Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-10-2021, 17:19   #437
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 70 - 2519.02.15; agt (7/8); wieczór

Miejsce: Nordland; Neues Emskrank; port; krypa “Stara Adele”
Czas: 2519.02.15; Agnestag (7/8); wieczór
Warunki: jasno, ciepło, trzeszczenie kadłuba; na zewnątrz ciemno, zachmurzenie, łag.wiatr, lodowato (-30)



Zbór



Stara, zacumowana od lat przy jednym z nabrzeży koga nie bardzo rzucała się w oczy. Była po prostu jednym z wielu zacumowanych na zimę jednostek. Port był ich pełen. Ale właśnie w ładowni tej kogi, jak co tydzień, rozbrzmiewały ludzkie głosy. Koncentrowały się przy stole. Pradawnym zwyczajem ludzie łączyli się przy wspólnym cieple i posiłku chroniąc się przed mroźnym mrokiem panującym na zewnątrz. Tradycyjnie też wspólna wieczerza była okazja aby się spotkać, porozmawiać i wymienić tak plotkami jak i wieściami. W końcu często wielu z kultystów widziało się z danym bratem czy siostrą dopiero przy tych spotkaniach. Zwłaszcza jak się wzięło pod uwagę tak kontrastowe sylwetki i charaktery jak młodzieniec o wyglądzie żaka i zarośnięty rozczochraniec z brodą albo czarnowłosa kobieta o wyglądzie kupca i garbaty śmierdziel o aparycji żebraka. Na pierwszy rzut oka nic te postacie nie powinno łączyć. A jednak wszyscy spotykali się tutaj po raz kolejny.

Tym razem Starszy przedstawił im nowego członka ich tajnej rodziny. Joachima. A i ten miał okazję ich spotkać po raz pierwszy. Wcześniej zdążył poznać tylko zamaskowanego mistrza oraz jego prawą rękę, grubasa zwanego Karlikiem. Dopiero dzisiaj miał okazję poznać pozostałych. A oni jego.

O ile wiedzieli starsi stażem członkowie grupy to zbór zaczął się później niż zwykle. Zwykle zaczynał się o zmroku. Teraz podobnie jak i tydzień temu zaczynał się w okolicach po 8-mym, wieczornym dzwonie. Z dwóch powodów jakie przyszły jako ostatnie. Czyli Łasica i Egon. Kończyli swoje zmiany w kazamatach niewiele wcześniej. Gdy przyszli już wszyscy pozostali byli na miejscu. Ale z tego powodu spotkanie zrobiło się typowo wieczorne. Na zewnątrz panowały już ciemności i inne wieczorne aktywności typowe dla ostatniego wieczoru przed dniem świątyń i kapłanów jaki był jutro.

Tematem dominującym okazały się sny. Co było o tyle ciekawe, że chyba każdemu z kultystów w ciągu ostatnich paru dni śniło się coś wyjątkowego albo słyszał o takim wyjątkowo plastycznym i intensywnym śnie. Starszy wydawał się bardzo zainteresowany tym fenomenem i zachęcał swoje dzieci aby opowiadały swój sen. Co było o tyle ciekawe do słuchania, że prawie u każdego kto się pochwalił swoim snem śnił się ktoś znajomy, często właśnie z kultu. Tak Strupas opowiedział o śnie w którym rozmawiał z Sebastianem a Łasica śmiejąc się beztrosko o tym jak służyła na smyczy jakiejś pięknej pani. Nawet Silny się rozgadał. Znaczy burknął coś zdawkowo i wielkiej, krwawej armii pod sztandarami wielkiego wodza co będzie toczyć krwawe i zwycięskie bitwy.

