|
Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
28-09-2021, 19:26 | #111 |
Reputacja: 1 | W tym czasie, Druid-żywiołak, przedzierając się pod ziemią w kierunku szamanki i jej obstawy, wyczuł, iż… całe towarzystwo najzwyczajniej w świecie oddaliło się z poprzedniego miejsca, gdzie ich ostatni raz wszyscy widzieli, po prostu wchodząc do wielkiej jaskini. Wyglądało na to, że orkowie także zamierzali zwiedzić jaskinię smoka - świetnie, pomyślał Druid. Dawało im to sporą przewagę. Bharrig, kiedy wywiedział się, czego potrzebował, zawrócił w stronę swoich towarzyszy, zamierzając zdać im raport z tego, co zauważył. Bharrig, powróciwszy, “wypłynął” z ziemi i rzekł: - Orkowie wchodzą do jaskini - rzekł Druid niskim głosem, który odbijał się wewnątrz jego kamiennego ciała echem i który brzmiał nieco, jak waląca się ziemia i pobrzękujące kamienie. Nad górną ”wargą” Druida wisiała warstwa mchu. - Podążajmy zatem za nimi. W przypadku walki, mógłbym po prostu zawalić tunel. Cóż innego pozostało do zrobienia? - zakończył swoją wypowiedź pytaniem. - Jak "zawalić tunel"? Zwariowałeś? Przecież to nasz cel wyprawy, a ty w razie kłopotów z Orkami chcesz go nam zablokować? - Oburzyła się lekko Amara. - Hej, gdzie polazł Gabriel?? - Odezwała się z kolei Deidre, zupełnie jakby… nagle się z tym faktem "obudziła". - Nie lekceważmy orków - zauważył Bharrig. - Szczególnie ich szamanki. Zawalenie tunelu byłoby prostym wyjściem w przypadku walki, a do groty smoka mógłbym wydrążyć przejście w skale. Druid poskubał swoją brodę, która w tej postaci była po prostu dziwacznym wyżłobieniem w jego “twarzy”. - Pójdźmy zatem za nimi - rzekł. - Ja na przedzie, a wy za mną - rozejrzał się jeszcze wokół i zapytał za Deidre: - Ano… Gdzie polazł? - Gdzieś tam - wskazał Endymion gestem ręki ze zirytowanym grymasem - Nie wytłumaczył się. Mam nadzieję, że to jakiś dobry pomysł, bo nam uciekają. Raczej będą szli powoli, ale bardzo dobrze mieć taką awangardę przed sobą. Zbiorą na siebie wszystkie zagrożenia i ewentualny gniew smoczycy jeśli wciąż jest w leżu. Ale do tego musimy iść Gdzie on, do czorta, jest?! - warknął paladyn ze złością. - Po co tak się rozłazimy?! - Warknął zirytowany Kargar. - Ktoś coś wie? - Pójdę za nim - zaoferował Bharrig, który zaczął kroczyć w tamtą stronę. - Idziesz mnie szukać? - spytał Gabriel, który w tym momencie wyszedł spośród drzew. - Żyję i jestem cały - dodał. - Jestem do czegoś potrzebny? - Czego się dowiedziałeś? W każdym razie Endymion planuje pogadać z tym orkami, a my będziemy go ubezpieczać. - odparł wojownik. - Usiłowałem się dogadać z jednym z orków - odparł Gabriel - ale okazał się odporny na słowa rozsądku. Trochę powalczyliśmy, a potem uciekł, a ja nie chciałem już marnować zaklęć. - Zatem wiedzą już, że tutaj jesteśmy - rzekł Bharrig. - A przynajmniej ten jeden. Powinniśmy być szczególnie ostrożni… Wszyscy gotowi? W takim razie idźmy w stronę groty. - Lepiej się już magicznie przygotować, co? - Powiedziała Amara, zerkając na Gabriela i Deidre… - Hm? A tak, no faktycznie - Powiedziała Zaklinaczka, i rzuciła na siebie, i na Mniszkę "Zbroję maga" z różdżki. - Jak już znajdziemy się bliżej - odparł Wieszcz, którego najlepsze zaklęcia chroniące ciało działały przez niezbyt długi okres. - Niech i tak będzie - rzekł Druid. - Na przyszłość dajcie mi rozmawiać z orkami - rzucił Endymion - To co oni rozumieją niejako za “dyplomację” my byśmy nazwali “próbą wymuszenia”. Bharrig. Mogę liczyć na Korową Skórę w odpowiednim momencie? *** Druid na zwiadzie, pod postacią żywiołaka, prześlizgując się w ziemi, wyczuł w pewnym momencie, iż w wejściu do jaskini czają się Orki… ale w sumie było już za późno. Akurat, gdy wychylił żywiołaczy łeb, zielonoskórzy rozpoczęli ostrzał z łuków. Strzały pomknęły w kierunku grupki towarzyszy, i… okazały się bardzo niecelne. No może poza jedną, która trafiła Kargara. A oprócz tego, z jaskini wybiegły trzy Worgi tuż po salwie, pędząc prosto na towarzystwo. Walka się rozpoczęła, więc Gabriel, jak to już wcześniej bywało, rzucił zaklęcie, które miało zwiększyć szanse jego i jego kompanów nie tylko na przeżycie tego starcia, ale i na szybsze jego zakończenie. Paladyn czując błogosławieństwo wieszcza ryknął dziko i pobiegł w przód, wiele szybciej niż normalnie był w stanie w swoim pancerzu. Dobiegł do wilków i ciął obydwa szerokim zamachem, raniąc obydwa praaawie śmiertelnie. Druid wymamrotał parę słów i rzucił zaklęcie Mgły przed wejściem do groty, po czym sam zanurkował z powrotem pod ziemię i poruszył się w stronę, gdzie rzucił zaklęcie. Tymczasem w miejscu, gdzie Bharrig rzucił zaklęcie, powstała gęsta, nieprzenikniona mgła, która rozlała się i zasłoniła wejście do jaskini. Tymczasem Geri skoczył w stronę jednego z worgów po lewej stronie Endymiona, rozwalając jego czaszkę pazurami. Trup. Deidre rzuciła w Worga na lewej flance serię "Magicznych pocisków"... Mniszka z kolei ruszyła biegiem na prawą flankę, dopadając kolejnego przerośniętego wilka, i zadała mu… podwójnego(!) kopa obiema nogami. Zwierzak aż zapiszczał(był raz krytyk!) gdy solidnie oberwał, i padł martwy! - Noż jasna cholera - Warknął Kargar, wyrwał strzałę ze swojego ciała, po czym pognał za Endymionem do boju atakując ostatniego już, żywego Worga. Odrąbał mu mieczem łeb. - Heh, patałachy… - Mruknął wojownik.
