Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 24-09-2021, 21:30   #31
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
Wusterburg
południe Wissenlandu, 2524,
33 Jahrdrung, Wallentag , Świt ok. 04.30


Szeregi wolnych kuliły się w wydrążonych w śnieżnych zaspach okopach opodal Krowiego Zagaju łapiąc ostatnie chwile spokoju, nerwowo poprawiając ekwipunek, ostrząc brzeszczoty nielicznych mieczy i szabel, ostrza toporów i siekier, groty włóczni i dzid. Gdzieś brzęknęła źle odstawiona, postawiona na sztorc kosa. Gdzieś zachrzęścił kiścień. Zagrzechotał pęk strzał w kołczanie. Ziąb był taki, że nikt nie był w stanie zasnąć. Ktoś cicho nucił jakąś pieśń, ktoś inny klął. Ktoś opowiadał coś towarzyszom. Pewnie jakiś weteran, których pośród wolnych było całkiem nie mało. Wojna nie raz nawiedzała Wissenland i ludziska, nawet ci prości, znali się na robocie. Znacznie lepiej od tej plebejskiej bandy z którą miało im być dane się niebawem spotkać. Klęli na zbuntowanych skurwysynów, którzy sprawili że srogą zimą oderwano ich od zapiecków i ciepłych chałup. Klęli na swych panów, którzy zagonili ich nie raz kańczugiem do szeregów a teraz kazali im szarżować na przedzie samemu grzejąc się w wygodnych namiotach. Klęli na tych co zostali w domu. I na tych, którzy byli razem z nimi. Ale teraz mięli zakończyć to kurestwo. Było ich aż nadto, by położyć kres temu pierdolonemu powstaniu. Jutro wrócą do domów…


***


Ostrzeżony - uzbrojony. Tupik zrobił co mógł by przestrzec Thoma a jego słowa i gesty były dla Małego chyba czytelne, bo zmarszczył brew i podejrzliwie rozejrzał się po swoich ludziach a potem raz jeszcze spojrzał na niziołka, jakby podejrzewał go jakiś podstęp. Brak zaufania w mieście był powszechny i każdy zdawał sobie sprawę z tego, że drugi może być prowokatorem. Mimo to zszedł z murów i podszedł do ogniska, przy którym siedziało kilku jego chłopaków.

-Zmieńcie Hermana, Gusto i „Kudłatego” na murach. Oczy i uszy otwarte! - rozkazał, po czym zwrócił się do Semena - Jak tam bogatyr? Gotowi na … PRZEJĘCIE WARTY? - pytanie było retoryczne i chyba nie odnosiło się do warty samej w sobie. Do swej służby Semen i reszta mieli jeszcze dobrą godzinę.

Tupik, Edgar i Gudrun wspięli się również na mury. No przynajmniej na to co z nich pozostało. Wypatrywali dogodnego miejsca z którego mogli by strzelać do swoich przeciwników, kimkolwiek by oni nie byli, ale barykada i okalające je rumowiska odpadały. Trudno było przewidzieć w którą stronę przetoczy się tłuszcza. I kto ostatecznie zwycięży. Takie wyniesione miejsce dawało zaś dobry widok zarówno na przedpole przed murami - pokrytą bielą równinę z jarzącymi się plamami ognisk gdzieś tam w mroku - jak i na zrujnowaną dzielnicę gdzie więcej było ruin i gruzowisk niźli ocalałych budynków. Kawałek dalej na murach stali chłopaki od Czarnego jak Noc, dogadani z Małym z tego co mówił Thomas. Kilku na murach, kilku grzejąc się przy ogniu. Gudrun nawet z tej odległości widziała, że są nerwowi i dzielą uwagę po połowie na to co za murami i na to co w zrujnowanym mieście. Po drugiej strony wyłomu tak samo służbę pełnili chłopaki Salisbur’ego. Ci, co do których Ann poinformowała ich, że są oddani rewolucji. Napięcie wisiało w powietrzu, zdawało się gęstnieć z każdą chwilą.

Semen stanął na uboczu ponuro zerkając na medyka, który wyciągał z kieszeni piersiówkę, którą wcześniej tak skrzętnie przygotowywał. Ręce mu drżały. Nie koniecznie z zimna.

-Ty tak naprawdę z tym bohaterowaniem, czy chcesz normalnie jak człowiek uciec? - zapytał cicho. Wieloletnie doświadczenie podpowiadało mu, że lada chwila i bez demona znajdą się oku cyklonu.

-Bohaterem się zostaje kiedy nie ma którędy spierdalać. My nie mamy. Póki co. Byle przetrwać niezaczepianym, aż walki się w końcu przeniosą gdzie indziej. A potem... jakby tak jeszcze po drodze rannego spotkać na wypadek haseł przy granicy obozów tamtych…- medyk rozmarzył się. Semen spojrzał na niego z ukosa niepewny, czy aby Theophrastus wcześniej już nie raczył się butelką. „Rannego spotkać! Kurwa! Za godzinę będzie tu rannych od chuja” pomyślał Semen, po czym zasępiony spojrzał na ruiny miasta. Teraz, gdy wiedział że tam Prokurator K zebrał ludzi którzy mieli dać odpór szturmowi lub wciągnąć go w zasadzkę, zdawało mu się, że widzi błyskające gdzieniegdzie ostrza czy pancerze. Jakiś ruch na granicy widzialności. Skrzypienie wprawionej w ruch okiennicy. Tam już się gotowali do boju. Prawdopodobnie po drugiej strony muru również.


