Wątek: WFRP 2ed - III
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-09-2021, 10:41   #32
Eliasz
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Huk, strzały, kanonada dźwięków, okrzyków, pyłu, gruzu, krew, dużo krwi. Chwytając Gudrun za ramię i przyciskajac ją niemal do ziemi wiedział że ratuje dziewce życie. No może nie wiedział , ale domyślał się. Gdzie ona teraz zamierzała strzelać i do kogo? Za wcześnie, stanowczo za wcześnie na zdradzanie się ze swą zdradą. Tak po prawdzie to nie wiedział czy Edgar został zabity strzałami z przodu czy też z tyłu. Wiedział że po takiej salwie pocisków jakie przyjął to mu medyk żaden już i tak nie pomoże.

I o ile przycupnięty i zasłonięty wśród prowizorycznych zasłon myślał że gorszego chaosu już nie będzie – szybko okazało się jak bardzo się mylił. Najwyraźniej zapomniał już o pakcie z demonem, a raczej nie tyle zapomniał co chyba nie za bardzo dowierzał, że ten faktycznie pojawi się na zawołanie maga, kultysty, obecnie trupa.

Tak Cyril vel coś tam skończył tak jak Tupik przypuszczał i jak zapowiedział. Nie to żeby był jakąś wróżką czy jasnowidzem. Ot po prostu paktowanie z demonami nigdy nie kończyło się dobrze. Nigdy. Każdy halfling to wiedział i miał to wyssane wraz z mlekiem matki, nawet gdy był wychowywany bez matki, przez ulice – jak Tupik.

- Nosz kur… - nie dokończył. Nie było sensu teraz przeklinać, żalić się , złorzeczyć czy wypominać idiotom „ a nie mówiłem” … Teraz to nie miało znaczenia, jedyne co miało znaczenie to brać nogi za pas i to szybko póki demon nie zwróci uwagi na grupkę z Tupikiem. „Na walkę z demonami to ja się nie pisałem” – stwierdził stanowczo w duchu, a widząc jednocześnie kłopoty jakie przeżywał ich medyk Theo – postanowił mu pomóc pomagając jednocześnie sam sobie. Tak było najlepiej. Kultysta czy nie, Tupik zwykł dostrzegać dobre cechy wśród swoich towarzyszy a tych Theo nie brakowało. Sporządził truciznę, osobiście otruł całą ekipę Salisburego, teraz zostawiając go samego na pastwę bandziora byłoby niczym złamanie świętego kodeksu Tupika. Nie to żeby jakiś kodeks miał, niemniej miał swoje zasady, w realizacji których nie wahał się użyć nawet najpodlejszych sztuczek. Tych z rodzaju poniżej pasa - co akurat Tupikowi z racji wzrostu całkiem dobrze wychodziło...

- Salisbury Zdrajca Przywołał Demona ! ! ! – Zawołał oskarżycielsko wskazując ręką na pochylającym się nad medykiem bandziorem. Zawołał w tej jednej chwili gdy zdawało się jakby na moment kanonada wystrzałów umilkła wraz z ludźmi gdy zobaczyli demona i przez chwilę, drobną chwilę swojego istnienia ucichli – jak zresztą cała natura wokoło. Tak, głos Tupika był w tym momencie całkiem dobrze słyszalny , zwłaszcza że malec potrafił zakrzyknąć jak mało kto. A że zazwyczaj bywał całkiem przekonujący... Być może nie każdy widział jego oskarżycielską łapkę wynurzającą się spośród barykady, jednak z pewnością wielu usłyszało połączenie „Salisbury” – „Zdrajca” – „Demon”

Nie przemawiało na korzyść zbira to że pochylał się nad biednym medykiem, szanowanym rewolucjonistom, mędrcem , znachorem, jednym z podpalaczy. No może nieco przebarwiłem. Tak czy inaczej nie pomagało to że chciał zadać śmiertelny cios nie jakiemuś obcemu żołdakowi, ale swojemu, rewolucjoniście. Nie pomagało to że jego ludzie oszołomieni padali i potykali się o własne nogi… jakby na wskutek czaru? Tupik nie zamierzał mu pozwolić na dokończenie dzieła ofiary dla demona w ślad za oskarżycielskim okrzykiem poleciał pocisk z procy, miał nadzieje, że i inni dołączą się i uratują medyka. Pal licho z Salisburym to o Theo się teraz martwił i jemu próbował pomóc. Piekąc dwie pieczenie na jednym ogniu – niczym zaradny kucharz którym czasem bywał.

Chwilę później jeśli tylko nadarzyłaby się okazja zamierzał przemknąć się wraz z resztą ekipy która przy nim pozostała. – Semen , Gudryn , spieprzajmy stąd – ni to zawołał ni okrzyknął, na tyle głośno by przebić się przez szum który na nowo otoczył całą scenerię walczących – tym razem dużo głośniejszy gdyż wzmocniony rykami demona. – Ratujmy Theo i wynośmy się póki można.

Nie zamierzał działać sam… no chyba że zostanie sam na placu boju, ale póki miał przy sobie towarzyszy wiedział że razem stanowią większą siłę niż osobno.


Rzut k100: 00 , 19 , 06, 50, 18

 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 25-09-2021 o 10:47.
Eliasz jest offline