Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-09-2021, 20:44   #52
Ketharian
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
W głębi Drakwaldu, noc 29 Ulrikzeitu 2518 KI

Zaprzężone do sań konie sprawiały wrażenie skrajnie przerażonych, nim jednak noszący kolczugę woźnica sięgnął po bat, usadowiony na ławie czarodziej poruszył w szczególny sposób rękami. W jego oczach Olivia dostrzegła błysk żółtawych iskierek, a odsłonięte dłonie kobiety pokryły się gęsią skórką, kiedy niewidzialne prądy czarodziejskiej energii splotły się tuż obok niej.

Obłaskawione zaklęciem konie przestały panicznie rżeć i szarpać się u dyszla sań; w zamian ruszyły równym tempem, a w ślad za nimi spieszeni zbrojni. Śnieg skrzypiał głośno pod podeszwami zimowych butów, buchająca z ludzkich ust para kłębiła się w lodowatym powietrzu niczym mgliste bagienne wyziewy.

Siedzący naprzeciwko Olivii baron von Metterich przyglądał się nowej towarzyszce podróży w wielkim skupieniu. Splecione palcami dłonie złożył na kolanach, a futrzaną czapę nasadził aż po brwi na głowę.

Pomarszczony jako suszone jabłko czarodziej wiercił się na własnym miejscu, ale przez wzgląd na maniery nie poważył się rozpocząć rozmowy przed szlachcicem.

- Spalenie zwłok byłoby złym pomysłem - powiedział w końcu baron odpowiadając na pytanie panny Hochberg - Stracilibyśmy zbyt wiele czasu na przygotowanie stosu, nadto zaś wilki mogą zająć się ciałami zabitych na dość długo, byśmy zdążyli dojechać do dworku. Polowaniami na ludojady zajmiemy się wiosną, jeśli będzie trzeba.

- Podzielam opinię barona - wtrącił Voormann - Przy odrobinie szczęścia bestie pożywią się mięsem trupów dając spokój nam samym.

- A to sprawia, że więcej uwagi możemy poświęcić osobie naszych niespodziewanych współtowarzyszy - odezwał się zachowujący dotąd milczenie doradca barona, młody mężczyzna o bladej skórze, jasnych włosach i orlim nosie - Cóż uczynił ów ścigany przez was zbrodzień, że w ślad za nim ruszyła wychowanka Kolegiów? W tej dziczy to zaiste niezwykłe spotkanie.

- I które Kolegium moja konfraterka reprezentuje? - dołączył do konwersacji Voormann - I z której konfraterii, bo chyba nie z Altdorfu?

Brnący poprzez śnieg Franz Mauer znajdował się dość blisko sań, by móc łowić słuchem słowa wypowiadane przez pasażerów, nim jednak zdążył wysłuchać odpowiedzi Olivii, pomiędzy nim, a panem Niersem pojawił się zlany potem sierżant Knappe.

- Sigmar jeden wie, czy nam się faktycznie poszczęściło, bo wielce dziwni ci ludzie - wyznał półgłosem strażnik dróg, mówiąc dostatecznie cicho, by nie słyszał go nikt prócz dwóch przybyszów z Ostermarku - Nie mieliśmy dotąd okazji, by się rozmówić, wszelako wiem, coście obaj pokazali w lesie. Nie lada z was rębacze, żeście tak chwacko sprawili tamte wilki. Iście jak weterani drogowej straży. Kim wy tak naprawdę jesteście? Przybocznymi tej magistry z Kolegiów? I czego adeptka magii szuka w tej dziczy? Czy ona prawdziwie potrafi krzykać na podobieństwo gryfa?

Sierżant wzdrygnął się mimowolnie, kiedy przez knieję poniósł się wilczy zew wydarty z co najmniej tuzina gardzieli. Jego spojrzenie myszkowalo w ciemnościach lasu, toteż Knappe nie ujrzał tego, co dostrzegły oczy truchtającego za saniami Thomasa Mause.