***



-Nasi ludzie są gotowi Panie - sierżant Gunter Braun był starym wiarusem, wojen widział więcej niźli by chciał. „Łupacz”, u którego służył, cenił doświadczenie wojaka. Oraz rygor jaki potrafił zaprowadzić w szeregach jego drużyny. Skinął mu głową, po czym odesłał go z namiotu. Teraz, gdy odziany w pancerz poddawał się zabiegom giermków przy zaciąganiu pasków, z niecierpliwością słuchał kłótni swoich rycerskich towarzyszy. Gdyby wojna spoczywała w rękach ludzi takich jak Braun miasto już dawno było by zdobyte.

-Szturm powinna zacząć kawaleryjska szarża, powiadam! Kawaleryjska szarża przez wyłom i miasto jest nasze! - Ademar był już mocno wstawiony. Jego jaka herbowa z półgryfem z złotym polu zaplamiona była czerwonym winem. Wraz zaś z wypitym winem jego fantazja rycerska przybrała na sile.

-Sam se szarżuj. Po to jest piechota by zmorzyła ich siły. Jak zwiąże siły obrońców to wtedy uderzymy na nich. - Brock uderzył dłonią o gardę miecza hepiąc przy okazji. Nadmiar wypitego wina wyraźnie mu nie służył, bo gdy wstał zachwiał się solidnie i musiał salwować się łapiąc oparcia drewnianego, zdobionego krzesła. „Łupacz” tylko zgrzytnął zębami i warknął gniewnie, wyraźnie mając dość „narady”, która przerodziła się w pijaństwo, nad którym nawet on nie był w stanie zapanować. - Panowie, wracajcie do swoich oddziałów. Ruszamy!

Rycerze zgromadzeni nad suto zastawionym stołem obojętnie wzruszyli ramionami. Ktoś znów hepnął. Najwyraźniej nie wszyscy podzielali przekonanie „Łupacza” o tym, że to on tu dowodzi…


***



-Cześć chłopaki! Zimno co?! - Theophrastus wyjął z zanadrza solidną flachę i odkorkował ją zębami. Czuł na sobie łakome spojrzenia chłopaków Salisbur’ego siedzących przy ognisku. Tych na murze zresztą też. Powoli uniósł butlę do ust i przywarł do niej wpychając język do szyjki. Grdyka zadrgała gdy udawał, że pije. W końcu oderwał usta i skrzywił się. Smak i tak poczuł w ustach a że specyfik był tworzony w oparciu o wyjątkowo podłą gorzałę krzywić się miał pełne prawo.

-Poczęstował byś a nie pierdolił jak zimno. Zimno, że aż jajca się chowają. Wiesz gdzie, hehehe! - zaśmiał się jeden z chłopaków Salisbur’ego spoglądając łapczywie na napitek w ręku medyka. Ten tylko na to czekał. Puścił flaszkę w koło ze spokojnym - Częstujcie się, zasłużyliście.

Może w normalnych warunkach jego filantropia wzbudziła by podejrzenie, ale po nocnej warcie przy mrozie, który skuwał rzekę. Flaszka przechodziła z jednych sinych rąk do drugich. Nawet chłopaki z murów zeszli. Jednym z nich był Salisbury, gruby drab o ponurym spojrzeniu, choć teraz uśmiechał się przyjaźnie. Flaszka łączyła ludzi i potrafiła poprawić nie do końca poprawne relacje.

-Jesteście w porządku. Wiecie, musicie uważać na siebie. Na to z kim się … - Salisbury spojrzał niechętnie w stronę ludzi Małego Thomasa, którzy najwidoczniej nie zwrócili uwagi na to, że kilkadziesiąt kroków od nich ktoś dzieli się flaszką. No, może poza Małym Thomasem, który zdawało się podejrzliwie zerka w ich stronę.

-Na to z kim trzymacie…


***


Ruszyli. Przemarznięci ludzie, którzy pół nocy spędzili w ośnieżonych okopach a potem przez godzinę skradali się przez Krowi Zagajnik, z ulgą przyjęli fakt, że w końcu mogę się ruszyć. Że mogą rozprostować przemarznięte ciała. Zachrzęściły na śniegu ciężkie, przemoczone buciory. Zabrzęczał w truchcie pancerz. Gdzieś ktoś warknął, chcąc uciszyć towarzyszy. Gdzieś z tyłu ktoś przeklinał. Wszystko to jednak nie było już ważne. Biegli. Za nimi biec mieli klanowi. Tak im powiedziano. Na tych chłopakach można było przynajmniej polegać. Gdy brali się do roboty trudno było ich zatrzymać. Dobrze było ich mieć po swojej stronie. Ciężkie oddechy wyrywały obłoki pary ze zmęczonych ust, ale nie mogli się zatrzymać. Nie mogli dać szansy tym skurwielom z miasta…


***


Napięcie sięgało zenitu. Stłoczeni w ruinach budynków, które już wcześniej były ruinami, wściekłym wzrokiem spoglądali w wyłom i grodzącą go barykadę. W poruszające się w blasku ognisk i pochodni sylwetki. Tam byli zdrajcy. Chcieli oddać dzieło rewolucji tym skurwysynom, którym zdawało się, że mogą rządzić ludźmi tylko dla tego, że urodzili się w kamiennych, warownych domach. Tym, którzy chcieli narzucić im ponownie jarzmo niewoli. Skotłowani w piwnicach, suterenach, powywracanych budynkach i na gruzowiskach ściskali w skostniałych dłoniach zdobyty oręż. Byli gotowi. I wiedzieli, że prędzej kurwa śnieg zakwitnie, niż oni się cofną. Kilkanaście rusznic mierzyło w stojące na murach sylwetki. W zdrajców. Oni pierwsi umrą…


