Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-09-2021, 17:40   #432
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 69 - 2519.02.14; bkt (6/8); zmierzch

Miejsce: Nordland; Neues Emskrank; centralna dzielnica; ul.Kazamatów; kazamaty
Czas: 2519.02.14; Backertag (6/8); zmierzch
Warunki: na zewnątrz ciemno, zachmurzenie, sil.wiatr, b.mroźno (-20)



Egon



Praca strażnika okazała się dość prosta. Tylko trudna. Technicznie właściwie wiele nie było do roboty. Stanie, chodzenie, pierdzenie w stołek. Nic trudnego. Gorzej z odpornością. Bo o ile jak się siedziało gdzieś w wieży czy w ogóle w ogrzanych budynkach to jeszcze jak cię mogę to gdy przychodziło zrobić obchód albo łazić po blankach to już nie było tak przyjemnie. Zwłaszcza zimą. Co prawda nie stał na zewnątrz od świtu do nocy. Ale pewnie jakby pozbierać w jedną zmianę to by i z pół dnia wyszło. Zmarzł jak cholera. Ale jakoś wytrwał do końca. Jak gadał ze strażnikami to mówili, że mróz póki suchy to jeszcze jak cię mogę. Gorzej jak lało. Śnieg to chociaz nie przemaczał ubrań a weź tu chodź w mokrym kubraku albo butach. Niemniej i tak ten dzionek do przyjemnych nie należał. Zwłaszcza jak od południa wiało całkiem mocno. Z blank widział jak zwiewało czapki z głów przechodniom i robiło kurzawę.

W taką pogodą wcale nie było łatwo być strażnikiem. Nie dość, że wiar jaki miotał nawet grubymi konarami bez trudu stawiał żywy opór stojącemu wartownikowi i wbijał słowa do gardła to jeszcze utrudniał zobaczenie czegokolwiek. Egon nie widział zbyt wyraźnie dalej niż kilkanaście kroków w taką zadymkę. A coś dużego jak mury czy budynki tonęło w tej zawiei może z pół setki kroków dalej.

Pod tym względem posiłki były okazją do odpoczynku. Ogrzania się. Zjedzenia czegoś ciepłego. Strawa może nie była jakaś porywająca, nawet strażników tu nie rozpieszczano podniebienia. Ale też nie była jakaś paskudna. Ale była. I spełniała swój obowiązeg ożywnia zmarzniętego ciała i dodania mu energii. Na stołówcę widywał też Katję za jaką się przebierała Łasica. Ale tak przy wszystkich to po prostu traktowała go jak kolejnego strażnika. Uśmiechała się ciepło, powiedziała coś miłego, życzyła smacznego i tyle. Na jutro jednak zapowiadały się jakieś zmiany. Bo dzisiaj jak nowi koledzy powiedzieli mu, że jutro jest Agnestag czyli będzie sprzątanie. A, że chyba uważali to za niezbyt godne zajęcie to między innymi miało to spaść na nowego czyli Egona. Co i gdzie miał sprzątać to dokładnie nie wiedział ale chyba gdzieś w środku. Bo w Festag dzień świąntynny to powinno być czysto nawet w kazamatach. A Martin się go dzisiaj pytał o Festag. Woli przyjść czy zrobić sobie dzień przerwy? Bo ustawowo należał się strażnikowi 1 dzień wolny w tygodniu i zwykle był to Festag. Ale, że w ten dzień też musiały być warty to ktoś zawsze stał. I wtedy dostawał inny dzień wolny zamiast Festag.

Ale zostawił to juz za sobą. Wyszedł z bramy i szedł przez wciaż zamiatane kurzawą ulicę. Było już ciemno gdy ktoś go wyprzedził. Przez tą zawieruchę trudno było dojrzeć kto. Dopiero jak się odezwał.

- A to jednak ty. Bo nie byłem pewien. - rozpoznał Vasilija po głosie. Ale, że w tym wietrze trudno się rozmawiało jak śnieg i wiatr tylko czekały aby wbić się do gardła to Giergiev wstrzymał się aż weszli do jakiejś karczmy. Tam panował przyjemny gwar i ciepło.

