Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-09-2021, 23:10   #35
Bardiel
Interlokutor-Degenerat
 
Bardiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Bardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputację
Z udziałem Kerma

Bryan spojrzał na krwawiącego Marka. W oczach osiłka nie pojawił się nawet cień żalu czy wyrzutów sumienia. Czy za tą kamienną miną pojawiła się jakaś refleksja? Czy Chase był w stanie dostrzec destrukcyjność własnych działań? Nie.
- PUSSBOY!!! - wrzasnął na całe boisko zwalisty zawodnik. Zaraz potem przybił piątkę z Teddem i zderzyli się klatami. Najwyraźniej krwawiący Mark był dla nich zabawny.
- Kocie ruchy nie pomogły?
Chase zaczął nieudolnie parodiować styl gry Fitzgeralda, który niewątpliwie cechował się większą zwinnością oraz szybkością, niż szkolny osiłek.
Oj, zajście znacząco poprawiło humor Bryana. Już od dawna chciał przylutować w śliczną buźkę Fitzgeralda, ale bał się że będzie dym. Mark miał dzianego i ważnego starego, a to oznaczałoby kłopoty. A teraz? W pełni legalnie skasował gościa pod pozorem treningu. Coś pięknego! Zazdrościł Markowi pieniędzy, bryki, pozycji i lasek. W dodatku jako rozgrywający miał więcej okazji do błyszczenia na boisku, przyćmiewając walory “żywej ściany”, jaką stanowił Chase. Nareszcie dostał za swoje!


Bolało, ale bywało gorzej.
W pierwszej chwili Mark miał ochotę przywalić temu kretynowi, który najwyraźniej wziął za dużo tego świństwa, bez którego dupek nie potrafił nawet oddychać, ale... w ostatniej chwili się pohamował. Na oczach trenera nie mógł tego zrobić... trzeba było poczekać i odpłacić się przy najbliższej okazji.
Starł krew z twarzy, chociaż - prawdę mówiąc - jeszcze bardziej ją rozmazał.
- Patałach - powiedział z pogardą. A potem splunął krwią, prosto na buty Bryana. - Chłop jak dąb, a jaja jak żołędzie - dodał z paskudnym uśmiechem.


Bryan potrafił się hamować, kiedy ktoś go nie prowokował. Jednakże, gdy ktoś spluwał mu na buty, nazywał patałachem i jeszcze gadał coś o jajach… Wściekły grymas nie malował się na twarzy Chase’a zbyt długo, nim ten ruszył do ataku. Zaszarżował na Marka niczym wściekły dzik, nie zważając na obecność trenera oraz kilkudziesięciu świadków. Czuł, że musi zatkać gębę “bogatego paniczyka”.


Mark osiągnął to, co chciał, na dodatek poszło to nad podziw łatwo. Ale wdawanie się w bójkę nie leżało w jego planach,nawet jeśli wszyscy świadkowie stwierdziliby zgodnie, że nie on zaczął.
- Bryan, opanuj się! - zawołał, na tyle głośno, by każdy usłyszał, kto wzywa do zrezygnowania z bójki. Ale nie czekał, aż świrek się opanuje, lecz szybkim unikiem zszedł z linii ataku, równocześnie wyprowadzając cios prosto w kichol Bryana.


Mark zdążył uderzyć "dzika" w nos, ale Bryan zdołał pochwycić go szeroko rozstawionymi łapskami i powalić na ziemię. Szamotali się przez chwilę wypłacając sobie nawzajem ciosy w twarz oraz żebra, lecz po kilku sekundach zostali rozdzieleni. Trener wraz z resztą drużyny dopadli do walczących, odciągając każdego w przeciwną stronę.
- Co wy robicie! Macie być jedną drużyną do cholery! - wrzasnął wuefista, po czym z całych płuc dmuchnął w gwizdek. - Powinienem was zgłosić do dyrektora, ale drużyna nie może mieć zawieszanych zawodników w sezonie! Rozejść się! Bryan, ty idź już do szatni!
Zwalisty Chase rzucił Fitzgeraldowi ostatnie, pełne nienawiści spojrzenie. Otarł cieknącą z nosa krew, po czym niechętnie ruszył w kierunku szatni.
- Gdzie ten pierdolony Spinello! - wrzasnął jeszcze Bryan, z całej petardy ciskając kaskiem o murawę.



 
Bardiel jest offline