***


Semen stał niemal w samym wyłomie zastanawiając się nad tym którędy spierdalać. Chciał to uczynić z Theophrastusem, medyk był dobrym kompanem i można było na niego liczyć. Ale ten polazł z tą swoją flaszką do chłopaków Salisbur’ego. Słyszał śmiechy przy tamtym ognisku, widział uradowane darem sylwetki. Widział jak Cyryl nerwowo ściska coś w kieszeni. Widział, jak się rozgląda starając się… Chuj z tym co starał się uczynić ten bretoński bękart! Semen czuł z doświadczenia, że zbliża się chwila rozprawy. Widział to w nerwowych spojrzeniach ludzi Małego Thoma, widział to w spojrzeniach jakimi sięgali w mrok, na przedmurze. Czuł, że nie jest ani w dobrym miejscu, ani w dobrym czasie. Czuł… a w końcu nawet to usłyszał. Chrzęst i pobrzękiwanie oręża dochodzące z przedpola. A potem usłyszał krzyk jednego ze słaniających się chłopaków Salisbur’ego - Idą!!


***


Cyril de Montmort wiedział, że oto nadchodzi ta chwila. Chwila, którą sam sprowokował. Wiedział jednak, że nie ma odwrotu. Z własnej woli połączył swój los z istotą z Drugiej Strony. Nie mógł się wycofać bo konsekwencje tego były by nie do przewidzenia. Przez głowę przelatywało mu mnóstwo myśli ale pierwszą i podstawową było „Czemu nie zażądałem, by podał mi swe imię?!”. To był elementarz, ale on o nim zapomniał. Ale miał słowo demona. I sam musiał dopełnić przez siebie danego słowa. Czuł, że choć na dworze było przeraźliwie zimno, poci się. Lepka dłoń zaciskała się na świecy, którą wziął z pentagramu. Świecy, która miała przywołać to Coś. Coś, co sprawi, że staną się dla obu stron bohaterami.

Miał na to jego słowo…


***



-Idą!! - Krzyk wzniósł się nad murami. Przemarznięci ludzie dobywali oręża. Tyle, że ci od Małego Thoma od razu ruszyli ku barykadzie, jakby nie mieli zamiaru bronić wyłomu przed napastnikami a napastników przed mieszczuchami. Gdzieś z boku ruszyli ku nim chłopaki od Czarnego jak Noc. Ktoś klął podciągając gacie, ktoś inny krzyknął na całe gardło w kierunku przedpola - Szybciej wy leniwe skurwiele! - Sam Thom dzierżący swój wielki tasak i nóż w garści stanął na barykadzie…


***


Theophrastus z zadowoleniem spoglądał na słaniających się chłopaków Salisbur’ego. Kilku już drzemało, kilku innych na krzyk - Idą! - próbowało się zebrać, ale słabnące nogi odmawiały im posłuszeństwa. „Oto tryumf nauki nad prymitywną siłą!” Pomyślał i w tej właśnie chwili poczuł cios, który powalił go na ziemię, tuż obok ogniska. Salisbur’y słaniając się jak jego ludzie, stał nad nim z solidną pałką wzniesioną do ciosu... - Coś ty zrobił chuju?! - ...ryknął wznosząc ją do ciosu.


***


Byli już blisko. Wyłom był już w odległości kilkunastu kroków a obrońców nie było wcale, tak jak im obiecano. Jakieś postacie stały na barykadzie, ale zupełnie nie gotowały się do walki z napastnikami, którzy teraz wyrwali ze swych gardzieli przeraźliwy wrzask. Krzyk dziesiątków spragnionych mordu gardeł. W pełnym pędzie, by uniknąć spóźnionego ostrzału z murów, mknęli do tego co zostało z Bramy Północnej. I byli żądni krwi tych miejskich skurwieli. Jak oni chcieli im odpłacić…


***


Salwa z muszkietów mgiełką otuliła rumowiska, ruiny kamienic i resztki murów. Szczęknęły z brzękiem zwalniane spusty kusz i ku wyłomowi pomknęła fala śmierci…


***


Tupik niemal odruchowo się skulił i odruchowo ściągnął za rękę Gudrun. Edgar uniósł łuk i właśnie szukał celu, kiedy poczuł potężne uderzenie w pierś. Gudrun obryzgała fontanna krwi, która wytrysnęła z jego przebitych pociskiem pleców. Z chorą fascynacją przyglądała jak jej towarzysz zamiera w pół ruchu, po czym spada z murów w dół, ku ognisku chłopaków Małego Thoma. Bełty z kusz i pociski zagrzechotały na murze i barykadzie kładąc tych chłopaków Małego, którzy stali, pokotem. Od strony miasta dał się słyszeć ryk z dziesiątek gardeł, po czym z ruin kamienic i okalających ich gruzowisk jęli się wyłaniać uzbrojeni obrońcy. Pędzący ku wyłomowi, by dać odpór szturmowi…


***



Cyril wiedział, że odpowiednia chwila nadeszła. To był odpowiedni moment, by pośrodku walczących stron objawił się przyzwany przezeń demon. Wiedział, że musi to uczynić. Że chce to uczynić. Szeptem szeptał ochronne inkantacje. Na ile pamiętał słowa odpowiednich formuł. Ręką mocniej ujął skrytą w kieszeni płaszcza świecę… po czym ją złamał…


***


Krzyk szturmujących z obu stron wyłom był niczym wobec prawdziwego ryku bestii, który przetoczył się przez Północną Bramę. Semen, który zdążył już skryć się w cieniu wyłomu świadom tego, że teraz, wobec szturmujących wojów każdy z nich zdany jest na samego siebie, ze zgrozą dostrzegł jak ciało Cyrila pęka rozerwane od środka, jakby coś wydostało się z jego środka. Coś potężnego, ogromnego, większego od każdego ze znanych mu ludzi po dwakroć. Ogromna rogata bestia skąpana we krwi. O szponiastych łapach zaciśniętych na dwóch ogromnych toporach, których nie powstydzili by się najdziksi berserkerzy z Norski. Pokryta czarnym futrem, mimo ludzkich kształtów.