- Słuchaj taka sprawa jest. - zaczął brunet gdy usiedli już z czymś ciepłym do picia. Okazało się, że udało mu się nawiązać kontakt z jednym ze sprzątaczy. Miał się nazywać Jurgen i taki trochę ryżawy, miał chromą nogę to trochę kulał więc Egon powinien go łatwo rozpoznać. No i zdaniem herszta swojej bandy to ten Jurgen mógł pomóc gladiatorowi zorientować się co jest co w tych kazamatach. Zwłaszcza jak Łasicy trudno było sie wyrwać poza kuchnię a posiłki rozwoziła razem z kolegami i strażnikami więc nie miała okazji aby sobie zwiedzać te kazamaty samopas.


---


Mecha 69

Egon; gojenie ran; (ODP); 60-5=55; rzut: 39 > 55-39=16 > ma.suk = +1 ŻYW


---




Miejsce: Nordland; Neues Emskrank; port; tawerna “Pod pełnymi żaglami”
Czas: 2519.02.14; Backertag (6/8); zmierzch
Warunki: jasno, ciepło, gwar rozmów; na zewnątrz ciemno, zachmurzenie, sil.wiatr, b.mroźno (-20)



Pirora


Jak człowieka wiatr i mróz wytrzaskał to przyjemnie było się rozsiąść wygodnie w cieple a nawet wskoczyć do balii z gorącą wodą. Zwłaszcza jak się miało dwie równie zamarznięte ale sympatyczne towarzyszki. Bo dzisiaj napracowały się i zmarzły solidarnie. Urlyk był równie surowy dla biednych i bogatych, dla pań i niewolnic. A zwłaszcze, że w drugą połowę dnia ostro wiało więc póki były gdzieś w środku to jeszcze jak cię mogę. Ale na zewnątrz to nawet w dorożce było lodowato a brezentem wiało na wszystkie strony. Na ulicach tworzyła się zadymka i ogólnie to był jeden z tych dni gdzie lepiej było zostać w domu.

Wspólne moczenie się z kapitańskimi dziewczynami było też dobre do rozmyślań. I o właśnie zakończonym dniu jak i tym co mogło się zdarzyć wieczorem albo jutro. Z dobrych wieści to we trójkę udało im się doprowadzić ich znaleźny loszek do porządku. Kurze zostały starte, podobnie jak pajęczyny i plamy. Nawet udało się nieco zneutralizować ten charakterystyczny zapach zimnej piwnicy choć nie do końca. Ale jak pod koniec dnia wychodziły i zamykały za sobą drzwi do pokoju wychowawczego to wydawał się być gotowy do użytkowania.

No i wiele dobrego robił świeżo kupiony koksownik. Burgund miała rację z tą kopalnią mebli i jak dzisiaj Pirora trochę pokluczyła po mieście za tym adresem w końcu trafiła. na niepozorny budynek jednego z wielu magazynów portowych. Były tak powszechne w tym rejonie, że nikt na nie nie zwracał uwagi. Tu właśnie był istny wysyp mebli. Różnorakich. Szafki stojące, wiszące, duże szafy, regały, biurka, krzesła, fotele bujane i tak dalej. Można by pewnie skompletować tu całe umeblowanie do domu. I to do różnych. Do kuchni, pokojów, korytarzy, łazienek i na różną kieszeń. Jedne wyglądały na proste modele tak jak można było się spodziewać dla robotników portowych. Ale były i te z wyższej półki jakie mogły już stać u jakichś kupców albo i szlachty.

Brodacz jaki tam urzędował razem z paroma pomocnikami znał się na rzeczy. Przypominał gadką rejenta Rainera tylko on gadał o meblach. Skorzystał z okazji aby zapreznerowac zdobiony, solidny stół z kompletem krzeseł. Faktycznie solidny. Nawet jakby go używać tak jak to Pirora ostatnio miała w zwyczaju czyli niekoniecznie do jedzenia. Ale za zdobione, ciemne drewno facet chciał za niego 60 monet i 5 za każde kolejne krzesło. Albo biurko. Też ładne i ze zdobieniami. Ciemny brąz ze scenami z polowania. Za to szlacheckie biurko godne samego burmistrza chciał nędzne 80 monet.

