"Głupcze! Zabijesz nas obu! Puść mnie bo zginiemy!" - usłyszał Jaegar, szarpiąc się z wampirem i nim zdążył się zorientować, coś dużego i białego uderzyło w nich ze skowytem. Bestia zwolniła chwyt i Jaegar poczuł, że spada a następnie uderza o podłoże. W ostatniej chwili zaparł się rękoma o wystający gzyms i wychamował tuż nad krawędzią. Gdy stwierdził, że nic mu się poważnego nie stało, wstał i spojrzał w dół. Tam, w mroku ulicy, skrzydlata bestia właśnie dogorywała pod miażdżącymi ciosami białego "wybawiciela". Gdy z wampira został pył, ich oczy spotkały się. Wilkołak wpatrywał się uparcie, świdrując Jaegara na wylot. Znowu poczuł to dziwne mrowienie, jak wtedy w lesie z białym wilkiem. Zaczeło go pochłaniać i ogarniać całą jego istotę. Wtedy wilkołak odwrócił głowę i wszystko zniknęło. Jaegar rozejrzał się. Poniżej Justicar, Seswath, Morgana i Arisha najwyraźniej kończyli walkę. Został im ostatni przeciwnik. Wtem, rozległo się wycie i czarny wilkołak podążył za swoim białym pobratymcą, niknąc w mroku ulic. Jaegar zawołał do towarzyszy:
- Baldor i Dreak mogą potrzebować wsparcia! Zostaliśmy zaatakowani biegnąc na pomoc Tronusowi i jego grupie! - Po czym wyjął linę, przywiązał do jakiegoś solidnego elementu dachu i zjechał na dół. |