- Ciekawe, ciekawe… Sny mają wielkie znaczenie. To jeden ze sposobów jakimi bogowie starają się z nami skontaktować. Przekazać wiadomość. Pomóc. Tylko trzeba to odpowiednio zinterpretować. Zrozumieć. - mężczyzna pokiwał swoją maską gdy tak wysłuchał kilku kolejnych snów zauważając, że tak jakby spora ich część pochodziła od patrona jakiemu służył dany kultysta. Zastanawiał się czy mogło z tym mieć coś wspólnego z wyrocznią jakiej od paru dni Łasicy udało się znacznie zmniejszyć podawane usypiające ziółka przez kontakt z nią był dla Starszego łatwiejszy niż choćby w poprzednim tygodniu. Bo bezpośredni nadal był dla łotrzycy udającej kuchcika bardzo trudny. Jeden ze strażników wchodził z nią do celi i patrzył na ręce. Drugi zostawał w wejściu razem z drugim kuchcikiem a dwóch stało przy wejściu na korytarzu obserwując z bezpiecznej odległości. To mocno utrudniało jakikolwiek kontakt z wyrocznią jak było dookoła tylu świadków.

- Ale udało mi się przekazać gryps Szybkiemu i temu twojemu Vogelowi. - pochwaliła się ta co na co dzień odgrywała pomoc kuchenną. Zerknęła na Egona który miał się znać z owym Vogelem. A Szybkiego widocznie znała osobiście z innej okazji. Jej zdaniem oni wszyscy nieźle nadawali się na odwrócenie uwagi. Wystarczyło ich wypuścić. Jeszcze nie był na to czas ale to uznała za korzystną okoliczność. Zresztą Starszy też zdawał się przychylać do tego zdania.

Co innego było z przydziałem Egona. Bo chociaż Łasica odwdzięczyła mu się obejmując i całując w zarośnięty policzek za to, że udało mu się złapać tą robotę strażnika to póki był gdzieś na blankach i dziedzińcach niewiele mieli ze sobą wspólnego. Widywali się tylko na posiłkach więc poza świadomością, że jest gdzieś w obrębie murów jakaś przyjazna dusza niewiele mogli się nawzajem wesprzeć. Niestety kuchcik miał niewielki wpływ na rozstawianie wart więc pozostawało mieć nadzieję, że to coś w rodzaju rytuału dla nowego. Aby poznał tą robotę strażnika od tej najmniej ciekawej strony. A jak przez ostatnie dni sprawdził Egon robota rzeczywiście była mało ciekawa. Z mróz i wiatr dawały ostro popalić. Pocieszające było to, że inni strażnicy też tak mieli więc nie był jedyny.

- Mnie udało się skontaktować z Jurgenem. To jeden ze sprzątaczy. Ma dostęp do wielu pomieszczeń i nikt nie zwraca na niego uwagi. Pracuje tam już ze dwa lata. Taki kulawy i chudy. - Vasilij też wspomniał o swoim sukcesie w penetracji kazamat. Nawet jeśli nie osobiście. Chociaż przyznał, że jeszcze nie miał pomysłu jak wykorzystać tą rysę w systemie w postaci kulawego sprzątacza co wydawał się być przekupny.

Odezwał się też Strupas. Przez te zmiany w planach jakie zaszły w ciągu ostatnich paru dni nie miał kiedy pojechać do odmieńców. A, że nie zanosiło się na to, że Egon się zwolni na dniach do tego zadania wypadało wyznaczyć kogoś innego kto pojedzie z garbusem saniami w dzikie, leśne ostępy za miasto. Na Łasicę - z tych samych powodów - też nie było co liczyć.




Pirora



Pirora mogła się czuć już z resztą grupy całkiem swojsko. Na pewno bardziej niż Johan co był tu pierwszy raz podobnie jak ona wcale nie tak dawno temu. W dzień sprokurowała listy do Grubsona i Beckera. I co dalej z tego wyjdzie to pozostawało czekać. Burgund wydawała się w sam raz do dostarczenia tych wiadomości w dyskretny sposób no a od rana była pod ręką. A znajomość z młodą szlachcianką zdawała się traktować jak nową przygodę i romans jednocześnie. Chociaż na pozór złotowłosa szlachcianka nie powinna mieć nic wspólnego z ciemnowłosą dziewczyną z ferajny. Jednak nie narzucała się Averlandze z tym pomysłem i jeśli ta wolała skorzystać z pośrednictwa służek Versany to włamywaczka nie zamierzała sie w to mieszać.

