Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-09-2021, 22:36   #7
WinterWolf
 
WinterWolf's Avatar
 
Reputacja: 1 WinterWolf nie jest za bardzo znany
Srebrny ekran migotał przed zmęczonymi oczami, ściana tekstu przed twarzą działała deprymująco. Późna nocna godzina nie zachęcała ani nie motywowała do niczego. Łóżko wołało już od dawna.
"Kurde, powinnam się już położyć. Pracę powinnam była skończyć wieki temu... Przecież i tak każą ci odebrać nadgodziny" położyła głowę na rękach ułożonych na blacie biurka z rezygnacją poddając się losowi. Zdecydowanie pracowała do zbyt późna. Poważnie odbije się to na jej zdrowiu psychicznym. Ciężkie powieki zaczęły opadać skrywając zielone oczy. Z każdym mrugnięciem na coraz dłużej... Coś jeszcze miała dzisiaj zrobić, ale odległe dudnienie niczym wybijany na bębnach rytm skutecznie ją rozproszył i porwał jej umysł w bardzo odległe miejsce. Na srebrnym ekranie drugiego monitora zaczęły pojawiać się kolejne litery...

***

Wilgoć, rytm kroków wielu stóp, intensywny zapach wilgoci i zieleni. Dziwna obcość i ciężkość kończyn. Jakby dopiero co budziła się z długiego snu. Na dodatek w jakimś niewygodnym miejscu... Odsunęła włosy z twarzy i poprawiła odruchowo kapelusz. Nie miała czasu zastanawiać się co tutaj robi, gdzie jest, dokąd idzie i kim są ci ludzie wokół. Wreszcie dotarły do niej słowa: Obszar Mgieł, plemię Ovambo i Jumanji.
- Oh shit... - podsumowała to krótko, mamrocząc pod nosem. Odruchowo sięgnęła do kieszeni, gdzie czuła ciężar małej cylindrycznej zapalniczki. Nie teraz. Nie teraz... Na to będzie czas póź...

Parecznik, który pojawił się przed członkami wyprawy, o których nie wiedziała w sumie nic zdecydowanie wybił jej z głowy pomysł o zapaleniu cygaretki.
- Chyba kpisz... - rzuciła. Robale? Jasne, mogły sobie żyć... Byle z daleka i może bez prób zjedzenia jej osoby. Wystrzały z broni oraz krzyki Wilhelma przywróciły jej trzeźwość myśli. Przeżyła wystarczająco dużo, by wiedzieć, że czasem trzeba wziąć nogi za pas i wcale nie ma w tym nic uwłaczającego. By móc cokolwiek zrobić, zdziałać trzeba było przeżyć. Biegła więc przez mgłę i zarośla ile sił w nogach i powietrza w płucach. Jedną ręką trzymała kapelusz pędząc przed siebie. Trzymała się mniej więcej całej grupy. Jeśli mieli przeżyć w tym miejscu zapewne będą musieli współpracować. Głupio byłoby się teraz zgubić.

Gdy wybiegli z mgły miała wreszcie okazję odetchnąć pełną piersią. Dysząc po biegu okręciła się wokół własnej osi, korzystając z okazji by się rozejrzeć wokoło i przyjrzeć się pozostałym członkom wyprawy. Dwie inne kobiety i trzech mężczyzn. Była ich więc szóstka. Obie pozostałe kobiety zdecydowanie zwracały uwagę. Odruchowo wykonała ruch brwiami, obcy dla tego ciała, a jednak tak znajomy. Skrzywiła się i sięgnęła wreszcie wgłąb kieszeni, musiała zapalić. Wygrzebała z niej małe metalowe pudełeczko i zapalniczkę. Zatrzymała się w pół ruchu... Schowała obiekty ponownie do kieszeni i odetchnęła głęboko. Raz jeszcze rozejrzała się po twarzach towarzyszy.
- Chwilowo widzę tylko nieprzyzwoicie nieprzyjemną alternatywę zostania obiadem przerośniętej stonogi - mruknęła poprawiając na sobie kurtkę i odpowiadając jednej z towarzyszek. Dostrzegła na jej policzku podchodzącą krwią kreskę po smagnięciu gałązką. - Są lepsze metody zwrócenia na siebie mojej uwagi niż okaleczanie ładnej buzi, panno O'Toole. Możemy zacząć od rozmowy przy wieczornym ognisku - rzuciła, sama była w szoku co za brednie właśnie z siebie wypluwała. Co to miało być. Czuła się tak jakby jeszcze była na granicy jawy i snu. Odchrząknęła odwracając spojrzenie od kobiety-wynalazcy.
- Ktoś wymaga pospiesznego łatania? - spytała lekkim tonem, żywiąc szczerą nadzieję, że jeszcze nie na tym etapie.
 
__________________
"Eala Earendel engla beorhtast
Ofer middangeard monnun sended."

Ostatnio edytowane przez WinterWolf : 24-09-2021 o 23:08.
WinterWolf jest offline