Wątek: WFRP 2ed - III
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-09-2021, 11:32   #36
Bielon
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
Przez chwilę zamarli wszyscy. Ryk bestii niósł się echem po pustej okolicy, odbijając się od ścian, murów, Krowiego Zagaju głusząc wszystkie dźwięki w koło. Nawet odgłos wystrzałów z muszkietu przypominały ledwie stukot garści grochu wysypanej na bruk. Fala niezrozumiałego bólu przetoczyła się po najbliżej stojących ludziach, jakby ich własne serca stawały w miejscu wstrzymując swe uderzanie i tym samym wprawiając pierś w palpitację, byle tylko nie wydać żadnego nawet najcichszego dźwięku. Byle nie zwrócić na siebie uwagi monstrum. Ono zaś uniosło topór do góry i jednym potężnym uderzeniem zmiotło trzech chłopaków Małego Thoma. Herman rozpadł się na dwie części w fontannie krwi, Gusto uderzony trzonkiem wyleciał w powietrze i koziołkując uderzył w mur pod nienaturalnym kontem wyginając członki, Arnold Szybki zdążył tylko wrzasnąć. A raczej chciał wrzasnąć, ale z jego ust wydobył się ledwie pisk. Piszczał jeszcze gdy odrąbana w udzie noga upadła w śnieg. I piszczał by dalej, gdyby bestia nie uniosła jednej ze swych szponiastych, zakończonych pazurami stóp i nie zgniotła go na miazgę.

-Salisbury Zdrajca Przywołał Demona ! ! ! - ryknął z muru Tupik ciskając kamieniem w Sulisburego w ślad za strzałą Gudrun, ale wnet zrozumiał swój błąd. Jego głos niósł się echem w ciszy panującej dookoła. Niósł się echem i zwracał nań uwagę. Zmartwiał w tej samej chwili, kiedy poczuł na sobie palące spojrzenie demona. Spojrzenie, które rozrywało duszę i sięgało do granic jestestwa. Podobnie jak Gudrun, która kuliła się cała, czując wyciekającą jej z serca radość, miłość, nadzieję…

I stali by pewnie skamienieli, bo naraz poczuli że nie są w stanie ruszyć nawet palcem w bucie, gdyby nie Mały Thom, który z rykiem rzucił się od tyłu na bestię wbijając jej w plecy ostrze. W tej jednej chwili okowy straszliwej woli pękły a oni pognali po schodkach w dół, ku Theophrastusowi stawianemu już na nogi przez Semena. Tupik pośliznął się, zjechał na tyłku kilka stopni, ale złapany za kołnierz do pionu przez Gudrun pognał dalej. Byle dalej od wyłomu. Byle dalej od koszmaru. Wpadli an siebie z medykiem i kozakiem i pobiegli dalej, bokiem wzdłuż muru. Nie odwracali się nawet zupełnie nie ciekawi co dzieje się przy wyłomie. Świadomi tego, że zostawiają za plecami otwarty na oścież grób. Świadomi tego, że wciąż wspinają się szaleńczo po jego brzegu i wciąż jeszcze dalecy są od ocalenia już nie tylko skóry, ale i duszy.


***


Wolni skłębili się w wąskim wyłomie, który mimowolnie wymuszał stłoczenie się prawie dwóch setek ludzi na kilkunastometrowym prześwicie. Z przeciwka przez gruzowisko gnała na ich spotkanie rozwrzeszczana, podobnie jak wolni uzbrojona prowizorycznie, plebejska tłuszcza. Tłuszcza pałająca taką samą rządzą mordu, jak oni. Zagrzechotały strzały, huknęły muszkiety, okolicę zasnuły niebieskawe, prochowe mgły. Padli pierwsi zabici a ranni zaczęli piać swą pieśń. I naraz straszliwy ryk wypełni całą okolicę a oczom szturmujących ukazała się bestia rodem z najczarniejszych koszmarów. Idący na przedzie zwolnili i stanęli wypuszczając ze zgrozy gdzieniegdzie broń z dłoni. Zadrżały kolana, które jeszcze przed chwilą gotowe były nieść ich do przodu. Może nawet rzucili by się do ucieczki, ale kolejne szeregi napierały na nich od tyłu i koniec końców wolni ruszyli krok po kroku ku monstrum. Gdzieś z tyłu, za nimi, słychać było wycie atakujących klanowych, ale teraz nie miało to dla nich znaczenia. Teraz każdy z nich zastanawiał się do jakiego piekła trafił…


***

Salwa w skotłowaną bandę szturmujących wojów błękitną mgłą zasnuła widok wyłom. Nie przeszkodziło to jednak posłać w ślad za kulami muszkietów bełtów, strzał i kamieni. Po czym nie czekając na efekt ostrzału rzucić się w wir walki. Gnający przez rumowisko, uzbrojeni byle jak i w byle co, plebejusze - teraz już rewolucjoniści - słyszeli krzyki rannych przed sobą. Z przeciwka też poleciały strzały, które zatoczywszy łuk na nocnym niebie naraz zaczęły spadać z wysokości biorąc swoje żniwo wśród obrońców. Rozległy się krzyki, wycie, zawodzenie i głuche odgłosy upadku, ale nie zatrzymywał się nikt. Tych pięćdziesiąt kroków przemknęli jak łanie gnając do wyłomu, świadomi tego że chłopaki długo się sami nie obronią. I naraz z mgły prochowej wyłonił im się obraz monstrualnej skrwawionej bestii, która swoimi dwoma toporami roztrzaskiwała obrońców jak śnieżne bałwany. Ludzie rozpadali się tryskając posoką na pokryte czarną sierścią, muskularne ciało rogatej bestii, której pałające spojrzenie spowolniło kontruderzenie ludzi Prokuratora K. Jednak nie zwolnili zupełnie. Ściągani, jakby nieposkromioną wolą, parli do przodu podążając ku swemu przeznaczeniu, ku śmierci…


***


Theophrasus, Tupik, Semen i Gudrun przypadli do gruzów kryjąc się w osypiskach, starając się wtulić w przyjazne głazy, zakopać w śniegu. Być niewidocznymi dla koszmaru, który pojawił się w wyłomie za ich sprawą. Szczególnie Thephrastus, który uzmysłowił sobie skalę zjawiska, wpadł w trudny do opanowania dygot i powtarzał w myślach słowa inwokacji, którą odprawił z Cyrilem. Szukał błędu, może źle wypowiedzianego słowa, bo przecież niemożliwym było by prosty rytuał do którego posłużył jakiś sierściuch mógł doprowadzić do takiej zgrozy! „To wszystko wina tego przemądrzałego maga! Gdybym tylko miał go pod ręką…” pomyślał wściekły Theophrastus po czym spróbował rozprostować zaciśnięte w gniewie pięści. Gdyby miał go pod ręką to sam roztrzaskał by mu głowę!

Semen wściekły jak stado os kulił się w wykrocie zerkając z przerażeniem na zbliżających się rewolucjonistów, którzy nawet wzdłuż muru gnali ku wyłomowi. Choć teraz, jakby z mniejszym animuszem. Był wściekły na Cyrila, medykusa i wszystkich innych. „To była ich wina! Wystarczyło poczekać na szturm a nie odprawiać jakieś mecyje!" A teraz mieli za plecami Coś, co było dużo gorsze od obu walczących wojsk, Prokuratora K i chuj wie czego razem wziętych. Byli udupieni. A dochodzące zza pleców ryki, ryki ku którym nie chcieli nawet zerkać by nie oszaleć zupełnie, sprawiały, że wpadali w panikę myśląc tylko o tym by skryć się w mysią dziurkę i przetrwać. Bryzgająca zaś od strony wyłomu czasami aż ku nim krwawa posoka z całą pewnością nie skłaniała ich do tego, by choćby tam zerknąć.



***


Proszę o 5 k100

.
 
__________________
Bielon "Bielon" Bielon
Bielon jest offline