Wątek: WFRP 2ed - III
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-10-2021, 15:42   #42
Eliasz
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
"Oooo jakie ładnee płatki śniegu !" – przemknęło przez głowę niziołkowi i na krótką chwilę rozpogodziło jego dzień. Mogło jeszcze być więcej kolorów i błysków jak w dzień koronacji któregoś tam imperatora , a może to był ślub hrabiny? Tupik nie pamiętał wiedział jednak, że podobały mu się fajerwerki które wówczas oglądał. To było coś podobnego choć nie całkiem, zwłaszcza od kiedy spadające czerwone płatki śniegu okazały się krwią zmieszaną z śniegiem. To już tak fajne nie było.

Wzmożonym wspólnym wysiłkiem wgramolili się na mur – co prawda Tupik nadal uważał że podróż kanałami byłaby bezpieczniejsza, ale nie zamierzał narzekać zwłaszcza że mieli stąd całkiem niezły widok na to co się za chwile miało jeszcze wydarzyć. Tłuszcza okrążała żołnierzy i gdyby to jeszcze były jakieś zbrojne zaciężne oddziały cesarskie, albo regiment krasnoludzki to okrążałaby go na własna zgubę, czy jednak ta naprędce zgromadzona banda najemników lub chłopów pod rozkazami różnej maści szlachciców miała szanse z rozwścieczonym tłumem napierającym z każdej strony? Tupik szczerze wątpił co więcej wnikliwym wzrokiem przewidywał już dalsze rozwoje wypadków – co będzie jak wieść się poniesie że szlachta przegrała ? W ilu jeszcze miejscach ogień rewolucji zagorzeje prawdziwym ogniem? Obawiał się że może być to początek prawdziwej lawiny wydarzeń i niestety mała grupka siedząca niemal okrakiem na murze miała w tym swój czynny zgubny udział. „Demonów się im zachciało” – pomyślał gorzko , niemniej wiedział że nawet i bez demona atak szlachty w osłabioną wyrwę nie wiele by zmienił. Okrążający atak był już przygotowywany znacznie wcześniej i być może właśnie Prokuratorowi zależało by ktoś taki jak Mały dogadał się z kimś po drugiej stronie i wwiódł ich nieświadomie w pułapkę. Tupik mając niemal cały obraz zdarzeń podany na tacy nie wątpił, że był to zamysł Prokuratora… sam by też tak uczynił gdyby był na jego miejscu.

Nie było już jednak odwrotu , przynajmniej nie dla niego. Pozostało ruszyć w postronne krainy byle dalej od kolejnego rozpizdolu który się w Imperium szykował. Bretonia na jakiś czas była spalona – być może na zawsze , nie wątpił że i tam z czasem dojdzie rewolucja jeśli jej cesarz nie zdusi w zarodku … albo przynajmniej w niemrawym płodzie – bo o zarodku można już było zapomnieć. Kislev? Trochę zimno , tam jednak szlachta zwykle dużo mniej miała do gadania tak czy siak więc rewolucja powinna obejść się bez tamtejszych rejonów. A może Księstwa ? Tak , zdecydowanie najlepszy klimat a szlachta na tyle silna by utrzymać w ryzach swoich chłopów , na razie jednak większym problemem było by wydostać się stąd w pizdu a potem myśleć gdzie konkretnie.

Trzeba było jedynie przeczekać aż „poselstwo chłopskie” przejdzie w kierunku wyłomu a potem za mur i w długą. Teraz mieli ostatnią okazję by choć ogólnie przyjrzeć się okolicy jedyną słuszną drogą była ucieczka w las a później przy krawędzi do traktu a stamtąd już do najbliższej ludzkiej osady – jeśli zdołają dotrzeć. Jedynym plusem całej tej eskapady był fakt że wiedzieli o możliwości ucieczki – gorzej że wiedza nie pomogła im i tak zgromadzić jakiegoś zapasu żarcia którego brakowało na bieżąco – a co dopiero na zapas. Niemniej były korzonki, kora, a kto wie może i nić szansy na upolowanie czegoś. Kto wie… Na razie musieli się stąd wydostać, gdy tylko chłopi przejdą , gdy tylko…

Tupik znacząco ściszył głos przywierając na płasko do zimnego szczytu muru

- O azylu w obozie szlachty można zapomnieć. Za chwilę stracą armie a potem cała ta wściekła tłuszcza ruszy na ich obozowisko. Pozostaje las , ale naprawdę nie wiem jak długo tam wytrwamy, bez prowiantu, zapasów, wszystkiego czego potrzeba. W mieście ciężko było z ta zimą a co dopiero tam. No ale cóż zdaje się że wielkiego wyboru już nie mamy. Chyba że ...

- Tupik postanowił się lepiej rozejrzeć jak właściwie daleko mieli do obozu szlachty? Ile mieli czasu nim chłopi zmiażdżą najeźdźców i rusza ku ich obozowi? Może jednak dało by radę się tam zakraść korzystając z niepogody i wziąść to co przyda się na dalsza podróż. Bez pytania oczywiście. Jeśli wysłali dość wiele wojska na atak obóz byłby rozległy i słabo chroniony. Może nawet znalazłyby się jakieś konie - a to by oznaczało ogromny wzrost szansy na ucieczkę i przeżycie

- Chyba że ukradniemy choćby konie z obozu szlachty, tam teraz przecie prawie nikogo nie będzie a jak zobaczą jeszcze że przegrywają to sami będą myśleć bardziej o tym by brać nogi za pas niż pilnować czegokolwiek i czekać na tłuszcze. Wiem że pomysł szalony , ale nie bardziej niż włóczenie sie po lasach w zimie bez prowiantu i przygotowania , z głodnymi wilkami , mutantami i oddziałami Prokuratora który z pewnością wyśle ludzi by dobić niedobitki. Z końmi , z zaprzęgiem , z żarciem mielibyśmy realną szanse sie wydostać a to wszystko jest tam - wskazał ręką wciąż nie wychylając się za nadto zza muru , chłopi już praktycznie przeszli obok nich więc nie pozostało nic więcej niż ruszyć po zasoby które umożliwia im przetrwanie.

Miał tylko nadzieje że reszta będzie podobnego zdania. Jeśli nie to cóż zawsze mógł próbować szczęścia samemu. Złodziejaszkiem był nie od dziś - wiedział jednak że jeśli oni go teraz zostawią to to co nawet zdołałby sam nakraść zwyczajnie nie starczy dla wszystkich więcej niż jednego konia nie zdobędzie a w czwórkę na jednym nie ujadą.


K100 : 90, 67, 09, 42, 41

 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 01-10-2021 o 15:45.
Eliasz jest offline