__________________ Evil never sleeps, it power naps! |
04-10-2021, 09:36 | #112 |
Reputacja: 1 |
|
05-10-2021, 20:43 | #113 |
Reputacja: 1 | - Wycofajcie się do tamtego przewężenia! - polecił Endymion swoim - Spróbuję to zatrzymać! - po czym wybiegł naprzeciw szarżującym orkom i odkorkował butlę. |
08-10-2021, 17:28 | #114 |
Reputacja: 1 | Jak na razie kompanom szło całkiem nieźle, więc Gabriel zrobił tylko parę kroków, by znaleźć się bliżej Deidre, gdzie miał zamiar cierpliwie czekać na rozwój sytuacji. Paladyn warczał i ryczał agresywnie gdy spuszczał uderzenia. Orczy pysk wykrzywiał się gniewnie, dużo inaczej niż we wcześniejszych walkach w których drużyna go widziała. Tak też ukierunkował błogosławieństwo Gabriela przyspieszając uderzenia ponad swe zwyczajne możliwości. Geri uderzył po raz kolejny, drapiąc pazurami i gryząc przeciwnika. Tymczasem Bharrig, widząc, że jednym z orków była szamanka, którą zoczyli wcześniej, zamierzał przeszkodzić jej w czarach. Nie ruszając się spod ziemi, za obiekt wybrał wiedźmę i wymruczał Rozproszenie Magii, aby kontrczarować, cokolwiek szamanka próbowała wysmażyć dla jego towarzyszy. Gesty kontrzaklęcia i fakt, że znajdował się pod ziemią sprawiały, że raczej pozostanie niezauważony - póki co. Bharrig, po wymruczeniu zaklęcia rozproszenia magii, zanurzył się ponownie w ziemi. Zapamiętał pozycję szamanki - gdzie stała - i, będąc już pod ziemią, przesunął się na pozycję dokładnie pod szamanką. Kargar syknął kiedy orczy topór rozorał mu bok, jednak nie takie rany już otrzymywał. Kopniakiem odrzucił na bok bezgłowe zwłoki przeciwnika, którego właśnie pozbawił łba i podbudowany tym sukcesem bronił się przed otaczającymi go zielonoskórymi. Musiał skupić na siebie uwagę przeciwników żeby czaromioty z jego drużyny mogły się wykazać. I dobrze, że był zwrócony plecami do Gabriela, inaczej by widział, że ten… nie robi nic. Paladyn zadał cios jednemu z Orków, po czym poprawił, i ten w końcu padł… a sam Endymion trafił jeszcze jednego "rykoszetem", i to tak mocno że uśmiercił i tego. Kargar zranił jednego z zielonoskórych i szybko poprawił i padł kolejny trup… zaatakował więc następnego, raniąc go. Tygrys zaatakował pazurami i ugryzieniem, lekko masakrując przeciwnika, i pochwytując go. Amara wyprowadziła serię ciosów w jednego z Orków lejąc go ile wlezie… aż Ork w końcu padł. Następnie zaś, Mniszka przylała jeszcze jednemu wykorzystując swoje moce "Ki". I wcześniej już zraniony przez Deidre typek ledwie już stał. Zaklinaczka wystrzeliła jakimś promieniem w jednego Orka... Trafiając go prosto w twarz i cała orcza głowa została spalona do kości, a Ork padł martwy. Drugi promień poleciał więc w kolejnego Orka jednak ...niecelnie. Jeden z zielonoskórych kontratakował Mniszkę, jednak ta się uchyliła. Kolejny zadał cios Kargarowi, ale wojownik zablokował go. Ork pochwycony przez Geriego próbował się jakoś uwolnić z jego pazurów… daremnie. Jeden z zielonych, z wrzaskiem bojowym, ruszył zaś na Gabriela! Popędził ku niemu błyskawicznie, i zadał bolesny cios toporem. ~ A wtedy też, na środku placu boju, buchnęła nagle pionowa kolumna ognia, raniąc Endymiona, Kargara, i tygrysa… Geri zawarczał wściekle, osmalony przez słup ognia. Rozdzierał szponami orka, którego złapał, kłapiąc wielkimi szczękami po gardle wojownika… i po chwili go zmasakrował, zabijając. Tymczasem pod szamanką zdawało się, że ziemia eksplodowała. Bharrig-żywiołak, który uprzednio był schowany pod ziemią zaraz pod nią, wypadł spod ziemi i z furią zaatakował kobietę, próbując ją przyszpilić do ziemi. Dwa stojące przy niej Orki, były jednak w gotowości. Zadały ciosy w łapsko zmierzające w kierunku Szamanki… jeden spudłował, ale drugi(a właściwie Druga), trafiła. Druid-żywiołak oberwał więc po kamiennej łapie, a cała sytuacja go nieco zaskoczyła, i aż cofnął owe łapsko. Bharrig, dostając po wielkiej łapie maczugą, krzyknął jeszcze w stronę kompanów: - Szamanka, tuuutaj! Gabriel zaklął pod nosem, odsunął się nieco od napastnika, a potem rzucił w niego promień piekącego światła. Ork machnął niezdarnie toporem, jakby się chciał odgonić od magii… której promień go zranił. Endymion ocenił, że sytuacja w tej części pola bitwy została opanowana, a to szamanka była ostatnim zagrożeniem. Wyrwał tasak z boku pokonanego orka i zerwał się do biegu wykorzystując błogosławieństwo Gabriela. Lekkim łukiem, by nie wystawić się na niepotrzebne uderzenia zaszarżował w szamankę.
