Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 22-09-2021, 21:10   #431
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
02.13; Bezahltag; późny wieczór; oberwanie chmury; tawerna “Pod pełnymi żaglami”, Pirora, Łasica i Burgund


Obie kutyski akurat się wysuszyły i ubrały jak należy na dalszą część wieczoru gdy w wynajmowanym pokoju dało się słyszeć pukanie do drzwi. Okazało się że to wróciła Burgund. Cała zawalona śniegiem bo na zewnątrz sypało jak z cebra. Przywitała się wesoło z gospodynią i niedawną rywalką. Wyglądało na to, że jest w świetnym humorze.

- Oho ktoś tu miał udany wieczór. Wchoć i się rozbierz i opowiadaj. - Pirora ubrana w nocna kusą koszulkę i zdobiony ciepły szlafrok zaprosiła druga złodziejkę do pokoju. Miała jeszcze wilgotne włosy które Irina zaplotła w warkocz.

- Tak, bardzo udany! Żałujcie, że was nie było! Spodobałoby się wam. No tobie na pewno! - Burgund rzeczywiście aż tryskała euforią gdy się rozdziewała. Dumna jakby świadoma, że przeżyła przygodę jaką koleżanki mogłyby jej zazdrościć. Ale w takim przyjaznym tonie. Łasica uniosła brew słysząc to i posłała jej zaciekawione spojrzenie. Nie chciała się znów ubierać w swoje znoszone robocze ciuchy więc gospodyni musiała jej coś zorganizować.

- To siadaj i opowiadaj. O. Co tu masz? - Łasica zaprosiła kobietę o burgundowych włosach do łóżka na jakim siedziała. I zdziwiła się trochę dostrzegając obrożę na szyi konkurentki.

- Moja pani powiedziała, że jest ze mnie zadowolona i mogę ją zatrzymać. - roześmiała się wesoło druga z łotrzyc siadając na krawędzi łóżka i pieszczotliwie głaszcząc swoje niewolnicze trofeum. Jak zdjęła wierzchnie odzienie została w samej spódnicy i skromnej koszuli więc wyglądała jak jakaś pensjonariuszka.

- No było świetnie! Moja pani tak mnie oćwiczyła i sponiewierała, że hej! Prowadzała mnie na smyczy, i przy nodze. Przywiązała mnie do łóżka, kazała sobie usługiwać no i ma takie zabaweczki, że może mnie brać jak mężczyzna. No i oczywiście cały czas mówiła, że jestem żałosna i beznadzieja i wcale się nie staram. No i mnie musiała ukarać naturalnie. Więc było cudownie! O zobacz, ty mam od kajdan a pod spodem mam tego więcej. - Burgund chętnie zdała tą pierwszą, gwałtowną nieco chaotyczna ale entuzjastyczną relację. Na dowód podwinęła nieco rękaw koszuli i na nadgarstku widać było zaczerwienienie. Faktycznie mogło powstać od jakichś więzów.

- Aha no i pytałam o was. Nie mówiłam kim jesteście no ale resztę powiedziałam tak jak Pirora chciała. No i moja pani się trochę zdziwiła. Wzięła ten liścik i go obejrzała. Ale nie wiem czy go przeczytała. No ale powiedziałam jej o tej Księżniczce i reszcie. No i ona powiedziała, że najpierw wolałaby się gdzieś spotkać i porozmawiać. Nie wydaje mi się aby była przeciwna nowym znajomym do takich zabaw. Zwłaszcza, że was opisałam jako ślicznotki i w ogóle pierwszorzędny towar. Trochę się zdziwiła jak usłyszała gdzie jest ten loszek. No ale jednak mówi, że najpierw wolałaby się gdzieś spotkać i porozmawiać na jakimś neutralnym gruncie. Albo u nich w sklepie no albo wieczorem gdzieś w jakiejś karczmie. A te maski to chyba jej się spodobały bo jak je oglądała to się uśmiechała. - zdała też relację ze swojej rozmowy ze swoją dominą na temat ewentualnego spotkania we wspólnym gronie.

- Mmmm, troszkę mało czasu ale myślę że jutro albo pojutrze da się mogę wstąpić do niej do sklepu i porozmawiać w czasie brania miary na jakieś moja zachcianki. - Powiedziała blondynka zastanawiając się nad tym chwilę. - Tak to będzie dobry pomysł.

Pirora podała swojemu gościowi napełniony kubek wina.
- Burgund jak się czujesz odrabiając bogatych kupców używając sztuki szantażu? Mam takich dwóch którym dobrze by zrobiło uszczuplenie sakiewki. Ale Łasica jest zajęta, ja nie nadaje się do brudnej roboty potrzeba mi kogoś z doświadczeniem i sprytem. Być może dam mogę ci zapewnić towarzystwo dwóch wielkich chłopów dla ochrony. Co powiesz? Chcesz usłyszeć więcej czy nie twoje klimaty? -

- Dwóch kupców do szantażu? - brwi włamywaczki siedzącej w koszuli podskoczyły do góry gdy nie spodziewała się takiej gwałtownej zmiany tematu. Od projektu spotkania z jej dominą do jakiegoś szantażowania kupców. Spojrzała więc na drugą łotrzycę sondując ją o co tu chodzi.

- Chodzi o robotę. Wymiana kasy za fanty. No ale Pirora jest zielona w takie klocki to przydałby się jej ktoś obcykany w temacie. No ja pomogę jakbym była wolna no ale właśnie nie wiem czy będę. - Łasica nakreśliła jej z grubsza chociaż o co chodzi z tym pytaniem gospodyni z grubym, blond warkoczem.

- Aha. - burgundowa głowa skinęła zastanawiając się chwilę nad odpowidzią. - Ale to kiedy by miało być? I co z Dirkiem i Sypkim? Bo mi z nimi ostatnio sporo czasu zajmuje. - włamywaczka wzruszyła ramionami dając znać, że nie zamyka furtki do takiej współpracy ale chciała wiedzieć jak to ma ustawić sobie w planach i priorytetach.

- Dnia wymiany jeszcze nie mamy, chciałam znaleźć pewną ekipę która wiedziałaby co robi. - Pirora powiedziała Burgund. - Co do Dirka i Sypkiego nadal będzie to twoja misja numer jeden ale koniec końców pieniądze od kupców są lepsze. Powiedz tylko czy się podejmiesz a ja ci spróbuje dobrać dwóch solidnych panów do ochrony.

- Jakbym miała brać w tym udział to wolę wziąć swoich panów do ochrony. Ale za taki numer chcę 10% prowizji. Od sumy o jaką chodzi. Dla mnie i tych których wezmę. - Burgund okazała się kobietą interesu i zgodziła się na taki numer o ile Pirora zgodzi się na jej warunki.

- Mhmm, te dziesięć procent dla wszystkich czy na głowę? - Blondynka postanowił się upewnić zanim podejmie jakieś decyzje finansowe.

- Dziesięć procent dla mnie. Ja już się z nimi rozliczę po swojemu. - odparła krótko Burgund mając widocznie skrystalizowany pogląd na tą sprawę.

- Zgoda. Choć trochę będzie szkoda cię nie widzieć, jak zarobisz na raz osiemdziesiąt karli to cię nie zobaczymy do wiosny jak pójdziesz w miasto balować… - Pirora zaśmiała się i wystawiła rękę do Burgund by przypieczętować umowę. - Choć może panowie kupcy nie będa chcieli zapłacić. Ale wtedy też będzie zabawa bo spełnimy nasze groźby wyślemy listy do odpowiednich osób i zobaczymy jak scena plotek w mieście zapłonie - szlachcianka przedstawiła drugą wersję wydarzeń jaki może się wydarzyć.

- No zobaczymy. Za tyle to byłabym bardzo zainteresowana. - burgundowa kobieta uniosła brwi słysząc o jakich sumach rozmawiają i tego się chyba nie spodziewała. Ale przyjęła za dobrą monetę i tym bardziej była zainteresowana taką robotą.

Po dobiciu targu dziewczyny gadały trochę i pobawiły się ze sobą na ile pozwalały im warunki. Usnęły w łóżku Pirory przytulone do siebie. żadnej nie było już rano kiedy dziedziczka się obudziła.
 
Obca jest offline  
Stary 25-09-2021, 17:40   #432
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 69 - 2519.02.14; bkt (6/8); zmierzch

Miejsce: Nordland; Neues Emskrank; centralna dzielnica; ul.Kazamatów; kazamaty
Czas: 2519.02.14; Backertag (6/8); zmierzch
Warunki: na zewnątrz ciemno, zachmurzenie, sil.wiatr, b.mroźno (-20)



Egon



Praca strażnika okazała się dość prosta. Tylko trudna. Technicznie właściwie wiele nie było do roboty. Stanie, chodzenie, pierdzenie w stołek. Nic trudnego. Gorzej z odpornością. Bo o ile jak się siedziało gdzieś w wieży czy w ogóle w ogrzanych budynkach to jeszcze jak cię mogę to gdy przychodziło zrobić obchód albo łazić po blankach to już nie było tak przyjemnie. Zwłaszcza zimą. Co prawda nie stał na zewnątrz od świtu do nocy. Ale pewnie jakby pozbierać w jedną zmianę to by i z pół dnia wyszło. Zmarzł jak cholera. Ale jakoś wytrwał do końca. Jak gadał ze strażnikami to mówili, że mróz póki suchy to jeszcze jak cię mogę. Gorzej jak lało. Śnieg to chociaz nie przemaczał ubrań a weź tu chodź w mokrym kubraku albo butach. Niemniej i tak ten dzionek do przyjemnych nie należał. Zwłaszcza jak od południa wiało całkiem mocno. Z blank widział jak zwiewało czapki z głów przechodniom i robiło kurzawę.

W taką pogodą wcale nie było łatwo być strażnikiem. Nie dość, że wiar jaki miotał nawet grubymi konarami bez trudu stawiał żywy opór stojącemu wartownikowi i wbijał słowa do gardła to jeszcze utrudniał zobaczenie czegokolwiek. Egon nie widział zbyt wyraźnie dalej niż kilkanaście kroków w taką zadymkę. A coś dużego jak mury czy budynki tonęło w tej zawiei może z pół setki kroków dalej.

Pod tym względem posiłki były okazją do odpoczynku. Ogrzania się. Zjedzenia czegoś ciepłego. Strawa może nie była jakaś porywająca, nawet strażników tu nie rozpieszczano podniebienia. Ale też nie była jakaś paskudna. Ale była. I spełniała swój obowiązeg ożywnia zmarzniętego ciała i dodania mu energii. Na stołówcę widywał też Katję za jaką się przebierała Łasica. Ale tak przy wszystkich to po prostu traktowała go jak kolejnego strażnika. Uśmiechała się ciepło, powiedziała coś miłego, życzyła smacznego i tyle. Na jutro jednak zapowiadały się jakieś zmiany. Bo dzisiaj jak nowi koledzy powiedzieli mu, że jutro jest Agnestag czyli będzie sprzątanie. A, że chyba uważali to za niezbyt godne zajęcie to między innymi miało to spaść na nowego czyli Egona. Co i gdzie miał sprzątać to dokładnie nie wiedział ale chyba gdzieś w środku. Bo w Festag dzień świąntynny to powinno być czysto nawet w kazamatach. A Martin się go dzisiaj pytał o Festag. Woli przyjść czy zrobić sobie dzień przerwy? Bo ustawowo należał się strażnikowi 1 dzień wolny w tygodniu i zwykle był to Festag. Ale, że w ten dzień też musiały być warty to ktoś zawsze stał. I wtedy dostawał inny dzień wolny zamiast Festag.

Ale zostawił to juz za sobą. Wyszedł z bramy i szedł przez wciaż zamiatane kurzawą ulicę. Było już ciemno gdy ktoś go wyprzedził. Przez tą zawieruchę trudno było dojrzeć kto. Dopiero jak się odezwał.

- A to jednak ty. Bo nie byłem pewien. - rozpoznał Vasilija po głosie. Ale, że w tym wietrze trudno się rozmawiało jak śnieg i wiatr tylko czekały aby wbić się do gardła to Giergiev wstrzymał się aż weszli do jakiejś karczmy. Tam panował przyjemny gwar i ciepło.

- Słuchaj taka sprawa jest. - zaczął brunet gdy usiedli już z czymś ciepłym do picia. Okazało się, że udało mu się nawiązać kontakt z jednym ze sprzątaczy. Miał się nazywać Jurgen i taki trochę ryżawy, miał chromą nogę to trochę kulał więc Egon powinien go łatwo rozpoznać. No i zdaniem herszta swojej bandy to ten Jurgen mógł pomóc gladiatorowi zorientować się co jest co w tych kazamatach. Zwłaszcza jak Łasicy trudno było sie wyrwać poza kuchnię a posiłki rozwoziła razem z kolegami i strażnikami więc nie miała okazji aby sobie zwiedzać te kazamaty samopas.


---


Mecha 69

Egon; gojenie ran; (ODP); 60-5=55; rzut: 39 > 55-39=16 > ma.suk = +1 ŻYW


---




Miejsce: Nordland; Neues Emskrank; port; tawerna “Pod pełnymi żaglami”
Czas: 2519.02.14; Backertag (6/8); zmierzch
Warunki: jasno, ciepło, gwar rozmów; na zewnątrz ciemno, zachmurzenie, sil.wiatr, b.mroźno (-20)



Pirora


Jak człowieka wiatr i mróz wytrzaskał to przyjemnie było się rozsiąść wygodnie w cieple a nawet wskoczyć do balii z gorącą wodą. Zwłaszcza jak się miało dwie równie zamarznięte ale sympatyczne towarzyszki. Bo dzisiaj napracowały się i zmarzły solidarnie. Urlyk był równie surowy dla biednych i bogatych, dla pań i niewolnic. A zwłaszcze, że w drugą połowę dnia ostro wiało więc póki były gdzieś w środku to jeszcze jak cię mogę. Ale na zewnątrz to nawet w dorożce było lodowato a brezentem wiało na wszystkie strony. Na ulicach tworzyła się zadymka i ogólnie to był jeden z tych dni gdzie lepiej było zostać w domu.

Wspólne moczenie się z kapitańskimi dziewczynami było też dobre do rozmyślań. I o właśnie zakończonym dniu jak i tym co mogło się zdarzyć wieczorem albo jutro. Z dobrych wieści to we trójkę udało im się doprowadzić ich znaleźny loszek do porządku. Kurze zostały starte, podobnie jak pajęczyny i plamy. Nawet udało się nieco zneutralizować ten charakterystyczny zapach zimnej piwnicy choć nie do końca. Ale jak pod koniec dnia wychodziły i zamykały za sobą drzwi do pokoju wychowawczego to wydawał się być gotowy do użytkowania.

No i wiele dobrego robił świeżo kupiony koksownik. Burgund miała rację z tą kopalnią mebli i jak dzisiaj Pirora trochę pokluczyła po mieście za tym adresem w końcu trafiła. na niepozorny budynek jednego z wielu magazynów portowych. Były tak powszechne w tym rejonie, że nikt na nie nie zwracał uwagi. Tu właśnie był istny wysyp mebli. Różnorakich. Szafki stojące, wiszące, duże szafy, regały, biurka, krzesła, fotele bujane i tak dalej. Można by pewnie skompletować tu całe umeblowanie do domu. I to do różnych. Do kuchni, pokojów, korytarzy, łazienek i na różną kieszeń. Jedne wyglądały na proste modele tak jak można było się spodziewać dla robotników portowych. Ale były i te z wyższej półki jakie mogły już stać u jakichś kupców albo i szlachty.

