Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-10-2021, 09:36   #112
Arvelus
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację

Druid, poruszając się pod ziemią, czuł, że wojownicy orków podbiegli do wyjścia. Pamiętając, żeby poruszać w obrębie mgły, którą rzucił wcześniej. Wyłoniwszy się w końcu spod ziemi, Bharrig ustawił się na lewo od wejścia, czekając na pierwszego, którego mógł zaatakować.

Endymion nie poświęcał więcej spojrzenia umierającym worgom. Spojrzał we mgłę i magia pozwoliła mu patrzeć przez nią. Widział łuczników. Pobiegł wciąż niesiony magią błogosławieństwa wieszcza przed oślepionych mgłą zielonoskórych i ciął ich obydwu.
- Hukuur lav mat! - “teraz umieracie” warknął w orczym.

Gabriel we mgle nie czułby się jak ryba w wodzie i działania w tym środowisku wolał pozostawić innym - tym wszystkim, którym mgła nie przeszkadzała w poruszaniu się. Sam natomiast podszedł do wylotu jaskini na tyle blisko, by nie znaleźć się we mgle.

Kargar na razie też trzymał się z dala od mgły, ale wypił jedną z mikstur byczej siły którą dostał od Nann w klasztorze.
-To tak wygląda w działaniu to orcza dyplomacja?! - Zaśmiał się.

***

Towarzystwo czekało w większości przed jaskinią, nie wchodząc we mgłę, ani do środka groty… podobnie uczynił Druid, i w sumie choliba wie po co.

Jako jedyny do środka wbiegł Endymion, po czym związał walką znajdujących się tam, orczych łuczników… Pierwszemu z nich zadał celny cios, i drugiemu też, ale reszta zaczęła wrzeszczeć po swojemu, nic we mgle nie widząc.

Wyglądało na to, że Endymion radził sobie świetnie, masakrując orczych łuczników, którzy we mgle byli całkowicie bezradni. Bharrig ocenił, że nie potrzebował jego pomocy. Ponownie stopił się z ziemią i wszedł w skalną ścianę, zamierzając wyłonić się po drugiej stronie i rzucić okiem na to, czy przypadkiem ktoś się nie zbliżał. Mógł też ewentualnie odciąć orkom drogę ucieczki. Nikogo jednak nie zauważył… usłyszał za to w głębi jaskini dęcie rogu.

Geri podbiegł do mgły, węsząc za przeciwnikami i próbując złapać jednego z nich niemalże po omacku… nikogo jednak nie złapał.

Endymion wirował w wojennych piruetach tnąc i siekąc oślepionych przeciwników. To nie była walka. To nie było wyzwanie, ale niech spróbują tylko się ruszyć… dwaj z orków byli już na wykończeniu.

Orki(te które mogły) rzuciły się w końcu do ucieczki w głąb jaskini… trzech zwiało od razu, jednemu przypieprzył skryty w pobliżu Bharrig-żywiołak… ale zielonoskóry przeżył. W przeciwieństwie do dwóch innych, których po chwili zabił Paladyn.

~

Druid przemówił pierwszy:
- Oddział został zaalarmowany. Wkrótce uderzą na nas lub będą chcieli na nas zastawić zasadzkę albo obie te rzeczy. Pójdę przodem i zobaczę, co na nas czeka.

Endymion dyszał ciężko we mgle. Był zły. Z dzikością w oczach patrzył na orki które zaszlachtował. Już zapomniał tego gniewu. Graniczącego z szałem ogarniającym serce jak pożar. Kiedyś, dawno temu… potrafił go kanalizować. Ojciec-tyran nauczył go jak wielu z jego rodzeństwa i przez lata Endymion stosował tę sztukę, nawet po opuszczeniu plemienia aż do momentu gdy wyzbył się gniewu, jako jednego z wyzwań jakie przed sobą sam postawił by przyjąć święcenia paladyna. Był… ciekaw. Ciekaw czy wciąż to by potrafił. Skupił się. Podsycił wściekłość i poczuł jak jego kości… zapłonęły bólem gdy dawno zapomniana moc się w nim budziła. Ryknął długo. Bitewnie. A gdy ból minął… jego ciekawość była zaspokojona.
- Idź. Ruszymy za minutę za tobą - powiedział wychodząc z mgły.