__________________ Evil never sleeps, it power naps! |
08-10-2021, 17:54 | #115 |
Reputacja: 1 |
|
08-10-2021, 18:05 | #116 |
Administrator Reputacja: 1 | Gabriel nie do końca wiedział, kto na ile oberwał od wybuchu ognistej kuli, ale głos Bharriga doszedł do jego uszu. Gdy więc spotkał Geriego, wyciągnął różdżkę i uleczył część jego ran. Geri, wdzięczny za zaklęcia leczenia, otarł się o nogi Wieszcza, a ten pogłaskał go po kudłatym łbie. Potem Gabriel, nieco szybszym krokiem, ruszył w stronę swoich kompanów, chcąc ich również wspomóc - gdyby była taka konieczność. Czy ktoś może jakieś światło wyczarować? - syknął Kargar, gasząc palące go płomienie.. - Endymion gadał, żeby nie - Powiedziała Deidre, po czym posłała serię "Magicznych pocisków" w Worga dosyć blisko niej… a ten ledwie już dychał. Pobiegła więc do niego Amara, po czym sprzedała mu kopa z wyskoku prosto w pysk, i zwierzak padł martwy. ~ ~ ~ W tym czasie, wściekła Szamanka spojrzała w swoją prawą stronę, po czym szepnęła coś do zbrojnej orczycy obok niej. Ta z kolei… kiwnęła głową, po czym pochwyciła jednym łapskiem stare babsko, zarzucając sobie na ramię, i ruszyła boso po zdradzieckim terenie tam, gdzie wcześniej patrzyła Szamanka, niosąc ją, i brocząc krwią ze swoich stóp. Nie zaszła jednak dalej niż cztery kroki. To jednak wystarczyło. Jeden z łuczników, upuścił swój oręż po prostu na ziemię, zrobił krok ku obu samicom, przejął Szamankę, po czym zaczął ją nieść dalej, tam gdzie ta chciała, również otrzymując rany od zaczarowanej posadzki… o co kurna chodziło?? Wściekły Endymion obserwował na drobny moment to wszystko, po czym jego wzrok spoczął na miejscu, gdzie Szamanka sama stanęła już na ziemi, i ona również otrzymała rany. Paladyn wytężył wzrok, skupił go na tamtym miejscu… i w końcu zobaczył. I zrozumiał. I nawet zacisnął pięść. A samotny Worg, rzucił się na Kargara, wyskakując nagle prosto z nieprzeniknionej ciemności na wojownika. Ugryzł goi próbował nawet przewrócić, ale Kargar się nie dał powalić na ziemię. A w tym czasie, trzech łuczników z jednej flanki posłało salwę w Deidre… i były trzy pudła. Dwóch z drugiej flanki zaś wystrzeliło w Amarę, i trafili obydwaj. Gabriel zaś nadal gdzieś tam się szlajał na tyłach… chyba lecząc Geriego? W każdym bądź razie, parę osób nie widziało go już dłuższy czas. A Wieszcz podleczył Geriego kolejnym zaklęciem z różdżki, a potem przyspieszył kroku, by znaleźć się bliżej kompanów. - Zdychaj ty przerośnięty kundlu! - warknął Kargar zamachując się ostrzem znad głowy by rozpłatać to bydlę które próbowało go przewrócić. Warg wlepił w niego wściekłe spojrzenie ale zaczepiwszy kłami o buta wojownika nie zdążył uskoczyć i pionowe cięcie przecięło skórę a potem i resztę bestii, która zdążyła krótko zawyć a potem zamilkła i prawie rozpadła się na dwie połowy. Bharrig, będąc pod ziemią, nagle wyczuł, że szamanka przestała dotykać stopami ziemi, postanowił, że przemieści się pod ziemią pod warstwą kolców, po drugiej stronie jaskini na północy. Kiedy skończył, wypadł spod ziemi i wykrzyknął zaklęcie, które jego kompani już znali: z posadzki jaskini podniósł się kamienny dysk o ostrych krawędziach i pomknął w stronę szamanki. A wtedy, Druid w końcu zauważył, iż stara orczyca, trzymała w rękach zielonoskóre dziecko. Blade, orcze dziecko, zakrwawione, nieprzytomne. I je leczyła. I to chyba doprowadziło do tego, że Druid nie trafił jej pierwszym dyskiem. Obok cholernej Szamanki klęczała jakaś zawodząca samica - pewnie matka młodego. A krok dalej, była kolejna, która również trzymała na rękach