Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 28-09-2021, 19:26   #111
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
W tym czasie, Druid-żywiołak, przedzierając się pod ziemią w kierunku szamanki i jej obstawy, wyczuł, iż… całe towarzystwo najzwyczajniej w świecie oddaliło się z poprzedniego miejsca, gdzie ich ostatni raz wszyscy widzieli, po prostu wchodząc do wielkiej jaskini.

Wyglądało na to, że orkowie także zamierzali zwiedzić jaskinię smoka - świetnie, pomyślał Druid. Dawało im to sporą przewagę. Bharrig, kiedy wywiedział się, czego potrzebował, zawrócił w stronę swoich towarzyszy, zamierzając zdać im raport z tego, co zauważył.

Bharrig, powróciwszy, “wypłynął” z ziemi i rzekł:
- Orkowie wchodzą do jaskini - rzekł Druid niskim głosem, który odbijał się wewnątrz jego kamiennego ciała echem i który brzmiał nieco, jak waląca się ziemia i pobrzękujące kamienie. Nad górną ”wargą” Druida wisiała warstwa mchu. - Podążajmy zatem za nimi. W przypadku walki, mógłbym po prostu zawalić tunel. Cóż innego pozostało do zrobienia? - zakończył swoją wypowiedź pytaniem.
- Jak "zawalić tunel"? Zwariowałeś? Przecież to nasz cel wyprawy, a ty w razie kłopotów z Orkami chcesz go nam zablokować? - Oburzyła się lekko Amara.
- Hej, gdzie polazł Gabriel?? - Odezwała się z kolei Deidre, zupełnie jakby… nagle się z tym faktem "obudziła".
- Nie lekceważmy orków - zauważył Bharrig. - Szczególnie ich szamanki. Zawalenie tunelu byłoby prostym wyjściem w przypadku walki, a do groty smoka mógłbym wydrążyć przejście w skale.

Druid poskubał swoją brodę, która w tej postaci była po prostu dziwacznym wyżłobieniem w jego “twarzy”.
- Pójdźmy zatem za nimi - rzekł. - Ja na przedzie, a wy za mną - rozejrzał się jeszcze wokół i zapytał za Deidre: - Ano… Gdzie polazł?

- Gdzieś tam - wskazał Endymion gestem ręki ze zirytowanym grymasem - Nie wytłumaczył się. Mam nadzieję, że to jakiś dobry pomysł, bo nam uciekają. Raczej będą szli powoli, ale bardzo dobrze mieć taką awangardę przed sobą. Zbiorą na siebie wszystkie zagrożenia i ewentualny gniew smoczycy jeśli wciąż jest w leżu. Ale do tego musimy iść Gdzie on, do czorta, jest?! - warknął paladyn ze złością.

- Po co tak się rozłazimy?! - Warknął zirytowany Kargar.
- Ktoś coś wie?
- Pójdę za nim - zaoferował Bharrig, który zaczął kroczyć w tamtą stronę.

- Idziesz mnie szukać? - spytał Gabriel, który w tym momencie wyszedł spośród drzew. - Żyję i jestem cały - dodał. - Jestem do czegoś potrzebny?
- Czego się dowiedziałeś? W każdym razie Endymion planuje pogadać z tym orkami, a my będziemy go ubezpieczać. - odparł wojownik.
- Usiłowałem się dogadać z jednym z orków - odparł Gabriel - ale okazał się odporny na słowa rozsądku. Trochę powalczyliśmy, a potem uciekł, a ja nie chciałem już marnować zaklęć.
- Zatem wiedzą już, że tutaj jesteśmy - rzekł Bharrig. - A przynajmniej ten jeden. Powinniśmy być szczególnie ostrożni… Wszyscy gotowi? W takim razie idźmy w stronę groty.
- Lepiej się już magicznie przygotować, co? - Powiedziała Amara, zerkając na Gabriela i Deidre…
- Hm? A tak, no faktycznie - Powiedziała Zaklinaczka, i rzuciła na siebie, i na Mniszkę "Zbroję maga" z różdżki.
- Jak już znajdziemy się bliżej - odparł Wieszcz, którego najlepsze zaklęcia chroniące ciało działały przez niezbyt długi okres.
- Niech i tak będzie - rzekł Druid.
- Na przyszłość dajcie mi rozmawiać z orkami - rzucił Endymion - To co oni rozumieją niejako za “dyplomację” my byśmy nazwali “próbą wymuszenia”. Bharrig. Mogę liczyć na Korową Skórę w odpowiednim momencie?