Potem malarce zeszło jej na malowaniu zaczętego ostatnio obrazu. I zastanawianie się nad propozycją Kerstin bo znalazła jakiegoś myśliwego co głównie miał harty i wynajmował i siebie i te psy do polowań tym których było na to stać. Ale miał też jakieś sokoły. Co prawda raczej je wynajmował do polowań a nie pozowania no ale jednak za parę monet mógł pójść i na taki układ.

A teraz jak znów przyszła kolej na indywidualne rozmowy z mistrzem Łasica skorzystała z okazji aby wreszcie z nią pogadać. Mówiła o Burgund. Właściwie to już wcześniej myślała czy by ją nie wtajemniczyć w ten ich rodzinny spisek. No ale jak podarły ze sobą koty to sprawa się rypła. Teraz jednak jak znów doszły do porozumienia to pomysł aby ją wciągnąć do kultu znów wrócił. Przecież z łóżkowymi upodobaniami koleżanki to już i tak była jedną nogą po wężowej stronie.

- A w ogóle co porabiasz po spotkaniu? - zagaiła patrząc na nią wesoło licząc zapewne, że mogłyby spędzić ten czas razem. Rozmawiały chwilę nim nie przyszła kolej na Pirorę aby porozmawiać z mistrzem.

- Posłuchaj moje dziecko. - Starszy zaczął tradycyjnie od wypytania o właśnie kończący się tydzień. O własne przeżycia, przemyślenia i potrzeby. Coś co niekoniecznie ktoś chciałby poruszać przy wszystkich. I czekał czy jest coś takiego do omówienia. Dopiero jak skończyli to przedstawił swój pomysł.

- Łasicy i Egonowi wszyscy musimy pomagać jak tylko możemy. Na nich w tej chwili spoczywa cały ciężar naszego projektu. - no i wyjaśnił na czym miałaby polegać ta pomoc. A uwzględniało to talenty artystyczne Pirory. Otóż swoimi sposobami udało mu się dowiedzieć, że wyrocznia nie ma portretu pamięciowego. A w ratuszu ani kazamatach nie było żadnego rysownika. Starszy już zaczął działać na tym kierunku ale teraz piłka była po stronie Pirory. Powinna udać się do ratusza i odpowiednio zareklamować. Jakby los im sprzyjał wyślą ją do kazamat aby zmajstrowała portrety pamięciowe sprawców. Może nawet wysłano by ją do samej wyroczni. Co by dało pretekst do chociaż jednej a może i więcej niż jednej wizyt w kazamatach.




Egon



Jak to ostatnio miał okazję odkryć praca strażnika nie była jakoś szczególnie ciężka. Ani umysłowo ani fizycznie. Ale jednak jak się całe dnie spędzało na odkrytych blankach i dziedzińcach zawalonych śniegiem, smaganych północnym wiatrem to jednak dawało to nieźle w kość. A opowiadać właściwie nie było co. Robota była raczej nudna. Jedynie posiłki na stołówce i przerwy gdy mógł pograć z innymi strażnikami w kości stanowiły przyjemną odmianę. Zwłaszcza, że można było coś zjeść i się rozgrzać.

Niestety ani on, ani Łasica, ani nawet Jurgen którego dzisiaj widział kilka razy na obiekcie nie byli władni zmienić jego przydziału. W końcu z ich trójki on był nowym strażnikiem, ona kuchcikiem a kulas tylko sprzątał.