takie ranne (martwe??) dziecko, wyciągając je w stronę starej. Czyżby… czyżby czar Bharriga, tak urządził chowających się po kątach nie-walczących? Tych zresztą w owej niszy znajdował się chyba z tuzin… Wyglądało na to, że orkowie z jakiegoś powodu do walki także przywlekli swoje dzieci - czy to z potrzeby, czy też raczej z powodu jakiegoś dziwacznego szantażu (Bharrig mógł tylko gdybać), którym chcieli się posłużyć, Bharrig nadal potrzebował chronić swoich towarzyszy. Posłał kamienny dysk w stronę jednego z łuczników. Endymion także wyglądał, jakby zamierzał coś zrobić. Bharrig wiedział, że jej towarzysze tak szybko nie przybędą. Ostatecznie, mógł schować się z powrotem w ziemię lub tylko uśmiercić starszą. - Sam uleczę twoje młode, jeśli pozwolisz nam przejść - zawołał Druid z gniewem w głosie. Endymion warknął i… ruszył przez kolce w swoim adamantytowym pancerzu, ufając mu, że uchroni go przed prawdziwymi ranami. Nie poszło jednak tak, jak sobie planował… stanął kilka metrów od szamanki i powiedział coś w orczym. Endymion mówił… spokojnie. - Jeśli zginą to ich krew jest na twoich rękach. Odwołaj wojowników, wylecz szczenięta i wreszcie rozmawiajmy. Ostatnia szansa. Inaczej za moment twój pusty łeb ląduje obok - Endymion mówił… spokojnie (choć był to wymuszony spokój). Groźba była w jego słowach, ale nie w głosie. Pozwalał orczycy wyciągnąć własne wnioski i doskonale wiedział, że cokolwiek głupiego by nie zrobiła… on zawsze zaraz może wyleczyć młode. - Odpierdolcie się od nas wszyscy - Syknęła we wspólnym Szamanka, lecząc drugie orcze dziecko - Won z naszej jaskini! Nie macie tu czego szukać! A Deidre rzuciła nagle jakiś czar, powołujący do istnienia 4 kule światła, dające w końcu nieco wglądu w sytuację choćby Kargarowi… - Kurwa! - krzyknął Druid, zirytowany postawą szamanki - Czy nie słyszałaś, głupia babo? Jeśli tylko przestaniecie z nami walczyć, to wyleczę was! Chcemy tylko przejść! - Sam jesteś głupim kurwa stosem kamieni! W dupie mam twoje leczenie, sama ich uleczę! I gówno nas obchodzi wasze przechodzenie, to nasz dom, więc wypierdalać! - Jaskinia nie wasza, bo od smoka! - odkrzyknął Druid. - Zagarnęliście leże Shorlail! - Ona odleciała parę dni temu, debilu!! - I tak chcieliśmy odejść, na wszystkie diabły! - głos rozgniewanego Druida potoczył się po jaskini. - Jeśli pozwolicie nam przejść, zostawimy was w spokoju! - Ale gdzie przejść?? Te jaskinie się zaraz kończą! Szukacie jej skarbu? Tu nic nie ma, zabrała wszystko!! - Równie wkurwiona Szamanka sięgnęła w swoje łachmany, po czym wyciągnęła… złotą monetę, którą rzuciła w Druida-żywiołaka - To jej cały skarb! Bharrig złapał monetę w locie i przyjrzał się jej. Zastanowił się: smok, unieść cały skarb? Nie było to tak nieprawdopodobne, ale stara orczyca mogła kłamać lub grać na zwłokę. Bharrig obejrzał się jeszcze za siebie, spoglądając, jak daleko sięga jaskinia. Nie dopatrzył jednak jej końca. - I potrzebowałaś, żeby moi kompani wyrżnęli twoich ludzi, żeby powiedzieć nam o tym!? - krzyknął Bharrig. - Endymion nie chciał walczyć od początku. - Nie muszę się z niczego nikomu tłumaczyć - Warknęła Szamanka. Bharrig postąpił parę kroków na wschód, szukając wylotu jaskini. Zastanawiał się, czy było w istocie tak, jak mówiła stara orczyca. - Pozwól mi sprawdzić resztę jaskini i odejdziemy - rzekł, patrząc na wschód. - Jeśli twoi ludzie przestaną atakować nas, zostawimy was… - A co z tą pieprzoną magią w podłodze, kaleczącą i zabijającą młode?? - Sprawdzę, co jest dalej i przeniosę was w bezpieczne miejsce - zawołał Bharrig, krocząc na wschód. - Poniechajcie bitki, a zostawimy was samych, bowiem przyszliśmy tylko sprawdzić, czy Shorlail jest tutaj i czy nie zostawiła czegoś - dodał, zgodnie z prawdą. - Nie będziesz nikogo przenosił kupo gruzu. Ja się tego gówna spróbuję pozbyć, a wy macie chwilę i wychodzicie, tak? - Stoi - rzekł Bharrig. Ostatecznie, grupa nie miała niczego do roboty w jaskini smoka, więc pozostało tylko sprawdzić, na ile słowa szamanki były prawdziwe. - Sam leziesz?? No kurde czekaj na nas! - Tym razem fuknęła… Deidre. A Szamanka coś wymamrotała pod nosem, najwyraźniej czarując, po czym coś powiedziała do dosyć ładnej, umięśnionej orczycy. Ta z kolei zrobiła krok… i kiwnęła do starej głową. Wtedy też Szamanka podeszła do niej, i uleczyła i ją, z ran otrzymanych wcześniej po chodzeniu po zdradzieckim terenie. - Idziemy z wami, nie będziecie nam tu łazili sami - Powiedziała Szamanka - Tam dalej też są samice i dzieci. |