Brodacz jaki tam urzędował razem z paroma pomocnikami znał się na rzeczy. Przypominał gadką rejenta Rainera tylko on gadał o meblach. Skorzystał z okazji aby zapreznerowac zdobiony, solidny stół z kompletem krzeseł. Faktycznie solidny. Nawet jakby go używać tak jak to Pirora ostatnio miała w zwyczaju czyli niekoniecznie do jedzenia. Ale za zdobione, ciemne drewno facet chciał za niego 60 monet i 5 za każde kolejne krzesło. Albo biurko. Też ładne i ze zdobieniami. Ciemny brąz ze scenami z polowania. Za to szlacheckie biurko godne samego burmistrza chciał nędzne 80 monet.

Przy okazji zwiedzania tego magazynu Pirora odkryła, że trochę przypomina to graciarnię. Owszem najwięcej było mebli. Ale też trochę różnych innych bibelotów jakie mogły się przydać w domu jako elementy użytkowe czy dekoracyjne. Jak dywany czy gobeliny. Albo rzeźby. Większe i mniejsze, bardziej i mniej udane. Część z wapienia, część granitowych ale były i drewniane jak i z brązu. Tu znów trafiła na syreni wątek. Dokładniej na figurkę syreny wielkości może dwóch czy trzech dłoni wykonanej z alabastru. Była w tanecznej pozie jakby chciała kogoś skusić na swoje wdzięki. Na twarzy zastygł jej grymas przymruzonych oczy i lekko rozchylonych ust. A palce jednej z dłoni błądziły jej wokół ust druga zaś zawędrowała jej na podołek jakby chciała go wstydliwie zakryć. Ale cała poza nie miała wiele ze wstydem wspólnego.

W końcu dotarli i do działu z piecami. Takie zwykłe metalowe kozy, jakieś przenośne wynalazki, różne kafle jakimi można było obłożyć własny piec no i też koksowniki. Były w miarę tanie w porównaniu do mebli jakie wcześniej reklamował sprzedawca. Najtańsze i najprostsze modele były po parę monet. Te większe, solidniejsze i bardziej ozdobne nawet po 20.

Ale pomagały. Później jak we trzy spędzały czas na porządkowaniu prywatnego loszku to dało się docenić przyjemne ciepło bijące z rozgrzanych blach. Co prawda trochę to trwało nim się ciepło rozniosło po całym pomieszczeniu ale jednak jak już się rozniosło to było całkiem przyjemnie.

A jeszcze wcześniej był sklep Grubsona. A dokładniej to odwiedziny i rozmowa z jego krawcową. Jak się tak w dzień rozmawiało z Oksaną aż trudno było uwierzyć, że to ta sama osoba o jakiej wieczorem opowiadała Burgund. Ta co potrafiła chłostać, wiązać i prowadzać na smyczy. W dzień w swoim sklepie Pirora znów ją widziała z bliska i wyglądała jak każda inna sprzedawczyni, krawcowa czy kelnerka. Skromna, cicha, uprzejma.

- Dzień dobry panienko Piroro. Czy mogę w czymś pomóc? - zapytała gdy kierownik przekazał jej klientkę. A klientka sama widziała na własne oczy liczne czerwone pręgi na ciele Burgund. Pośladki, plecy, uda, brzuch, nawet piersi. Trzcinka i pejcz jak to wesoło wyjaśniała “poszkodowana”. Włamywaczka bowiem bardzo chętnie pokazywała te blizny, wręcz chwaliła się nimi tak jak wojownik świeżymi ranami. Tak brutalne traktowanie musiało jej sprawiać sporą przyjemność bo o swojej dominie mówiła w samych superlatywach. Ale w dzień bez niej a mając naprzeciwko siebie tą skromną, cichą, młoda kobietę trudno było uwierzyć, że chodzi o tą samą osobę.

A teraz jak się moczyły wspólnie w gorącej wodzie odzyskując siły po wspólnie spędzonym dniu wróciła i Burgund. Jak Beno jej otworzyła to ta przywitała się z nią jakby już były we wspólnej komitywie.

- Cześć Pirora. Ale wieje co? Zamarznąć można. - przywitała się z główną gospodynią podchodząc do krawędzi balii i z przyjemnością zanurzając dłoń w ciepłej wodzie. - Przyszłam złożyć raport. - powiedziała z lekkim uśmiechem i flirciarskim tonem. Ale popatrzyła pytająco na obie kapitańskie dziewczyny niepewna czy może przy nich mówić swobodnie w sprawie tego raportu ze swoich działań.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 30-09-2021, 16:06   #433
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Nordland; Neues Emskrank; sklep Grubsona, Backertag (6/8); przedpołudnie


Sklep Grubsona był spokojny, na pewno nie było takiego ruchu jak w dzień targowy. Pirora powiedziała że ma zamiar zamówić pewien strój u ich najlepszej szwaczki podając imię Oksany jako tą która została jej polecona.

- Witaj Oksano, mam zachciankę, chciałabym być zdjęła ze mnie miarę do tego. - Szlachcianka była uprzejma dla krawcowej, w tej chwili z torby wyjęła swój szkicownik i podała jej dwie luźne kartki z szkicem ubioru o jaki jej chodziło. Były to spodnie i kamizelka do nich. Koszuli nie potrzebowała miała ich dużo. Spodnie były inne niż te Łasicy zamiast przylegać i opinać ciało były luźniejsze i miały więcej miejsca na bieliznę jaką nosiły szlachcianki.

- Wiem że to nie typowe może nie do końca typowe codzienne ale czasem mam takie zachcianki. “Jak księżniczka” mój ojciec o mnie mówił. - Powiedziała frazę klucz. Gdyby Oksana nie wiedziała od Burgund jakie imię do ‘zabaw’ przyjęła sobie szlachcianka pewnie byłoby to tylko fraza jaką czasem szlachcianki rzucają w rozmowie. Jednak szwaczka powinna rozpoznać aluzje słowną. Jeśli będzie chciała to poruszy ten temat jak zostaną same w czasie zdejmowania miar.

- Dobrze to zapraszam do przymierzalni. - krawcowa uśmiechnęła się zachęcająco i wskazała na drzwi prowadzące do pomieszczenia gdzie ostatnio brała miary z panny van Dyke i jej towarzyszek. Trudno było blondynce powiedzieć czy sprzedawczyni była po prostu uprzejma czy może rozpoznała pseudonim i tylko potrafiła to tak znakomicie ukryć. Chwilę potem obie znalazły się za zamkniętymi drzwiami w pomieszczeniu przeznaczonym do brania miar, rozdziewania i ubierania się w nowe lub robione ciuchy. Było podobnej wielkości co “13-ka” Averlandki i większość takich pokojów w karczmach. Choć oczywiście inaczej urządzony. Dominowały tu skrzynie, ławy, parawan i wieszaki na stare i nowe ubrania.

- A z jakiego materiału sobie panienka to życzy? - krawcowa zapytała oddając właścicielce jej notes a sama biorąc do ręki miarkę. - I zabawna rzecz z tą księżczyczką. Znajoma mi ostatnio mówiła, że jakaś księżniczka ma na mnie chrapkę czy coś takiego. - powiedziała podchodząc z miarką do stojącej blondynki. Mówiła jakby chodziło o jakieś towarzyskie głupotki ot, tak dla rozluźnienia rozmowy z nową klientką.

- Materiał… ciepły myślę że wełniane będą dobre. Co do odcienia nic krzykliwego, czarne, szare, brązowe, każdy z tych stonowanych kolorów będzie dobry. - Szlachcianka wyraziła swoją opinie.na temat strojów i materiałów.

- Och cóż za zbieg okoliczności ja za to próbuje się spotkać z osobą którą chwilowo tytułuje ‘Madame’. Jestem dobrej myśli gdyż nie zwróciła ona prezentu jaki jej przygotowałam. - Szlachcianka również zgrabnie podchwyciła ten ton pogawędki ściągając z siebie na tyle dużo odzienia by można było zdjąć odpowiednio miarę ale zostawiając ich na tyle by nie zmarzła.

- Liczę, że uda się namówić na wspólne spotkanie towarzyskie w ten Festag. Czasem tak trudno spotkać osoby o podobnych zainteresowaniach zwłaszcza w nowym mieście. - Pirora przyznała się do trudności jakie stawiało przed nią to miasto.

- Ah tak? To ty jesteś Księżniczka? - młoda kobieta o dwu kolorowych włosach pokiwała głową uśmiechając się lekko gdy usłyszała co blondynka jej powiedziała. Obrzuciła sylwetkę szlachcianki spojrzeniem jakby widziała ją po raz pierwszy i starała się ją ocenić.

- Tylko po założeniu maski, tutejsi szlachcice raczej nie byli chętni wynieść mnie tak wysoko w swoich kręgach. - Szlachcianka uśmiechnęła się. - Nie wiedziałam czy tutaj gra się w otwarte tożsamości. W moich stronach jednak większość woli zachować anonimowość.

- Tak, rozumiem. U nas podobnie. Ale ja raczej umawiam się indywidualnie. Jednak czasem ktoś mi podrzuci kogoś nowego. Tak jak wczoraj Burgund ciebie. - Oksana jakby z ulgą przyjęła te słowa, że jednak to nie jest żadna pomyłka ani mylne wrażenie tylko rozmawiają właściwe osoby na właściwy temat.

- Ale przyznam, że jednak mnie trochę zaskoczyło to co mówiła. Macie gotową izbę tortur? W pensjonacie pani Holtz? I właściwie ile by was miało tam być w ten Festag? - jak już miały to ustalone to ciekawość i nutka niedowierzania skłoniła krawcową do dopytania się o szczegóły propozycji przedstawionej jej wczoraj przez swojego wieczornego gościa.

- Poznałam byłą rywalkę Burgund, śmieszna historia one tak ze sobą koty drą a są tak podobne. Zwłaszcza w upodobaniach. Moja zabawka nazywa się Nadia. - Powiedziała szlachcianka, ciszej jakby ściany miały uszy. - Bardziej chodzi mi o to by całe wyposażenie było używane bo aż szkoda byłoby aby dalej się kurzyło. Zamierzam znaleźć im lepsze miejsce ale takie rzeczy wymagają czasu. Chciałam byś zobaczyła co przejęliśmy i zobaczyła czy może twoi inni przyjaciele chcieli by doznać czegoś z wyższej półki doznań. Oczywiście nic na siłę rozumiem jeśli będziesz chciała to przemyśleć na spokojnie. To też na razie zapraszam cię i Burgund na lekcje wychowania w Festag. - Cała rozmowa działa się w pokoju przebieralni. Blondynka rozglądała się po pomieszczeniu z zaciekawieniem.

- Czyli byśmy były we cztery? - zapytała krawcowa machinalnie bawiąc się tasiemką na jakiej były wypisane kolejne długości. - I to w tym pensjonacie pani Holtz? Dziwię się trochę. To już tak długo stało puste. Że tam coś w ogóle zostało i ni rozkradli tego ani nie zniszczyli… - Oksana dziwiła się trochę jakim cudem pozostawiony samemu sobie budynek zdołał ocalic swoje skarby. Zamrugała jednak oczami i wróciła w rozmowie do szlachcianki jaką miała przecież zmierzyć tą miarką na nowe ubranie.

- To jak rozumiem ta twoja Nadia to tak coś w stylu Burgund? Z uległymi upodobaniami. A nie wiem czy wiesz na co sobie pozwalamy z Burgund jak się spotykamy. Ta twoja zabawka wie na co się pisze? - zapytała próbując się zorientować czego może się spodziewać po tej trzeciej o jakiej rozmawiały.

- No i jak widzę one dwie miałyby być niewolnicami i zabawkami. A ty? Jaka miałaby być twoja rola? - chciała jeszcze wiedzieć jak panna van Dyke samą siebie widzi w takim ewentualnym spotkaniu we czwórkę.

- Zazwyczaj rozkazuję bo jednak trzeba to umieć, nie każdy się do tego nadaje. Niemniej nie miałabym nic przeciwko spróbować jak to jest pod obcasem ‘madame’. Tytułujesz się jakość na tych zabawach? - Szlachcianka okresliła swoja płynność w rolach i zapytała ciekawa jak bardzo Oksana wchodzi w rolę dominy.

- “Pani” może być. - krawcowa wzięła miarkę i opasała nią talię szlachcianki przystępując do brania tego pomiaru na zamówione ubranie.

- To jak rozumiem miałybyśmy tam być we cztery? Ty, ja, Burgund i ta twoja? - zapytała ważąc sobie coś w swojej dwukolorowej głowie.

- Nadia, tak. Jesteście mile widziane w Festag, a jeśli uznasz że ci to nie pasuje, no cóż będziemy zawiedzione ale przeżyjemy to. - Pirora zapewniła Oksane, że jeśli ta nie będzie zainteresowana to nic się nie stanie.

- No dobrze. A na którą by to było zorganizowane? - zapytała po chwili zastanowienia. Uklękła przy klientce i zaczęła mierzyć jej nogi na te właśnie zamawiane ubranie.

- My będziemy tam przed południem by trochę nagrzać pomieszczenie. Wy możecie przyjść w południe? Albo i później jeśli chcecie. - Szlachcianka powiedziała ustawiając się dla krawcowej.

- W południe? I nasza czwórka? No dobrze. Możemy spróbować zobaczyć co z tego wyjdzie. - odparła z uśmiechem dwukolorowłosa zapisując coś w swoim kajeciku. Po czym wstała i stanęła za plecami swojej klientki zaczynając mierzyć jej plecy. Szło jej to sprawnie aż oplotła miarką szyję szlachcianki chcąc zmierzyć jej kołnierzyk. Ale jakoś tak dziwnie przytrzymała ten ruch przez co szyja Pirory znalazła się jakby na uprzęży tej tasiemki.

- I miałabyś ochotę spróbować swoich sił w takiej roli? - Oksana zapytała cicho nieco napierając na tasiemkę tak jakby chciała wymusić na blondynce pochylenie głowy. Nie sprawiał bólu ani nieprzyjemności raczej był sprawdzeniem w praktyce wcześniej wypowiedzianych słów.

- Och Pani, jakbyśmy miały więcej czasu pokazałabym że sprawdzam się w obu rolach. - Pirora powiedziała grzecznie jak panna z dobrego domu, ale dreszcz podniecenia przeszedł jej po plecach.

- Oh nawet nie wiesz jak często to się zdarza. - uśmiechnęła się Oksana sprzedając Pirorze klapsa w tyłek. - No dobrze, to chyba jesteśmy umówione na ten Festag. A te spodnie i kontusz to proszę się dowiadywać w przyszłym tygodniu. - odparła kobieta o dwukolorowych włosach kończąc brać miary na to zamówione ubranie.
 
Obca jest offline  
Stary 30-09-2021, 16:07   #434
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Backertag; południe; “kopalnia mebli”


Magazyn był ogromny, Pirora była pewna że dałoby się niepostrzeżenie schować w jednej z zapomnianych szaf i zostać zapomnianym przez magazynierów. Co do koksowników szlachcianka zdecydowała się na jeden z mniejszych egzemplarzy który wyglądał solidnie i można by go wykorzystać po przeniesieniu lochu do nowej lokalizacji. Kiedy czekała aż podejdzie do nich magazynier i przepychanki cenowe się rozpoczną postanowiła pooglądać inne rzeczy bardzo dokładnie. Niby pod pretekstem sprawdzania czy mebel nie skrzypi i jak chodzi otwierała niektórym szuflady. Drzwi do wielkich szaf i innym rzeczom. Stół był faktycznie ładny ale pamiętała że akurat ciężki stół z opornymi krzesłami były nie wyniesione z kamienicy wiec to jej odpadało. Ale figura syreny ja zaciekawiło przypominała trochę jej figurę tancerki jaką przywiozła do miasta.