- Można już wchodzić w tą cholerną mgłę?? - Krzyknęła na zewnątrz Amara.
- No właśnie?! - Dodała Deidre.
- Można! Ci co mogli uciekli! - odkrzyknął Endymion.

Po chwili więc w jaskini znalazła się reszta towarzyszy, i powoli ruszono w ich głąb, z Druidem-żywiołakiem gdzieś przed nimi na zwiadzie…

Po drodze natknięto się na nieco orczych śmieci, z przodu gdzieś, daleko przed nimi, zdecydowanie zaś coś się działo… odgłosy niosące się echem po jaskiniach, świadczące o Orkach, gotujących się na przybycie towarzystwa? No i ten narastający smród… zdecydowanie nie pasujący do ledwie tuzina zielonych?

Druid ryjący podłoże również wyczuł drgania, świadczące zdecydowanie o tym, iż w kompleksie znajdowało się przed nim… kilka tuzinów osób!

- To co, poświecić mam? - Spytała Deidre.

- Wiedzą, że tu jesteśmy ale tak im powiemy gdzie dokładnie jesteśmy - odpowiedział Endymion - Wstrzymajmy się z tym tak długo jak się da. I chyba mamy odpowiedź. Shorliail raczej by nie tolerowała tego smrodu w swoim leżu. A my nie chcemy plemienia orków ani w tych okolicach, ani tym bardziej wzbogaconych nawet o resztki jej skarbu. Deidre… jakie masz najsilniejsze zaklęcia obszarowe?
- Emmm… emm… mogę… no ten… przyzwać… rój? - Powiedziała cicho Zaklinaczka.
Paladyn przez chwilę nie odpowiadał.
- W porządku, Deidre. To nie tak, że jesteś mniej wartościowym członkiem drużyny przez to, że znasz inne zaklęcia niż te co sobie wymyśliłem. Myślę, że spróbuję z nimi porozmawiać. Jakiś informacji się wywiedzieć, choćby ich policzyć. Mogę to zrobić pod osłoną dymu.
- Zapomnij z tą pieprzoną butelką - Syknęła nagle Mniszka - Ona robi więcej problemów, niż pożytku. Możesz jej użyć, jak będziemy wiali… - Krzywo się do Endymiona uśmiechnęła.
Paladyn myślał przez chwilę nad odpowiedzią.
- Wrogowie mają na temat tej butli dokładnie takie samo zdanie jak ty, a nawet gorsze bo oni mają przeciwko sobie dwóch takich których ten dym nie oślepia. Jeśli dojdzie do walki to jaskinia będzie pewnie dość duża abyś mogła pozostać poza chmurą i w razie jakby się zbyt gorąco zrobiło wbiec w nią dla bezpieczeństwa.
- Słuchaj Endymion, bez urazy… ale z tego co tam słychać… - Amara wskazała w głąb jaskiń - ...tam ich jest chyba więcej niż tuzin. Co jeśli tam jest całe plemię? Chcesz zadusić dymem samice i młode? To są "tylko" Orki, tak, ale czy tak postępuje Paladyn? Bo wbrew pozorom, ja staram się żyć praworządnie…
Na krótki moment Endymion obnażył kły w złości, po czym zamknął oczy i się uspokoił. Czemu aż tak go to zirytowało?
- Dlatego chcę pójść i się rozeznać w sytuacji - tłumaczył powoli, ze spokojem ale pobrzmiewała mu w głosie nuta świadcząca o tym, że był to wymuszony spokój - Zobaczyć z czym mamy do czynienia. A jak dojdzie do walki i kogoś dym będzie dusił to będzie mógł z niego uciekać.

