Pilnując swego niewielkiego dobytku niziołek z wolna przesuwał się razem z pochodem. Przy takiej ciżbie nawet perspektywa znalezienia się poza murami miasta nie wydawała się taka straszna. Byłby nadal otoczony wszystkimi, którym nie udało się dostać do środka, a ciekawych rzeczy można się zapewne dowiedzieć i tu i tam. Ba, nawet po tej stronie murów nieszczęśnicy powinni być bardziej skłonni do tego, by im się ulało coś więcej. Coś, czego nie powiedzą, zajęci swoimi sprawami w mieście.
Dlatego nie spieszył się. Co ma być to będzie.
Chudzinka obity kijami został również dotknięty jakimś nieszczęściem. Co to było, Piegus nie wiedział. Szerokie bary nielicznych krasnoludów i wysokie cielska ludzi uniemożliwiły mu rozeznanie się w sytuacji na czas. Być może miał przed sobą złodzieja, a może fanatyka, który przekonywał kupców, że tylko oddając swoje bogactwo mogą zapewnić sobie przychylność bogów.
Tak czy inaczej, niewiele ryzykował podchodząc do człowieka i wdając się z nim w pogawędkę.
- Cóż tam, potrzebujecie pomocy? - zagaił zbliżając się do niego. - O co to się rozeszło, o miejsce w kolejce chyba nie?