- Ile chcecie za figurkę? - Zapytała gdy w końcu dotarł do niej mężczyzna targujący się.

- Za tą piękną alabastrową syrenkę? Ot, niewiele. 30 monet i może ją pani zabrać i postawić na kominku aby zachwycała panią i pani gości. Piękne cudo nieprawdaż? - brodacz podszedł do niej z jowialnym uśmiechem i podobnie się uśmiechnął. Spojrzał na blond klientkę i statuetkę o jaką pytała jakby pochwalał jej gust i wybór.

- Nie. Tyle nie dam, na pewno podwyższyła cenę bo teraz syreny w modzie, artysta nieznany, owszem ładna ale pospolita i nie warta tej ceny co powiesz na 15 monet? - Pirora postanowiła potargować się troszkę dla sportu.

- Pospolita! Cóż pani mówi! Proszę tylko spojrzeć na te kształty! Jakby była naturalnej wielkości to by można było uznać za zamrożoną syrenę. - nie trafiła na byle kogo i handlarz okazał się handlarzem z krwi i kości. Odezwał się urażony jakby miał sprzedawać własne dziecko w cudze ręce. Wziął to statuetkę i podał ją blondynce aby mogła się lepiej przyjrzeć. Nie była zbyt ciężka z powodu swoich rozmiarów. Ale była wykonana starannie. Trochę stała pochylona bo spód był nieco nierówny. Jakby podstawka się nieco ukruszyła. Albo ktoś ją oderwał czy raczej złupał z oryginalnej podstawy. Koniec końców kupiec jednak zgodził się spuścić pierwotną cenę prawie o jedną trzecią ale niżej już zejść nie chciał. Więc Averlandce zostało wziąć tą statuetkę za tą niższą cenę albo w ogóle.

- No dobrze niech stracę, to to i tamten koksownik. - Blondynka powiedziała kończąc te zakupy.

- A lubi pani takie alabastrowe cudeńka? Bo jakby cię to interesowało to mamy tego więcej. Tylko są w gorszym stanie, uszkodzone to ich nie wystawiamy. Ale jak cię to interesuje to mamy. - brodacz przybił umowę gdy statuetka alabastrowej syreny była już zapakowana w papier i w rękach nowej właścicielki podobnie jak jej towarzysze przejęli niewielki kociołek do ogrzania loszku. Wtedy brodacz jakby na koniec zaproponował jeszcze coś co mogło zainteresować nową klientkę.


---

Mecha 69


Pirora; targowanie vs targowanie (alabastrowa syrenka); (OGŁ + Targowanie vs OGŁ + Targowanie); 70+10-15=65 vs 50+20-15=55; 50+65-55=60; rzut: 7 > 60-7=53 > du.suk = cena -30% (30 PZ -30% = 21 PZ)
 
Obca jest offline  
Stary 30-09-2021, 16:08   #435
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Nordland; Neues Emskrank; port; tawerna “Pod pełnymi żaglami” , Backertag (6/8); zmierzch

- Cóż jak tak ci zimno to czemu nie zdejmiesz tych zimnych ubrań i nie dołączysz do nas w ciepłej wodzie? - Powiedziała uwodzicielsko opierając się o kant drewnianej bali. Na porozumiewawcze spojrzenie kobiety szlachcianka odwróciła się do Beno i Ajnur.
- Dziewczyny przepraszam, że was wykorzystuje ale czy możecie pójść i zamówić nam z jedną z pieczonych kur które dzisiaj podają na kolacje? Myślę, że możemy zjeść u mnie w pokoju co wy na to? - Szlachcianka ładnie wybrnęła z sytuacji by nie mówić niewolnicom co robi dla niej Burgund.

- I mamy pójść obie po tą kurę? - niewolnica o miedzianych włosach zmrużyła oczy trochę się dziwiąc czemu mają iść obie po coś co wystarczyła ona sama. Ale się zmitygowała i pokiwała mokrą głową na znak zgody. Klepnęła migdałooką w nagie ramię aby ją skierować na właściwe tory po czym obie ślicznotki ślicznie ociekając pianą i wodą wstały i wyszły z balii. Zaczęły się wycierać i ubierać w pogodnej atmosferze.

- No Ajnur nie ogarnie tego sama. A tam możecie zacząć grzać mój pokój. - Dodała szlachciarka.

- No ja jestem sama ale postaram się wynagrodzić panience za jej wspaniałomyślność i dobroć. - dla odmiany Burgund chętnie skorzystała z zaproszenia, zwłaszcza jak dziewczyny zwolniły miejsce i sama zaczęła się rozbierać. Na jej nagim ciele już nie było widać wczorajszych razów jakby nigdy ich na sobie nie miała. Zatrzymała się jeszcze na chwile aby wypuścić kapitańskie dziewczęta i zamknąć za nimi drzwi łaźni. Po czym z przyjemnością wskoczyła do balii pełnej gorącej wody i zanurzyła się w niej ciesząc się jak dziecko.

Kiedy zostały same Pirora trochę spoważniała.
- Opowiadaj. Jakieś ciekawe wieści czy nudy i strata czasu? - Zapytała popijając trochę wina ze swojego kielicha.

- Na coś się szykują. W Wellentag. Nie wiem dokładnie na co ale myślę, że wtedy sfinalizują umowę. Bo coś o wozie było. Pewnie przywiozą nim beczki z prochem. Tak myślę. - wychowanka miejskich ulic sprawnie streściła szlachciance to co najważniejsze. Udało jej się zdybać jednego z pomocników Sypkiego i ten się wygadał, że na Wellentag mają mieć zajęty dzień. Takim tonem jakby to było coś ważnego. Burgund uznała, że ze zwykłej, legalnej dostawy tak by się nie podniecał więc pewnie taka legalna nie była. Pewnie w dzień bo skąd ktoś nawet widząc jak pod sklep podjeżdża jakiś wóz z beczkami miałby przypuszczać, że coś jest w tym lewego? A, że legioniści coś mają zamiar z wozem na Wellentag to udało jej się dogadać z jedną z kelnerek jakie pracowały w tamtym lokalu. Więc chociaż w sporej mierze były to podsłuchane plotki z czyjejś ręki i własne domysły włamywaczki to ta jednak uznała, że układają się w spójną całość.

- A teraz zastanówmy się czy tą informacje możemy jakoś wykorzystać czy ktoś by chciał wiedzieć o takim detalu? - Pirora wzięła do ręki mydło i zaczęła namydlać złodziejce plecy. Wiedziała, że może to wysłać Karlikowi może ta informacja przyda się komuś ze zboru albo może ja sprzedać.

- Chcesz go wsypać? - burgundowa kobieta lekko nachyliła się do przodu aby poddać się przyjemności mycia pleców przez drugą kobietę. Ale jej słowa nieco ją chyba zaskoczyły. - No jak sobie chcesz. Możesz dać cynk do straży miejskiej albo nawet do jego koszar. Ale to już beze mnie. Nie chcę być kapusiem. - podpowiedziała co można zrobić w tej sytuacji chociaż sama nie pochwalała takiego rozwiązania i nie chciała się w to mieszać. Nie broniła tego blondynce za swoimi plecami.

- Nie do końca. - Powiedziała szlachcianka. - Zwykłe rozpowszechnienie tej informacji byłoby mi na rękę jakby zrobił mi jakąś niewybaczalną potwarz. Chwilowo naprawdę bardzo go lubię ale taka informacja jest pewnie warta coś dla kogoś. I nie straży oni są zbyt skorumpowani i za mało opłacani by dać mi dobrą cenę. Myślę że zastanowię się z znajomymi co można z tym zrobić. Dobrze się spisałaś. Teraz zajmiemy się panami kupcami.

- Ach i spotkałam się z Oksaną. Porozmawiałyśmy przez chwilę. -

- O. I jak wam poszło? - nowy temat zainteresował włamywaczkę, że ożywiła się i nawet odwróciła głowę w stronę blondynki siedzącej za nią. Pod wodą zaś ta poczuła jej dłoń głaszczącą ją po stopie i goleniu.

- A z Dirkiem to taki moment. Jak dokonają wymiany to właściwie już nic się nie da zrobić. A przynajmniej trudniej. Więc albo to tak na miejscu w ten Wellentag trzeba by działać albo sobie odpuścić. - powiedziała opierając się w końcu plecami o front szlachcianki ale w zamian oddając jej swój front do dyspozycji.

- Cóż mało czasu, ale może mój przyszywany wujek uzna to za ciekawą nowinę. A z Oksaną cóż spotkaliśmy się porozmawialiśmy i wydaje mi się że widzimy się w południe w Lochu. - Pirora przeniosła swoje ręce na piersi złodziejki dając jej tylko tyle pieszczot by podsycić głód.

- O! To zgodziła się?! Cudownie! - burgundowe włosy jak były mokre wydawały się tak ciemne, że prawie czarne. A słysząc te wieści ich właścicielka roześmiała się wesoło. A może wpływ na to miały też dłonie koleżanki buszujące po jej piersiach. W każdym razie zaraz potem przy wtórze plusku wody w balii odwróciła się frontem do partnerki.

- Czuję, że to będzie niezapomniane spotkanie! - zawołała ucieszona ściskając Averlandkę gorąco. Z tej radości pocałowała ją w policzek i jeszcze raz przytuliła do siebie.

- Też się cieszę. Liczę że jej się spodoba i będzie chciała używać tych maszyn. - Pirora też powiedziała zadowolona. - A teraz chodźmy do dziewczyn na kolacje. Pirora wstała z wanny która powoli stawała się letnia i poszła wytrzeć się do sucha i ubrać. Dziewczyny nocowały tej nocy u niej było tak samo miło jak każdego innego wieczoru kiedy w pokoju szlachcianki przebywała większa niż jedno osobowa grupa osób.
 
Obca jest offline  
Stary 02-10-2021, 14:38   #436
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
Miejsce: Nordland; Neues Emskrank; centralna dzielnica; ul.Kazamatów; kazamaty
Czas: 2519.02.14; Backertag (6/8); zmierzch


- Że niby sprzątacz? - zapytał Egon, poglądając na Cichego. - Hmm, może. Gdzie on zazwyczaj bywa, ze służbą? No i druga sprawa, rzeknij mi no, mam go urabiać, czy to ktoś z was?

Oczywiście, Egon zakładał, że sprzątacz, o którym mówił Cichy był tam, gdzie cała reszta - w izbach służby. Podpytywał Cichego raczej z zasady, chcąc, żeby tamten wypowiedział się nieco więcej co do niego.

- Nikt od nas. A on sprząta cele, kible i korytarze. Zamiata i zbiera nocniki z cel. Więc jest gdzieś w środku ale to już sam byś musiał go znaleźć. - Vasilij pokręcił głową, że to nikt z jego bandy i nieco doprecyzował gdzie można spotkać takiego sprzątacza. Ponieważ sam w środku nie był to miał mętne pojęcia o czym tamten mówił z tymi pomieszczeniami.

- Jasna sprawa - rzekł Egon. - Dobra, ale można go znaleźć poza kazamatami? W robocie ciężko przegadać coś na dłuższy czas.

- No i drugie, powiedz mi, na kogo mam się powołać, na ciebie? Jak go poznaliście - dopytywał wojownik.

- On chadza do “Trzech gwoździ”. Tam go można znaleźć po pracy. A możesz z nim pogadać jak chcesz. Ja mu nic o tobie nie mówiłem. Ale gadałem z nim jako Frank Mohl. To możesz się na niego powołać. - odparł szybko brunet z brodą.

- Dobra, skoczę tam jeszcze dzisiaj i powołam się na ciebie - rzekł Egon. - Przyda mi się więcej informacji. Idę… Już teraz. Dzięki.

Wyrzekłszy to, Egon skłonił się i skierował swoje kroki do Trzech Gwoździ.


Miejsce: Nordland; Neues Emskrank; Trzy Gwoździe
Czas: 2519.02.14; Backertag (6/8); Wieczór

Egon stwierdził, że nie było co czekać, toteż od razu przyszedł do Trzech Gwoździ. Knajpa wyglądała jak one wszystkie, choć ta była nieco bardziej niż mniej spelunkowata. Kiedy znalazł się w okolicy, przywitały go spojrzenia drabów i ochoniarzy, którzy wodzili po okolicy zmęczonym, acz czujnym wzrokiem. Egon wszedł do środka, starając się zlokalizować opisanego przez Cichego delikwenta.

Był wieczór czyli barowa pora. Gości było sporo. Zajęło mu to trochę czasu rozglądania się ale w końcu dostrzegł kogoś kto powłóczył nieco nogą gdy szedł przez salę. Usiadł z dwoma innymi znajomkami i z nimi popijał i rozmawiał.

Egon bez większego ceremoniału przysiadł się do tamtych. Stwierdził, że był znacznie większy i był z niego większy kawał chłopa, niż pozostali, toteż nie czuł jakoś się skrępowany.

- Dobry - rzekł. - Przysyła mnie Frank Mohl, ja ino pogadać chciałem. Daj mi parę pacierzy, rozmówić się z tobą chciałem, najlepiej na osobności. Piwo stawiam ja - rzekł i spojrzał w oczy rudemu, oczekując jego reakcji.

Koledzy spojrzeli po sobie trochę niepewni co tu robi ten wielkolud i czemu się tak bezceremonialnie dosiadł. Ale po tej chwili wahania Jurgen coś tam mruknął do pozostałych i chociaż się ociągał przed odejściem z takim dryblasem to jednak w końcu wstał od stołu i podszedł do szynkwasu.

- O co chodzi? - zapytał próbując wysądować temat jaki sprowadził tu tego brodacza do ich stolika.

- Chciałbym porozmawiać o robocie - rzekł w końcu Egon, wzruszając ramionami. - Jestem nowy w straży i Frank gadał, że jesteś gościem, który o kazamatach wie wszystko. Chciałem po prostu rozpytać się o parę spraw i… W sumie tyle - zakończył Egon, stwierdzając, że informacje o kazamatach to w zasadzie było wszystko, czego potrzebował.

- Aha. A na przykład co byś chciał wiedzieć? - Jurgena ostrożnie zapytał wciąż chyba nie bardzo wiedząc czego się może spodziewać po tych pytaniach.

- Jestem na murach ciągle - zapytał, chcąc zacząć od w miarę bezpiecznego tematu. - Rzeknij no, jak to tam jest, jak obsadzają ludzi? Stawiają na murach tylko nowych, czy obsada jest stała? Bo mi zaraz dupa odmarznie od tego zimna - rzekł wojownik. - Nowy jestem, a chłopaki ze stróżówki gówno tłumaczą. Potrzebuję pogadać z kimś, kto zna kazamaty nieco.

- A to w sprawy straży to ja się nie wtrącam. No szef zmiany wszystko tam ustawia po swojemu. Ja to tylko sprzątam. - chudzielec pokręcił głową na znak, że strażnicy raczej nie wchodzą w zakres jego obowiązków i zainteresowań.

Egon westchnął. Co to był za kontakt, który podprowadzał mu Cichy, skoro nie chciał mu powiedzieć? Chociaż, może pytał się go o złe rzeczy.

- O czym gadał z tobą Frank? - podjął ponownie Egon. - Nie mówił, że przyjdę tutaj i pogadam z tobą?

