- Cztery sztuki srebra ? – Zapytał z niedowierzaniem halfling. „Kurcze dobrze że nie prowadzę karczmy, z torbami bym poszedł...” –pomyślał, a niewielka ilość kasy którą musiał wydać poprawiła mu nawet całkiem już i tak niezły humor. Zaczynał czuć się wypoczęty, żył, miał namiary na skarbnicę, pozostało tylko solidnie ją ograbić i sprawy takie jak opłacenie pobytu w karczmie z towarzystwem dziewek nie będą mu już problemem. Gdy najadł się wypoczął i przebrał w czyste choć nieco wilgotne jeszcze ubranko gotów był iść dalej – zaczynając od medyka i kolejny raz zastanawiając się czy będzie go w ogóle stać na taką usługę. Nie ukrywał sam przed sobą że czas zaczyna gonić go i to ostro a jego malutkie nóżki niespecjalnie pozwalały na ucieczkę. Przynajmniej przed czasem. Zresztą przed tą siłą niewiele kto mógł uciec, choć zdarzały się wyjątki, licze i inni ożywieńcy na ten przykład. Zastanawiał się co tez czai się w twierdzy krasnoludzkiej lub w okolicy – przypomniawszy sobie historie o zabitym psie.
W planach zaraz po wizycie u medyka miał turne po karczmach w poszukiwaniu krasnoludów. Musiał iść na żywioł uda się lub nie, w najgorszym razie , z użyciem prochu z podziemi – lub jakiegoś nabytego w mieście najzwyczajniej wysadzą zabezpieczone przejście. Rozumiał że będzie wiązało się to z dalszym kopaniem czy tez odkopywaniem zasypu jaki niechybnie powstanie, ale cóż , innych sposobów na pokonanie magicznych zabezpieczeń nie znał.
„Ciekawe gdzie ci krasnale i co ja im tak właściwie powiem…” – Tupik zakładał, że będzie wiedział co mówić w zależnosci od krasnoludów i sytuacji w jakiej ich zastanie. Przedwczesne szykowanie planu w obliczu tylu niewiadomych zdawało się być stratą czasu – a tego , jak już wcześniej wspominałem, nie posiadał zbyt wiele.