***

Druid na zwiadzie, pod postacią żywiołaka, prześlizgując się w ziemi, wyczuł w pewnym momencie, iż w wejściu do jaskini czają się Orki… ale w sumie było już za późno. Akurat, gdy wychylił żywiołaczy łeb, zielonoskórzy rozpoczęli ostrzał z łuków.

Strzały pomknęły w kierunku grupki towarzyszy, i… okazały się bardzo niecelne. No może poza jedną, która trafiła Kargara.

A oprócz tego, z jaskini wybiegły trzy Worgi tuż po salwie, pędząc prosto na towarzystwo.
Walka się rozpoczęła, więc Gabriel, jak to już wcześniej bywało, rzucił zaklęcie, które miało zwiększyć szanse jego i jego kompanów nie tylko na przeżycie tego starcia, ale i na szybsze jego zakończenie.

Paladyn czując błogosławieństwo wieszcza ryknął dziko i pobiegł w przód, wiele szybciej niż normalnie był w stanie w swoim pancerzu. Dobiegł do wilków i ciął obydwa szerokim zamachem, raniąc obydwa praaawie śmiertelnie.

Druid wymamrotał parę słów i rzucił zaklęcie Mgły przed wejściem do groty, po czym sam zanurkował z powrotem pod ziemię i poruszył się w stronę, gdzie rzucił zaklęcie. Tymczasem w miejscu, gdzie Bharrig rzucił zaklęcie, powstała gęsta, nieprzenikniona mgła, która rozlała się i zasłoniła wejście do jaskini.

Tymczasem Geri skoczył w stronę jednego z worgów po lewej stronie Endymiona, rozwalając jego czaszkę pazurami. Trup.

Deidre rzuciła w Worga na lewej flance serię "Magicznych pocisków"... Mniszka z kolei ruszyła biegiem na prawą flankę, dopadając kolejnego przerośniętego wilka, i zadała mu… podwójnego(!) kopa obiema nogami. Zwierzak aż zapiszczał(był raz krytyk!) gdy solidnie oberwał, i padł martwy!

- Noż jasna cholera - Warknął Kargar, wyrwał strzałę ze swojego ciała, po czym pognał za Endymionem do boju atakując ostatniego już, żywego Worga. Odrąbał mu mieczem łeb.
- Heh, patałachy… - Mruknął wojownik.
 
__________________
Evil never sleeps, it power naps!
Santorine jest offline  
Stary 04-10-2021, 09:36   #112
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację

Druid, poruszając się pod ziemią, czuł, że wojownicy orków podbiegli do wyjścia. Pamiętając, żeby poruszać w obrębie mgły, którą rzucił wcześniej. Wyłoniwszy się w końcu spod ziemi, Bharrig ustawił się na lewo od wejścia, czekając na pierwszego, którego mógł zaatakować.

Endymion nie poświęcał więcej spojrzenia umierającym worgom. Spojrzał we mgłę i magia pozwoliła mu patrzeć przez nią. Widział łuczników. Pobiegł wciąż niesiony magią błogosławieństwa wieszcza przed oślepionych mgłą zielonoskórych i ciął ich obydwu.
- Hukuur lav mat! - “teraz umieracie” warknął w orczym.

Gabriel we mgle nie czułby się jak ryba w wodzie i działania w tym środowisku wolał pozostawić innym - tym wszystkim, którym mgła nie przeszkadzała w poruszaniu się. Sam natomiast podszedł do wylotu jaskini na tyle blisko, by nie znaleźć się we mgle.

