Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-09-2021, 20:07   #430
Obca
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
02.13; Bezahltag; wieczór; oberwanie chmury; tawerna “Pod pełnymi żaglami”, Pirora, Łasica

Blondynka zeszła do głównej sali na kolację. Niedługo po podaniu jej wieczerzy przysiadła się do niej Nadia.
- Och! Nie zauważyłam cię. - Powiedziała zaskoczona szlachcianka ale szybko zaskoczenie zmieniło się w zadowolenie. - Jesteś głodna? Spragniona? - Zapytała podsuwając jej pucharek swojego grzanca i talerz.

- O chętnie! Co prawda byłam w “Warkoczach” aby pogadać z Egonem. No ale co tam! - zaśmiała się gdy bez wahania przejęła grzańca i posiłek koleżanki. Wciąż była w tej zgrzebnej, szaroburej spódnicy robotnicy więc mogła być świeżo po pracy. W niej na pierwszy rzut oka wyglądała mało pociągająco. Jak kolejna robotnica, kucharka czy szwaczka. Chociaż wąska talia i ładna buzia mogły przyciągnąć uwagę. To nie aż tak gdy włamywaczka była w swoich ulubionych skórzanych spodniach i mogła zachowywać się jak na dziewczynę z ferajny przystało. Jedząc rozejrzała się po okolicy chyba sprawdzając kto jest w pobliżu. Ale widocznie nie był aż tak bo zaczęła mówić dalej.

- Egonowi udało się złapać robotę u nas. Jest teraz strażnikiem. Tylko na początek wywalili go na blanki. Na blankach to mi nic nie pomoże. Musi być w środku. - szybko przekazała jej wieści na tematy rodzinne i pokrewne. Ta wiadomość widocznie jej się podobała bo znaczyło, że kultystom udało się wprowadzić drugiego człowieka do kazamat. Chociaż tak na początek to nie tam gdzie by chcieli. Ale i tak niebieskowłosej chyba obecność mięśniaka w pobliżu na tym wrogim terenie dodawała jej otuchy. Zwłaszcza, że jak powiedziała jest szansa, że to tylko na początek go tak rzucili na mury i może go przeniosą do środka.

- I słuchaj udało mi się olać te ziółka dla wyroczni. Teraz jest przytomniejsza no ale udaje, że nie. Tylko cholera tak jej pilnują, że nie mogę z nią zostać sam na sam. Ale ona jest śliczna! Oby lubiła z dziewczynami. - zaśmiała się cicho i trochę nerwowo gdy zdradziła koleżance co jeszcze udało jej się zmajstrować w tych kazamatach.

- Myślę, że w Agnestag będzie o czym gadać na spotkaniu. Mam już dość tej roboty i chętnie bym się stamtąd wyrwała. No! To u mnie. A u ciebie? Jak ci idzie podbój miasta? Masz jakieś nowe kochanki i kochanków jakimi mogłabyś się podzielić ze zwykłą dziewczyną z miasta? - zagaiła gdy kończyła jeść kolację i spojrzała rezolutnie na swoją blond sąsiadkę.

- Wczoraj spędziłam czas z her Lange i Złotogrzywą to elfia pani nawigator. Wysłałam dla Oksany prezent i zaproszenie. Spędziłam bardzo miły dzień z Kamilą w jej domu. Razem z Beno spędziliśmy wieczór w “Złotych liliach” w towarzystwie oficera marynarki i przy okazji poznałam kochankę Grubsona. Myślę, że ona też dostanie list z prośba o odkupienie list\ow jakie pisała do Grupsona. Ej zamierzasz przelecieć Egona? Wiesz żeby koledzy w pracy nie gadali że z wszystkimi tylko nie z nim .. wiesz żeby nie wyglądało podejrzanie. - Ostanie zdanie Pirora powiedziało półpowarznie ale bardziej zastanawiała ja reakcja złodziejki.

- To zależy. Jak byśmy byli sami to raczej nie. Bo jakbyśmy byli sami i wszyscy myśleli, że się pukamy no to jedyna dla mnie okazja aby pobuszować tu i tam. No chyba, że byłby jeszcze ktoś to wtedy nici z tego buszowania no to wtedy byśmy się mogli poznać lepiej. - Łasica odpowiedziała chętnie i całkiem na poważnie traktując pytanie koleżanki i siostry w wierze.