Druid, rozeznawszy się w sytuacji, zaczął wracać do ekipy. Wyglądało na to, że z jakiegoś powodu natknęli się na całe orcze plemię. Kiedy ostatecznie wrócił, rzekł:

- Sporo przed nami, ale jeśli dojdzie do walki, będę w stanie podołać. Znam zaklęcie, które obejmie całkiem spory obszar… Potrafię zakląć podłoże, aby zmieniło się w ciernie i kolce… Ale… Dużo ich - zakończył kulawo, nie rozumiejąc, skąd tutaj nagle tak wiele orków.
- Tylu, czyli ilu? - spytał Gabriel. - Czterdziestu, czy setka albo więcej?
- Kilka tuzinów - odparł Druid.
- Ale nie wiesz, czy sami dorośli? - upewnił się Wieszcz.
- Tak, zdaje się, że były tam i dzieci - potwierdził żywiołak-krasnolud. - Cóż… Wolałbym, żeby Endymion porozumiał się z nimi. Ostatecznie, chcemy tylko przejść.
- Może się uda... - Gabriel nie ukrywał wątpliwości. - Ale może się też okazać, że trzeba będzie użyć siły.
- Z drugiej strony... - Spojrzał na druida. - Może zrobisz sam wycieczkę aż do skarbca? A nuż się okaże, że nie ma po co iść dalej.
- Hm, naszym zadaniem było tylko sprawdzić, czy Shorlail jest tutaj - wzruszył kamiennymi ramionami Bharrig. - Ma to jakiś sens, choć wolałbym, żebyśmy wszyscy spróbowali się do niego dostać.
- Potrzebujemy też tego diamentu - przypomniał Endymion - jesteś w stanie taki zabrać pod ziemią w postaci żywiołaka?
- Oczywiście - uśmiechnął się żywiołak. - Jeśli jednak mam podążać aż do skarbca, będę potrzebował nieco czasu. Nie wiem, jak daleko stąd jest skarbiec, ani co jest po drodze. Wydaje się jednak… - tu Druid zamyślił się - Orkowie nie będą sprawiać zbyt wielu kłopotów, po prostu bronią legowiska. Jeśli dacie mi czas, moglibyśmy coś wymyślić.

Druid przez parę chwil intensywnie pocierał dłonią o brodę, z której spadały mniejsze kamienie.
- W takim razie postanowione? - zapytał towarzyszy, mając wkrótce zniknąć ponownie w posadzce jaskini.
- Tak - przytaknął paladyn - Jakbyśmy nie mogli tu zostać zostawimy ci jakieś znaki widoczne z lotu ptaka.
- Strzeżcie Geriego - rzekł jeszcze Bharrig, który pogłaskał na pożegnanie wielgachną łapą tygrysa po grzbiecie. - Geri, pilnuj Eda.

Z tymi słowami, Bharrig zniknął ponownie w posadzce, nie pozostawiając po sobie śladu. Sunął w stronę miejsca, gdzie napotkał orków, a potem zamierzał podążyć jeszcze dalej.

Kargar westchnął wpatrując się w Endymiona, który według niego był niezłym dziwakiem. Amara dobrze mu przez chwilą przygadała.
-To w końcu chcesz z nimi gadać czy ich pozabijać?

- Do stu i jednego różowego czorta… - zaklął paladyn drapiąc się po głowie - póki inicjatywa jest po mojej stronie pierwszym punktem u mnie zawsze jest rozmowa, ale w wielu sytuacjach można się spodziewać, że ta rozmowa zawiedzie i wtedy należy być do tego przygotowanym.
- No to spróbuj z nimi się dogadać - powiedział Gabriel. - Bez zbytniego narażania się. Z ich wodzem albo szamanką? Nie wiem, kto będzie ważniejszy. I bardziej roztropny.
- To wciąż ryzyko - wzruszył ramionami Endymion - Jeśli wypad Bharriga nie poskutkuje to wtedy do tego przejdziemy. Chyba, że boimy się kontrataku i potraktujemy to jako wyprzedzenie go? - zapytał reszty drużyny.

Druid podążył gdzieś w głąb jaskiń, i minęła już chwila od jego zniknięcia, gdy… odgłosy Orków przybrały na sile. Pojawiło się również jakieś dudnienie, jakby kogoś cięższego?? Zza zakrętu, dosyć daleko jeszcze od grupki, wypadło kilku zielonoskórych, po czym oddali salwę z łuków. Geri oberwał. Od pancerza Endymiona i Kargara strzała się odbiła.

Łuczników po chwili wyprzedzili wojownicy z toporami, pędzący na grupkę z bojowym wrzaskiem, gotowi do starcia wręcz. Było jednak coś jeszcze, coś lezącego za łucznikami. Duży, kamienny żywiołak ziemi. Czy to był Bharrig?
 
Arvelus jest offline