Ciągnięta na łańcuchu młoda kobieta o niecodziennie srebrzystych włosach poruszała się z wielką gracją i bez śladu zmęczenia, chociaż otaczający ją ludzie ciężko dyszeli, ociekali potem i drżeli z wychłodzenia. Branka biegła równym krokiem po śniegu, co jakiś czas wodząc wokół siebie spojrzeniem, w którym Thomas wydawał się dostrzegać nie tyle przestrach, co ekscytację. Lecz to nie błyszczące w oczach srebrzystowłosej emocje wywołały u młodego podróżnika ciarki, lecz te króciutkie momenty, kiedy migotliwe światło pochodni padało na oblicze branki, a jej oczy na ułamek chwili rozbłyskiwały na podobieństwo kocich ślepiów.

- To jest pomiot Chaosu - wyszeptał truchtający obok Thomasa Gunter Hummel, który również dostrzegł dziwne oczy srebrzystowłosej kobiety - Na Młotodzierżcę, to jakaś bestia w ludzkiej skórze. Zwierzołek albo insze plugastwo. A ci szlachcice ją pojmali, coby na niej sobie używać w dzikich orgiach, o których zwykł nauczać świątobliwy ojciec Biellone. Zawsze powiadał w kazaniach, że stary jest niemożebnie i wszystko już oglądał i widział na swe własne oczy owe orgie szlachetnie urodzonych. A oni nas zabierają do jakowegoś dworku w środku tej puszczy.

Hummel syknął z bólu ruszywszy zbyt raptownie pogryzioną kończyną, a potem przysunął się jeszcze bliżej Thomasa.

- My z Ruprechtem i Kurtem nie ufamy tym wielmożom - wyszeptał do panicza Mause - Będziecie z nami, młody panie, jak coś złego zacznie się dziać? Jak będziemy musieli ku uciesze bogaczy chędożyć tę demonicę? Trza będzie, to się w kupie gdzieś zaszyjemy, ale się nie damy splugawić.

Rozważając w myślach odpowiedź Thomas spojrzał wzdłuż sań w stronę idącego pomiędzy zbrojnymi barona Larsa, dźwigającego na ramieniu ciężki topór i nic sobie pozornie nie robiącego z plamiącej wciąż śnieg krwi sączącej się leniwie z ran po wilczych zębach.

Cały orszak zmierzał z desperackim uporem poprzez czerń zimowej nocy, sunąc środkiem przejścia utkanego ze światła pochodni i olejnych lamp. Oglądając się za siebie Thomas wzdrygnął się na widok ledwie dostrzegalnych krążków fosforyzującego światła błyszczących poza linią światła. Wilki szły uparcie śladem ludzi, w równie desperackim uporze. Spojrzenie panicza omiotło sanie i gromadę zbrojnych, przecięło się z wzrokiem branki.

Kobieta oderwała spojrzenie od wilczych ślepiów i posłała paniczowi Mause uśmiech, który nie miał w sobie nawet odrobiny ciepła i od którego krew zamarzała w żyłach bądź z miejsca się gotowała, w zależności od tego, co człowiek na widok takiego uśmiechu sobie wyobrażał.


Moi drodzy, pochód przemierza Drakwald mając na ogonie zawziętą watahę. Gdzieś tam w ciemności nocy jest również elf, ale nikt z Was go nie widzi i nie macie pojęcia, gdzie się właściwie podział (a przynajmniej pojęcia nie mają ci, którzy jeszcze o nim pamiętają). Nie wiem, czy Junior jeszcze do nas wróci, bo zniknął niczego uprzednio nie zgłaszając, ale jakby co, zawsze możemy go z tego lasu wyciągnąć.

Na czas podróży do dworku chciałbym wszystkich BG wciągnąć w krótkie konwersacje, które pozwolą pozyskać więcej informacji bądź zacieśnić (albo i popsuć) relacje z NPCami. Wszyscy oprócz Larsa otrzymali już pytania w trybie fabularnym, ale jutro wieczorem dopiszę jeszcze kilka dodatkowych w komentarzach - oraz scenkę z udziałem Larsa i zbrojnych z eskorty orszaku.


 
Ketharian jest offline