Komisariat policji - ach tyle barwnych wspomnień, ile to czasu ta dziewczyna spędziła w podobnych miejscach. Można powiedzieć że zrobiła turne po takich budynkach. Czasem wchodziła tam for fun, czasem z przymusu ( tego woli nie wspominać) a czasem jak teraz, trochę z przymusu trochę nie. Mafia bowiem w tym mieście dała się we znaki do tego stopnia że poproszono o pomoc Amandę Waller, a ta nie chcąc marnować funduszy, wymyśliła że pośle tam małą łobuziarę by dać pstryczka w nos tym którzy jej ośmielili się truć głowę. Poza tym jak mówi stare porzekadło gdzie diabeł nie może, tam babę pośle. I tak Harley trochę wbrew swojej woli, zawitała znów w jaskini Lwa. Jedyne co ją pocieszało, to fakt że obiecano jej więcej swobody po powrocie.
Szła przez korytarz pewnym krokiem, nucąc sobie pod nosem, słuchając na spotify "Tained love" w wykonaniu Marilyn Mansona. Tak, ten tytuł mówił sam za siebie. Widać nie do końca pogodziła się z przeszłością. Wersja Mansona miała w sobie taką nieposkromioną dzikość, która ją niesamowicie pociągała podobnie jak sam wykonawca który miejscami przypominał jej o Panu J. W jednym ręku trzymała swój niezastąpiony kij bejzbolowy, w drugim monsterka którego łapczywie popijała, oczywiście różowego bo był pozytywny, jaskrawy i do tego pyszny.
Nim przekroczyła próg sali, wychiliła tylko głowę i zawadiacko pomachała do wszystkich - cześć jestem Harley
Jej uwagę szybko przykuły plakaty jakie Saul porozwieszał po sali. To nic że wisiały już wcześniej, wcześniej była pochłonięta czym innym.
" W legalnych kłopotah" - przeczytała - hmm to coś dla mnie - i tu miała sporo racji wszak często była posądzana o nieobyczajne zachowania, a to i tak był wierzchołek góry lodowej jej piramidy nawyków i zachowań.
Szybko się jednak ogarnęła. - zaraz, to prawnik a prawników nie lubimy - syknęła jadowicie po czym spojrzała w stronę Saula bokiem, jakby zabrał jej najcenniejszy skarb. Po chwili zastanowienia, doszła do wniosku że to głupota nie lubić swoich naturalnych sprzymierzeńców, którzy jeszcze pomogą jej wyjść z kłopotów, a te prędzej czy później na pewno nastąpią. Rozpromieniona - ( jej nastrój często zmieniał się szybciej niż dziecko kiwało na huśtawce) - podeszła do mężczyzny po wizytówkę, które te wręczał rozentuzjazmowany.
Następnie rozejrzawszy się po przyozdobionych ścianach, zwróciła się prosto do pana rosiczki.
"Ty jesteś kuzynem Poison Ivy? - zagaiła. - Wyglądasz trochę podobnie - to mówiąc gestykulowała jakby chciała uchwycić jego portret. - Jestem Harley, jej psiapsi, - dodała - chociaż od kiedy mnie te złole od Amandy zrabowali, to nie mamy ze sobą kontaktu... Ale na to jeszcze przyjdzie czas^^odczytałam Twoje znaki przyjdzie czas że uwolnię się od tej baby - to mówiąc szturchnęła przyjacielsko rosiczka w ramię. |