powoli dotykiem wstępne pieszczoty na Pirorze. Była kojąca jak woda którą obmywała ciało blondynki.

- A właściwie to po co chcesz to zrobić? Z tymi listami. Będziesz chciała pójść z tą Fabi do łóżka? Podoba ci się? - zagaiła o dwie pozornie sprzeczne ze sobą sprawy chyba tak z ciekawości.

- Jest ładna przyznam jej to ale nie można zakładać że każdego warto zaciągać do łóżka. Z listami, dla pieniędzy a dlaczego nie? Potrzebujemy gotówki nikt nie pomaga na ładne oczy zwłaszcza jak jeszcze trzeba płacić jakiejś szajce. - Powiedziała blondynka. - Niestety bez żadnych prawdziwych ustawionych kuzynów nie mogę żyć tutaj jak bym chciała. I Serio chce

- No tak, pewnie masz rację. - zgodziła się Łasica po dłuższej chwili milczenia. - No to czekaj co wyjdzie z tymi listami. Bo piłka jest po ich stronie. Jak się zgodzą trzeba pomyśleć jak zrealizować wymianę. Umów się w “Mewie”. Jakbym przy tym była to bym tam się czuła najlepiej. No i na wieczór albo Festag. Jakby ładnie poszło to wymiana ręka w rękę. Ty dajesz jedno a on daje drugie. Wstajecie i rozchodzicie się. Koniec. No a jak coś by poszło nie tak i zaczęło się dziać no to wolałabym być na swoim terenie. Jak chcesz możesz Burgund w to wtajemniczyć. Ona też jest dobra w takie klocki. W ogóle dobrze by zabrać parę osób. Pewnych. Co by mogli wkroczyć do akcji jakby coś się zaczęło dziać. - poradziła jej włamywaczka mówiąc do jej szyi i karku. Zastanawiała się nad tym jak to można by zorganizować taką wymianę.

- Sugerujesz że mogłabym spytać się naszych ‘silnych kuzynów’ o pomoc? - Zapytała szlachcianka upewniając się o czym mówi Łasica.

- Możesz spróbować. Wiesz jakby ten Gruber czy Decker przyszli sami to we trzy powinnyśmy sobie poradzić. No można by tego twojego James’a dorzucić to by nas czworo było. Jakby przyszedł jeden z drugim na wymianę to raczej nie po to aby chryję robić. Gorzej jakby chciał się ciebie pozbyć. Wtedy może przyjść z kimś. No a wtedy mogliby coś próbować. No i wtedy to może być gorąco. - Łasica luźno rozważała ten mocno nieprzewidywalny temat. Trudno było przewidzieć w tej chwili czy w ogóle do jakiejś wymiany dojdzie no a nawet jakby doszło jak się zachowa druga strona. Więc robiło się z tego takie gdybanie.

- A jak ci potrzebne pieniądze to możesz pomyśleć o jakimś numerze. Pójść na robotę. Ja jak widzisz trochę wypadłam z obiegu przez te kazamaty. Ale możesz pogadać z Burgund. I tak chyba powinna dzisiaj przyjść. Kiedyś we dwie chodziłyśmy na robotę. Jak chcesz to mogę ją o to zahaczyć jak przyjdzie. - zaproponowała nieco rozszerzając temat na bliżej nieokreśloną przyszłość.

- Chyba to nie dla mnie. Ale zobaczymy co i jak. - Powiedziała szlachcianka.

- Pirora, jak się chce mieć szybko i dużo kasy to trzeba ryzykować. To nie są bezpieczne rzeczy jakie można zrobić z łóżka. Albo trzeba liczyć, że wygra się w karty dużą sumkę albo zrobić jakiś numer. I wcale nie chodzi mi o włamywanie się do kogoś na trzecim piętrze albo dawanie po łbie w ciemnym zaułku. - niebieskowłosa westchnęła słysząc taką odpowiedź. I mówiła jakby uważała, że droga do szybkich pieniędzy jest ryzykowna i wyboista. Potem trochę opowiadała w jakiej roli widziałaby Pirorę. Nawet biorąc pod uwagę, że nie była dziewczyną z ferajny. Do wielu robót potrzebny albo pomocny był partner. Nawet do stania na czatach, zagadywania czy odwracania uwagi. Do tego Pirora mogłaby się nadawać zdaniem Łasicy. A lwią część roboty, jako spec, zrobiłaby ona albo Burgund.

- No ale jak uważasz Pirora. Ja tak tylko ci po przyjacielsku mówię, jak wolisz po swojemu to nie ma sprawy. - pocałowała ją w policzek uśmiechając się do niej przyjaźnie dając znać, że nawet jakby blodnynka nadal nie była zainteresowana taką robotą to dalej będzie się z nią przyjaźnić i kolegować i w ogóle.
 
Obca jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:40.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172