08-10-2021, 19:55 | #117 |
Reputacja: 1 |
|
10-10-2021, 13:57 | #118 |
Reputacja: 1 | - Gdzie jest ta dziura w końcu? - zapytał Bharrig. - Chciałem przejść na drugą stronę przez posadzkę, ale jeśli rzeczywiście jest jakiś otwór, którym można przejść, to upraszcza sprawę. - Oczywiście, mógłbym przejść na drugą stronę i sprawdzić, czy jest tam jakiś mechanizm - dodał. - Żeby otworzyć wrota. Jako żywiołak mogę przenikać przez ziemię. -Zaraz poczekajcie chwilę! - zawołał w końcu Kargar, występując do przodu. Jak zwykle myślenie przychodziło mu dość wolno, a było sporo do przetrawienia. -Czy wiecie co jest za tymi wrotami? - zwrócił się do orków. -Jeśli smok ich pilnował to nie wiem czy to dobry pomysł je otwierać. Słyszałem o bramach do otchłani i dziewięciu piekieł…. - Gdzieś tu musi być - odpowiedział Endymion krasnoludowi - Janika boi się tamtej tam i nie powie. Mogę ją zrozumieć. Jeżeli mamy tutaj bramę do niższych planów to MUSIMY to wiedzieć. - Jeśli otwór został ukryty, to tylko po tej stronie - rzekł Bharrig. - Przejdę na drugą stronę i wyjdę z powrotem tutaj, będziemy widzieć, gdzie kopali. Przy okazji zobaczę, dokąd prowadzi tunel… Wyrzekłszy to, krasnolud-żywiołak wskoczył pod ziemię i zaczął sunąć w stronę wrót, szukając przejścia po drugiej stronie… i "boing" nadział się na jakąś barierę, której nie był w stanie pokonać. I próbował w prawo, lewo, głębiej… i nic. Ktoś się najwyraźniej postarał, pewnie i magicznie. ~ Szamanka przez dłuższą chwilę wyraźnie nad czymś myślała… - Dziura tam - Wskazała palcem kierunek, i wszyscy tam podreptali. I faktycznie, w ścianie jaskini była wykuta dziura, taka na wielkość średniego humanoida. Same przejście było zaś pilnowane przez 4 Orków, którzy na widok ludzi się spięli… stara ich uspokoiła. - Nasz wódz i tuzin najlepszych wojów tam wlazł wczoraj, i nie wyszli jeszcze. A nasz wódz to nie byle Ork, nasz wódz to Orog! Też chciał wiedzieć co tam jest, to kopaliśmy rękami i magią… Bharrig wypadł spod ziemi i rzekł: - Bariera pod wrotami. Jeśli chcemy wypróbować tą orczą dziurę, to byłby dobry czas. A, i pytanie. Skoro wrota zamknięte na cztery spusty i magia wokół miejsca, to jak się przedostaliście przez zaklętą skałę? - zapytał szamankę. A ta zarechotała mocno po "wiedźmiemu". - A co cię to? - Wyszczerzyła zęby. - Przydatna wiedza - rzekł wymijająco Druid. - Mogłaby się nam przydać, kiedy odnajdziemy waszego wodza… Być może moglibyśmy ich tutaj sprowadzić - rzekł chytrze żywiołak. Kargar zaczął przyglądać się reliefom, przedstawiającym kobiety i mężczyzn wielu różnych ras, nawet niektóre ze skrzydłami…. Zmarszczył brwi i spojrzał na towarzyszy -Wiecie nie to że tchórz mnie obleciał i w sumie też nie znam się na tych sprawach, ale te postacie mi na jakieś demony wyglądają...jesteście pewni że warto tam się przedzierać jak smoczego skarbu tam nie ma? Bo dla skarbu to bym bardziej rozumiał. - Są i Krasnale, ludzie, Elfy, Niziołki, Gnomy, blablabla, no i?? - Zdziwiła się Deidre, to zerkając na Kargara, to na płaskorzeźby na wielkich wrotach. - Skarb smoczycy nam przeszedł koło nosa, to może tam coś znajdziemy? - Dodała Amara. - A ja chcę to sprawdzić - dodał Endymion - powinniśmy przynajmniej czegoś się dowiedzieć o tym co jest w środku. Jeśli stąd spontanicznie może wyjść armia demonów czy nieumarłych okolice powinny o tym wiedzieć. - Wrota wyglądają a takie, które mają kogoś powstrzymać - powiedział Gabriel. - Nas przed wejściem tam, czy też może to coś, co czeka po tamtej stronie, przed przyjściem