- Cieszę się, że udało ci się tam dostać mój synu. Jak już tam jesteś to coś się wymyśli. Nie sądzę aby wiecznie trzymali cię na tych murach, też muszą mieć jakieś zmiany i rotacje. Poczekaj do Wellentag. Jakby mieli zmieniać jakieś przydziały to pewnie na początku tygodnia. - poradził mu Starszy gdy przyszła jego kolej aby porozmawiać sobie gdy reszta zajmowała swoje miejsca i tematy przy stole. Pomimo maski mistrz sprawiał wrażenie zadowolonego, że już drugiej osobie z ich małej gromadki udało się dostać fuchę na terenie kazamat. Ta miała swoje wady, podobnie jak robota w kuchni jaką wykonywała Nadia ale jednak w dłuższej perspektywie dawała znacznie większe możliwości niż pozostawanie na zewnątrz.

- Gdyby jednak w Wellentag nic się nie zmieniło z tym przydziałem spróbuj się zamienić z kimś. Albo zapytaj szefa bramy albo zmiany kiedy będą jakieś zmiany. - poradził mu Starszy samemu też nie bardzo będąc w stanie przewidzieć jak te pierwsze kilka dni nowej pracy podopiecznego mają się do jej całokształtu.

- A co poza tym mój synu? Coś cię gnębi, trapi, potrzebujesz jakiejś pomocy? - zapytał zahaczając o nieco inne tematy niż ten główny jaki pośrednio lub bezpośrednio łączył cały zbór.




Johan



Tak na pierwszy raz to można się było poczuć jak nowy uczeń w klasie. Zwłaszcza, że w starej ładowni zebrały się postacie jakby podobierane z innych kompletów. Silny, Kornas i Egon to były chłopy na schwał. Dało się wyczuć, że obrali drogę miecza i tych mięśni jakich mieli pod dostatkiem pewnie umieją używać. Sebastian za to wyglądał jak jakiś żak. Bez trudu mógł go sobie wyobrazić na swoim kolegium lub podobnej uczelni. No ale był pozbawiony mocy. W przeciwieństwie do Aarona którego jednak dzisiaj nie było. Aaron miał być magistrem tak jak i on. Ale coś chyba nie obnosił się, ze swoimi talentami i raczej służył radą i jako uczony swoim współbraciom.

Versana była czarnowłosą wdową o nienagannej urodzie chociaż już nie pierwszej młodości. Była też szefową Kornasa który był jej ochroniarzem. Wydawała się dobrze dogadywać z Łasicą i Pirorą. Ta pierwsza była jak się okazało zawodową infiltratorką i w tej szaro burej sukni robotnicy bez trudu można było ją sobie wyobrazić jako pracownice kuchni czy podobnie nudnej profesji. Chociaż ona sama wydawała się mieć żwawe i wesołe usposobienie. Pirora za to była drobną blondynką zdradzającą kogoś wykształconego a nawet szlacheckiego pochodzenia. No i był jeszcze Strupas, ich brzydal woniejący morowym powietrzem.

Po wspólnej wieczerzy i omówieniu wspólnych spraw, głównie dotyczących kazamat i sposobów na ich penetrację i wyciągnięcie stamtąd wyroczni przyszedł czas na rozmowy indywidualne. Po kolei jego nowi bracia i siostry podchodzili do mistrza i spacerowali z nim rozmawiając ze sobą. Zaczęło się od Karlika no a skończyło na nim. Widocznie kolejność była uzależniona od hierarchii i stażu więc jak dopiero co do nich doszedł to nie było dziwne, że mistrz zboru poprosił go na samym końcu. Ale poprosił.

- I jakie jest twoje pierwsze wrażenie mój synu? Jak ci się podoba twoja nowa rodzina? - zagaił Starszy całkiem przyjacielskim tonem jakby chciał nowemu dodać otuchy. Ale i ciekaw był jego zdania.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline