Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-10-2021, 21:45   #53
Nanatar
 
Nanatar's Avatar
 
Reputacja: 1 Nanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputację
Oniryczny Kulig

W głębi Drakwaldu, noc 29 Ulrikzeitu 2518 KI

Kazano jej czekać na odpowiedź, czas odmierzały oddechy i przelatujące przed nosem adeptki nieugięte ciążeniu drobne płatki śniegu. Spłoszone rżenie koni jak zwroty dziejów, wieczność. Trud wędrówki w śniegu zrzucił skórę realności pozostając mglistym wspomnieniem, koszmarem. Otarła twarz, doprowadziła do ładu niesforne kosmyki, rozprężyła się. Wzrokiem próbowała przebić czerń nocy, ale oczy wołały o sen, zmęczone obserwowaniem dwu światów, szmaragdowe łzawiło.

Skupiona na prędko przemieszczającym się kalejdoskopie Olivia żałowała, że nie ma opaski na wrażliwe ślepie, podobnej do tej na gadulstwo. Maska powściągliwości odniosła skutek terapeutyczny i dziewczyna rzadziej wypalała gafy wiedząc, że ma maskę przy sobie, nawet nie na buzi. Zasłaniać oko ręką byłoby komicznie, trwała zatem panna Hochberg zwrócona ku mrocznej ścianie lasu licząc, że tak skromnie odwrócona dotrze do bezpiecznej osady.

Moment kiedy wstała i odwróciła się, by zobaczyć czy wszyscy towarzysze podążają za saniami razem z orszakiem, a brak Loriego ją zaniepokoił, koci romans nieukończony, postanowiła jednak uszanować decyzję elfa o pozostaniu w cieniu, tam mógł jeszcze się przydać, właściwie zaraz potem, bo zdążyła na powrót usiąść, szlachcic odpowiedział. Jakby czekając na najmniej dla niej dogodny moment.

Olivia pozwoliła się baronowi zaskoczyć. Schowała dłonie pod płaszczem, podniosła wzrok patrząc dzielnie w twarz rozmówcy, tak by mógł dobrze jej się przyjrzeć. Niesforny jaszczur z mieczem majdał się niewygodnie przy pasku, obnażając, że młoda kobieta nie jest do niego przyzwyczajona.

- Dziękuje za lekcję, zapamiętam. - Olivia wyraźnie się ożywiła obdarzona zainteresowaniem tak znacznej osoby, czego nie zdołała ukryć. Niby zabrakło jej słów, niby speszona, uważnie przyjrzała się obliczu Barona von Metterich spychając obawy w otchłań zapomnienia. Nie było łatwo, bo było tego Legion.

Kolejne przejawy atencji wobec jej osoby ze strony czarodzieja i zausznika barona, młodego i apetycznego szlachcica, wprowadziły ją niemal w euforię. Z nieskrywaną chęcią odpowiedziałaby wszystko i nawet więcej, szczególnie młodzianowi, którego urodzie trudno był się oprzeć. Na przekór samej sobie zepchnęła go w cień, byle nie ulec. Unosząc ledwie podbródek odparła zwracając się do Voormanna

- Jak słusznie przypuszczasz magister - zaczęła od komplementu - nie reprezentuję żadnego kolegium. Uczyłam się w Bechaufen. pozostałam w statucie adepta. Wiatrów jest siedem, myślę o Hysh. Proszę się ze mnie nie śmiać - flirtowała - Wiem, że ma opinię trudnego. Tymczasem powinnam więcej dowiedzieć się o społeczeństwie imperium. Poznać problemy i pragnienia ludzi, miast i możnych - celowo oddzieliła od ludu tych ostatnich - Nie chcę śpiewać w chórze, chcę nieść światło tam gdzie umysły są zaćmione, kleić złamane serca, kołysać zbłąkane dusze. Wiem co Panowie myślicie: Niewieścia magia, na użytek zapłakanych księżniczek. Niewiele jest nas adeptek, mądrze zatem wojnę zostawić mężom i uczyć się leczyć rany uczynione przez wojnę.

Mało brakowało, a panna Hochberg wygadałaby się ze znajomości z ametystową czarodziejką i wiele więcej, ale dotknęła pod płaszczem schowanej w torbie maski na buzie i zmiarkowała.

Rozmarzona zapatrzyła się w niebo, choć przy świetle pochodni w saniach nie można było dostrzec gwiazd. Wreszcie musiała skonfrontować się z ciachem, jak każda młoda kobieta, (albo tylko ona, na przekór) w takiej sytuacji starała się być wyrachowana i interesowna.

- Nikt taki miły panie. - zwróciła się doń głównie prawym profilem, by topić go w wilgotnej studni bez dna czarnej źrenicy. - Zgodnie z sugestię Barona nie śmiem obarczać państwa problemami naszej grupy. Dość nam już gościny na nocleg. - niespodziewanie wydobyła dłoń z pod płaszcza i otoczyła nią nadgarstek mężczyzny. - Nic już po szukaniu zbrodzienia, zbyt trudna to dla moich towarzyszy wyprawa. Kilku jest rannych, potrzebują doktora. Dość zapłaciliśmy. Dwa życia. Choć by sami chcieli pościg czynić odwiodę ich. - schowała dłoń speszona, a wszystko wygrane - Proszę wybaczyć, za dotyk zanim poznałam imię pańskie. - odwróciła wzrok - Sanie mkną tak szybko, a dopiero co w głębokim śniegu.

ZACZAROWANE SANIE
ZACZAROWANY WOŹNICA
ZACZAROWANE KONIE.

Cóż, według Ben Alego,
czarnomistrza Aldorfu,
„to nie jest nic takiego
sanie zaczarować,

dosyć fiakrowi w oczy
błysnąć specjalną broszką
i jużeś zauroczył
woźnicę z saniami*


Olivia robi co może.
Czy ona widzi wilki śledzące ich? Czy spostrzeże aurę więziennicy?
Gdzie jest Lori? - wiem, że go nie widzę.
Jak tam rozmówcy?

MG: Świetliste kolegium jest takim właśnie co woli adeptów obytych w świecie.



* sparafrazowany fragment wiersza Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego
 

Ostatnio edytowane przez Nanatar : 02-10-2021 o 19:01. Powód: ogonki
Nanatar jest offline