- I sama nie wiem. Wygląda na milutkiego. Może się tak czy inaczej poznamy lepiej. Ale jak będzie okazja. Póki co to chcę załatwić co się da i jak najprędzej się da. - przyznała, że Egon po tych paru spotkaniach na zborze i innych chyba zrobił na niej o wiele lepsze wrażenie niż Silny. Nawet jak oni we dwóch trzymali się razem i to w końcu łysy wprowadził brodacza do ich zakazanej sekty.

- Ojej to dzieje się u ciebie! Tyle masz przygód! I to takie jakie ja uwielbiam najbardziej! Szkoda, że ja tak nie mogę. - niebieskowłosa aż wyrzuciła rączki do góry słuchając jak to się powodzi jej towarzyszce z dalekiego południa Imperium.

- I poznałaś lady Mannslieb? I jaka ona jest? Pewnie stara, gruba i brzydka co? - zagaiła o tą na wpół mityczną małżonkę jednego z kapitanów jakie do tej pory nie udało się jej ani Versanie spotkać osobiście.

- Jest trochę starsza ode mnie, młoda i bardzo ładna. Nie dziw że ma kochanków na mieście. - Pewnie usycha z braku upojnych nocy z mężem. Zaśmiała się blondynka. - A i Burgund zostanie dzisiaj na noc. Ty zostajesz? Zostań będzie fajnie poproszę Irine by przyszykowała nam kąpiel. - Blondynka sięgnęła pod stół i złapałą udo Łasicy.

- No skoro tak ładnie prosisz i dorzucasz jeszcze kąpiel… - Nadia wymownie rozłożyła rączki na boki na znak, że czuje się całkiem rozbrojona takim zaproszeniem. A zaraz potem sięgnęła pod stół i nieco skorygowała pozycję dłoni koleżanki pakując ją sobie głęboko w podołek na ile pozwalała zgrzebna spódnica. Dłoń Pirory otoczyło zaraz przyjemne ciepło.

- I jestem strasznie ciekawa tej Oksany i co one tam we dwie wyprawiają. Mam nadzieję, że ta wywłoka dotrzyma słowa i przyjdzie dzisiaj. No tylko wiesz, ja rano będę musiała znów zrywać się do roboty. - niebieskowłosa włamywaczka roześmiała się popijając znów grzańca z kufla gdy zdradziła, że ją zżera ciekawość na to podwójne życie niby zwyczajnej krawcowej.

- A ta kapitanowa mówisz, że młoda i ładna? Naprawdę? Jej… No popatrz… To niezły ogier musi być z tego Grubsona… Bo myślałam, że to jakiś z niej kaszalot jak i z niego. A ona mówisz, że młoda i ładna? Hmm… A lubi z dziewczynami? - wieści o pani von Mannlieb zaskoczyły włamywaczkę. Widocznie całkiem inaczej ją sobie wyobrażała niż ją teraz opisywała koleżanka. Ale zakończyła swoim typowym pytaniem gdy chodziło o jakieś młode i ładne kobiety w jej zasięgu lub jej koleżanek. Roześmiała się traktując to chyba trochę jak żart.

Dokończyły kolację i w krótkim czasie obie siedziały w balli z gorącą wodą z umytymy włosami zawiniętymi w ręczniki i przytulające się po szybkiej obopólnej osiągniętej przyjemności.

- Mam problem z tymi listami od Versany, nie mam osoby zaufanej by zrobiła wymianę. Spróbowałam wciągnąć w to tego moje oficera ale odmówił… chyba nie zrobiłam na nim takiego wrażenia jak mi się wydawało.

- Widocznie działa po złodziejsku. - odparła Łasica leniwie się opierając o krawędź balii. Widząc spojrzenie partnerki uśmiechnęła się do niej.