Kargar na razie też trzymał się z dala od mgły, ale wypił jedną z mikstur byczej siły którą dostał od Nann w klasztorze.
-To tak wygląda w działaniu to orcza dyplomacja?! - Zaśmiał się.

***

Towarzystwo czekało w większości przed jaskinią, nie wchodząc we mgłę, ani do środka groty… podobnie uczynił Druid, i w sumie choliba wie po co.

Jako jedyny do środka wbiegł Endymion, po czym związał walką znajdujących się tam, orczych łuczników… Pierwszemu z nich zadał celny cios, i drugiemu też, ale reszta zaczęła wrzeszczeć po swojemu, nic we mgle nie widząc.

Wyglądało na to, że Endymion radził sobie świetnie, masakrując orczych łuczników, którzy we mgle byli całkowicie bezradni. Bharrig ocenił, że nie potrzebował jego pomocy. Ponownie stopił się z ziemią i wszedł w skalną ścianę, zamierzając wyłonić się po drugiej stronie i rzucić okiem na to, czy przypadkiem ktoś się nie zbliżał. Mógł też ewentualnie odciąć orkom drogę ucieczki. Nikogo jednak nie zauważył… usłyszał za to w głębi jaskini dęcie rogu.

Geri podbiegł do mgły, węsząc za przeciwnikami i próbując złapać jednego z nich niemalże po omacku… nikogo jednak nie złapał.

Endymion wirował w wojennych piruetach tnąc i siekąc oślepionych przeciwników. To nie była walka. To nie było wyzwanie, ale niech spróbują tylko się ruszyć… dwaj z orków byli już na wykończeniu.

Orki(te które mogły) rzuciły się w końcu do ucieczki w głąb jaskini… trzech zwiało od razu, jednemu przypieprzył skryty w pobliżu Bharrig-żywiołak… ale zielonoskóry przeżył. W przeciwieństwie do dwóch innych, których po chwili zabił Paladyn.

~

Druid przemówił pierwszy:
- Oddział został zaalarmowany. Wkrótce uderzą na nas lub będą chcieli na nas zastawić zasadzkę albo obie te rzeczy. Pójdę przodem i zobaczę, co na nas czeka.

Endymion dyszał ciężko we mgle. Był zły. Z dzikością w oczach patrzył na orki które zaszlachtował. Już zapomniał tego gniewu. Graniczącego z szałem ogarniającym serce jak pożar. Kiedyś, dawno temu… potrafił go kanalizować. Ojciec-tyran nauczył go jak wielu z jego rodzeństwa i przez lata Endymion stosował tę sztukę, nawet po opuszczeniu plemienia aż do momentu gdy wyzbył się gniewu, jako jednego z wyzwań jakie przed sobą sam postawił by przyjąć święcenia paladyna. Był… ciekaw. Ciekaw czy wciąż to by potrafił. Skupił się. Podsycił wściekłość i poczuł jak jego kości… zapłonęły bólem gdy dawno zapomniana moc się w nim budziła. Ryknął długo. Bitewnie. A gdy ból minął… jego ciekawość była zaspokojona.
- Idź. Ruszymy za minutę za tobą - powiedział wychodząc z mgły.

- Można już wchodzić w tą cholerną mgłę?? - Krzyknęła na zewnątrz Amara.
- No właśnie?! - Dodała Deidre.
- Można! Ci co mogli uciekli! - odkrzyknął Endymion.

Po chwili więc w jaskini znalazła się reszta towarzyszy, i powoli ruszono w ich głąb, z Druidem-żywiołakiem gdzieś przed nimi na zwiadzie…

Po drodze natknięto się na nieco orczych śmieci, z przodu gdzieś, daleko przed nimi, zdecydowanie zaś coś się działo… odgłosy niosące się echem po jaskiniach, świadczące o Orkach, gotujących się na przybycie towarzystwa? No i ten narastający smród… zdecydowanie nie pasujący do ledwie tuzina zielonych?

Druid ryjący podłoże również wyczuł drgania, świadczące zdecydowanie o tym, iż w kompleksie znajdowało się przed nim… kilka tuzinów osób!

