Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-09-2021, 14:46   #44
Ketharian
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
W dziczy Drakwaldu, 29 Ulrikzeit 2518 KI

Obecność młodej kobiety na co dzień raczej łagodziła męskie swary, lecz tym razem Olivia musiała przyznać przed samą sobą, że szlachetnie urodzeni oraz ich eskorta nawet nie mrugnęli okiem, kiedy krewniaczka sędziego z Remer zaczęła przemawiać.

- Lekkomyślnością byłoby nie zawierzyć bogom, którzy niechybnie przywiedli nas do tego dziwnego spotkania w głuszy, człek winien bronić się nawzajem, dbać o bliźnich w obliczu koszmaru. Jest to zarazem honorowe i przynosi szczęście - oznajmiła czystym dźwięcznym tonem czując jak drobinki obróconego w proch metalowego dzwoneczka wysypują jej się spomiędzy palców rękawiczki - Proszę wybaczyć moim przyjaciołom szorstki ton, nic to dziwnego w obliczu ostrych bełtów mierzących w ich piersi. Jestem Olivia Hochberg z Remer.

Różnobarwne oczy adeptki uważnie lustrowały stojących na polanie ludzi, stłoczonych dość ciasno, aby swoimi ciałami zasłaniać coś, co majaczyło za ich plecami w mroku nocy przywodząc na myśl sanie. Kilkunastu zbrojnych w kolczugach i z kuszami, zamyślony szlachcic i jego doradca, kolejny mąż w szlacheckich futrach brnący do przodu poprzez głęboki śnieg.

Nie, żaden z nich nie roztaczał eterycznej poświaty Ghuru, której strzępki dogasały nad zbroczonymi krwią cielskami martwych wilków. Gdziekolwiek ukrywał się Bursztynowy Czarodziej, musiał tkwić w ciemnościach za plecami zbrojnych, być może po przeciwnej stronie zaprzężonych w czwórkę nerwowych koni sań.

- Brnęliśmy w śniegu pewni, że bieżymy z odsieczą, powitanie nie było miłe - powiedziała Olivia wkładając w swój ton nutkę delikatnej przygany - Teraz jednak proszę, aby trud moich ludzi nie poszedł na marne. Pozwólcie nam wzmocnić wasze siły. Są z nami dobrzy tropiciele i muszę tu podkreślić, że ręczę za moich towarzyszy i obdarzam protekcją - przerwała na moment, kiedy znów się odezwała głos nie był już tak władczy i pewny - Powiedzcie gdzie zmierzacie, może nam po drodze.

- Wybacz szorstkie maniery, pani Hochberg - mężczyzna tytułowany przez resztę orszaku baronem wbił w adeptkę przenikliwe spojrzenie - Nie wiedziałem, że to twoja świta, pani. Jestem baron Otton von Metterich, z Metterichów z Salzenmund. Mój dziad wzniósł w pobliżu tego miejsca dworek myśliwski i tam właśnie zmierzaliśmy, gdy opadła nas wataha. Nic mi nie wiadomo o zbiegu, który uciekł w te strony i po prawdzie nie dbam o niego ani trochę. Gdyby nie pewne pożałowania godne okoliczności, nie omieszkałbym podjąć pani gościną, wszelako dziś nie będzie to możliwe. Oby Sigmar nad wami czuwał w tę mroźną noc. I patrzcie często w niebo, niedawno słyszeliśmy w oddali skrzek gryfa. Puszcza oszalała do reszty.

- Zostawicie nas tutaj na pastwę losu?! - wsłuchany w konwersację barona Mettericha i panny Hochberg sierżant Knappe ocknął się raptownie, gdy dotarł do niego sens słów szlachcica - Narazicie na szwank życie tej damy?

- Wyglądacie na ludzi, którzy potrafią o siebie zadbać - rzucił doradca barona spoglądając znacząco na prezentującego swoją muskularną sylwetkę Larsa - Ten Norsmen wygląda na dość bitnego, aby w pojedynkę wyrżnąć całą watahę… pani.

Baron skinął Olivii zdawkowo, lecz uprzejmie głową, po czym obejrzał się na swoich przybocznych.

- Zabrać oręż poległych na wóz, tarcze i hełmy! - rozkazał podniesionym głosem - Ciała ostawić w śniegu, wrócimy po nie za dnia! Ruszać się, żwawo!

Miny kuszników dały Olivii do zrozumienia, że zbrojni przejrzeli prawdziwe zamiary von Mettericha tak samo jak ona: baron postanowił zostawić trupy na żer wilkom w nadziei na to, że stado przestanie podążać jego śladem.

Lecz choć ewidentnie było to kusznikom nie w smak, żaden z nich nie zaprotestował, wszyscy rzucili się w zamian do roboty.


Szanowni, baron Otton von Metterich rozważył w myślach za i przeciw i doszedł do wniosku, że jednak nie zaprosi Was do myśliwskiego dworku swojego dziada. Ponieważ jednak świta szlachcica potrzebuje jeszcze chwili, aby się ogarnąć, wciąż macie szansę na zmianę jego decyzji, jeśli trwacie przy zamiarze połączenia sił (z logicznego punktu widzenia to byłby naprawdę dobry pomysł). Lecz macie też alternatywy, czy to w postaci dalszego tropienia Steinhofera (Lori i Franz podejmą trop), czy zawrócenia do Sindelfingen czy pójścia śladem orszaku barona w pewnym oddaleniu.

Ponieważ Bielon wyjaśnił mi na PW, o co kaman z jego rzutami, uznałem, że wyniki 28 i 9 przydały mu prawdziwie heroicznego wyglądu podczas prezentacji postawy, umięśnienia i uzbrojenia. Wyszło naprawdę groźne, co skomplementował zausznik barona.

Czekam niecierpliwie na Wasze wpisy.

P.S. Pod nieobecność Juniora przyjąłem, że Lori trzyma się poza zasięgiem światła (a zatem i wzroku barona) i tym samym Metterich jeszcze nie jest świadomy obecności w grupie elfa!


 
Ketharian jest offline