Przy okazji zwiedzania tego magazynu Pirora odkryła, że trochę przypomina to graciarnię. Owszem najwięcej było mebli. Ale też trochę różnych innych bibelotów jakie mogły się przydać w domu jako elementy użytkowe czy dekoracyjne. Jak dywany czy gobeliny. Albo rzeźby. Większe i mniejsze, bardziej i mniej udane. Część z wapienia, część granitowych ale były i drewniane jak i z brązu. Tu znów trafiła na syreni wątek. Dokładniej na figurkę syreny wielkości może dwóch czy trzech dłoni wykonanej z alabastru. Była w tanecznej pozie jakby chciała kogoś skusić na swoje wdzięki. Na twarzy zastygł jej grymas przymruzonych oczy i lekko rozchylonych ust. A palce jednej z dłoni błądziły jej wokół ust druga zaś zawędrowała jej na podołek jakby chciała go wstydliwie zakryć. Ale cała poza nie miała wiele ze wstydem wspólnego.

W końcu dotarli i do działu z piecami. Takie zwykłe metalowe kozy, jakieś przenośne wynalazki, różne kafle jakimi można było obłożyć własny piec no i też koksowniki. Były w miarę tanie w porównaniu do mebli jakie wcześniej reklamował sprzedawca. Najtańsze i najprostsze modele były po parę monet. Te większe, solidniejsze i bardziej ozdobne nawet po 20.

Ale pomagały. Później jak we trzy spędzały czas na porządkowaniu prywatnego loszku to dało się docenić przyjemne ciepło bijące z rozgrzanych blach. Co prawda trochę to trwało nim się ciepło rozniosło po całym pomieszczeniu ale jednak jak już się rozniosło to było całkiem przyjemnie.

A jeszcze wcześniej był sklep Grubsona. A dokładniej to odwiedziny i rozmowa z jego krawcową. Jak się tak w dzień rozmawiało z Oksaną aż trudno było uwierzyć, że to ta sama osoba o jakiej wieczorem opowiadała Burgund. Ta co potrafiła chłostać, wiązać i prowadzać na smyczy. W dzień w swoim sklepie Pirora znów ją widziała z bliska i wyglądała jak każda inna sprzedawczyni, krawcowa czy kelnerka. Skromna, cicha, uprzejma.

- Dzień dobry panienko Piroro. Czy mogę w czymś pomóc? - zapytała gdy kierownik przekazał jej klientkę. A klientka sama widziała na własne oczy liczne czerwone pręgi na ciele Burgund. Pośladki, plecy, uda, brzuch, nawet piersi. Trzcinka i pejcz jak to wesoło wyjaśniała “poszkodowana”. Włamywaczka bowiem bardzo chętnie pokazywała te blizny, wręcz chwaliła się nimi tak jak wojownik świeżymi ranami. Tak brutalne traktowanie musiało jej sprawiać sporą przyjemność bo o swojej dominie mówiła w samych superlatywach. Ale w dzień bez niej a mając naprzeciwko siebie tą skromną, cichą, młoda kobietę trudno było uwierzyć, że chodzi o tą samą osobę.

A teraz jak się moczyły wspólnie w gorącej wodzie odzyskując siły po wspólnie spędzonym dniu wróciła i Burgund. Jak Beno jej otworzyła to ta przywitała się z nią jakby już były we wspólnej komitywie.

- Cześć Pirora. Ale wieje co? Zamarznąć można. - przywitała się z główną gospodynią podchodząc do krawędzi balii i z przyjemnością zanurzając dłoń w ciepłej wodzie. - Przyszłam złożyć raport. - powiedziała z lekkim uśmiechem i flirciarskim tonem. Ale popatrzyła pytająco na obie kapitańskie dziewczyny niepewna czy może przy nich mówić swobodnie w sprawie tego raportu ze swoich działań.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline