Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-10-2021, 18:07   #42
Buka
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Blondyneczka leżała we własnym łóżku, czując się podle. Trochę bolała ją głowa, bardziej jednak żołądek, za każdym razem gdy przypomniała sobie, jakie okropne rzeczy miała przed oczami, patrząc na biedną Mary. Próbowała oglądać jakieś pierdoły w tv, czasem zasypiała, czasem nawet szlochnęła na wspominki zdjęć. I czekała.

Czekała na powrót tatusia. I na to, co nastąpi, gdy ten dowie się, co robiła z Markiem, i co robiła w jego biurze… bała się reakcji tatusia. Aż jej było niedobrze.

Godzina, dwie, trzy… tv, przebudzenie się, chliptanie, zerknięcie na zegarek. Czekanie na tatusia. Zranione czoło pod opatrunkiem swędziało. Ale nie szyli, blizny nie będzie? Biedna Mary, żeby tak ją ktoś… i znowu cichutki płacz Jess. I rewolucje w żołądku. I myśli krążące wokół wściekłego tatusia, gdy ten się dowiaduje, że robiła seksy z Markiem w aucie, a potem myszkowała w gabinecie szeryfa. I wściekła Paula. I tatuś. I Mark. I wszyscy wściekli… a ona nie chciała nic źle.

Ojciec pojawił się dopiero późnym wieczorem, gdy za oknami już od dobrych dwóch godzin było ciemno. Widać było, że jest zmęczony. Zmęczony i zły. Matka postawiła przed nim odgrzany obiad, zaparzyła świeżą kawę, a to, jak bardzo szeryf jest zmęczony, dało się odczuć przy stole. Jess też musiała zejść na dół, bo zwyczajem Hale'ów było jedzenie wieczornych posiłków wspólnie.
Raz tylko ojciec spojrzał na Jess. Jego szczęki poruszały się podczas jedzenia, a twarde oczy złagodniały, gdy zobaczył codofix na jej głowie.
- Do twarzy ci w tej czapeczce - zażartował z Jessici, gdy już przeszedł do kawy.
- Umm… - Blondyneczce na moment drgnęły usta, jakby do uśmiechu, ale tylko na chwilkę. Nadal była zestresowana, i raczej jej obecnie nie było do śmiechów. Od czasu do czasu zerkała na tatusia…
- Jak minął dzień? - zapytał, z pozoru niewinnie.
- Nooo… ok. W szkole się na treningu chłopaki biły… - Jessica bardziej spoglądała we własny talerz, niż na swojego ojca.
- Chłopaki takie już są. Musisz uważać, gdy się z nimi zadajesz. Ponoć byłaś w moim gabinecie, gdy mnie nie było? Szukałaś mnie? Chciałaś o czymś pogadać?
- Chciałam… no… tak. Bo ostatnio taaaaki zestresowany jesteś… i… no… już wieki nie byliśmy razem, na jakimś ciastku w kawiarni albo coś… - Jess dłubała widelcem w swoim jedzeniu, nie patrząc na tatusia.
- Świetny pomysł, kochanie. Ale nie teraz. Teraz tatuś ma sporo na głowie.
Matka spoglądała na nią z niepokojem marszcząc czoło, jakby chciała jej o czymś powiedzieć, albo dać jakiś znak, ale Jess nie miała pojęcia, o co może jej chodzić.
- Lepiej jednak, byś teraz nie wychodziła wieczorami z domu. Dobrze? Póki nie złapiemy… Póki sprawy się nie wyjaśnią.
Ojciec upił łyk kawy.
- Słuchaj. Widzę, że się źle czujesz. Może chcesz się wcześniej położyć? A jutro rano pojedziemy razem do szpitala zobaczyć, czy wszystko z tym guzem ok? Po drodze możemy pogadać? A potem podrzucę cię do szkoły. Chyba że przyjeżdża do ciebie ten cały Fitzgerald.

Na buzi Jessici wyrósł piękny, szeroki uśmiech.
- Ok! - Powiedziała blondyneczka wesołym głosikiem, patrząc na tatusia - Pojedziemy jutro razem! To ja już pójdę…

Wstała od stołu, zabrała swój talerz ze sztućcami i zaniosła do kuchni, pozbyła się resztek, i wstawiła co trzeba do zmywarki. Po chwili wróciła do rodziców.
- To ja idę do pokoju. Dobranoc mamuś - Ucałowała rodzicielkę w policzek.
- Dobranoc, małpko - powiedziała mama i uśmiechnęła się, a ten niepokój w jej oczach gdzieś zniknął.
- Dobranoc tatusiu - Takim samym "cmokiem" pożegnała i ojca, po czym uśmiechnięta potuptała na pięterko.
- Dobranoc, skarbie.
A kiedy Jess była już na schodach usłyszała, jak ojciec zwraca się do matki.
- Widziała zdjęcia ofiary. Bądź dla niej miła. A teraz idę się kąpać. Jestem wykończony.
- Znaleźliście tego, co zabił biedną dziewczynę?
- Nie. Ale mamy kogoś, kto mógł to zrobić. Jest w szpitalu.

~

Wieczorna kąpiel - bez mycia głowy ze względu na ranę - potem umycie ząbków, nić dentystyczna, Clerasil, trochę kremiku tu i tam, i pora do łóżka… a już w nim leżąc, zastanawiała się, jak jutro ładnie pościemniać u lekarza, żeby może jednak nie iść do szkoły, w końcu była TAAAKA poszkodowana.

No i nie bardzo miała ochoty na spotkanie Pauli, i tłumaczenie się z utraty aparatu, który pewnie będzie musiała jej odkupić. Ciekawe za co…

No i jutrzejsza mała wycieczka z tatusiem, też się fajnie zapowiadała, i Jess się przejedzie policyjnym autem, i będzie szpan. Może wyciągnie tatusia na jakieś ciacho do kawiarni albo coś, i będzie fajnie. Brakowało jej chwil z nim spędzanych, których było coraz mniej. On zajęty pracą, ona w sumie "swoim" życiem nastolatki.

Wpadła tuż przed zaśnięciem na dodatkowy pomysł, specjalnie dla tatusia…

***

Zapowiadana pogoda w tv, jak i ta faktyczna o poranku za oknem, nie sprzyjały do końca całkiem jej pomysłowi, ale co tam. Było dosyć pochmurnie, ale jednak od czasu do czasu świeciło słońce.


- Dzień dobryyyy - Jessica uśmiechnęła się słodko do tatusia, gdy i ten się w końcu zjawił przy stole o poranku, celem śniadania wśród reszty rodziny. Cheerleaderka nie miała już żadnych opatrunków, nie mając zamiaru ich już nosić, a zranione miejsce ukryła pod włosami.

- Ummm… - Skwitował jednak ojciec jej strój, w którym miała zamiar iść do szkoły?
- No… co…? - Odrobinkę zmarkotniała Jessica.
- Tak ubrana do szkoły?? - Spytał szeryf, unosząc brew.
- Założę kurtkę? - Powiedziała cichym tonem blondyneczka - Nie... podoba ci się? A ja… dla ciebie… się tak… wystroiłam… - Posmutniała Jessica, po czym ze srającą minką pobiegła na piętro. A mama mało nie zakrztusiła się kawą.
- Ech… - Westchnął szeryf.
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD
Buka jest offline