Wsiedliście do samochodu i odjechaliście. Po pół godzinnej jazdy podczas której, słuchaliście Vivaldiego zaczęliście zbliżać się do miasta. Niestety stanęliście w korku. Po dziesięciu minutach stania w korku zobaczyliście market na przedmieściach. Market był ogromny dużo większy od tych, które widzieliście w Polsce. Paweł zręcznie zaparkował i weszliście do marketu. W środku było dużo ludzi i trochę małych sklepików jednak najwięcej miejsca zajmował sam market. Można byłoby się tu zgubić. Zrobiliście zakupy (nie będę wam narzucał co kupiliście) i z ociąganiem wyszliście. I tak "krótkie zakupy" zajęły wam półtorej godziny, gdyby nie głód to i dłużej. Wyszliście na parking i dosyć szybko znaleźliście Poloneziątko. Czteroosobawa grupka młodzieży (mniej więcej wasi rówieśnicy) przyglądała mu się z wyraźnym zaciekawieniem oglądała Wasz samochód.
__________________ [...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...] |