Wszystko poszło sprawnie i szybko, jakby codziennie w tym składzie robili takie rzeczy. Może to był początek nowej, wspaniałej przyjaźni, choć Greger szczerze w to powątpiewał. Przyjaciele, zwłaszcza jego przyjaciele, zbyt szybko kończyli w kanale. Lepiej było się nie przywiązywać.
Chłopaki coś tam zagadywali do Grubasa, który nagi, trząsł się jak galareta. Root trochę mu się nie dziwił. W sumie wpadł w spore, na prawdę spore, tarapaty. Podszedł do niego gdy reszta się już powoli zwijała. Delikatnie ujął jego prawicę i odezwał się swoim niskim głosem.
- To był prawdziwy zaszczyt. - powiedział zsuwając mu jednocześnie dwa okazałe pierścienie z palców. Grubas nawet nie protestował słuchając ultimatum De Groata. Greger schował pierścienie do sakiewki po czym poklepał pieszczotliwie Grubasa po policzku. - Nie smuć się, jutro też jest dzień. Bułki będą sprzedawali tak jak dziś. Nic wielkiego się nie stało.
Może jego słowa dodały by Grubasowi otuchy, gdyby nie ciała leżące w piwnicy. Dla nich dzień jutrzejszy raczej nie miał prawa nadejść, ani też przynieść nic dobrego. Root przybliżył się i cmoknął Grubasa w rozedrgany policzek na chwilę zyskując jego uwagę. To pewnie przez te wąsy, które musiały go połaskotać. - Może jutro znów się spotkamy? - dorzucił poklepując go po policzku, by dodać mu otuchy, po czym ruszył na schody, do kompanów. Piwnica stawała w ogniu. |