Rozbiegane po pobojowisku oczy Baslera w końcu zatrzymały się na tym, czego szukał. Zaczepił łańcuch ogniwkiem o uchwyt na pochodnie i podszedł powoli, wyprostowany jak struna, do trupa o podobnym wzroście.
Następnie szczerząc się uzupełnił swoje wełniane łachmany o brunatne nogawice i wygodne, rozchodzone trzewiki. Z innych zwłok sprawnie zdjął skórzany czepiec.
Teraz, jak o sobie pomyślał, prezentował się jak Panicz. Nie ma tu przypadku, przez duże "P" właśnie.
Właśnie wypatrzył ostatni fant - malutki kozik w pochewce na rzemyku, który zawiesił sobie na szyi pod ubraniem - gdy zrobiło się jakby jaśniej i cieplej. Wtedy to Tosse podjął decyzję, że Sotorius może potrzebować nóg i nieco swobody, by wejść po schodach do góry. Ze złośliwym grymasem na włochatej mordzie wrócił do więźnia i skrócił mu łańcuch między dłońmi a kostkami.
Gdy w końcu oderwał wzrok od swojego dzieła wyglądał, jakby słuchał Rusta i czekał na rozwój wypadków. Faktycznie jednak zagapił się na zwęgloną nogę Grubasa. Tosse momentalnie zgłodniał. - Mam ochotę na golonkę - odezwał się, a głos miał odrażająco niski i charczący, jak odkasłujący gruźlik.
50, 17, 93, 16, 59 |