- Właściwie to nie. - przyznał sprzątacz po chwili zastanowienia. - Pytał o różne rzeczy. Głównie kto jest kto. - streścił na czym polegała jego rozmowa z Mohlem.

- No to rzeknij mi - umiechnął się wojownik. - Do kogo muszę iść, żeby w końcu zejść z murów? Przecież robisz już w kazamatach jakiś czas, musisz coś wiedzieć.

Po czym dał znak ręką, żeby przynieśli antałek na koszt Egona.

- No to nie do mnie. Ja tylko sprzątam. Nic mi do strażników. Strażnikami to szef straży zarządza. - mężczyzna przesunął palcami po swoich włosach i mówił ostrożnie jakby się obawiał reakcji swojego nowego rozmówcy.

Egon po prostu chciał się dowiedzieć paru rzeczy, i to wszystko. Z pewnością w grę nie wchodziło zastraszanie sprzątacza ani cokolwiek cięższego, zamierzał tylko podpytać o parę spraw.

- Acha. No dobra, skoro nie wiesz i nie mówisz, to nic - Egon wzruszył ramionami. - Rzeknij mi no, gdzie dokładnie sprzątasz? W kuchni tylko, czy też w samym lochu też?

- Pytam się, bo chcę się wdrożyć w to, a chłopaki ze stróżówki gówno gadają - ciągnął Egon.

Egon był zniecierpliwiony tym całym spotkaniem. Wyglądało na to, że sprzątacz był zbyt przestraszony tym całym spotkaniem, aby cokolwiek z niego wyciągnąć z sensem. A może potrzebował, żeby go urabiać częściej.

Jak przyszło mówić o swojej pracy to kulawy Jurgen nawet się rozgadał. Sprzątał nocniki z cel. A, że zdecydowana większość cel była pusta to wiele do sprzątania nie miał. Oprócz bloku specjalnego. Tam tylko podjeżdżał ze swoim wózkiem i odbierał nieczystości od strażników. Wiele złego słyszał o zaprzańcach jakich tam zamykano na tym bloku to wcale mu się tam nie spieszyło i w ogóle go tam nie ciągnęło. Poza tym sprzątał jeszcze śmietniki w różnych biurach i administracji. Tam mu najwięcej czasu zajmowało bo jeszcze zamiatanie korytarzy i schodów a raz na tydzień musiał je szorować. Tylko na jeden dzień to brał sobie kawałek i nie zasuwał wszystkiego na raz. Wyglądało więc, że jako pracownik lochów to ma całkiem sporo swobody w poruszaniu się po obiekcie a jako przedstawiciel niezbyt chlubnego zawodu jakoś mało kto zwracał na niego uwagi. Zwłaszcza jak w przeciwieństwie do Egona nie był ani nowy, ani postawny i miał raczej nieciekawą aparycję.

Bylo to, póki co, wszystko, co Egon potrzebował od sprzątacza. Wyglądało na to, że on sam nie wiedział zbyt wiele, ale był całkiem użyteczny w odnajdywaniu miejsc, do których Egon sam by nie mógł dojść - zamierzał z nim porozmawiać jeszcze później.

Do czasu zboru zamierzał odpoczywać po swojej warcie. Czuł się zmęczony, robota strażnika nie była w jego guście. Miał nadzieję, że cała sprawa z kazamatami zostanie rozwiązana czym prędzej.
 
__________________
Evil never sleeps, it power naps!

Ostatnio edytowane przez Santorine : 02-10-2021 o 14:42.
Santorine jest offline  
Stary 03-10-2021, 17:19   #437
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 70 - 2519.02.15; agt (7/8); wieczór

Miejsce: Nordland; Neues Emskrank; port; krypa “Stara Adele”
Czas: 2519.02.15; Agnestag (7/8); wieczór
Warunki: jasno, ciepło, trzeszczenie kadłuba; na zewnątrz ciemno, zachmurzenie, łag.wiatr, lodowato (-30)



Zbór



Stara, zacumowana od lat przy jednym z nabrzeży koga nie bardzo rzucała się w oczy. Była po prostu jednym z wielu zacumowanych na zimę jednostek. Port był ich pełen. Ale właśnie w ładowni tej kogi, jak co tydzień, rozbrzmiewały ludzkie głosy. Koncentrowały się przy stole. Pradawnym zwyczajem ludzie łączyli się przy wspólnym cieple i posiłku chroniąc się przed mroźnym mrokiem panującym na zewnątrz. Tradycyjnie też wspólna wieczerza była okazja aby się spotkać, porozmawiać i wymienić tak plotkami jak i wieściami. W końcu często wielu z kultystów widziało się z danym bratem czy siostrą dopiero przy tych spotkaniach. Zwłaszcza jak się wzięło pod uwagę tak kontrastowe sylwetki i charaktery jak młodzieniec o wyglądzie żaka i zarośnięty rozczochraniec z brodą albo czarnowłosa kobieta o wyglądzie kupca i garbaty śmierdziel o aparycji żebraka. Na pierwszy rzut oka nic te postacie nie powinno łączyć. A jednak wszyscy spotykali się tutaj po raz kolejny.

Tym razem Starszy przedstawił im nowego członka ich tajnej rodziny. Joachima. A i ten miał okazję ich spotkać po raz pierwszy. Wcześniej zdążył poznać tylko zamaskowanego mistrza oraz jego prawą rękę, grubasa zwanego Karlikiem. Dopiero dzisiaj miał okazję poznać pozostałych. A oni jego.

O ile wiedzieli starsi stażem członkowie grupy to zbór zaczął się później niż zwykle. Zwykle zaczynał się o zmroku. Teraz podobnie jak i tydzień temu zaczynał się w okolicach po 8-mym, wieczornym dzwonie. Z dwóch powodów jakie przyszły jako ostatnie. Czyli Łasica i Egon. Kończyli swoje zmiany w kazamatach niewiele wcześniej. Gdy przyszli już wszyscy pozostali byli na miejscu. Ale z tego powodu spotkanie zrobiło się typowo wieczorne. Na zewnątrz panowały już ciemności i inne wieczorne aktywności typowe dla ostatniego wieczoru przed dniem świątyń i kapłanów jaki był jutro.

Tematem dominującym okazały się sny. Co było o tyle ciekawe, że chyba każdemu z kultystów w ciągu ostatnich paru dni śniło się coś wyjątkowego albo słyszał o takim wyjątkowo plastycznym i intensywnym śnie. Starszy wydawał się bardzo zainteresowany tym fenomenem i zachęcał swoje dzieci aby opowiadały swój sen. Co było o tyle ciekawe do słuchania, że prawie u każdego kto się pochwalił swoim snem śnił się ktoś znajomy, często właśnie z kultu. Tak Strupas opowiedział o śnie w którym rozmawiał z Sebastianem a Łasica śmiejąc się beztrosko o tym jak służyła na smyczy jakiejś pięknej pani. Nawet Silny się rozgadał. Znaczy burknął coś zdawkowo i wielkiej, krwawej armii pod sztandarami wielkiego wodza co będzie toczyć krwawe i zwycięskie bitwy.

- Ciekawe, ciekawe… Sny mają wielkie znaczenie. To jeden ze sposobów jakimi bogowie starają się z nami skontaktować. Przekazać wiadomość. Pomóc. Tylko trzeba to odpowiednio zinterpretować. Zrozumieć. - mężczyzna pokiwał swoją maską gdy tak wysłuchał kilku kolejnych snów zauważając, że tak jakby spora ich część pochodziła od patrona jakiemu służył dany kultysta. Zastanawiał się czy mogło z tym mieć coś wspólnego z wyrocznią jakiej od paru dni Łasicy udało się znacznie zmniejszyć podawane usypiające ziółka przez kontakt z nią był dla Starszego łatwiejszy niż choćby w poprzednim tygodniu. Bo bezpośredni nadal był dla łotrzycy udającej kuchcika bardzo trudny. Jeden ze strażników wchodził z nią do celi i patrzył na ręce. Drugi zostawał w wejściu razem z drugim kuchcikiem a dwóch stało przy wejściu na korytarzu obserwując z bezpiecznej odległości. To mocno utrudniało jakikolwiek kontakt z wyrocznią jak było dookoła tylu świadków.

- Ale udało mi się przekazać gryps Szybkiemu i temu twojemu Vogelowi. - pochwaliła się ta co na co dzień odgrywała pomoc kuchenną. Zerknęła na Egona który miał się znać z owym Vogelem. A Szybkiego widocznie znała osobiście z innej okazji. Jej zdaniem oni wszyscy nieźle nadawali się na odwrócenie uwagi. Wystarczyło ich wypuścić. Jeszcze nie był na to czas ale to uznała za korzystną okoliczność. Zresztą Starszy też zdawał się przychylać do tego zdania.

Co innego było z przydziałem Egona. Bo chociaż Łasica odwdzięczyła mu się obejmując i całując w zarośnięty policzek za to, że udało mu się złapać tą robotę strażnika to póki był gdzieś na blankach i dziedzińcach niewiele mieli ze sobą wspólnego. Widywali się tylko na posiłkach więc poza świadomością, że jest gdzieś w obrębie murów jakaś przyjazna dusza niewiele mogli się nawzajem wesprzeć. Niestety kuchcik miał niewielki wpływ na rozstawianie wart więc pozostawało mieć nadzieję, że to coś w rodzaju rytuału dla nowego. Aby poznał tą robotę strażnika od tej najmniej ciekawej strony. A jak przez ostatnie dni sprawdził Egon robota rzeczywiście była mało ciekawa. Z mróz i wiatr dawały ostro popalić. Pocieszające było to, że inni strażnicy też tak mieli więc nie był jedyny.

- Mnie udało się skontaktować z Jurgenem. To jeden ze sprzątaczy. Ma dostęp do wielu pomieszczeń i nikt nie zwraca na niego uwagi. Pracuje tam już ze dwa lata. Taki kulawy i chudy. - Vasilij też wspomniał o swoim sukcesie w penetracji kazamat. Nawet jeśli nie osobiście. Chociaż przyznał, że jeszcze nie miał pomysłu jak wykorzystać tą rysę w systemie w postaci kulawego sprzątacza co wydawał się być przekupny.

Odezwał się też Strupas. Przez te zmiany w planach jakie zaszły w ciągu ostatnich paru dni nie miał kiedy pojechać do odmieńców. A, że nie zanosiło się na to, że Egon się zwolni na dniach do tego zadania wypadało wyznaczyć kogoś innego kto pojedzie z garbusem saniami w dzikie, leśne ostępy za miasto. Na Łasicę - z tych samych powodów - też nie było co liczyć.




Pirora



Pirora mogła się czuć już z resztą grupy całkiem swojsko. Na pewno bardziej niż Johan co był tu pierwszy raz podobnie jak ona wcale nie tak dawno temu. W dzień sprokurowała listy do Grubsona i Beckera. I co dalej z tego wyjdzie to pozostawało czekać. Burgund wydawała się w sam raz do dostarczenia tych wiadomości w dyskretny sposób no a od rana była pod ręką. A znajomość z młodą szlachcianką zdawała się traktować jak nową przygodę i romans jednocześnie. Chociaż na pozór złotowłosa szlachcianka nie powinna mieć nic wspólnego z ciemnowłosą dziewczyną z ferajny. Jednak nie narzucała się Averlandze z tym pomysłem i jeśli ta wolała skorzystać z pośrednictwa służek Versany to włamywaczka nie zamierzała sie w to mieszać.

Potem malarce zeszło jej na malowaniu zaczętego ostatnio obrazu. I zastanawianie się nad propozycją Kerstin bo znalazła jakiegoś myśliwego co głównie miał harty i wynajmował i siebie i te psy do polowań tym których było na to stać. Ale miał też jakieś sokoły. Co prawda raczej je wynajmował do polowań a nie pozowania no ale jednak za parę monet mógł pójść i na taki układ.

A teraz jak znów przyszła kolej na indywidualne rozmowy z mistrzem Łasica skorzystała z okazji aby wreszcie z nią pogadać. Mówiła o Burgund. Właściwie to już wcześniej myślała czy by ją nie wtajemniczyć w ten ich rodzinny spisek. No ale jak podarły ze sobą koty to sprawa się rypła. Teraz jednak jak znów doszły do porozumienia to pomysł aby ją wciągnąć do kultu znów wrócił. Przecież z łóżkowymi upodobaniami koleżanki to już i tak była jedną nogą po wężowej stronie.

- A w ogóle co porabiasz po spotkaniu? - zagaiła patrząc na nią wesoło licząc zapewne, że mogłyby spędzić ten czas razem. Rozmawiały chwilę nim nie przyszła kolej na Pirorę aby porozmawiać z mistrzem.

- Posłuchaj moje dziecko. - Starszy zaczął tradycyjnie od wypytania o właśnie kończący się tydzień. O własne przeżycia, przemyślenia i potrzeby. Coś co niekoniecznie ktoś chciałby poruszać przy wszystkich. I czekał czy jest coś takiego do omówienia. Dopiero jak skończyli to przedstawił swój pomysł.

- Łasicy i Egonowi wszyscy musimy pomagać jak tylko możemy. Na nich w tej chwili spoczywa cały ciężar naszego projektu. - no i wyjaśnił na czym miałaby polegać ta pomoc. A uwzględniało to talenty artystyczne Pirory. Otóż swoimi sposobami udało mu się dowiedzieć, że wyrocznia nie ma portretu pamięciowego. A w ratuszu ani kazamatach nie było żadnego rysownika. Starszy już zaczął działać na tym kierunku ale teraz piłka była po stronie Pirory. Powinna udać się do ratusza i odpowiednio zareklamować. Jakby los im sprzyjał wyślą ją do kazamat aby zmajstrowała portrety pamięciowe sprawców. Może nawet wysłano by ją do samej wyroczni. Co by dało pretekst do chociaż jednej a może i więcej niż jednej wizyt w kazamatach.




Egon



Jak to ostatnio miał okazję odkryć praca strażnika nie była jakoś szczególnie ciężka. Ani umysłowo ani fizycznie. Ale jednak jak się całe dnie spędzało na odkrytych blankach i dziedzińcach zawalonych śniegiem, smaganych północnym wiatrem to jednak dawało to nieźle w kość. A opowiadać właściwie nie było co. Robota była raczej nudna. Jedynie posiłki na stołówce i przerwy gdy mógł pograć z innymi strażnikami w kości stanowiły przyjemną odmianę. Zwłaszcza, że można było coś zjeść i się rozgrzać.

Niestety ani on, ani Łasica, ani nawet Jurgen którego dzisiaj widział kilka razy na obiekcie nie byli władni zmienić jego przydziału. W końcu z ich trójki on był nowym strażnikiem, ona kuchcikiem a kulas tylko sprzątał.

- Cieszę się, że udało ci się tam dostać mój synu. Jak już tam jesteś to coś się wymyśli. Nie sądzę aby wiecznie trzymali cię na tych murach, też muszą mieć jakieś zmiany i rotacje. Poczekaj do Wellentag. Jakby mieli zmieniać jakieś przydziały to pewnie na początku tygodnia. - poradził mu Starszy gdy przyszła jego kolej aby porozmawiać sobie gdy reszta zajmowała swoje miejsca i tematy przy stole. Pomimo maski mistrz sprawiał wrażenie zadowolonego, że już drugiej osobie z ich małej gromadki udało się dostać fuchę na terenie kazamat. Ta miała swoje wady, podobnie jak robota w kuchni jaką wykonywała Nadia ale jednak w dłuższej perspektywie dawała znacznie większe możliwości niż pozostawanie na zewnątrz.

