Widząc oburzenie na twarzy Krasnoluda i karczmarza, pomyślał, że powinni gdzieś pojechać i odpocząć, bo mają strasznie zszargane nerwy, ale po dłuższym zastanowieniu doszedł do wniosku, że Krasnoludowi nie wiele by to pomogło, gdyż taka jego natura.
-Ale teraz do rzeczy, niech wszyscy chętni podejdą tutaj, musimy omówić pare spraw dotyczących wyprawy...-rzekł tak, jakby wszyscy uprzednio gadali od rzeczy. Wtedy właśnie na wenie swego poetyckiego umysłu, przyleciał Bard. Nie ma co, będzie wesoło. Przynajmniej ruchoma ostoja kultury jest z nami-pomyślał i westchnął.
-Na początek się przedstawię. Nazywam się Mallun a mój towarzysz to Corwei, jesteśmy najemnikami i przyjaciółmi Falco. Zadanie nie będzie proste, musicie wejść do stolicy Madbar nie rzucając się zbytnio w oczy, następnie znaleźć sposób na dostanie się do pałacowych lochów, uwolnić Falco i uciec z nim tutaj-to powiedziawszy, zrobił taką minę jakby patrzył na obłąkańców, którzy uciekli z zakładu psychiatrycznego.
-Będę waszym przewodnikiem lecz tylko do miasta. Nie mamy tam wstępu bo jesteśmy poszukiwanie za współpracę z Falco. I tak ryzykujemy pokazując się w okolicy miasta... Jeśli nie macie pytań to zaopatrzcie się u barmana w prowiant, i potrzebne rzeczy których nie macie-zakończył, a oberżysta mruknął coś o braku zapłaty i zapytał co podać. Wtedy do dyskusji włączył się Bard, który przedstawił się jako Peredhil.
Potem odezwał się olbrzym, ale nikt nic dalej nie mówił, więc Vein zabrał głos.
-Tak, bułka z masłem. Rzeczywiście potrzebujecie szaleńców, albo patriotów do bólu. Cóż... Nie ukrywam, że Falco na oczy nie widziałem, nie słyszałem i znam go tylko z listu ojca. Załóżmy, że wejdziemy do stolicy, dostaniemy się do pałacowych lochów. Jak mamy rozpoznać Falco pośród innych więźniów? Skąd mamy wiedzieć, że zdolny Mag nie wcielił się w niego, żeby schwytać jak najwięcej jego pomocników? Byłoby to sprytne założenie ze strony Smoczego Władcy. Ogłosić stracenie Falco i czekać na ruch wrogów, a gdy już go wykonają, podstawić im szpiega-maga, z którym przyjdziemy tutaj, a on nas wytępi po cichutku lub ściągnie całą armię na kark. Zabierając z lochów mężczyznę musimy mieć absolutną pewność, że jest tym za kogo się podaje, bo jeżeli nim nie będzie, a my tego nie zauważymy to ludzie stracą nie tylko nadzieję, ale też coś o wiele cenniejszego... wolność na zawsze i ludzi chętnych do walki-zakończył oczekując odpowiedzi, po czym przypomniał sobie pytanie karczmarza.
-Dla mnie bandaże jak masz, suchy prowiant, butelkę wina i... coś co ma dużo procentów... jeżeli masz to spirytus... dużo spirytusu-powiedział powoli, zastanawiając się czy czegoś mu jeszcze nie potrzeba.
-Na razie tyle-rzekł spokojnym tonem. |