Bestia rozprostowała swe ciało prężąc muskuły i wydając z gardzieli jeszcze straszliwszy ryk. Otrzepała z siebie resztki tego, co przed chwilą nazywało się Cyrilem de Montmort. Po czym ruszyła ku chłopakom Małego Thoma. Którzy potykając się w przerażeniu cofali ku tym, których jeszcze przed chwilą chcieli zdradzić…




***



Proszę Juniora i lShadowl o nie postowanie i kontakt na PW

Pozostałych „Bohaterów” proszę o 5k100


.
 
__________________
Bielon "Bielon" Bielon

Ostatnio edytowane przez Bielon : 24-09-2021 o 22:23.
Bielon jest offline  
Stary 25-09-2021, 10:41   #32
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Huk, strzały, kanonada dźwięków, okrzyków, pyłu, gruzu, krew, dużo krwi. Chwytając Gudrun za ramię i przyciskajac ją niemal do ziemi wiedział że ratuje dziewce życie. No może nie wiedział , ale domyślał się. Gdzie ona teraz zamierzała strzelać i do kogo? Za wcześnie, stanowczo za wcześnie na zdradzanie się ze swą zdradą. Tak po prawdzie to nie wiedział czy Edgar został zabity strzałami z przodu czy też z tyłu. Wiedział że po takiej salwie pocisków jakie przyjął to mu medyk żaden już i tak nie pomoże.

I o ile przycupnięty i zasłonięty wśród prowizorycznych zasłon myślał że gorszego chaosu już nie będzie – szybko okazało się jak bardzo się mylił. Najwyraźniej zapomniał już o pakcie z demonem, a raczej nie tyle zapomniał co chyba nie za bardzo dowierzał, że ten faktycznie pojawi się na zawołanie maga, kultysty, obecnie trupa.

Tak Cyril vel coś tam skończył tak jak Tupik przypuszczał i jak zapowiedział. Nie to żeby był jakąś wróżką czy jasnowidzem. Ot po prostu paktowanie z demonami nigdy nie kończyło się dobrze. Nigdy. Każdy halfling to wiedział i miał to wyssane wraz z mlekiem matki, nawet gdy był wychowywany bez matki, przez ulice – jak Tupik.

- Nosz kur… - nie dokończył. Nie było sensu teraz przeklinać, żalić się , złorzeczyć czy wypominać idiotom „ a nie mówiłem” … Teraz to nie miało znaczenia, jedyne co miało znaczenie to brać nogi za pas i to szybko póki demon nie zwróci uwagi na grupkę z Tupikiem. „Na walkę z demonami to ja się nie pisałem” – stwierdził stanowczo w duchu, a widząc jednocześnie kłopoty jakie przeżywał ich medyk Theo – postanowił mu pomóc pomagając jednocześnie sam sobie. Tak było najlepiej. Kultysta czy nie, Tupik zwykł dostrzegać dobre cechy wśród swoich towarzyszy a tych Theo nie brakowało. Sporządził truciznę, osobiście otruł całą ekipę Salisburego, teraz zostawiając go samego na pastwę bandziora byłoby niczym złamanie świętego kodeksu Tupika. Nie to żeby jakiś kodeks miał, niemniej miał swoje zasady, w realizacji których nie wahał się użyć nawet najpodlejszych sztuczek. Tych z rodzaju poniżej pasa - co akurat Tupikowi z racji wzrostu całkiem dobrze wychodziło...

- Salisbury Zdrajca Przywołał Demona ! ! ! – Zawołał oskarżycielsko wskazując ręką na pochylającym się nad medykiem bandziorem. Zawołał w tej jednej chwili gdy zdawało się jakby na moment kanonada wystrzałów umilkła wraz z ludźmi gdy zobaczyli demona i przez chwilę, drobną chwilę swojego istnienia ucichli – jak zresztą cała natura wokoło. Tak, głos Tupika był w tym momencie całkiem dobrze słyszalny , zwłaszcza że malec potrafił zakrzyknąć jak mało kto. A że zazwyczaj bywał całkiem przekonujący... Być może nie każdy widział jego oskarżycielską łapkę wynurzającą się spośród barykady, jednak z pewnością wielu usłyszało połączenie „Salisbury” – „Zdrajca” – „Demon”

Nie przemawiało na korzyść zbira to że pochylał się nad biednym medykiem, szanowanym rewolucjonistom, mędrcem , znachorem, jednym z podpalaczy. No może nieco przebarwiłem. Tak czy inaczej nie pomagało to że chciał zadać śmiertelny cios nie jakiemuś obcemu żołdakowi, ale swojemu, rewolucjoniście. Nie pomagało to że jego ludzie oszołomieni padali i potykali się o własne nogi… jakby na wskutek czaru? Tupik nie zamierzał mu pozwolić na dokończenie dzieła ofiary dla demona w ślad za oskarżycielskim okrzykiem poleciał pocisk z procy, miał nadzieje, że i inni dołączą się i uratują medyka. Pal licho z Salisburym to o Theo się teraz martwił i jemu próbował pomóc. Piekąc dwie pieczenie na jednym ogniu – niczym zaradny kucharz którym czasem bywał.

Chwilę później jeśli tylko nadarzyłaby się okazja zamierzał przemknąć się wraz z resztą ekipy która przy nim pozostała. – Semen , Gudryn , spieprzajmy stąd – ni to zawołał ni okrzyknął, na tyle głośno by przebić się przez szum który na nowo otoczył całą scenerię walczących – tym razem dużo głośniejszy gdyż wzmocniony rykami demona. – Ratujmy Theo i wynośmy się póki można.