- No jakby poszedł na robotę za frajer to byłby frajer. - roześmiała się cicho. - Samo ryzyko żadnego zysku. Bo pewnie nie zaproponowałaś mu żadnej doli? - zapytała patrząc na nią wesoło. - Ale jak chcesz to ja ci mogę pomóc. Może ktoś z rodziny? Właściwie to o co chodzi z tymi listami bo odkąd je zwędziłyśmy Grubsonowi to właściwie nie wiem co się dalej działo. - Nadia widząc, zafrapowanie na twarzy i w głosie blondynki zaproponowała swoją pomoc chociaż przyznała się od razu, że nie zna aktualnej sytuacji.

- Nie, myślałam że będzie facetem i spyta się w prost co z tego będzie dla niego. Liczyłam że wtedy zaczną się negocjacje. Nie ważne, nie zgodził się to jego strata. A z listami stoimy tak. Becker dostał z dwa dni temu list że niejaki Pan ‘Kruk’ wie o jego machlojkach z Grubsonem i miejscem w Gildii. Pan Kruk życzy sobie 500 za zwrot owych listów i nie podanie ich do publicznej wiadomości. A Pan Grubson dostał list od pana Gawrona życząc sobie 300 karli za to że listy jego kochanki nie trafią do jej męża. Zastanawiam się czy Fabiene nie powinna dostać trzeciego listu od Pani Sroki z podobną propozycja...a może jestem zachłanna? - Pirora przytuliła mocniej Łasicę czekając na jej werdykt.

- Hmm… - łotrzyca odchyliła głowę do tyłu i rozłożyła szeroko nagie, mokre ramiona wzdłuż krawędzi balii. - Jak dla mnie jak już wysłałaś do nich te dwa listy to trzeba czekać na ich ruch. Piłeczka po ich stronie. A jak się umówiłaś na odpowiedź? - zapytała nie zmieniając pozycji.

- Z Fabien nie wiem czy jest sens zaczynać w ten sposób. Ona jest żonka swojego męża to pewnie jakieś tam zaskórniaki i biżuterie ma. Ale to zwykle mąż trzyma kasę. Jak zacznie się go dopytywać o pełen trzosik na niewiadomy cel to może coś się sypnąć. Bo ci dwaj to pewnie mają swoją kasę to im łatwiej. - powiedziała co o tym myśli. I coś żona tutejszego kapitana nie jawiła jej się chyba jako źródło pewnego dochodu.

- I z Grubsonem to uważaj. - nagle podniosła głowę, otworzyła oczy i spojrzała na przytulającą się do niej mokrą blondynkę.

- On się stawiał Czarnemu Peterowi. To już trzeba mieć jaja. Albo być kompletnie durnym aby się mu stawiać. To książe podziemia. Wszędzie ma swoje macki. Co prawda tam chodziło o jakiegoś stwora co miał Grubson a chciał Peter no ale jednak powiedział mu “nie”. Póki właśnie z Ver nie zakosiłyśmy mu listów miłosnych do Fabi. Dopiero wtedy zmiękł. Może polecieć z reklamacją do Petera za te listy. No i nie wiadomo co dalej. Ogólnie to chodzi mi o to, że wygląda jak leniwy spaślak, jak nasz Karlik, ale nie jest mięczakiem i ma łeb na karku. - Nadia zaczęła głaskać ramiona blondynki gdy przestrzegła ją przed pochopnymi działaniami z tym Grubsonem.

- Myślisz że powinnam mieć kogoś straszniejszego? Do załatwienia tej sprawy? Naprzykład taką Czarną Talarię ? - Pirora zadumała się, nie była dzieckiem ulicy ale pamiętała jak raz podsłuchała rozmowę służących i jeden chłopak wspomniał coś o życiu w sierocińcu “Znajdź największego bysiora na podwórku i zaprzyjaźnij się z nim, jesteś nie do ruszenia wtedy”. - Ona wprawdzie zajmuje się inna branżą ale może za dobrego grosza by nie pogardziła. Może jakby jej zaproponować 100 karli?

- Nie. Nie tędy droga. Jak bierzesz zabójcę to nie po to aby kogoś nastraszyć tylko po to abu mu zgasić świeczkę. Chociaż zgadzam się z tobą, Talarię chętnie bym poznała w celach towarzyskich. - niebieska głowa pokręciła się i obdarzyła Pirorę przyjemnym uśmiechem jakby starsza siostra tłumaczyła młodszej zasady przężycia w mieście bez potężnych protektorów. Chociaż wspomniana czarnowłosa elfka dalej wydawała się interesować włamywaczkę ale pod prywatnym kątem.