- To co, poświecić mam? - Spytała Deidre.

- Wiedzą, że tu jesteśmy ale tak im powiemy gdzie dokładnie jesteśmy - odpowiedział Endymion - Wstrzymajmy się z tym tak długo jak się da. I chyba mamy odpowiedź. Shorliail raczej by nie tolerowała tego smrodu w swoim leżu. A my nie chcemy plemienia orków ani w tych okolicach, ani tym bardziej wzbogaconych nawet o resztki jej skarbu. Deidre… jakie masz najsilniejsze zaklęcia obszarowe?
- Emmm… emm… mogę… no ten… przyzwać… rój? - Powiedziała cicho Zaklinaczka.
Paladyn przez chwilę nie odpowiadał.
- W porządku, Deidre. To nie tak, że jesteś mniej wartościowym członkiem drużyny przez to, że znasz inne zaklęcia niż te co sobie wymyśliłem. Myślę, że spróbuję z nimi porozmawiać. Jakiś informacji się wywiedzieć, choćby ich policzyć. Mogę to zrobić pod osłoną dymu.
- Zapomnij z tą pieprzoną butelką - Syknęła nagle Mniszka - Ona robi więcej problemów, niż pożytku. Możesz jej użyć, jak będziemy wiali… - Krzywo się do Endymiona uśmiechnęła.
Paladyn myślał przez chwilę nad odpowiedzią.
- Wrogowie mają na temat tej butli dokładnie takie samo zdanie jak ty, a nawet gorsze bo oni mają przeciwko sobie dwóch takich których ten dym nie oślepia. Jeśli dojdzie do walki to jaskinia będzie pewnie dość duża abyś mogła pozostać poza chmurą i w razie jakby się zbyt gorąco zrobiło wbiec w nią dla bezpieczeństwa.
- Słuchaj Endymion, bez urazy… ale z tego co tam słychać… - Amara wskazała w głąb jaskiń - ...tam ich jest chyba więcej niż tuzin. Co jeśli tam jest całe plemię? Chcesz zadusić dymem samice i młode? To są "tylko" Orki, tak, ale czy tak postępuje Paladyn? Bo wbrew pozorom, ja staram się żyć praworządnie…
Na krótki moment Endymion obnażył kły w złości, po czym zamknął oczy i się uspokoił. Czemu aż tak go to zirytowało?
- Dlatego chcę pójść i się rozeznać w sytuacji - tłumaczył powoli, ze spokojem ale pobrzmiewała mu w głosie nuta świadcząca o tym, że był to wymuszony spokój - Zobaczyć z czym mamy do czynienia. A jak dojdzie do walki i kogoś dym będzie dusił to będzie mógł z niego uciekać.

Druid, rozeznawszy się w sytuacji, zaczął wracać do ekipy. Wyglądało na to, że z jakiegoś powodu natknęli się na całe orcze plemię. Kiedy ostatecznie wrócił, rzekł:

- Sporo przed nami, ale jeśli dojdzie do walki, będę w stanie podołać. Znam zaklęcie, które obejmie całkiem spory obszar… Potrafię zakląć podłoże, aby zmieniło się w ciernie i kolce… Ale… Dużo ich - zakończył kulawo, nie rozumiejąc, skąd tutaj nagle tak wiele orków.
- Tylu, czyli ilu? - spytał Gabriel. - Czterdziestu, czy setka albo więcej?
- Kilka tuzinów - odparł Druid.
- Ale nie wiesz, czy sami dorośli? - upewnił się Wieszcz.
- Tak, zdaje się, że były tam i dzieci - potwierdził żywiołak-krasnolud. - Cóż… Wolałbym, żeby Endymion porozumiał się z nimi. Ostatecznie, chcemy tylko przejść.
- Może się uda... - Gabriel nie ukrywał wątpliwości. - Ale może się też okazać, że trzeba będzie użyć siły.
- Z drugiej strony... - Spojrzał na druida. - Może zrobisz sam wycieczkę aż do skarbca? A nuż się okaże, że nie ma po co iść dalej.
- Hm, naszym zadaniem było tylko sprawdzić, czy Shorlail jest tutaj - wzruszył kamiennymi ramionami Bharrig. - Ma to jakiś sens, choć wolałbym, żebyśmy wszyscy spróbowali się do niego dostać.
- Potrzebujemy też tego diamentu - przypomniał Endymion - jesteś w stanie taki zabrać pod ziemią w postaci żywiołaka?
- Oczywiście - uśmiechnął się żywiołak. - Jeśli jednak mam podążać aż do skarbca, będę potrzebował nieco czasu. Nie wiem, jak daleko stąd jest skarbiec, ani co jest po drodze. Wydaje się jednak… - tu Druid zamyślił się - Orkowie nie będą sprawiać zbyt wielu kłopotów, po prostu bronią legowiska. Jeśli dacie mi czas, moglibyśmy coś wymyślić.