Nie zamierzał działać sam… no chyba że zostanie sam na placu boju, ale póki miał przy sobie towarzyszy wiedział że razem stanowią większą siłę niż osobno.


Rzut k100: 00 , 19 , 06, 50, 18

 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 25-09-2021 o 10:47.
Eliasz jest offline  
Stary 26-09-2021, 14:01   #33
M0n
 
M0n's Avatar
 
Reputacja: 1 M0n ma wspaniałą reputacjęM0n ma wspaniałą reputacjęM0n ma wspaniałą reputacjęM0n ma wspaniałą reputacjęM0n ma wspaniałą reputacjęM0n ma wspaniałą reputacjęM0n ma wspaniałą reputacjęM0n ma wspaniałą reputacjęM0n ma wspaniałą reputacjęM0n ma wspaniałą reputacjęM0n ma wspaniałą reputację
⁣⁣⁣⁣⁣⁣⁣⁣⁣ㅤTak oto po raz kolejny szczęście okazało się dziwką, a oni klientami bez sakiewek. Gdy dwie wrogie sobie siły ruszyły by zetrzeć się w walce, dojrzała pośród zgiełku medyka nad którym górował zapewne świadom tego co tenże uczynił Salisbury, zdołała tylko naciągnąć strzałę gdy poczuła mocne pociągnięcie ku ziemi, pociągnięcie którym Tupik bezsprzecznie uratował jej marny żywot. Bowiem niemalże w tym samym momencie jej zamaskowane lico pokryły karmazynowe perełki krwi Edgara. Oszołomiona, przez moment nie wierząc że w istocie owa scena ma miejsce, spoglądała na towarzysza który jakby w zwolnionym tempie przechylił się i runął z murów ku ziemi.
⁣⁣⁣⁣⁣⁣⁣⁣⁣ㅤI wówczas usłyszała ryk, jakiego nie słyszała nigdy wcześniej, w miejscu w którym jeszcze przed chwilą stał Cyril ujrzała bestię, nigdy wcześniej nie widziała kreatury równie przerażającej. Pomimo jednak chwilowego paraliżu wgłos za niziołkiem zakrzyknęła.
⁣⁣⁣⁣⁣⁣⁣⁣⁣ㅤ— Zdrajca! — Po czym szybkim ruchem dobyła strzały z kołczana, i mierząc posłała prosto w sylwetkę słaniającego się nad Theophrastusem Salisburego.
⁣⁣⁣⁣⁣⁣⁣⁣⁣ㅤNie wahała się ani chwili na słowa Tupika, musieli uciec stąd jak najszybciej, nie było szans na przetrwanie gdyby zdecydowali się wedle początkowych zamierzeń zetrzeć z bestią. Już i tak część ich drużyny zaległa martwa, a jeśli nie chcieli do nich dołączyć musieli działać szybko, działać razem.

84, 60, 37, 35, 34

 
M0n jest offline  
Stary 26-09-2021, 19:18   #34
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację
- Semen, ja wiem, ze tu rannych będzie od groma - domyślił się skąd bierze się podejrzliwy wzrok kompana - i o to właśnie chodzi. Weźmiesz takiego rannego na plecy i nie dość, że te plecy osłoni własnym ciałem to jeszcze w obozie posłuży za przepustkę - sprecyzował.

***

Medyk z nerwów o mało co sam nie wypił przygotowanej gorzałki. I teraz żałował. Łeb bolałby w najgorszym razie tak samo jak po trafieniu pałką przez pana S., a uraz mózgu byłby znacznie mniej prawdopodobny. Lecz choć już leżał, a przeciwnik miał broń w górze, Theo miał nad Salisburym dwie przewagi. Po pierwsze, w leżący cel trudniej trafić strzelcom licznie zgromadzonym w okolicy. Po drugie, w dowódcę, który najwyraźniej daje znak podniesioną bronią strzeli każdy kto ma okazję. Po trzecie... Miał trzy przewagi: Po pierwsze, w leżący cel trudniej trafić. Po drugie, w dowódcę, który najwyraźniej daje znak podniesioną bronią strzeli każdy kto ma okazję. Po trzecie - medyk nie pił z butelki i nie miał spowolnionych reakcji i po czwarte... Miał cztery przewagi: w leżący cel trudniej trafić, w leżącego, nikt nie celuje, a w przywódce dającego znak z pewnością, nie miał spowolnionych reakcji, nie miał też zaburzeń równowagi, jakże potrzebnej przy balansowaniu na ruinach murów. A piątą, najważniejszą... Miał NASTĘPUJĄCE przewagi: w leżący cel trudniej trafić, w leżącego, nikt nie celuje, a w przywódce dającego znak z pewnością, nie miał spowolnionych reakcji, nie miał też zaburzeń równowagi, jakże potrzebnej przy balansowaniu na ruinach murów, a także znał anatomię i wiedział jak bardzo wrażliwe są delikatne zakończenia nerwowe spowijające drobne kości śródstopia i jak po pozycji ciała odróżnić nogę zakroczną i wykroczną. Co było ważne, albowiem ta, na której opierał się ciężar ciała nie mogła tak łatwo "uciec". I gdyby tylko był czas na myślenie, Theophrastus pewnie by o takich rzeczach właśnie pomyślał. Czasu jednak nie było. Dzięki bogom zatem za szybki refleks i wysoką zręczność medyka...

