Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-09-2021, 00:48   #249
Icarius
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Karl pod postacią sowy odleciał tak by z chaty nie było go widać. Zatoczył kilka kółek nad domostwem i okolicą upewniając się, że są sami. Przemienił się wtedy ponownie w człowieka. Kislevczycy byli uciekinierami, widywał takich w Imperium i słyszał, że teraz mocno zapuszczali się w te okolice. Nie był do nich wrogo nastawiony. Ratowali swoje życie a on i tak był w ciężkiej sytuacji. Bez domu, być może bez poddanych. Na swój sposób obdarty z tego co miał jak i oni. Co prawda sytuacja Kislevczyków była po wielokroć gorsza, nie mniej dostrzegał w tym pewną analogię. Podszedł do chaty bez zbędnych ceregieli. Był rycerzem w pełnej zbroi więc raczej nie bał się napaści choć był skupiony by nie dać się zaskoczyć. Walnął kilka razy w drzwi wejściowe ręką.

- Wiem, że ktoś tam jest. Nie mam złych zamiarów, nie bój się. - starał się mówić powoli dość głośno ale wyraźnie. Użył też liczby pojedynczej by nie zdradzić ile wie. Jeśli ktoś z przybyszy nie mówił biegle w Reikspielem a tylko trochę w powolne i wyraźne słowa mogły pomóc w zrozumieniu sensu słów lub intencji. - Jestem Karl Von Mutig jesteście w mojej wiosce czy co tam z niej zostało. - dodał lekko ironicznie chyba bardziej do siebie niż do nich. - Porozmawiajmy - ostatnie słowo powiedział ciepłym miłym tonem. Chciał się dowiedzieć kim są ci ludzie by zdecydować co dalej liczył, że być może mogą sobie wzajemnie pomóc.
 

Ostatnio edytowane przez Icarius : 27-09-2021 o 01:50.
Icarius jest offline