Druid przez parę chwil intensywnie pocierał dłonią o brodę, z której spadały mniejsze kamienie.
- W takim razie postanowione? - zapytał towarzyszy, mając wkrótce zniknąć ponownie w posadzce jaskini.
- Tak - przytaknął paladyn - Jakbyśmy nie mogli tu zostać zostawimy ci jakieś znaki widoczne z lotu ptaka.
- Strzeżcie Geriego - rzekł jeszcze Bharrig, który pogłaskał na pożegnanie wielgachną łapą tygrysa po grzbiecie. - Geri, pilnuj Eda.

Z tymi słowami, Bharrig zniknął ponownie w posadzce, nie pozostawiając po sobie śladu. Sunął w stronę miejsca, gdzie napotkał orków, a potem zamierzał podążyć jeszcze dalej.

Kargar westchnął wpatrując się w Endymiona, który według niego był niezłym dziwakiem. Amara dobrze mu przez chwilą przygadała.
-To w końcu chcesz z nimi gadać czy ich pozabijać?

- Do stu i jednego różowego czorta… - zaklął paladyn drapiąc się po głowie - póki inicjatywa jest po mojej stronie pierwszym punktem u mnie zawsze jest rozmowa, ale w wielu sytuacjach można się spodziewać, że ta rozmowa zawiedzie i wtedy należy być do tego przygotowanym.
- No to spróbuj z nimi się dogadać - powiedział Gabriel. - Bez zbytniego narażania się. Z ich wodzem albo szamanką? Nie wiem, kto będzie ważniejszy. I bardziej roztropny.
- To wciąż ryzyko - wzruszył ramionami Endymion - Jeśli wypad Bharriga nie poskutkuje to wtedy do tego przejdziemy. Chyba, że boimy się kontrataku i potraktujemy to jako wyprzedzenie go? - zapytał reszty drużyny.

Druid podążył gdzieś w głąb jaskiń, i minęła już chwila od jego zniknięcia, gdy… odgłosy Orków przybrały na sile. Pojawiło się również jakieś dudnienie, jakby kogoś cięższego?? Zza zakrętu, dosyć daleko jeszcze od grupki, wypadło kilku zielonoskórych, po czym oddali salwę z łuków. Geri oberwał. Od pancerza Endymiona i Kargara strzała się odbiła.

Łuczników po chwili wyprzedzili wojownicy z toporami, pędzący na grupkę z bojowym wrzaskiem, gotowi do starcia wręcz. Było jednak coś jeszcze, coś lezącego za łucznikami. Duży, kamienny żywiołak ziemi. Czy to był Bharrig?
 
Arvelus jest offline  
Stary 05-10-2021, 20:43   #113
 
Lord Melkor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputację
- Wycofajcie się do tamtego przewężenia! - polecił Endymion swoim - Spróbuję to zatrzymać! - po czym wybiegł naprzeciw szarżującym orkom i odkorkował butlę.
- Harlok! Kulkej ayh noav katu avo figaav! - krzyknął w gardłowym orczym języku.

Gabriel nie miał zamiaru spierać się z paladynem i, nie czekając na to, aż wrogowie znajdą się bliżej, wycofał się do miejsca, o którym wspomniał Endymion.