 
__________________
Ostatni
Proszę o odpis:
Gob1in, Druidh, Gladin

Ostatnio edytowane przez hen_cerbin : 26-09-2021 o 19:22.
hen_cerbin jest offline  
Stary 26-09-2021, 22:51   #35
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Semen nawet nie klął, kto by pomyślał, że demon wyrucha magika. No bo co w tym planie mogło się zjebać? Był taki cwany, elegancji...
Stary kozak, nie byłby stary gdyby nadmiernie ryzykował. Tak było i teraz, z dobytą bronią, ale nie nachalnie, stał z boku wyłomu. Z tego co słyszał, jego samotność miała wkrótce minąć. Dopadł w kliku krokach medyka i ucapiwszy go za kaftan postawił na nogi. Salsburym się nie martwił, kamień z procy kurdupla roztrzaskał mu łeb niczym dynię.

Odciągnął medyka szybko o kilkanaście kroków, by przyklęknąć za kupą gruzu. Liczył, że atakujący będą zbyt zajęci obrońcami wyskakującymi z ruin by zwracać uwagę na flanki. Jeśli zepchnięto by obrońców w tył, mogli przez mur przedostać się na drugą stronę i dotrzeć do obozu, gdzie planował się zaopatrzyć na dalszą podróż.


13, 28, 86, 36, 78
pozwolicie, że zinterpretuje rzut niziołka 00 na swoją i medyka korzyść

 
Mike jest offline  
Stary 27-09-2021, 11:32   #36
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
Przez chwilę zamarli wszyscy. Ryk bestii niósł się echem po pustej okolicy, odbijając się od ścian, murów, Krowiego Zagaju głusząc wszystkie dźwięki w koło. Nawet odgłos wystrzałów z muszkietu przypominały ledwie stukot garści grochu wysypanej na bruk. Fala niezrozumiałego bólu przetoczyła się po najbliżej stojących ludziach, jakby ich własne serca stawały w miejscu wstrzymując swe uderzanie i tym samym wprawiając pierś w palpitację, byle tylko nie wydać żadnego nawet najcichszego dźwięku. Byle nie zwrócić na siebie uwagi monstrum. Ono zaś uniosło topór do góry i jednym potężnym uderzeniem zmiotło trzech chłopaków Małego Thoma. Herman rozpadł się na dwie części w fontannie krwi, Gusto uderzony trzonkiem wyleciał w powietrze i koziołkując uderzył w mur pod nienaturalnym kontem wyginając członki, Arnold Szybki zdążył tylko wrzasnąć. A raczej chciał wrzasnąć, ale z jego ust wydobył się ledwie pisk. Piszczał jeszcze gdy odrąbana w udzie noga upadła w śnieg. I piszczał by dalej, gdyby bestia nie uniosła jednej ze swych szponiastych, zakończonych pazurami stóp i nie zgniotła go na miazgę.

-Salisbury Zdrajca Przywołał Demona ! ! ! - ryknął z muru Tupik ciskając kamieniem w Sulisburego w ślad za strzałą Gudrun, ale wnet zrozumiał swój błąd. Jego głos niósł się echem w ciszy panującej dookoła. Niósł się echem i zwracał nań uwagę. Zmartwiał w tej samej chwili, kiedy poczuł na sobie palące spojrzenie demona. Spojrzenie, które rozrywało duszę i sięgało do granic jestestwa. Podobnie jak Gudrun, która kuliła się cała, czując wyciekającą jej z serca radość, miłość, nadzieję…

I stali by pewnie skamienieli, bo naraz poczuli że nie są w stanie ruszyć nawet palcem w bucie, gdyby nie Mały Thom, który z rykiem rzucił się od tyłu na bestię wbijając jej w plecy ostrze. W tej jednej chwili okowy straszliwej woli pękły a oni pognali po schodkach w dół, ku Theophrastusowi stawianemu już na nogi przez Semena. Tupik pośliznął się, zjechał na tyłku kilka stopni, ale złapany za kołnierz do pionu przez Gudrun pognał dalej. Byle dalej od wyłomu. Byle dalej od koszmaru. Wpadli an siebie z medykiem i kozakiem i pobiegli dalej, bokiem wzdłuż muru. Nie odwracali się nawet zupełnie nie ciekawi co dzieje się przy wyłomie. Świadomi tego, że zostawiają za plecami otwarty na oścież grób. Świadomi tego, że wciąż wspinają się szaleńczo po jego brzegu i wciąż jeszcze dalecy są od ocalenia już nie tylko skóry, ale i duszy.


***


Wolni skłębili się w wąskim wyłomie, który mimowolnie wymuszał stłoczenie się prawie dwóch setek ludzi na kilkunastometrowym prześwicie. Z przeciwka przez gruzowisko gnała na ich spotkanie rozwrzeszczana, podobnie jak wolni uzbrojona prowizorycznie, plebejska tłuszcza. Tłuszcza pałająca taką samą rządzą mordu, jak oni. Zagrzechotały strzały, huknęły muszkiety, okolicę zasnuły niebieskawe, prochowe mgły. Padli pierwsi zabici a ranni zaczęli piać swą pieśń. I naraz straszliwy ryk wypełni całą okolicę a oczom szturmujących ukazała się bestia rodem z najczarniejszych koszmarów. Idący na przedzie zwolnili i stanęli wypuszczając ze zgrozy gdzieniegdzie broń z dłoni. Zadrżały kolana, które jeszcze przed chwilą gotowe były nieść ich do przodu. Może nawet rzucili by się do ucieczki, ale kolejne szeregi napierały na nich od tyłu i koniec końców wolni ruszyli krok po kroku ku monstrum. Gdzieś z tyłu, za nimi, słychać było wycie atakujących klanowych, ale teraz nie miało to dla nich znaczenia. Teraz każdy z nich zastanawiał się do jakiego piekła trafił…