- Sama nie wiem… - zamyśliła się głaszcząc czule blond włosy swojej siostry. Zastanawiała się nad czymś.

- Tego Deckera nie znam. To trudno mi coś o nim powiedzieć. Ten Grubson to taki niby nudny kupiec a tu zobacz jak sobie wesoło śmiga po mieście. Tam jakiś przekręt z gildią tu jakiś romans z szlachetnie urodzoną mężatką. No, no… - powiedziała nawet jakby z uznaniem dla właściciela faktorii handlowej.

- I już wysłałaś te listy? - zapytała jeszcze raz tak na wszelki wypadek. Widząc potwierdzenie znów się zamyśliła nad tą sprawą.

- No może podziałają te listy. O tej kochance. W końcu tak go Peter nastraszył. I chyba oddał mu tą poczwarę co gdzieś tam ją kitrał po kątach bo się uspokoiło. Hmm… - włamywaczka obracała ten pomysł w myślach na różne strony.

- Poczekaj na ich odpowiedzi. Kiedy im dałaś termin? Jak każą ci spadać albo nic nie powiedzą to się zastanowimy co dalej. Jak zaczną negocjować to też. No a jak się zgodzą no to trzeba się umówić na wymianę. Jakby było wieczorem albo w Festag to mogłabym ci pomóc. Tylko sama wiesz jak mnie ostatnio szef gania. Trudno przewidzieć. Ale jakbym miała wolne to bym ci mogła pomóc. Mam nadzieję, że się odwdzięczysz odpowiednio. Wiesz jakąś lekcją dyscypliny czy coś takiego. - zaśmiała się na koniec biorąc palcami brodę swojej koleżanki.

- ….Myślisz że Strupas albo jego bezdomni koledzy mogą robić za tłum i pośrednika? Nikt nie pamięta żebraków… i są tani…- Pirora nadal kombinowała. - A o co chodzi z tym Peterem? To jakiś kupiec czy co?

- Peter, Czarny Peter, herszt Czarnych, prawda ręka Herr Grau. - powiedziała kultystka podnosząc się nieco i zmieniając pozycję. Przesunęła Pirorę tak, że teraz ta opierała się o jej brzuch i piersi a głowa znalazła się przy jej głowie. Zaś Łasica zaczęła delikatnie głaskać mokre ciało Averlandki.

- To nasz książe podziemia. Herszt najsilniejszej szajki. Wszyscy mu płacą haracz. Od kupców po zamtuzów. Wszyscy po tej stronie rzeki. Grubson też mu płaci. My jak chciałyśmy z Ver otworzyć ten szlachetnie urodzony burdel to też musiałyśmy mieć jego zgodę. Jak nie to by pewnie zaczeły się wizyty dziarskich chłopców z silnymi rękami. Z łomami i kamieniami w rękach. A tak on zgarnia procent i mamy spokój. To ważniak. I Grubson musiał o tym wiedzieć. A mimo to z nim zadarł. Czarny ma chyba słabość do różnych egzotycznych stworów. Jak ten pies Versany. To od niego go kupiła. I zdaje się, Grubson miał coś jeszcze fajniejszego no ale nie udało nam się dowiedzieć co. Dopiero te listy go spacyfikowały i dlatego Czarny tak nam potem poszedł na rękę z tym teatrem. - Nadia wyjaśniła łagodnym tonem zaczynając powoli dotykiem wstępne pieszczoty na Pirorze. Była kojąca jak woda którą obmywała ciało blondynki.

- A właściwie to po co chcesz to zrobić? Z tymi listami. Będziesz chciała pójść z tą Fabi do łóżka? Podoba ci się? - zagaiła o dwie pozornie sprzeczne ze sobą sprawy chyba tak z ciekawości.