Kargar wycofał się podobnie jak Gabriel, nie mając zamiaru walczyć z orkami w ciemnościach gdzie niewiele widział.

Słowa Endymiona utonęły w bojowych wrzaskach nadbiegających Orków, wśród ich chrzęstu pancerzy, łomotu kroków, dudnienia nadchodzącego żywiołaka… zieloni byli już blisko, gdy dym z butelki w końcu wypełnił spory obszar.

Endymion przesunął się odrobinę w bok… jeśli orkowie nie planowali się zatrzymać to chciał przechwycić trzech z nich nim wybiegną po drugiej stronie.

Orki w dymie zatrzymały się, po czym zaczęły się poruszać po omacku. Rozległy się warknięcia niezadowolenia, i inne takie… a Endymion stał o krok od paru z nich, czekając na ich dalszy bieg, który jednak nie nastąpił. Wtedy też… ten cholerny żywiołak, który nie był Bharrigiem, ruszył nagle z kopyta tratując sporo osób, w tym i Endymiona.

- Co tam się dzieje, na demony? - rzucił (retoryczne) pytanie Gabriel. Nie czekając na odpowiedź skorzystał z różdżki by podleczyć Kargara, a chwilę później i tygrysa..

- Chyba ta cała “dyplomacja” Endymiona może się dla niego źle skończyć - mruknął Kargar, kończąc wypijać miksturę byczej siły.

Paladyn nie przejął się rozwojem wydarzeń. Wstał z ziemi i odsunął się w tył, w stronę towarzyszy, po drodze krzycząc dalej w orczym.
- Ostatnia szansa! Nie mamy nic do waszego plemienia! Wycofajcie się i przyślijcie negocjatora, albo posiekam was tu jak kaczki!
- Wypierdalać z naszej jaskini!! - Ryknął jeden z Orków poza dymem.
- Chcemy przejść, NIE walczyć z wami i pewnie za kilka godzin wrócić tą samą drogą i więcej was nie spotkać! Nikt nie musi ginąć, my się tylko broniliśmy!

Zapadła cisza. Ledwie na dwie sekundy.

- Zabić ich wszystkich!! - Rozległ się nagle dziki (chyba) samiczy skrzek w orczym narzeczu.

A pieprzony dym został zdmuchnięty potężnym uderzeniem wietrzyska, wprost wypchnięty z jaskiń na zewnątrz, i cała ta chmura czerni przez moment przemknęła po pozostałych towarzyszach, oddalonych o kilka metrów od Endymiona. Tygrys prychnął.

Orki przy Paladynie widziały już normalnie. I szczerząc kły, spojrzały na niego, ściskając swoje topory. Podobnie obcy żywiołak, powoli zwrócił głowę ku Endymionowi.

Jedno uderzenie serca do rozpoczęcia walki.

- Kurwa mam dosyć!! - Krzyknęła nagle Amara - Chcesz masakry?! Proszę bardzo! - Mniszka wybiegła do przodu… kierując chyba słowa do… Endymiona?
- Deidre, za mną! Lejemy!! - Dodała, przyjmując postawę obronną. A Zaklinaczka pobiegła za nią, chowając się za jej plecami, a po chwili… przypieprzyła “Błyskawicą” obcemu żywiołakowi, od którego odpało kilka sporych kamieni.

Gabriel rzucił najmocniejsze znane sobie zaklęcie, którego centrum znalazło się dwa metry za plecami żywiołaka. Pionowa kolumna płonącego ognia przysmażyła stwora… a ten się po prostu rozsypał.

-Dobra, koniec z dyplomacja, orki rozumieją chyba tylko język wpierdolu - warknął Kargar, szykując się do szarży na żywiołaka.
- Święte słowa - powiedział Gabriel, który nie tak znowu dawno temu próbował się dogadać z przedstawicielką tej rasy... i też skończyło się to bijatyką.
Paladyn warknął godząc się ze światem, że skończy się to masakrą. Zatkał butlę i cofnął się jeszcze kilka metrów, ustawiając się tuż przed drużyną aby ściągnąć na siebie szarżę i strzały.
Deidre strzeliła w jednego z Orków serią "Magicznych pocisków" dosyć poważnie go raniąc.