- Gdyby jednak w Wellentag nic się nie zmieniło z tym przydziałem spróbuj się zamienić z kimś. Albo zapytaj szefa bramy albo zmiany kiedy będą jakieś zmiany. - poradził mu Starszy samemu też nie bardzo będąc w stanie przewidzieć jak te pierwsze kilka dni nowej pracy podopiecznego mają się do jej całokształtu.

- A co poza tym mój synu? Coś cię gnębi, trapi, potrzebujesz jakiejś pomocy? - zapytał zahaczając o nieco inne tematy niż ten główny jaki pośrednio lub bezpośrednio łączył cały zbór.




Johan



Tak na pierwszy raz to można się było poczuć jak nowy uczeń w klasie. Zwłaszcza, że w starej ładowni zebrały się postacie jakby podobierane z innych kompletów. Silny, Kornas i Egon to były chłopy na schwał. Dało się wyczuć, że obrali drogę miecza i tych mięśni jakich mieli pod dostatkiem pewnie umieją używać. Sebastian za to wyglądał jak jakiś żak. Bez trudu mógł go sobie wyobrazić na swoim kolegium lub podobnej uczelni. No ale był pozbawiony mocy. W przeciwieństwie do Aarona którego jednak dzisiaj nie było. Aaron miał być magistrem tak jak i on. Ale coś chyba nie obnosił się, ze swoimi talentami i raczej służył radą i jako uczony swoim współbraciom.

Versana była czarnowłosą wdową o nienagannej urodzie chociaż już nie pierwszej młodości. Była też szefową Kornasa który był jej ochroniarzem. Wydawała się dobrze dogadywać z Łasicą i Pirorą. Ta pierwsza była jak się okazało zawodową infiltratorką i w tej szaro burej sukni robotnicy bez trudu można było ją sobie wyobrazić jako pracownice kuchni czy podobnie nudnej profesji. Chociaż ona sama wydawała się mieć żwawe i wesołe usposobienie. Pirora za to była drobną blondynką zdradzającą kogoś wykształconego a nawet szlacheckiego pochodzenia. No i był jeszcze Strupas, ich brzydal woniejący morowym powietrzem.

Po wspólnej wieczerzy i omówieniu wspólnych spraw, głównie dotyczących kazamat i sposobów na ich penetrację i wyciągnięcie stamtąd wyroczni przyszedł czas na rozmowy indywidualne. Po kolei jego nowi bracia i siostry podchodzili do mistrza i spacerowali z nim rozmawiając ze sobą. Zaczęło się od Karlika no a skończyło na nim. Widocznie kolejność była uzależniona od hierarchii i stażu więc jak dopiero co do nich doszedł to nie było dziwne, że mistrz zboru poprosił go na samym końcu. Ale poprosił.

- I jakie jest twoje pierwsze wrażenie mój synu? Jak ci się podoba twoja nowa rodzina? - zagaił Starszy całkiem przyjacielskim tonem jakby chciał nowemu dodać otuchy. Ale i ciekaw był jego zdania.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 09-10-2021, 07:46   #438
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
Agnestag; wieczór; zbór

- Możemy poczekać do Wellentag - pokiwał głową Egon. - Przez dwa dni nie zamarznę. Chciałbym jednak obgadać, jaki mamy dokładnie plan wydostania wieszczki z kazamatów. Jeśli mamy zacząć to już teraz, to musielibyśmy obgadać, jaki jest konkretnie plan. Łasica ma już jakiś? - zapytał.

- Jak dla mnie, sprawa jest jasna. Jeśli wyczaimy, czy ta dziura od Trójhaka rzeczywiście prowadzi na dół, to pozostanie tylko odciągnąć uwagę strażników gdzieś indziej, pytanie tylko, czy ktokolwiek przejść może przez tą kratkę.

- Druga sprawa, chciałbym także wypuścić z kazamat Vogela. Wiadomo dokładnie, czy jest on blisko wieszczki?

Egon spoglądał to na Starszego, to na oddaloną nieco Łasicę, przemyśliwując sprawy.

Mistrz skryty za maską też chyba uznał, że w sprawach o jakie pyta gladiator to Łasica powinna mieć najlepsze rozeznanie bo ją obdarzył wyczekującym spojrzeniem wizjerów swojej maski. Ta pokiwała głową na znak, że ma coś do powiedzenia w tej sprawie.

- Ta dziura od Trójhaka to na pewno prowadzi do jakiejś piwnicy. I da się nią zejść na dół. Znacznie łatwiej niż wspiąć się z dołu pod górę. Więc jakby tam się udało dotrzeć wyroczni to już dalej powinno być z górki. Tylko problem, że nie mam pojęcia gdzie wychodzi ten właz. - niebieskowłosa łotrzyca chętnie zaczęła wyjaśniać o co chodzi z tym podziemnym wyjściem z lochów. A mianowicie tamto wyjście jakie zwiedziła sobie w zeszłym tygodniu z Trójhakiem uznała za w sam raz na drogę ucieczki. Tylko nie miała czasu ani okazji aby go poszukać od strony kazamatów. Uznała, że raczej go nie ma we wschodnim skrzydle lochów czyli tam gdzie była kuchnia, zaplecze, magazyny i gdzie najwięcej przebywała i buszowała. To raczej nie. W południowym skrzydle bywała z szamą dla skazańców to nie widziała takiego włazu. Ale nie było dziwne. Powinien być w jakimś lochu, magazynie no pomieszczeniu jakimś a nie w celi czy na korytarzu. A tam jak łaziła to miała pełno ogonów od swojego kolegi po strażników więc nie było jak się urwać na jakieś wycieczki. W zachodniej części był blok specjalny i sala przesłuchań aw północnej biura i inne takie urzędy. W tych dwóch częściach nie była jeszcze ani razu nie licząc tego jak jeździła z ogonami z szamą.

- Dlatego liczyłam, że ty mi pomożesz. Zaszylibyśmy się gdzieś niby na numerek. A w gruncie rzeczy byśmy mogli sobie troszkę pozwiedzać bez żadnych świadków. A w razie czego to zabawialiśmy się ze sobą. Dlatego tak liczę, że w końcu cię rzucą gdzieś do środka. Gdziekolwiek ale do środka. To będzie można coś podziałać. - Łasica nie ukrywała, że jej te blankowanie Egona przez ostatnie parę dni też jest mocno nie na rękę i ma dość sprecyzowane plany i zamiary gdyby już udało mu się dostać do środka. Właśnie choćby z owym obiecującym włazem.

- A jakby co to wyryłam nożem na tym włazie taki znak. To patrz pod nogi. Jak znajdziesz taki ze strzałkami to właśnie ten właściwy. - wyciągnęła nóż i zarysowała blat stołu. Najpierw wyglądało jak zwykły krzyż. Ale dorobiła po strzałce na końcu każdej kreski. Wyglądało trochę jak połowa gwiazdy Chaosu. Albo rozwidlające się w cztery strony strzałki.

- A ten Vogel to siedzi w południowym skrzydle. Razem z Szybkim i paroma innymi. Blok specjalny jest całkiem gdzie indziej, w zachodnim skrzydle. - doprecyzowała jak to na miejscu jest rozmieszczenie kolejnych więźniów.

- A z samym planem to nie wiem jeszcze. Też zależy kto z nas by w krytycznym dniu był na miejscu. - powiedziała wymownie wskazując dłonią na resztę ich zboru. Bo na razie to tylko ona i Egon mieli wstęp do kazamatów. No i raz w tygodniu Silny jak przyjeżdżał z dostawą.

- Najpierw trzeba zacząć od strażników. Tych przy bloku specjalnym. Najlepiej jakby tobie udało się tam wkręcić. Chociaż na ten jeden dzień. Mogłabym ich odwiedzić, może by się ich pospało czy co. Chodzi o to aby ich wyłączyć z akcji. Wtedy blok specjalny stoi przed nami otworem. Same zamki nie stanową dla mnie problemu, zwłaszcza jakby zabrać z wartowni klucze. Wiem który jest od celi wyroczni. No i jak otworzymy jej celę to uwolnię ją z kajdan. Ona już nie pija tych ogłupiaczy to powinna być na chodzie. Jak nie no to trudno, trzeba będzie ją nieść. A potem albo do tej beczki i magazynu albo do tego włazu. Jakby to był dzień dostawy to można by ją zamknąć w beczkę, samą beczkę wynieść na wóz a potem do bramy i za bramę. Póki by się nie zorientowali, że brakuje im więźnia to powinno pójść gładko. No a jak nie to z tym włazem i potem kanałami. Z tobą byłby problem z tym włazem. Duży jesteś a tam wąskie przejście tą rurą. Nie wiem czy byś się zmieścił. Trzeba by sprawdzić. - Łasica mówiła szybko i chociaż było jeszcze w takim planie wiele zmiennych i niewiadomych to ogólny zarys już był. I to taki z dwiema drogami ucieczki. Popatrzyła więc najpierw na Egona a potem na Starszego czekając jak to oni teraz ten szkic skomentują.

Nowy członek zboru, młody magister zwany Burzookim, przez chwilę wydawał się nieco zagubiony, kiedy omawiano plany uwolnienia jakiejś wyroczni z więzienia, a on nie za bardzo był w temacie. Po chwili stwierdził jednak, że nie może dać się tak zepchnąć w kąt, przecież poza Starszym był chyba jedynym magiem w tym gronie? Po chwili odchrząknął, poprawił swoje zadbane, ciemnoniebieskie szaty, które miały robić wrażenie i wystąpił do przodu.

- Witajcie bracia i siostry, rad jestem, że mogę do was dołączyć. Jako magister Kolegium Niebios chętnie użyczę wam swojej mocy i wiedzy, a są one nie są małe. Jako astromanta mogę obserwować przepływy Wiatru Azyr przez gwiazdy (pomacał swoją zawieszoną u boku lunetę) by znaleźć dla nas cenne wskazówki a dzięki łasce Pana Przemian mogę jeszcze lepiej korzystać z owych tajemnych arkanów. Ciekawi mnie ta wyrocznia którą chcecie uwolnić, jeśli potrzebujecie mogę np. uśpić strażnika który jej pilnuje. Albo sprawdzić, czy chwila w której działamy okaże się fortunna - zarzucił pomysł, chętny do wykazania się.

- Możesz uśpić strażników? Stąd? - Łasica wykazała zainteresowanie takim pomysłem chociaż jeszcze nie była pewna detali takiego działania magii więc wolała się dopytać.

- Niestety musiałbym być blisko, ale zawsze się może przydać, prawda… oczywiście znam wiele zaklęć, to jest jedno z najprostszych. Demona też mógłbym przywołać. - Joachim dla podkreślenia swoich słów podniósł do góry swoją laskę, z której zwieńczenia popłynęła srebrzyste światło.

- To nie będzie konieczne! - kobieta odparła szybko jakby się obawiała, że młodzieniec zaraz zacznie tu tą laską przywoływać te demony o jakich mówił.

- A jak te uśpienie działa z bliska to trochę lipa. Bo najpierw trzeba by cię jakoś wprowadzić do środka i pod tych strażników. - dodała nieco spokojniej dając znać, że to wcale nie tak prosto wprowadzić kogoś nowego do środka strzeżonej twierdzy.

- Albo uwięzić - Egon mrugnął okiem. - No chyba, że bez tej laski nie możesz czarować. Wtedy lipa.

Egon jednak sam nie był przekonany do rozwiązań, które miały się odbywać z pomocą magii, której nie znał i nie ufał.

- Gadałem z tym gościem, którego polecił Cichy, ale chyba był mną przestraszony, więc nie gadał za dużo, a szkoda. Ale wygląda na takiego szczura, co wszędzie wejść może i zna dobrze tereny kazamatów. Zachodzi do Trzech Gwoździ, więc zagadam do niego co więcej.

- Skoro mówicie, żeby ze wszystkim czekać aż po Wellentag, to w sumie tu nie ma nic do gadania więcej, tylko zbieranie informacji - skonstatował Egon. - Jedyne, nad czym by się można zastanowić jeszcze, czy Sebastian albo inne mistrze arkan alchemicznych by jakiego pożaru zrobić nie mogli, co paliłby się na tyle długo, żeby ściągnąć uwagę wszystkich. Na górze odpalilibyśmy ogień, w lochu byłby bunt i wieszczkę bezpiecznie wyprowadzimy

- Nie, mogę czarować bez mojej laski. - odparł z dumą czarodziej - jednak wolałbym zrobić to tak, żeby mnie nie łączono z tą sprawą.

- No może to złapanie to i jest jakiś sposób. Ale to najpierw pewnie by cię przesłuchiwali. Możliwe, że na izbie tortur. Więc to nie takie proste. - zauważyła Łasica, że w planie sugerowanym przez chłopaków jest pewne ryzyko jakie trudno jej było zignorować.

- Jak chcecie coś do podpalenia to wystarczy zwykła nafta albo olej do lamp. Gdzieś tam powinni mieć magazyn takich rzeczy. Każdy tego ma trochę zapasu nawet w zwykłych domach to i tam pewnie mają takie coś. - odezwał się Sebastian gdy chyba uznał, że coś powszechnie dostępnego byłoby najpewniejsze do wywołania pożaru.

- Ja myślałam o jakichś ziółkach nasennych. Coś co by można podać strażnikom by się polulali. Masz takie coś? - włamywaczka pokiwała głową słysząc takie wyjaśnienia ale chciała wiedzieć coś jeszcze.

- Tak, raczej tak. Tylko kwestia aby zamaskować smak i zapach bo są dość charakterystyczne i wiele osób je zna. Przydałoby się jakieś korzenne wino lub coś o mocnym zapachu aby zamaskować smak ziółek. No albo po prostu bardziej rozcieńczyć. Będzie słabsze ale trudniej wyczuwalne. - młody cyrulik odparł na to pytanie i zdawał się być pewny swego. Ale rozwiązanie chociaż wydawało się oczywiste niosło ze sobą pewne ryzyko.

- Myślę, że mogę dostarczyć takie wino. Przyślę ci na dniach próbkę to zobaczysz czy może być. Jak tak to przygotuj wszystko na Backertag to się wrzuci Silnemu na pakę i zawiezie do środka. - odezwał się milczący dotąd Karlik. Bo skoro chodziło o dostarczenie jadła i napitku do kazamat to wydawał się najwłaściwszą osobą.

Egon kiwał głową na uwagi swoich towarzyszy, przemyśliwując to, o czym mówili i przybierając mądrą minę (co w połączeniu z jego wielgachną posturą sprawiało komiczne wrażenie), zastanawiał sie nad kolejnymi krokami.

- Wydaje mi się, że coś z tego będzie - rzekł Egon. - W takim razie sprawa wygląda prosta. Strażników lochu usypiamy, wzniecamy pożar i odciągamy uwagę całej reszty. Od śpiących strażników bierzemy klucze i otwieramy furtki, więźniowie zarzynają, kto jeszcze tam stoi, a my uciekamy tylną furtką. Ja ubezpieczam, jeśli byśmy w jakieś gówno wdepnęli. Niby proste.

- Dobrze by było jednak jeszcze jakąś broń przemycić może przed buntem. Co by ludzie mogliby się obronić przed strażą, jak już wypadną z tych cel. No i wykminić drogę ucieczki. Z tego, co mi tutaj mówiliście, ta dziura do kanałów była wąska jak piczka zakonnicy, przydałoby się załapać jakąś tylną furtę też, jakby tamto zawiodło.

