Areszt śledczy, noc 27/28 czerwca
Wpatrzona zmrużonymi oczami w aresztantów, Alicja pozwoliła Kordianowi na włączenie się w konwersację, dorzucenie do puli własnych pytań. Ventrue szczerze wątpiła, aby rozmowa z zatrzymanymi przeniosła jakikolwiek przełom w dochodzeniu. Obaj wyglądali na przypadkowych świadków, których zgubiła chciwa oportunistyczna okazja. Dostrzeżona przez nich sylwetka mogła należeć do kogokolwiek, nie tylko do zabójcy.
Tylko poczucie obowiązku wciąż trzymało Kainitkę w pokoju przesłuchań; jakaś bezzasadna nadzieja, że któryś z zatrzymanych dostrzegł jakiś drobny szczegół… oraz potrzeba porozmawiania z jednym z nich na osobności, kiedy rozmowa dobiegnie końca.
Wszystko wskazywało na to, że koteria nie zdoła zapobiec kolejnemu morderstwu - bo że lada noc dojdzie do następnego rytualnego zabójstwa, Alicja miała rzecz jasna całkowitą pewność. Szalony okultysta sprawiał wrażenie istoty, która cały czas doskonaliła swój kunszt i nabierała odwagi i gotowa była na znacznie więcej pokazów możliwości niż dotychczas zademonstrowała.
Arystokratka przyjęła ów fakt do wiadomości z lodowatą obojętnością. Książę nie mógł mieć pretensji do pochodzącej spoza Kielc koterii o to, że błądziła na ślepo w środowisku, które samo nie potrafiło sobie z mordercą poradzić. Kimkolwiek miała być kolejna ofiara, Sowińska uważała ją jedynie za niezbędny koszt uboczny w postępowaniu.
Najważniejsze było to, aby koteria znalazła się niezwłocznie na miejscu następnego morderstwa, przy ciągle ciepłym trupie i na gorącym tropie sprawcy.