Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-09-2021, 11:09   #2
Mekow
 
Mekow's Avatar
 
Reputacja: 1 Mekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputację
Dustin Runnerrock był pierwszy. Po tym jak przewodnik przekazał mu poprowadzenie ekipy, mężczyzna tylko skinął potwierdzająco głową i z zachęcającym wszystkich "za mną" od razu pogonił przed siebie w odpowiednim kierunku. Oczywiście rzucił okiem i upewnił się, że ich ekipa za nim ruszyła. W takiej sytuacji nie mogło być nic gorszego niż nieporozumienia, ale na szczęście nikt nie oponował i byli w komplecie.
Prawie wszyscy, gdyż Wilhelm został i wziął na siebie całą uwagę gigantycznego robala. Oczywiście takie poświęcenie się to zbyt wysoka cena, której nie powinni byli płacić, ale tym razem Dustin miał wrażenie, że tak właśnie miało być. W końcu byli dzięki temu bezpieczni i to on sam podjął tę decyzję, do której nikt go nie nakłaniał. Z resztą przewodnik był NiePrzewidywalnym Cwaniakiem. Mógł wiedzieć o potworze coś czego oni nie wiedzieli, więc może Wilhelm wyjdzie z tego cało i jeszcze go zobaczą. Z resztą, spowodowany bestią za ich plecami pośpiech, sprawił że nie było czasu na rozczulanie się.
Nie było też czasu na tworzenie porządnego szlaku maczetą. Biegnąc przez Obszar Mgieł, Dustin własnym ciałem łamał liczne gałęzie i łodygi, najczęściej po prostu depcząc je w odpowiednim miejscu. Daleko temu było do doskonałości i pewnie nie jedna gałąź tylko się wygięła zamiast złamać, ale więcej zrobić nie mógł. Poza tym, jeśli coś stanie im na drodze, to właśnie prowadzący peleton najbardziej ryzykował. Na szczęście tak się składało, że Dustin miał "Ryzyko" na drugie imię.

Wszystko działo się dość szybko i zaledwie w kilka minut przedarli się przez Obszar Mgieł. Dustin oddychał szybko i ciężko, zadowolony, że udało im się ujść cało przed zagrożeniem.
Mężczyzna był dobrze zbudowany, wysoki na ponad metr osiemdziesiąt i z rozbrajającym uśmiechem.
Nadal jeszcze nadrabiając zaległości w oddychaniu, spojrzał na krainę do której dotarli. Jako zapalony miłośnik gór, często rozkoszował się takimi widokami, ale ten zdecydowanie zaliczał się do jednego z najlepszych. Szukając wzrokiem potencjalnej marszruty, pamiętał że przewodnik powiedział, że muszą odszukać plemię Ovambo, które ma osadę przy rzece. Ta jednak rozciągała się na pół krainy i miała rozwidlenia, co może i prezentowało się znakomicie, ale nie ułatwiało im zadania.
Dustin zdjął plecak i rozprostował ramiona.
- Wszyscy cali?! - spytał reszty ekipy, uśmiechając się do nich szczerze. Musiał przyznać, że załogę mieli wspaniałą, zwłaszcza tę piękniejszą połowę.
Mężczyzna wyjął z plecaka lunetę i zaczął przeczesywać okolice rzeki w poszukiwaniu oznak osady. Jeśli uda mu się coś wypatrzeć od razu ustali najlepszą trasę do tego miejsca. W przeciwnym razie najlepiej będzie przejść na szczyt najmniejszego i najbliższego wzgórza przed rzeką - stamtąd powinni już wypatrzeć tubylców... A jak nie, to po prostu pójdą dalej, a potem wzdłuż rzeki.
 
Mekow jest offline