- Nie wiem czy są jakieś furty. Chyba wszystkie są w basztach. - Łasica przyznała się nieco niepewnym tonem do swojej niewiedzy w tym temacie. Egon mógł ją w tym wypadku skorygować. Bo przez ostatnie parę dni aż za dobrze zwiedził sobie obręb murów. Więc nie kojarzył żadnej furty w murze. Wszystkie były w basztach. A, że twierdza nie była zbyt wielka to tych baszt było cztery, po jednej na każdą z głównych stron świata. Z czego główna była ta z południowej strony przez jaką i on i chyba większość obsługi korzystała przychodząc i wychodząc z roboty.

- Ale z tym zamieszaniem to sama nie wiem. Na razie to na pewniaka to byłoby nas we dwoje. Chyba, żeby kogoś jeszcze udało się wprowadzić w przyszłym tygodniu. W każdym razie ty i ja możemy być w miarę od ręki i na raz w tym bloku specjalnym. Ja mogę tam zostać w gościnie po posiłku to by chyba najszybciej było. A ty albo byś wpadł albo jakby dobrze poszło to by cię przydzielili do tej straży przy bloku. No ale byśmy już byli we dwoje. A każde inne miejsce jakie by trzeba podpalić, rozwalić, otworzyć i tak dalej to ktoś z nas musiałby to robić. Trudniej to zgrać w całość aby się nic nie posypało. Jakbyśmy mieli kogoś jeszcze to co innego. Ale jak tylko we dwójkę to łatwo się rozjechać. A tak jak jesteśmy we dwoje na miejscu, podajemy im te ziółka, oni idą spać, co najwyżej troszkę im pomożemy w tym zasypianiu. Zabieramy klucze, idziemy po wyrocznię, wyciągamy ją. No i dalej to albo do tej beczki albo do tej dziury. Zależy co by się okazało bliżej i pewniej. A wtedy już też moglibyśmy dać dyla i tyle by nas widzieli. Z tobą nie wiem jak z tą rurą. Czy byś dał radę przejść. Bo może trzeba by ją skuć i poszerzyć abyś się zmieścił. - włamywaczka mimo wszystko miała pewne wątpliwości czy te akcje dywersyjne mogą przynieść taki zysk jakby się można było spodziewać. Zwłaszcza jak pod względem liczebnym w porywach teraz była ich dwójka. Czy udałoby się wprowadzić kogoś jeszcze nie było takie pewne. A te akcje z wyrocznią co na razie na brudno wymyśliła sobie Łasica to mogli zrobić od ręki we dwójkę. Wyszłoby albo nie. A te inne akcje to już trzeba by robić w innych skrzydłach zamku co utrudniało zgranie tego w całość.

- Brzmi dobrze - zgodził się Egon. - Niech i będzie i tak, jak ty mówisz, czyli ziołka nasenne w bloku z wieszczką. Z tą dziurą to sam nie wiem. Najpierw musielibyśmy ją znaleźć, może ten koleś z “Trzech Gwoździ” coś wie. Ale potem poszerzyć? Kuć to niby? Ciężko by robić młotem i dłutem, żeby nie zwrócić uwagi. Ktoś mógłby załapać, usłyszeć.

- Do beczki brzmi chyba lepiej. O ile się zmieści z tymi jej rogami - parsknął Egon.

- Przydałoby się pomyśleć już o tym, gdzie możemy się zamelinować, kiedy akcja z wieszczką się powiedzie. Jak już ją odbijemy, to będzie nas szukać straż, kto wie, może zainteresuje się ktoś więcej, jeśli ta wasza wieszczka to rzeczywiście ktoś znaczny. Proponuję za miastem gdzieś. Mamy gdzieś coś, gdzie można by wyfrunąć?

Młody Astromanta westchnął nieco teatralnie, poprawiając szaty.

- Nie jestem do końca w temacie niestety ale wasz plan brzmi rozsądnie, Egonie, Łasico. Dajcie znać czy potrzebujecie mojej pomocy, zawsze mogę was ubezpieczać. A tak w ogóle kim jest ta kobieta którą próbujecie uwolnić, jakie jest jej dla nas znaczenie? Słowo wyrocznia wzbudziło moją ciekawość.

- Oh to bardzo miłe z twojej strony! Bo jak widzisz musimy sobie urabiać z Egonem ręce po łokcie więc każda pomoc mogłaby nam się przydać. - włamywaczka obdarzyła maga serdecznym uśmiechem za tą ofertę pomocy.

- A z tą kryjówką to Egonie i ty Vasiliju chyba już coś nam znaleźliście. Tamten magazyn to może rzeczywiście za duży i zbyt pusty. Ale już ta opustoszała karczma byłaby w sam raz. Będzie trzeba ją przygotować na nasze przybycie. - Starszy odezwał się patrząc przez wizjery maski na obu kultystów jacy wcześniej byli w owych adresach i mieli najlepsze rozeznanie w temacie.

- Egon jak widzicie nam odpada więc Vasilij dobrze abyś to ty przygotował kryjówkę. I weź sobie kogoś do pomocy bo w końcu musimy wprowadzić i resztę w temat. - Starszy wydał polecenie młodemu brunetowi a ten pokiwał głową i rozejrzał się po postaciach siedzących przy stole jakby zastanawiał się kogo by mógł zabrać ze sobą. Pewnie wszystkich to czekało prędzej czy później ale na początek to nie powinna być zbyt duża grupka.

- Jeśli byśmy korzystali z tej dziury to część z nas będzie czekać na dole. I pójdziemy kanałami aż do jakiegoś wyjścia na powierzchnię. A potem wozem lub saniami do owej kryjówki. A jak beczką no to dopilnujcie aby beczka została załadowana na wóz Silnego. Silny ją wywiezie przez bramę i dalej to już podobnie czyli przez miasto do kryjówki. - mistrz przedstawił schemat dalszych etapów ucieczki gdyby już wyrocznię udało się wydostać z celi i sytuacja rozwiajała się pomyślnie.

- A wyrocznia Joachimie to właśnie ona. Wyrocznia. Potężna wieszczka przybyła z północy o potężnej mocy. Niestety splot pechowych okoliczności doprowadził do jej uwięzienia. A jest ona istotnym elementem naszych i nie tylko naszych planów. Dlatego od początku roku głowimy się jak ją wydostać z lochu. - na koniec mistrz zwrócił się do najmłodszego stażem kultysty odpowiadając na jego pytanie o tą tajemniczą kobietę.

- Melina na mieście brzmi dobrze, ale poszukałbym także czegoś poza nim - rzekł Egon. - Wieszczka to nie byle drab, co go zamykają za szczanie na murach na dzień albo dwa. Nie zdziwiłbym się, gdyby po tej akcji z kazamatami zainteresowała się nami inkwizycja. Od razu będą wiedzieć, kogo szukać, bo mnie i Łasicy już nie będzie w ciupie. Spodziewałbym się, że dadzą list gończy na sam początek.

- Jak dla mnie, arena to dobre miejsce do zaszycia się, znam tam parę zakamarków. Ale tylko tymczasowo, bo arenę w sumie łatwo jest znaleźć, jak popytać u tych, co trzeba. I przetrącić parę żeber. Z tego, co wiem, na obu tych rzeczach znają się całkiem dobrze.

- Jakbyś chciał nam pomóc - tu zwrócił się do Johana - to byś musiał najlepiej wykombinować, jak dostać się za mury. Mnie się udało do wachty dorwać, może i do bloku mnie wpuszczą po Wellentag. Ale co byś tam miał robić, sam nie wiem - wzruszył ramionami wojownik.

- Dobra, widzę, że w sumie ustalone z tymi kazamatami? - rzekł Egon, spoglądając na towarzyszy. - U mnie to łatwizna, stać w jednym miejscu przez parę dni, a od Wellentag pomyślimy.

Egon wskazał jeszcze na Łasicę:

- Ty mi jeszcze powiedz, gdzie można cię spotkać po robocie. Jak będzie potrzeba, to jeszcze zorganizujemy się. I uderzamy, bo po tym, jak już wszystko będzie na miejscu, to naznaczamy dzień i działamy. Dobrze gadam?

- Po robocie to najlepiej mnie szukać w “Mewie”. Nawet jak mnie tam akurat nie ma to można mi zostawić wiadomość. A jak coś by się stało to spróbuj dać mi znać jeszcze w kazamatach. Przy posiłku albo co. - Łasica odpowiedziała o kontakt z nią. Nie brzmiało to jakoś bardziej odmiennie od tego co było o niej wiadomo wcześniej.
 
__________________
Evil never sleeps, it power naps!
Santorine jest offline  
Stary 09-10-2021, 22:50   #439
 
Lord Melkor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputację
- A z uderzaniem to trzeba poczekać aż będziesz w środku. Bo póki jestem tam sama to wiele nie zdziałam. Cały czas ktoś się przy mnie pęta. - dodała jak widzi przybliżoną datę zaczęcia akcji.

- A z tymi poszukiwaniami po akcji to masz rację Egonie. Na pewno będą nas szukać. I to na całego. Właśnie dlatego potrzebna nam nowa kryjówka. I to w niej pewnie będziecie musieli się przyczaić na jakiś czas zwłaszcza jak jeszcze sprawa będzie świeża i gorąca. - mistrz zgodził się z przypuszczeniami brodatego gladiatora ale widocznie i na tę okoliczność miała być ta nowa kryjówka o jakiej się od jakiegoś czasu mówiło. Miała być nie tylko dla wyroczni.

Joachim zamyślił się, zastanawiając jak z korzyścią dla siebie włączyć się do tych planów.
- Wasz plan wygląda solidnie, rozumiem że zastanawiacie się jak się w nocy przez mury przedostać? Są strzeżone od każdej strony? Mogę tam się rozejrzeć.
- Natomiast ten potencjalny list gończy za wami mnie niepokoi. Nie da się tego rozegrać tak by was nie połączyli z tą ucieczką? W każdym razie ja jestem nowy w tym mieście i nie chciałbym nagle stać się poszukiwany przez prawo, szczególnie biorąc pod uwagę mój status. - Ostatnie zdanie wypowiedział dość dobitnie.

- No jak masz jakiś pomysł to mów. Bo ja nie wiem jak. Nie uśmiecha mi się tam zostawać po skoku. Na pewno będą maglować cały personel. Teraz działamy z zaskoczenia to oni wszyscy myślą, że Katia to taka słodka idiotka co na nich leci jak leci. Ale jak przyjdą po akcji profesjonaliści jak Oleg albo ktoś taki, zaczną prawdziwy magiel to jakoś nie czuję się na siłach temu sprostać. A będziemy z Egonem spaleni bo raczej się połapią kto uśpił strażników w bloku specjalnym. - Łasica pokręciła głową na znak, że chociaż zniknięcie razem z wyrocznią od razu rzuca na nią winę jako zamieszaną w taki numer to jednak nie czuje się na siłach odpowiadać na pytania zawodowych śledczych i detektywów.

- Mój drogi synu, wszyscy jedziemy na tym samym wózku. Każdy z nas stara się dołożyć swoją cegiełkę do wspólnego planu. Bardzo dziękować należy Łasicy i Egonowi, także Silnemu, że byli gotowi zmierzyć się z tym wyzwaniem bezpośrednio pomimo ryzyka jakie się z tym wiążę. Niestety nie da się zrobić omletu bez rozbijania jaj. Skoro mamy zrobić tak ryzykowny skok na miejskie lochy no musimy się liczyć z tym, że reakcja tamtych będzie równie silna jak nasza akcja. Pomyślcie za to o konsekwencjach. Zrobimy coś czego nikomu dotąd się nie udało! Wszyscy w mieście i poza nim wiedzą, że kazamat nie da się uciec. A my zorganizujemy taką ucieczkę! To się odbije echem po całym Nordlandzie! Władze staną się pośmiewiskiem! Ich autorytet zostanie zachwiany. A to tylko ułatwi nam robotę. Pomoże szeptać na naszą korzyść i werbować nowych członków, szukać nowych sojuszników. Bo kto będzie wspierał tak skompromitowane władze jakie pozwoliły sobie wykraść więźnia z pilnie strzeżonej celi? - zamaskowany mężczyzna zaczął mówić do nowego kultysty ale dość szybko zmieniło się w to wizjonerską przemowę do całego zboru. O tak, ryzyko było spore. I podczas akcji i potem jak władze i ich sługusy będą szukać sprawców. Ale jaka sława! Jaka chwała! No i jaki numer! A poza tym odzyskają wyrocznię co była tak istotna do dalszych planów.

- Łasica dobrze gada - skinął głową Egon. - Jak pójdzie cynk, to od razu będzie na nas. Nie wykręcilibyśmy się, za dużo gówna się wyleje. Zaraz będzie na nas.

- Ano, jak ktoś z tej ciupy ucieknie po raz pierwszy, to zyskamy reputację - pokiwał głową Egon. Ino trza tego dokonać.

- Hm, ale jednak jak będziecie musieli się ukrywać przed władzą to to osłabi nasz zbór, choć jeśli nas Starszy tak mówi, to jestem przekonany że to poświęcenie jest właściwe, chociaż… a jakby na przykład zorganizować jakąś miksturę, która sprawiłaby że wyrocznia wyglądałaby na martwą? Wtedy pewnie łatwiej byłoby wydostać ją z więzienia i może nie trzeba by było takiej pokazowej akcji robić. - Czarodziej rzucił pomysł i stuknął swoją laską o podłogę, ciekaw jak zareagują pozostali.

- A umiałbyś taką miksturę zmajstrować? - Starszy zapytał bruneta z kosturem. Wydawał się być zaciekawiony takim rozwiązaniem. Magister musiał uznać, że niekoniecznie. Takie mikstury to raczej było zadanie alchemików niż czarodziejów. Poza tym on sam miał tylko świadomość, że takie coś powinno istnieć ale nie jak się zabrać za zrobienie czegoś takiego.

- A długo by takie coś działało? Bo jak dla profilatyki trupom przebijają serce sztyletem albo będą chcieli ją zbadać czy to nie jakaś sztuczka czy profilaktycznie spalą to by mogło ją załatwić na dobre nawet jak sama mikstura by zadziałała jak trzeba. - Sebastian zwrócił uwagę na te różne procedury jakie mogą następować w kazamatach po śmierci skazańca. Zwłaszcza tak nagłej. No i chodziło i potężną wyrocznię Chaosu co mogło budzić dodatkowe podejrzenia u władz lochów i miejskich.

- Ja sam raczej bym nie potrafił ale pewnie jakąś wiedźmę by się w okolicy znalazło albo aptekarza… To nie jest na razie kompletny plan, po prostu zastanawiałem się nad bardziej “subtelną” opcją. A tak w ogóle to czy władze wiedzą z kim mają do czynienia, z tą naszą wyrocznią? - odparł czarodziej.

- Na pewno wiedzą, że dysponuje mocą, jest potężna i ważna. Solidnie ją obezwładnili i zabezpieczyli. Ma być główną atrakcją do spalenia na najbliższym festynie. - Starszy odpowiedział szybko i zdecydowanie jakby ten temat miał bardzo dobrze rozpracowany.
- Rozumiem, czyli jest pewnie najlepiej strzeżonym więźniem… - Joachim
zmarszczył brwi, widząc że uwolnienie “Wyroczni” nie będzie wcale takie łatwo, nawet jak włączy się do akcji.
- W takim razie muszę lepiej zorientować się w sytuacji, tak czy inaczej Egonie i Łasico możecie na mnie liczyć w tej sprawie - odparł uśmiechając się do swoich towarzyszy. Nie mieli jego talentów, ale ewidentnie nie można było ich lekceważyć. Ale miał za mało informacji, by zaproponować pełny plan, potrzebował trochę czasu…

************************************************** ******

Rozmowa Joachima ze Starszym

- I jakie jest twoje pierwsze wrażenie mój synu? Jak ci się podoba twoja nowa rodzina? - zagaił Starszy całkiem przyjacielskim tonem jakby chciał nowemu dodać otuchy. Ale i ciekaw był jego zdania.

Joachim badawczo spoglądał na przywódcę Zboru, zastanawiając się jaką mistyczną mocą może on dysponować. Wykształcenia w Kolegiach pewnie nie odebrał? Musiał zakładać że większą niż on sam no i doświadczenie musiał mieć duże…. tak, trzeba by okazać mu szacunek. Skłonił się więc, choć nie przesadnie.
- Dziękuje Mistrzu, to wszystko jest dla mnie nowe. Mój mistrz i nas wspólny znajomy z Altdorfu nawrócił mnie na ścieżkę prawdy ale nigdy nie byłem członkiem większego zboru. Mam wrażenie, że to bardzo niejednolita grupa, są i wojownicy, ludzie z gminu i szlachcianki, rozumiem że i talenty mają różne… to prawie cud że razem działamy ku wspólnemu celowi.
Choć rozumiem, że ja dzisiaj i ty Mistrzu jesteśmy jedynymi, którzy ujarzmili moc Wiatrów Magii….. - wyprostował się dumny ze swoich talentów. W końcu niewielu udawało się zdać egzamin na Magistra w wieku dwudziestu paru lat.

- To prawda, bardzo różnorodne jest to nasze stadko. Nawet trudno powiedzieć, że proszą o wsparcie do tego samego patrona. No nie, raczej nie. - zamaskowany mężczyzna przechadzając się z najmłodszym narybkiem w ich grupie spojrzał w bok na tą grupę właśnie jaka obsiadała dwa, złączone ze sobą stoły przy resztkach wspólnej wieczerzy.

- To nasza mocna strona. Jak widzisz mamy miejsce dla każdego. Ale też i nasza słabość. Wielu ulega pokusie na dzielenie się na pomniejsze grupki wedle statusu, upodobań czy patrona. Nie ma się chyba co dziwić, to naturalna tendencja. Ale łączy nas wspólne poczucie krzywdy, niesprawiedliwości no i celu. - powiedział jakby przez chwilę sam się zastanawiał nad tymi wszystkimi różnicami i podobieństwami jakie ich dzieliły i łączyły.

- Zaś skoro pytasz o Moc to Aaron jest utalentowany bardziej niż wskazywałaby na to jego aparycja. Jednak obowiązki nie pozwoliły mu się dzisiaj z nami spotkać. Niemniej polecam ci się z nim poznać. Pozostali raczej muszą sobie radzić bardziej standarowymi metodami. - powiedział ciepłym głosem dając znać, że chociaż po części spostrzeżenia młodego maga są słuszne.

- Tak chętnie poznam Aarona… czy on się może do tych mutantów w lesie udał? Ich też pewnie mógłbym poznać, w końcu moim patronem jest Pan Przemian…

- Jeśli dobrze rozumiem, to w mieście jest grupa łowców czarownic, chyba największe dla nas zagrożenie. Mamy jakieś już plany co do nich? - czarodziej postanowił się przejśc do tematu który go frapował.

- Nie, Aaron wciąż jest w mieście. Po prostu musiał dopilnować pewnych spraw. Jak ci zależy aby go spotkać to porozmawiaj z Sebastianem. Bo on jest u niego. - wskazał na młodzieńca o wyglądzie żaka który mimo to był już samodzielnym cyrulikiem.

- Oh mój synu, zagrożeń jakie na nas czyha jest całe mnóstwo. Ci łowcy czarownic wcale nie są jedyni ani najwięksi. Zwłaszcza, że udało nam się nie przykuwać ich uwagi więc zajmują się swoimi sprawami a my swoimi. - za maską jej właściciel musiał uśmiechnąć się dobrodusznie gdy mówił o wielości zagrożeń jakie na nich czyhają w tym mieście. I brzmiało jakby ten status neutralności nawet mu odpowiadał. Łowcy heretyków co prawda byli w mieście ale widocznie nie zajmowali się ani Starszym ani tym zborem.

Joachim zadumał się. Czy Starszy wiedział że on kiedyś mógł mieć kontakt z jednym z łowców.

- Cieszę się słysząc że ta grupa łowców nie jest na naszym tropie. Czy mamy kogoś kto ich obserwuje? Nie powinniśmy chyba jednak ignorować takiego potencjalnego zagrożenia, mam nadzieję że w razie czego ostrzegą mnie gwiazdy…- Czarodziej zmarszczył brwi, najwyraźniej nie do końca przekonany.
- Poza tym czy masz dla mnie jakieś zadania? Zatrzymałem się u Hansenów, więc mogę poznać środowisko miejscowej szlachty, gdzie kontakty mogą być użyteczne dla naszej sprawy. Widzę że aktualnie planujecie uwolnić tę “wyrocznię” z kazamatów i chyba macie już plan. Mogę pomóc w tej sprawie moimi talentami albo zająć się czymś innym… czy dobrze rozumiem, że szukasz kogoś kto mógłby udać się do mutantów z lasu?

- Obawiam się mój synu, że mamy znacznie więcej zadań niż ludzi aby się nimi zająć. Sam widzisz co się dzieje. Niewiele nas jest a już Łasica i od paru dni Egon odpadli nam z obiegu bo całe dnie spędzają w tych lochach. I do samej akcji raczej się to nie zmieni. Więc po prostu nie mamy kogo wysłać aby jeszcze koczował w “Kwarcie”, miał oko na łowców tych czy tamtych. - maska Starszego pokręciła się z żalem na boki zdając sobie sprawę, że pomysł nawet i słuszny ale mają swoje ograniczenia.

- I tak, planujemy odbić wieszczkę z kazamatów jak słyszałeś. Jeszcze miesiąc temu jak się za to zabieraliśmy zadanie wydawało się niewykonalne. W końcu nie mieliśmy tam nikogo a zamek ma opinię nie do przejścia. Jeszcze nikt stamtąd nie uciekł. A teraz sam miałeś okazję posłuchać. Myślę, że nasi chłopcy i dziewczyny wykonali kawał, dobrej roboty z tą penetracją zamku. - pokiwał głową wskazując dłonią na siedzących przy stołach mężczyzn i kobiet. Dało się usłyszeć, że jest dumny i zadowolony z takiego osiągnięcia.

- Zaś co do ciebie mój synu to opowiedz mi coś o sobie. O swoich możliwościach. Na co możemy liczyć z twojej strony. - zapytał o to swojego najnowszego ucznia chcąc coś o nim wiedzieć zanim zdecyduje czy przydzielić go do jakiegoś zadania.

- Nieco już mówiłem na głównym zgromadzeniu Mistrzu i też nie wiem ile ci przekazał mój mistrz z Altdorfu.
Jako najmłodszy z mojej grupy zdałem egzamin na Magistra Kolegium Niebios. - stwierdził z nieukrywaną dumą w głosie.

- Znam wiele zaklęć z mojego Kolegium, mogę odczytywać przepływy Wiatru Azyr by sprawdzić czy wróżba jest pomyślna dla jakiegoś działania, sprawić by czyjś los stał się bardziej lub mniej pomyślny, sprowadzić niosącą zgubę błyskawicę…. oprócz tego poznałem też podstawy magii Dhar, zwanej czarnoksięską, która przynosi zgubę wrogom.
Oczywiście oprócz moich mistycznych talentów oferuje też mój umysł, myślę że dobrze wyćwiczony. Nauczyłem się też budzić podziw i zainteresowanie laików moją sztuką, poznawanie przyszłości jest obsesją bardzo wielu i można to wykorzystać, nawet niekoniecznie używając prawdziwej magii.

Zamilkł na chwilę, patrząc z ciekawością na Starszego.
- Jeśli mogę się zapytać, długo jesteście w tym mieście, Mistrzu?

- Oj już całkiem długi kawałek czasu. - przez maskę dało się słyszeć przyjemny uśmiech a głos miał nieco nostalgiczne zabarwienie. Odwrócił się w stronę przeciwnej burty skoro dotarli do ściany i wznowił swój spacerowy krok z założonymi na plecach rękami.

- Ciekawe z tymi wróżbami i losem co mówisz. Czy możesz tego używać na zawołanie czy potrzebna jest jakaś koniunkcja gwiazd czy coś podobnego? - zapytał zaciekawiony tym astrologicznym tematem. Pytał jakby poznawał nową dla siebie dziedzinę wiedzy.

- I jak zdałeś taki trudny egzamin w tak młodym wieku to widocznie musisz być zdolny i pracowity. To dobrze, dobrze. Przyda nam się ktoś taki. Bo jak widzisz nasz główny projekt wchodzi w decydującą fazę. A wymaga mnóstwo pracy i przygotowań nie tylko w samych kazamatach. Każda para rąk się przyda nie wypada zwalać wszystkiego na Łasicę i Egona. - pokiwał głową i wskazał nią w bog gdzie kilka kroków dalej siedziała przy stole wspomniana przez niego dwójka. A i chyba był zadowolony z tego co usłyszał o samym magistrze.

- W takim razie może przejdziesz się z Vasilijem do tej karczmy co o niej myślimy jako nowej kryjówce. Obejrzyj ją sobie. I sprawdź co niebiosa mówią na temat jej losu. W końcu to ma być nasza nowa kryjówka podobna do tego statku więc musimy być jej całkowicie pewni. - po chwili zastanowienia znalazł jakieś zastosowanie i to całkiem praktyczne dla nowego kolegi i jego niecodziennych talentów.

Joachim skinął głową. Był zadowolony że dostał już jakieś zadanie, choć nie do końca był pewny swojej statusu w nowej grupie. Nie miał zamiaru podlegać jakimś podrzędnym łotrzykom, ale na razie nie chciał tworzyć konfliktów - musiał wpierw bardziej się w sytuacji zorientować.

- Sztuka manipulacji przeznaczeniem i patrzenia w przyszłość jest niezwykle złożonym zagadnieniem - mogę otrzymywać pewne wskazówki, ale przyszłość jest ciągle w ruchu i chyba jedynie Pan Przemian może widzieć wszystko. Spróbować mogę zawsze, nie jest tak że moje talenty działają jedynie w jakimś konkretnym czasie, choć to co odczytam z układu gwiazd i innych znaków danego dnia może się oczywiście różnić.
Chętnie sprawdzę tę nową kryjówkę. Egonowi i Łasicy też mogę pomóc, plan wydaje się całkiem solidny ale pewnie wsparcie się przyda bo wiele rzeczy może pójśc nie tak.

- Oj na pewno znajdzie się dla ciebie jakieś zajęcie. Jak sam widzisz plan jest jeszcze w powijakach ale już coś widać. Jeśli trzeba będzie użyć beczki to pewnie ktoś przydałby się na zewnątrz a jak kanałów no to w kanałach. Ktoś też musi czekać w tej nowej kryjówce. Więc zadań jest sporo, obawiam się, że więcej niż nas jest dlatego cieszę się, że do nas dołączyłeś bracie. Ale na razie musimy poczekać co się wyklaruje u Egona i Łasicy a to pewnie w przyszłym tygodniu. Na razie prosiłbym cię o sprawdzenie tej nowej kryjówki. Vasilij cię zaprowadzi gdzie trzeba. - mistrz zboru wydawał się życzliwy i być ucieszony z takiej okazanej chęci współpracy u nowego ucznia. Mówił szybko i zdecydowanie chociaż w łagodnym tonie. Znów wyszła ta niepewność co do zmiany Łasicy a zwłaszcza Egona od których tyle zależało i trudno było przygotować jedną z opcji jak nie było jeszcze wiadomo która będzie w użyciu.

 
Lord Melkor jest offline  
Stary 10-10-2021, 18:36   #440
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 71 - 2519.02.16; fst (8/8); przedpołudnie

Miejsce: Nordland; Neues Emskrank; port; karczma “Wesołym warkoczem”
Czas: 2519.02.16; Festag (8/8); przedpołudnie
Warunki: jasno, ciepło, cicho; na zewnątrz jasno, pada drobny śnieg, sła.wiatr, siarczysty mróz (-25)



Egon



Dobrą sprawą Festag było to, że nawet strażnicy kazamat mieli dzień wolny. Aby oddać cześć dobrym bogom i spędzić czas na odpoczynku, z rodziną, bliskimi na co przez pozostałe siedem dni mogło nie być czasu. No i dlatego nawet nowy strażnik tych miejskich lochów miał dzisiaj wolne. To mógł zacząć dzień od śniadania w ulubionej karczmie.

Wczoraj jak wracali we dwóch z Silnym ze zboru to już była czarna noc. Pewnie jeszcze przed północą ale już nie aż tak do niej daleko. Była chwila pogadać. Łysy mięśniak radził mu, że jak nie da się znaleźć tego włazu do Backertag to można by spróbować z tą beczką. Czyli on i Łasica mieli jakieś 3 dni na znalezienie tego włazu. Jak nie… No to można spróbować z tą beczką. Albo czekać do następnego Backertag. Można było odnieść wrażenie, że Silny się niecierpliwi. I chciałby załatwić tą sprawę kazamat jak najszybciej. Jednak skoro Starszy nie wydał takich rozkazów to tak tylko mówił tonem dobrej rady. Potem się rozstali bo już było właśnie niewiele przed północą i każdy poszedł do siebie. Więc przynajmniej Egon dzisiaj się wyspał. Jak nie musiał wstawać skoro świt i zasuwać do kazamat na swoją zmianę. I dobrze. Bo pogoda dzisiaj była mroźna. Ten puszek co spadał z nieba wydawał się łagodny i ładny. Ale jak się go widziało z ogrzanego wnętrza albo było na nim dość krótko. A jak ostatnie parę dni mu pokazały jak się stało czy łaziło cały dzień na takim mrozie i śniegu to dawało to w kość nawet takiemu twardzielowi jak on.

Siedział właśnie sobie przy stole w swojej ulubionej knajpie i poza podziwianiem wdzięków i uroku warkoczyków niewiele miał do roboty. Goście niezbyt dopisywali ale pewnie albo ci co byli zwykle na śniadaniu już byli i poszli na mszę albo dopiero zajrzą tutaj po mszy. Czyli dość niedługo. Więc karczma o tej porze w dzień święty była raczej pusta niż pełna. W oko wpadł mu jakiś facet w średnim wieku. Wyglądał na jakiegoś weterana albo wojskowego. W każdym razie miał nabijany ćwiekami kaftan i siedział przy swoim śniadaniu. Właściwie niczym się więcej nie wyróżniał poza tym, że raz skrzyżowali się spojrzeniami. Ale równie dobrze mogło to być przypadkowe. W końcu obaj siedzieli w tej samej karczmie a gości właśnie nie było zbyt wielu. Druga była kobieta. Właściwie to dziewczyna. Ta z kolei bardziej wpadała w ucho niż oko bo klęła jak szewc i zachowywała się dość gruboskórnie gdy rozmawiała ze swoimi dwoma towarzyszami. Była głośniejsza i wulgarniejsza niż oni obaj razem wzięci. No i jakoś jak Egon kończył swoje śniadanie do środka prawie wpadł Vasilij. Rozejrzał się, szybko go namierzył i bez wahania ruszył w jego stronę. Od razu widać było, że coś się stało. Coś pilnego.