***

Salwa w skotłowaną bandę szturmujących wojów błękitną mgłą zasnuła widok wyłom. Nie przeszkodziło to jednak posłać w ślad za kulami muszkietów bełtów, strzał i kamieni. Po czym nie czekając na efekt ostrzału rzucić się w wir walki. Gnający przez rumowisko, uzbrojeni byle jak i w byle co, plebejusze - teraz już rewolucjoniści - słyszeli krzyki rannych przed sobą. Z przeciwka też poleciały strzały, które zatoczywszy łuk na nocnym niebie naraz zaczęły spadać z wysokości biorąc swoje żniwo wśród obrońców. Rozległy się krzyki, wycie, zawodzenie i głuche odgłosy upadku, ale nie zatrzymywał się nikt. Tych pięćdziesiąt kroków przemknęli jak łanie gnając do wyłomu, świadomi tego że chłopaki długo się sami nie obronią. I naraz z mgły prochowej wyłonił im się obraz monstrualnej skrwawionej bestii, która swoimi dwoma toporami roztrzaskiwała obrońców jak śnieżne bałwany. Ludzie rozpadali się tryskając posoką na pokryte czarną sierścią, muskularne ciało rogatej bestii, której pałające spojrzenie spowolniło kontruderzenie ludzi Prokuratora K. Jednak nie zwolnili zupełnie. Ściągani, jakby nieposkromioną wolą, parli do przodu podążając ku swemu przeznaczeniu, ku śmierci…


***


Theophrasus, Tupik, Semen i Gudrun przypadli do gruzów kryjąc się w osypiskach, starając się wtulić w przyjazne głazy, zakopać w śniegu. Być niewidocznymi dla koszmaru, który pojawił się w wyłomie za ich sprawą. Szczególnie Thephrastus, który uzmysłowił sobie skalę zjawiska, wpadł w trudny do opanowania dygot i powtarzał w myślach słowa inwokacji, którą odprawił z Cyrilem. Szukał błędu, może źle wypowiedzianego słowa, bo przecież niemożliwym było by prosty rytuał do którego posłużył jakiś sierściuch mógł doprowadzić do takiej zgrozy! „To wszystko wina tego przemądrzałego maga! Gdybym tylko miał go pod ręką…” pomyślał wściekły Theophrastus po czym spróbował rozprostować zaciśnięte w gniewie pięści. Gdyby miał go pod ręką to sam roztrzaskał by mu głowę!

Semen wściekły jak stado os kulił się w wykrocie zerkając z przerażeniem na zbliżających się rewolucjonistów, którzy nawet wzdłuż muru gnali ku wyłomowi. Choć teraz, jakby z mniejszym animuszem. Był wściekły na Cyrila, medykusa i wszystkich innych. „To była ich wina! Wystarczyło poczekać na szturm a nie odprawiać jakieś mecyje!" A teraz mieli za plecami Coś, co było dużo gorsze od obu walczących wojsk, Prokuratora K i chuj wie czego razem wziętych. Byli udupieni. A dochodzące zza pleców ryki, ryki ku którym nie chcieli nawet zerkać by nie oszaleć zupełnie, sprawiały, że wpadali w panikę myśląc tylko o tym by skryć się w mysią dziurkę i przetrwać. Bryzgająca zaś od strony wyłomu czasami aż ku nim krwawa posoka z całą pewnością nie skłaniała ich do tego, by choćby tam zerknąć.



***


Proszę o 5 k100

.
 
__________________
Bielon "Bielon" Bielon
Bielon jest offline  
Stary 27-09-2021, 21:38   #37
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Tupik był wdzięczny Gudrun za podtrzymanie przed upadkiem, oczyma wyobraźni widział już jak skręca sobie kark i nieruchomieje tuż przed kopytami demona… A może była to wizja którą ten mu zesłał? Biegnąc zastanawiał się jak mógł tak stać sparaliżowany wbrew najgłębszemu podstawowemu instynktowi. Nie miało to już wielkiego znaczenia. Wciąż żył tak jak i reszta bandy, nie licząc tych co nie żyli.

Lekko zdyszany po szybkim biegu przez chwilę łapał powietrze ciesząc się iż zdołali się oddalić od demona. Bynajmniej nie zamierzał teraz robić wyrzutów medykowi, nic by to przecież nie dało, nie mieli zresztą na to czasu.

- Wciąż żyjemy – rzucił jakby uspokajająco Semenowi gdyż widać było po kislevicie że plan na ucieczkę spieprzył mu się po całości. – Co nie zmienia faktu, że teraz tym bardziej musimy wydostać się z miasta.

- Widzicie ta całą tłuszcze biegnącą ku wyłomowi? Jeśli oni biegną tam , to za nimi pozostała cała masa nie chronionego ekwipunku. Prowiant, wódka, skóry, na pewno znajdziemy tam coś z pomocą czego przetrwamy zimę na zewnątrz, potrzeba nam co najmniej uszykować jakieś narty śnieżne jeżeli mamy się stąd wydostać… Liny żeby zejść przez mury bo reszta wyłomów na pewno też jest solidnie strzeżona. Możemy też iść na żywioł
– halfling wymownie spojrzał w kierunku murów – jednak wciąż wydaje mi się to samobójstwem. Możemy też spróbować zaszyć się gdzieś w mieście , jeśli zbrojni się wedrą to i tak nie zdołają być wszędzie na raz. Jeśli się nie wedrą to będziemy mieć przerypane bo rewolucjoniście prędzej czy później nas dopadną. Zastanawiam się czy dało by się spieprzyć kanałami , przed oblężeniem na pewno były pilnowane, ale teraz ? Przecież nikt nie oczekuje że szlachta z wojskiem będą się babrać w miejskich gównach , nawet jeśli zamarzniętych, a rewolucjoniści mają zupełnie co innego na głowie. Problemem może być krata na końcu… zwykle jakaś jest, ale kto wie może z solidnym łomem, w kilku dalibyśmy rade wygiąć ją tak aby dało się przecisnąć.