tu. Sądząc z wyglądu tych płaskorzeźb, to raczej to drugie. Ewentualnie ostrzegają nas przed tym, co po tamtej stronie może czekać ciekawskich. - Dziura została wybita tak czy inaczej, więc wrota nie stanowią już żadnej ochrony - rzekł Bharrig, podchodząc i oceniając, czy mógł przejść przez otwór w skale. - Ruszmy dupy, bo dzień ucieka, a piwo wietrzeje. Choć po prawdzie, zanim wejdę, to wolałbym usłyszeć opinię, czy ktoś się rozeznaje na napisach na wrotach. Może mówią coś o naturze rzeczy, które spotkamy wewnątrz. Deidre, na ten przykład. Albo Gabriel. Bharrig jednakowoż zgadywał, że jeśli ktoś postawił wielkie wrota, to zapewne miał ku temu dobry powód. Jaka była rzeczywista natura wrót - można było gdybać, jednak obstawiał, że był to być może zapomniany grobowiec. Oceniając po reliefach - może grób wojowników jakiejś armii. Oczywiście, mógł gdybać, a jego gdybanie było tak samo dobre, jak gdybanie pozostałych. - Mogę przepatrzeć korytarz najpierw, jeśli potrzebujecie - rzekł. - Pewien jestem jednak, że wewnątrz czekają na nas tylko niebezpieczeństwa. Skoro wódz i wojownicy nie wrócili jeszcze. - Jeśli tam jest ciekawiej, niż tu, to mogą się nie spieszyć z powrotem - odparł Gabriel. - Bharrig, podniesiesz mnie trochę wyżej? - Powiedziała nagle Deidre - Poczytam sobie co na wrotach… Druid podszed do Deidre i podniósł ją wielgachną łapą. A Zaklinaczka zaczęła coś czytać pooooowoooli na wrotach. W międzyczasie, Janika stanęła bliżej Endymiona. - Chcecie tam wejść… więc pójdę z wami - Zerknęła na Orki - Jest was 7, łącznie z tygrysem… czy wobec tego jest możliwość uzyskania profitu jako ósmej części dla mnie, z tego co tam znajdziemy? Znam się na pułapkach, mechanizmach, i ogólnie na otwieraniu zamków... - Mała zielona błysnęła białymi kiełkami. - Jeżeli się przydasz i reszta nie ma nic przeciwko… to ja też nie - przytaknął paladyn - a brzmisz jak przydatna osoba. - Z pewnością się przydasz - dodał Gabriel. - Jeśli oczywiście nie boisz się tego czegoś, co porwało wodza orków i jego drużynę. - Brzmi dobrze, jeśli nie dasz się zjeść - skomentował Druid. - O mnie się martwić nie musisz brodaczu - Odparła z uśmieszkiem Janika w… mowie Krasnoluda!. Bharrig spojrzał na dziewczynę. - Dethek - rzekł żywiołak-krasnolud, mówiąc o swoim języku. - Skąd znasz krasnoludzki? Wzrok Bharriga spoczął na dziewczynie, której przyglądał się z ciekawością. - Nauczyłam Thurriga Battlehammera(z Mithrilowych Hall?!) otwierać zamki, a on mnie języka - Mrugnęła Janika. Druid skinął głową. - Niewiele poznałem swoich przodków, bowiem zostałem od nich oddzielony wcześnie. Jeśli jednak to, co mówisz, jest prawdą, chylę głowę. Mithrillowe hale doszły słuchu nawet u nas na południu, skąd pochodzę. A w tym czasie, czytająca wrota Deidre, literująca zawzięcie co czytała… - Ej, tu pisze, że "wszelkich złodziei czeka marny los, próbując złupić kryjówkę Magusa Agawixa Czarnego". - To mnie przekonuje - stwierdził Endymion - W grobowcu magusa powinniśmy łatwo znaleźć ten cholerny diament. - No chyba że spoczywający tam magus zadbał o to, by faktycznie nikt mu nie przeszkodził, aż po wieczne czasy - skomentował Gabriel. - Nie sądzę, by ograniczył się do potężnych wrót i napisu. - No i, zanim ruszymy, muszę was podleczyć - dodał. - Nie wiadomo, co nas tam czeka i lepiej by było, gdybyście byli w dobrej formie. - Właśnie - dodał Druid. - Endymionie, potrzebujesz opieki. Z mojej strony konkretnie, bowiem magiczne ciernie zostawiają trwałe rany. - Te od cierni już sam sobie wyleczyłem. Ale oczywiście nie wzgardzę dalszym leczeniem. - Diament? Skarby? Hmmm… - Zaciekawiła się nagle Szamanka, wymieniając jakieś porozumiewawcze spojrzenia z umięśnioną orczycą. - Chcesz dołączyć do naszej wyprawy, czy też posłać kogoś z nami? - spytał Wieszcz, po czym rzucił na Kargara zaklęcie leczące. Szamanka jedynie coś poburczała pod nosem i tyle… za to umięśniona orczyca mocniej chwyciła łapą swoją maczugę. - Jak ja tam pójdę, to zginiesz w pierwszym ciemnym