- Jest ładna przyznam jej to ale nie można zakładać że każdego warto zaciągać do łóżka. Z listami, dla pieniędzy a dlaczego nie? Potrzebujemy gotówki nikt nie pomaga na ładne oczy zwłaszcza jak jeszcze trzeba płacić jakiejś szajce. - Powiedziała blondynka. - Niestety bez żadnych prawdziwych ustawionych kuzynów nie mogę żyć tutaj jak bym chciała. I Serio chce

- No tak, pewnie masz rację. - zgodziła się Łasica po dłuższej chwili milczenia. - No to czekaj co wyjdzie z tymi listami. Bo piłka jest po ich stronie. Jak się zgodzą trzeba pomyśleć jak zrealizować wymianę. Umów się w “Mewie”. Jakbym przy tym była to bym tam się czuła najlepiej. No i na wieczór albo Festag. Jakby ładnie poszło to wymiana ręka w rękę. Ty dajesz jedno a on daje drugie. Wstajecie i rozchodzicie się. Koniec. No a jak coś by poszło nie tak i zaczęło się dziać no to wolałabym być na swoim terenie. Jak chcesz możesz Burgund w to wtajemniczyć. Ona też jest dobra w takie klocki. W ogóle dobrze by zabrać parę osób. Pewnych. Co by mogli wkroczyć do akcji jakby coś się zaczęło dziać. - poradziła jej włamywaczka mówiąc do jej szyi i karku. Zastanawiała się nad tym jak to można by zorganizować taką wymianę.

- Sugerujesz że mogłabym spytać się naszych ‘silnych kuzynów’ o pomoc? - Zapytała szlachcianka upewniając się o czym mówi Łasica.

- Możesz spróbować. Wiesz jakby ten Gruber czy Decker przyszli sami to we trzy powinnyśmy sobie poradzić. No można by tego twojego James’a dorzucić to by nas czworo było. Jakby przyszedł jeden z drugim na wymianę to raczej nie po to aby chryję robić. Gorzej jakby chciał się ciebie pozbyć. Wtedy może przyjść z kimś. No a wtedy mogliby coś próbować. No i wtedy to może być gorąco. - Łasica luźno rozważała ten mocno nieprzewidywalny temat. Trudno było przewidzieć w tej chwili czy w ogóle do jakiejś wymiany dojdzie no a nawet jakby doszło jak się zachowa druga strona. Więc robiło się z tego takie gdybanie.

- A jak ci potrzebne pieniądze to możesz pomyśleć o jakimś numerze. Pójść na robotę. Ja jak widzisz trochę wypadłam z obiegu przez te kazamaty. Ale możesz pogadać z Burgund. I tak chyba powinna dzisiaj przyjść. Kiedyś we dwie chodziłyśmy na robotę. Jak chcesz to mogę ją o to zahaczyć jak przyjdzie. - zaproponowała nieco rozszerzając temat na bliżej nieokreśloną przyszłość.

- Chyba to nie dla mnie. Ale zobaczymy co i jak. - Powiedziała szlachcianka.

- Pirora, jak się chce mieć szybko i dużo kasy to trzeba ryzykować. To nie są bezpieczne rzeczy jakie można zrobić z łóżka. Albo trzeba liczyć, że wygra się w karty dużą sumkę albo zrobić jakiś numer. I wcale nie chodzi mi o włamywanie się do kogoś na trzecim piętrze albo dawanie po łbie w ciemnym zaułku. - niebieskowłosa westchnęła słysząc taką odpowiedź. I mówiła jakby uważała, że droga do szybkich pieniędzy jest ryzykowna i wyboista. Potem trochę opowiadała w jakiej roli widziałaby Pirorę. Nawet biorąc pod uwagę, że nie była dziewczyną z ferajny. Do wielu robót potrzebny albo pomocny był partner. Nawet do stania na czatach, zagadywania czy odwracania uwagi. Do tego Pirora mogłaby się nadawać zdaniem Łasicy. A lwią część roboty, jako spec, zrobiłaby ona albo Burgund.

- No ale jak uważasz Pirora. Ja tak tylko ci po przyjacielsku mówię, jak wolisz po swojemu to nie ma sprawy. - pocałowała ją w policzek uśmiechając się do niej przyjaźnie dając znać, że nawet jakby blodnynka nadal nie była zainteresowana taką robotą to dalej będzie się z nią przyjaźnić i kolegować i w ogóle.
 
Obca jest offline