- Cześć. Chcesz dorwać to coś z kanałów? Bo rano znaleźli kolejne ciało. Znów jakaś kobieta. Posłałem już po Kornasa, Silnego i Normę. I po Trójhaka. I wziąłem trzech moich ludzi. Mają na nas czekać z lampami i linami. - powiedział ponaglającym tonem ledwo się dosiadł do brodatego gladiatora. Dało się wyczuć, że się spieszy i woli nie mitrężyć czasu skoro trop był w miarę świeży.




Miejsce: Nordland; Neues Emskrank; północna dzielnica; świątynia Mananna
Czas: 2519.02.16; Festag (8/8); przedpołudnie
Warunki: jasno, ciepło, cicho; na zewnątrz jasno, pada drobny śnieg, sła.wiatr, siarczysty mróz (-25)



Johan



- Ładny dzień dzisiaj. Nieprawdaż? A ty skąd pochodzisz Johanie? U was też są takie ładne zimy? - Mikael był z pokolenie starszy od młodzieńca jaki od niedawna u nich gościł. I był głową rodu van Hansenów. W młodości to musiał być chłop na schwał. Nawet teraz, po latach, gdy już dostał wysokiego czoła, brzuszek mu się zaokrąglił a włos i wąs sypnął tam i tu siwymi włosami wciąż był to krzepki mężczyzna. No i pan domu i na włościach. I pewnie jeden z najbogatszych i najpotężniejszych ludzi w mieście. A skoro był Festag i dzień świątyń i bogów nie było dziwne, że ten porządny zarządca i gospodarz ubrał się w swoje odświętne ubrania w jakich wyglądał dostojnie choć w stonowany sposób. Aksamitna czerń kaftana i nieźle kontrastowała z bielą gronostajowego płaszcza. A jednak od razu jak się na niego patrzyło było wiadomo, że ma się do czynienia z kimś bogatym i dostojnym. Przy nim młody astronom wyglądał jak ubogi żak. Więc to raczej dla niego był to przywilej, że starszy mężczyzna okazuje mu publicznie taką życzliwość. W tym także to, że zaprosił go dziś rano na mszę do świątyni Mananna. Nie wypadało odmówić tak grzecznej prośbie swojego dobrodzieja i gospodarza. No i w ogóle ważnego człowieka w mieście. Poza tym mogło to być jeśli nie podejrzane to dziwne. Przecież wszyscy wiedzieli, że bogobojni ludzie chodzą do świątyni w dzień świątynny. A jak nie to jak są obłożnie chorzy. A jak nie to są podejrzani. W końcu podszepty złych mocy się właśnie objawiały w takiej niechęci do świątyń i kapłanów dobrych bogów. Tak to przynajmniej panowało przekonanie w powszechnej opinii czy w Altdorfie czy tutaj z tego co pamiętał z dawnych lat.

Więc pojechali we czwórkę. Całkiem niczego sobie powozem. W sam raz aby wozić elitę. Dwójka seniorów van Hansen, ich córka Froya no i on. Młody astrolog jakiemu na razie udało się tutaj zahaczyć. Starsi państwo okazywali mu więcej życzliwości i zainteresowania niż ich najmłodsza córka. Ją co prawda zdarzało mu się spotkać gdzieś na korytarzach ich rezydencji w ciągu ostatnich kilku dni ale poza pierwszym razem gdy zostali sobie przedstawieni jakiś nie spotykali się zbyt często. A i teraz podczas jazdy do świątyni Froya była małomówna i raczej nie kwapiła się do rozmowy. Ani z nim ani ze swoimi rodzicami. Z bliska miał okazję stwierdzić, że plotki o tym, że uchodzi za jedną z najpiękniejszych kobiet w mieście mogą być prawdziwe. A jak siedzieli obok siebie mógł poczuć przyjemny aromat jej perfum. Niezbyt nachalny ale nie do przegapienia jak się jechało kawałek obok niej przez to miasto.

- A macie u was takie syreny jak my? Czy swoją wiedzą Johanie mógłbyś jakoś znaleźć odpowiedź gdzie skrywa się ta poczwara? - pani van Hansen zapytała go o to o czym dziś na kazaniu mówił kapłan. O jakiejś syrenie co podobno grasowała gdzieś w okolicznych wodach, wabiła nieszczęsnych rybaków i ci ginęli w morskich, zimowych odmętach. Brzmiało jak poważne zagrożenie. Może nie dla całego miasta jako takiego ale przynajmniej dla tych biednych rybaków jacy musieli wypływać w morze. Jutro miał być pogrzeb jednego z nich. Znaczy symboliczny. Bo ciała nie znaleziono. Tylko pustą łódkę. Kolejny jakiego zatopiła ta okrutna syrena. I pani van Hansen chyba się tym przejęła a może i ze zwykłej ciekawości pytała czy astrolog jakoś mógłby pomóc w namierzeniu tej krwiożerczej bestii.

- Papo, Matko, przepraszam was na chwilę. Chciałabym zamienić kilka słów z koleżankami. - Froya zapytała swoich rodziców jak na dobrze wychowaną pannę z dobrego domu przystało. Wskazała wzrokiem na jakąś grupkę młodych panien. Na oko Jonasa podobnych jej wiekiem i statusem. Ale dostrzegł wśród nich także Pirorę jaką poznał wczoraj na “Adele”.

- Dobrze córciu idź. Tylko nie zwlekaj zbyt długo bo musimy wracać. Sama widzisz, że prószy. - ojciec uśmiechnął się wyrozumiale wskazując dłonią w rękwiczce na leniwie spadajace z szarego nieba płatki. Spadały jak pierze z jakiejś rozdartej poduchy. Co nadawało okolicy łagodności i sielankowej atmosfery.

- Dobrze papo. - Froya dygnęła ojcu grzecznie i ruszyła w stronę swoich rówieśniczek z dobrych domów.

- A czy układasz horoskopy Johanie? Tym się chyba zajmują astrologowie? - pani matka podjęła rozmowę z ich gościem ciekawa jego opinii na temat który chyba faktycznie ją ciekawił.




Pirora



Blondwłosa szlachcianka z dalekich, południowych krańców Imperium mogła się czuć w tym mieście coraz bardziej swojsko. Tam na południu co prawda raczej tak nie sypało gęsto i często śniegiem jak tutaj. Nawet teraz od rana sypało “pierzem” z nieba. I chyba jeszcze w nocy bo napadało w porównaniu do tego jak w nocy wracała z Łasicą z “Adele”. Ale te kolejne wizyty na wieczorkach poetyckich i właśnie w świątyni pozwalały jej rozpoznać coraz więcej twarzy. Co więcej były to zwykle panie i panny na jej poziomie. Dziewczęta z dobrych domów i z dobrymi nazwiskami. Nawet kapłana jaki odprawiał poranną mszę już rozpoznawała z widzenia. Znów było o syrenach! Znów były zagrożeniem przed jakim przestrzegał dobry pasterz swojego stada. I to realnym bo jutro miał być pogrzeb jakiegoś rybaka co ponoć padł ofiarą syreny. Ale to dlatego, że nie kupił odpustowej maści jaka wtarta w szyję w połączeniu z psalmem 41-szym “O mocy Pana Burz” miała pomóc przezwyciężyć urok przeklętej syreny. Przestrzegał, że jak wierni będą bagatelizować sprawę to niedługo się ta syrena tak rozzuchwali, że będzie wpływać do portu a nawet wychodzić na brzeg i porywać bogu ducha winnych obywateli. Nawet kobiety i dzieci!

Ale już było po mszy i tak samo jak poprzednio a i w Averlandzie bywało po niej była okazja na trochę towarzyskich rozmów. Często była to jedyna albo kolejna okazja aby spotkać się z kimś kogo się nie widziało od poprzedniej mszy. Nie inaczej było i tym razem. Z ciemnoskórą panną van Zee to już jakoś tak samo wyszło, że się pozdrowiły, przystanęły i zaczęły rozmawiać. A w krótkim czasie doszły do nich znaczna część towarzystwa jakie przychodziło na wieczorki poetyckie. Najpierw bladolica Petra von Schneider, potem Oleg i Annemette. Ale on się prawie z miejsca zmył ledwo dla żartu jego narzeczona wspomniała coś o planach otwarcia klubu tylko dla kobiet. Chyba niezbyt miło wspominał ostatnią rozmowę na ten temat z zeszłego tygodnia. A miłośniczka zagadek i gier logicznych przeciwnie i chyba nieco bawiło ją zażenowanie narzeczonego.

- Oh, wy się chyba jeszcze nie znacie. Froyo poznaj Pirorę van Dyke z Averlandu. A Piroro to jest Froya van Hansen. - Kamila poczuła się do roli gospodyni gdy w pewnym momencie podeszła do nich smukła, młoda blondynka w ładnym futerku i dopasowanej futrzanej czapce z ozdobnym piórkiem na przodzie. Od razu widać było, że musi pochodzić z jednego ze znaczniejszych rodów. Obdarzyła blondynkę z południa zaciekawionym spojrzeniem ale uśmiechnęła się uprzejmie i dygnęła głową na powitanie. Chwilę trwała ta wstępna wymiana uprzejmości gdy Froya zapytała z ciekawości o czym tak dyskutują zawzięcie.

- Oh o niczym takim wielkim. Zastanawiamy się właśnie jakby tutaj otworzyć klub podobny do “Wyżnika”. Ale tylko dla kobiet. Chcemy troszkę utrzeć nosa tym wszystkim naszym kawalerom co się czują tacy ważni i napuszeni, że mają taki klub za zamkniętymi drzwiami do jakiego nie mamy wstępu. I jeszcze mają tam najładniejsze barmanki i kelnerki. Ciekawe co tam z nimi robią. No i też właśnie nam by się przydały jeszcze ładniejsze służące i kelnerki. No ciekawe co by powiedzieli na takie coś. - Annemette powiedziała o czym właśnie rozmawiały. Trochę tak jakby naprawdę się dąsała i na Olega i na całą resztę mężczyzn. Ich mężów, narzeczonych, braci, kuzynów, ojców co mieli swojego “Wyżnika” a one nie. A trochę jakby mimo wszystko tylko żartowała i traktowała to jako jedną ze swoich gier logicznych jakie tak lubiła.

- Klub tylko dla kobiet? Dla nas? Z ładnymi służącymi? No ciekawy pomysł. Podoba mi się. - Froya obracała chwilę ten nowy pomysł w myślach i też trochę żartobliwym tonem ale jednak przyznała rację na takie miejsce. Gdzieś tam przy okazji Pirorze wpadli w oko von Mannlieb. On szedł z nią pod rękę a ona jak na dobrą żonę wypadało obejmowała jego ramię idąc obok niego. Też musieli ją albo ich wszystkie zauważyć bo przechodząc skinęli grzecznie głowami i uśmiechnęli się. Nie zatrzymywali się jednak i bez pośpiechu szli w stronę bramy i pewnie czekającego gdzieś tam powozu lub dorożki.

Wczoraj zaś Pirora wracała do “Żagli” z Łasicą. W końcu jak wracały to już był późny wieczór i samotnej dziewczynie to się mogło coś stać. A we dwie było raźniej. Zwłaszcza jak ta druga to była zawodowa łotrzyca co zdawała się znać miasto od podszefki. A w “Żaglach” już na nie czekała Burgund. Więc w końcu we trzy skończyły w złączonych łóżkach “13-ki”. Ale tylko spały. Nadia niby się odgrażała, że zerżnie Burgund ale po całym dniu i tygodniu na nogach od świtu do nocy jak poczuła poduchę pod głową to dość szybko zasnęła. I spała do rana jak grzeczna dziewczynka. Teraz rano obie z Burgund zostały w “Żaglach” i miały być gotowe jak Pirora do nich wróci. Bo rano to dziewczynom z ferajny coś mocno było nie po drodze aby się zrywać skoro świt i dymać do świąntyni na poranną mszę.

Wieczorem zaś na zborze jej rewelacje nie wzbudziły zbyt wiele rewelacji. Mało kto był nimi zainteresowany. Karlik na jakiego tak liczyła, że coś może zrobi z tym przekrętem Langego obracał to chwilę w myślach po czym machnął swoją wielką, pulchną łapą. Miał swoje interesy i sprawy. Proch w ogóle go nie interesował. A, że ktoś robił lewe interesy? No i? Większość legalnych interesów w tym mieście miała podwójne dno. Żadna nowość. Może jakby tak nie ugrzązł w tych wydatkach na tą wymianę z Axelem w zeszłym tygodniu, jakby nie miał na głowie dostaw dla odmieńców i to razem z saniami, dostaw do kazamat, ludzi uwiązanych tam i tu do różnych spraw to może coś by pomyślał. A tak to nie bardzo widział opcje aby się angażować w nową sprawę jak dotychczasowe już sprawiały, że jego możliwości pękały w szwach.

Versana podobnie. Co prawda zadeklarowała, że może coś pomóc Pirorze, sama albo przez Kornasa lub którąś ze swoich dziewczyn. No ale to i tak Pirora by musiała wiedzieć co i jak tą grę rozegrać. Wdowa zreflektowała się, że podobnie jak Karlik ostatnio próbowała złapać zbyt wiele srok za ogon i w efekcie zwykle zostawała z pustymi rękami. Wolała się skupić na tym co już ją zajmowało. Za to niezmiernie się ucieszyła gdy dowiedziała się o podwójnym życiu krawcowej Grubsona! Wybuchnęła śmiechem ciesząc się, że przeczucie jej nie zawiodło. Łasica też. Ale no Łasica niejako była od paru dni uprzedzona o takiej możliwości no i po części brała w nich udział. Pozostali nie zdradzali zainteresowania tymi plotkami, co najwyżej traktowali je jako plotkę właśnie i ciekawostkę tego wieczora. Starszy także pokiwał głową ale ewidentnie jego główną uwagę przykuwała sprawa kazamat i na niej się koncentrował.

- Wyśmienicie dziecko! Wyśmienicie. Tak właśnie trzeba. Musimy sobie pomagać. Każdy z nas każdego dnia powinien się zastanawiać co może zrobić w sprawie wyroczni i jej uwolnienia z kazamat. A z tym portretowaniem to świetny pomysł. Być może będziesz miała dostęp do wyroczni większy niż Łasica i Egon. Zostawiam to w twoich rękach. Jakbyś potrzebowała z tym jakiejś pomocy śmiało zostaw wiadomość tutaj albo w “Wielorybie”. Albo Łasicy. - pochwalił ją ucieszony, że postanowiła spróbować się podjąć tego portretowego zadania. Bo z tego co rozmowa dotyczyła tych kazamat Łasicy i Egonowi co prawda udało się spenetrować lochy no ale mieli jednak mocno ograniczone pole manewru. I trudno było przewidzieć kiedy i czy to się zmieni. Więc każda nowa osoba z kultystów jaka by mogła się tam dostać mogła przeważyć szalę.

- Ale jak to sobie wyobrażacie? Zrobimy jakieś wici, że szukamy kelnerek i służących? No i gdzie? Przecież to jakiś lokal, jakieś miejsce trzeba by mieć. - bladolica Petra nawet pasowała karnacją do tego całego śniegu dookoła. Jej głos jakby wrócił Pirorę do tej rozmowy ze szlachciankami i przechodzących obok wiernych. Córka szefa miejskiej artylerii też pytała raczej ironicznym i żartobliwym tonem jakby do końca nie brała na poważnie pomysłu na ten klub kobiet ale jak na tym polegała zabawa w tej dyskusji…
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:01.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172