kącie… - Warknęła. Gabriel stłumił uśmiech, a potem rzucił kolejne zaklęcie, tym razem na Endymiona. Później sięgnął po różdżkę, by podleczyć tych, co jeszcze potrzebowali pomocy. Druid delikatnie postawił Deidre na ziemię, widząc, że chyba już skończyła czytać. - Dobra - rzekł. - Ja wchodzę pierwszy, przepatruję, potem wołam was. Może być? Bharrig zamierzał zmienić swoją formę po raz kolejny, zanim wszedł w otwór, ale chciał jeszcze usłyszeć zdanie pozostałych. - Deidre, znalazłaś jeszcze jakieś ciekawe informacje? - spytał Gabriel. - Nie, nic… - Powiedziała rogata. Bharrog zatem zmienił się tym razem w postać nietoperza. Podreptał w tunelu przez parę chwil i wreszcie rozłożył skrzydła i poleciał w ciemność. W tym czasie zaś Druid-nietoperz wszedł w wykopany tunel w ścianie, i po kilku metrach był po drugiej stronie… ogromnej hali. Tak wielkiej, że nie widział jej sufitu, tak długiej i szerokiej, że również końca widać nie było. A wszędzie pusto i cicho, i jedynie wielkie filary co pewien czas, podtrzymujące sufit… Bharrig postanowił poświęcić przynajmniej dwadzieścia minut na zwiad. Druid chciał upewnić się, że w pobliżu nie czyhało nic, co mogłoby im zagrażać. Następnie chciał wrócić do drużyny i przekazać im, czego się dowiedział. Po 5 minutach, Deidre jednak najwyraźniej dłużej czekać zamiaru nie miała. - Co go tyle nie ma?? Nic nie gadał ile, i polazł! - Powiedziała Zaklinaczka, i ruszyła dziarsko w przejście. -Jeśli jest tam faktycznie grobowiec jakiegoś arcymaga, to możemy go złupić… tylko czy te orki nam nie wbiją noża w plecy jak wyjdziemy? - Kargar powiedział cicho do towarzyszy, starając się by orki go nie słyszały. - Będą próbować - przytaknął paladyn wojownikowi - I prawdopodobnie kiedy wrócimy przejście będzie zawalone nowymi kamieniami, ale poradzimy sobie z tym. Chodźmy za Deidre. Ich zdrady i tak nie powstrzymamy, ale potem możemy wziąć odwet.
__________________ Evil never sleeps, it power naps! |
11-10-2021, 17:48 | #119 |
Reputacja: 1 |
|
12-10-2021, 21:44 | #120 |
Administrator Reputacja: 1 | Bharrig powrócił do drużyny. Nietoperz przysiadł na grzbiecie Geriego i zrelacjonował: - Orkowie byli tutaj i poszli dalej. Zdaje się, że podobny oddział do tego, który należał do szamanki. Kierowali się… Tam - Druid wskazał błoniastym skrzydłem stronę, w którą poszli orkowie. - Okolica pusta, nie ma nic. Pomniki też wydają się czyste. Sądzę, że najbezpieczniej podążyć za Orogiem na ten moment. Orkowie zapewne byli w stanie zebrać wszystkie niebezpieczeństwa, na jakie mogła się natknąć grupa. Jeśli natkną się na ich trupy, to przynajmniej coś, z czym się starli, będzie osłabione ich atakiem - wnioskował Druid. Po czym zleciał z tygrysa i przysunął się bliżej martwego orka, chcąc ocenić, co mogło go zabić. Ork był zmiażdżony i połamany… coś mu solidnie przylało, zamieniając jego ciało w sporą miazgę. Żadnego oręża jednak przy sobie nie miał, ktoś zabrał? Zniszczona kolczuga jednak została... - No, jak nikt nie ma lepszego pomysłu to idźmy śladami orków -stwierdził Kargar z nutą zniecierpliwienia, rozglądając się dookoła jakby bezskutecznie próbował przeniknąć ciemności. - Masz rację - zgodził się Gabriel. - Przecież nie będziemy tu czekać na ich powrót, a tam, gdzie oni przeszli, my też przejdziemy bezpiecznie. Paladyn przyglądał się orkowi krótką chwilę - Wydaje mi się, że on chciał się wycofać. I ten orog go zabił, a towarzysze zabrali broń. - Nigdy jeszcze nie byłam w takim dziwnym miejscu… - Burknęła Deidre, rozglądając się po okolicy, i podrapała nawet u nasady jednego z rogów na czole, patrząc na jedną z kamiennych pannic - To co, idziemy dalej? - Ktoś miał fantazję i ciekawe pomysły - stwierdził Gabriel. - Ale podziwianie kamiennych piękności na nic się nam nie przyda - powiedział . - Jeśli nie ma tu żadnych napisów, to nie ma po co tu stać. - Wyglądają jakby prezentowały fazy księżyca - zamyślił się paladyn - ale absolutnie nie wiem jak to wykorzystać. Może coś się potem rozjaśni. Towarzystwo ruszyło więc dalej, wymijając wielką statuę maga, za którą - kilkanaście metrów dalej - w kolejnej ścianie, znajdował się jakiś korytarz, prowadzący w nieznane… nieduży korytarz. Może tak na 3 metry szeroki, i nawet nieco mniej wysoki. A wtedy obie kamienne panny się poruszyły. Powoli, wśród chrzęstu kamienia, z jakiego były zrobione, opuściły swoje miejsca w filarach, i z zaciśniętymi pięściami skierowały swoje kroki ku śmiałkom! - Wiejemy do przodu, czy walczymy?! - Krzyknęła Janica. - Bierzemy nogi za pas! - odparł szybko Gabriel. - W korytarzu się nie zmieszczą! - dodał. Prawdę mówiąc nie był tego pewien, ale w stosunkowo niskim korytarzu kamienne panny z pewnością nie byłyby zbyt mobilne. - Wiejmy! - krzyknął Bharrig. - Tam, gdzie poszli orkowie! Nietoperz leciał na poziomie około dwóch, trzech metrów, patrząc na podłogę, którą mieli przebyć wkrótce, szukając pułapek. Oczywiście, czasu nie było zbyt dużo, ale jeśli miał szansę wypatrzeć cokolwiek podczas ucieczki, to wolał dać sobie tą szansę Endymion biegł z tyłu, dwa kroki za drużyną aby zawsze być na drodze golemów do reszty. Zgadzał się z Gabrielem i resztą. Nie wiadomo jak silne są te statury. Zbyt wiele zależało od magii w ich wnętrzu by móc ocenić gołym okiem. Więc najlepiej było unikać niepotrzebnej walki. Towarzystwo dobiegło do korytarza, unikając spotkania z kamiennymi pannami, które poruszały się dosyć wolno, jednak nadchodziły… w korytarzu zaś czekał na nich kolejny, dosyć niemiły fakt. Po pierwsze, w jego głębi, tak około ledwie pięciu kroków do przodu, leżał kolejny martwy, spalony Ork, naszpikowany również strzałami. Na ścianach długiego zaś tak na 20 metrów korytarza, było wiele płaskorzeźb smoczych głów, na różnych wysokościach, na obu ścianach… a do tego, podłoga była wyłożona bardzo dziwnymi, i podejrzanymi płytkami. No a oprócz tego wszystkiego, te cholerne, kamienne panny się powoli zbliżały… - Janica! - krzyknął Bharrig. - To wygląda na pułapkę! Ponoć umiesz rozbrajać pułapki? Ile czasu na to? - Stanowczo za mało! - Odkrzyknęła zielona dziewczyna. - Pułapka pewnie jest zastawiona na takich, co idą dołem i stąpają po podłodze! - krzyknął Bharrig. - Mogę rzucić zaklęcie, dzięki któremu przejdziemy sufitem! Wystarczy, że wejdziemy w korytarz, posągi są zbyt wysokie, żeby wejść do korytarza! Po czym Bharrig wykrzyknął parę słów, które bardziej brzmiały jak warknięcia i syczenie. Nietoperz usiadł na grzbiecie tygrysa, a następnie dotknął skrzydłami kolejnych członków drużyny. Pierwszy na ścianę korytarza rzucił się Geri, który za komendą Bharriga przywarł najpierw do ściany, a potem przysunął się do kamiennego sklepienia i sufitem brnął w głąb. Dziwaczny był to widok. Gabriel, nie czekając na pozostałych, poszedł w ślady tygrysa - zaczął wspinać się na skos po ścianie, a gdy dotarł do sufitu ruszył w stronę odległego o kilkanaście metrów końca korytarza. Kargar, widząc co robi Gabriel, po początkowym zmieszaniu podążył za nim. Amara bez zbędnych komentarzy również ruszyła najpierw po ścianie, a potem po suficie… Deidre zaś marudziła na to wszystko pod nosem, i na ścianie, i na suficie. - Jeeej, ale mi niedobrze w takiej pozycji, uch… to nie dla mnie… ech… - Jakoś jednak Zaklinaczka powoli pokonywała ów korytarz. Endymion znów pozostawał w tyle za resztą - Ruchy, ruchy, ruchy. Jak dobrze pójdzie to odpuszczą albo pułapki ich je rozwalą bądź uszczkną przed walką! Jak tylko ostatni z towarzyszy znalazł się na ścianie i ork na nią wlazł naśladując pozostałych, aby uniknąć niepotrzebnego błędu. Kamienne pannice dotarły w końcu do początku korytarza, przyklęknęły na jednym kolanie, po czym wyciągnęły dłonie za śmiałkami… ci byli jednak na szczęście jednak już wystarczająco daleko. Nie weszły za to za nimi, choć były w stanie się zmieścić, choćby idąc na czworaka… czyżby magia, jaka je kontrolowała, wiązała je jedynie do wielkiej hali? Ufff. - Ha, czymkolwiek są te istoty, nie są zbyt bystre! - Zaśmiał się wojownik, idąc dalej po suficie w stronę korytarza. |