Tupik pośpiesznie wyłuszczał swój odnowiony plan ucieczki. Musiał z niego co prawda wyrzucić potencjalny napad na Prokuratora , czy dobranie się do skarbca rewolucji, jakoś w praktyce zdawało mu się to niezbyt realne. Niemniej niezależnie co by postanowiła reszta zamierzał trzymać się razem z nimi… A przynajmniej z większością. Z drugiej strony... - Chmmm a może właśnie głowa Prokuratora czy Odnowiciela byłaby dla nas idealnym glejtem i przepustką i nie musielibyśmy nawet umykać przez wojskiem? Plan nieco szalony, przyznaje, i z całą pewnością trudny do realizacji, ale chyba nie nie możliwy. Zresztą jak zadecydujecie tak będzie, jesteśmy w tym razem i wyjdziemy z tego razem. - dodał nieco rozchmurzając się na koniec. Nie po to przetrwał pół roku w tym pieprzonym mieście by teraz się poddawać będąc o krok od ucieczki.


K100: 97, 71, 19, 21, 00

 
Eliasz jest offline  
Stary 29-09-2021, 17:49   #38
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację
- Magik pierdolony, chujowy przebieraniec, amatorski piromatoł... - szeptał do siebie wściekły Theoprastus. Medyk organicznie nie znosił niekompetencji. Plan był przecież genialny, ale jak widać nie głupcoodporny. Rezultat, jak się okazało, był nieoptymalny. Niepozytywny. Niemniej dalsza część planu nadal była wykonalna. Rannych zaraz się tu zrobi całe mrowie. Rozglądał się za miejscem, gdzie można by przetrwać najbliższe minuty w umiarkowanym spokoju. I bezpiecznie. Zobaczyć, która strona wygrywa. I wtedy dopiero... Chyba że takiego miejsca nie będzie, wtedy trzeba będzie gdzieś się przenieść. Choćby i za Tupikiem. Niziołek był huncwotem i kanalią, ale kompetentnym huncwotem i kanalią. Z takim można było konie kraść. Albo i łby ucinać. A na amputacjach to się akurat Theo nawet znał.

 
__________________
Ostatni
Proszę o odpis:
Gob1in, Druidh, Gladin
hen_cerbin jest offline  
Stary 29-09-2021, 19:22   #39
M0n
 
M0n's Avatar
 
Reputacja: 1 M0n ma wspaniałą reputacjęM0n ma wspaniałą reputacjęM0n ma wspaniałą reputacjęM0n ma wspaniałą reputacjęM0n ma wspaniałą reputacjęM0n ma wspaniałą reputacjęM0n ma wspaniałą reputacjęM0n ma wspaniałą reputacjęM0n ma wspaniałą reputacjęM0n ma wspaniałą reputacjęM0n ma wspaniałą reputację
⁣⁣⁣⁣⁣⁣⁣⁣⁣ㅤBiegła zostawiając za sobą bestię wraz z Małym Tomem, który uratował im życie wykazując heroizmem wykraczającym poza choćby wyobrażenie rudowłosej, samo spojrzenie na bestię pozbawiało ją możliwości ruchu, nawet gdyby nie pętała jej jakowaś czarcia magia, a co dopiero rzucić się nań z toporem, niemożliwość. Właśnie to kochała w swej broni, nie musiała patrzeć przeciwnikowi w oczy, widzieć jak jego życie gaśnie, lub pragnie pozbawić życia ciebie, po prostu posyłała strzałę i nie zastanawiała się zbytnio, przecież to strzała trafiała w cel, a w tłoku nawet nie poznać czy istotnie była to jej strzała. Można było sobie to powiedzieć dla spokoju ducha, nie patrzeć.
⁣⁣⁣⁣⁣⁣⁣⁣⁣ㅤ— Szybciej, musimy stąd zniknąć zanim ktoś zacznie się zastanawiać. Nie tak miało być... nie tak miało być. — Czuła się rozbita, roztrzęsiona jak ktoś kto widział rzeczy jakich żaden człowiek oglądać nie powinien. Nie była pewna czy w ogóle w tym stanie byłaby zdolna trafić w cokolwiek poza stodołą, a co dopiero ruszyć przeciw Prokuratorowi i tym sposobem kupić sobie wolność. Tupik jak zwykle dobrze główkował, ale nie mogła się zgodzić, choć podziwiała odwagę tego małego człowieka.
⁣⁣⁣⁣⁣⁣⁣⁣⁣ㅤ— Nie wiem jak wy — Powiodła wzrokiem łapiąc powietrze, po gniewnie szepczącym do siebie medyku, który pod wpływem emocji ewidentnie był już w innej rzeczywistości, kozaku rozglądającym się już jedynie za dziurą w którą można by bez wahania wskoczyć i niziołku — Ale ja nie dam rady z tym Prokuratorem, musimy stąd wiać. — Dodała skłaniając się raczej ku tej części planu Tupika.
71, 58, 51, 20, 19

 
M0n jest offline  
Stary 29-09-2021, 21:37   #40
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
- Czekajta - zwołał Semen ściągnął waciak i zaczął odwijać linę dotąd zamotana wokoło pasa - prać się wiecznie nie będą, trza szybko za mur i do obozu wroga.
Gdy w końcu odwinął linę założył waciak z powrotem.
Nie powinno nikogo dziwić, stary kozak nie dożył by obecnego wieku, gdyby nie działał z wyprzedzeniem.

k100: 59, 35, 18, 68, 80

 
Mike jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 07:42.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172