Zielonoskórzy nadbiegali z toporami w łapach… podobnie jak druga grupka, która zamieniła łuki również na broń wręcz.

W końcu, z głębi jaskiń powrócił również Bharrig, dając sobie spokój z bezowocnym zwiadem...

Krasnolud-żywiołak wynurzył połowę swojej kamiennej czaszki za wnęką w południowej części jaskini, niechętny, aby włączyć się do walki od razu. Jeśli chodziło o wytłumaczenie, dlaczego zrezygnował ze zwiadu, zamierzał to wyłuszczyć swoim kompanom później. Przesunął się nieco na lewo za łuk skalny i omiótł spojrzeniem głębszą część jaskini, żeby zobaczyć, kto zbliża się do nich. Co do orków, Bharrig nie miał wątpliwości, że drużyna powinna zmasakrować ten oddział bez jego pomocy, a jeśli miało się okazać inaczej, zamierzał wesprzeć ją zaklęciami.

Tymczasem Geri krążył wokół Endymiona, czekając na reakcję wojownika. Wyglądało na to, że wielki kot miał ochotę włączyć się do walki, jeśli będzie mógł liczyć na flankę za Kargarem lub Endymionem.

Paladyn wystąpił w przód naprzeciw szarży zielonoskórych i ciął jednego z orków, raniąc go dosyć mocno. Przeciwnik jednak nie padał.

Gabriel zrobił trzy kroki do przodu, by znaleźć się bliżej kompanów, a potem po raz kolejny rzucił na wszystkich zaklęcie, które miało wspomóc ich w walce.

Kargar skoczył do pierwszego Orka z brzegu, po czym niemal ramię w ramię z Endymionem, rozpoczął walkę z przeciwnikami. A rozpoczął ją niesamowicie, od ścięcia orczego łba pierwszego wroga na swej drodze.

Do walki wkroczył również Geri, który rzucił się na jednego z zielonoskórych, najpierw go raniąc pazurami, a potem nimi rozwalając jego twarz (i resztę czaszki) na kawałki.

Deidre przesunęła się nieco w bok, po czym strzeliła do wroga z "Błyskawicy". Wybrała tego wcześniej zranionego przez Endymiona, i błyskawica przebiła ciało nieszczęśnika na wylot, zabijając, po czym pomknęła dalej, i trafiła kolejnego, raniąc!

W tym czasie Amara pobiegła całkiem na prawą flankę, gdzie sprzedała kopa rannemu Orkowi… drań jednak nie padł.

Aż trzy Orki zaatakowały Amarę, ale Mniszka zręcznie uniknęła ich ciosów, i nie miała nawet draśnięcia.

Dwóch zielonoskórych skoczyło ku Paladynowi, ten jednak zbił ich oręż… kolejnych dwóch ku Kargarowi. Wojownik oberwał raz. Ostatnich dwóch z kolei zaatakowało tygrysa, ich ciosy były jednak niecelne…
 
Lord Melkor jest offline  
Stary 08-10-2021, 17:28   #114
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
Jak na razie kompanom szło całkiem nieźle, więc Gabriel zrobił tylko parę kroków, by znaleźć się bliżej Deidre, gdzie miał zamiar cierpliwie czekać na rozwój sytuacji.

Paladyn warczał i ryczał agresywnie gdy spuszczał uderzenia. Orczy pysk wykrzywiał się gniewnie, dużo inaczej niż we wcześniejszych walkach w których drużyna go widziała. Tak też ukierunkował błogosławieństwo Gabriela przyspieszając uderzenia ponad swe zwyczajne możliwości.

Geri uderzył po raz kolejny, drapiąc pazurami i gryząc przeciwnika.

Tymczasem Bharrig, widząc, że jednym z orków była szamanka, którą zoczyli wcześniej, zamierzał przeszkodzić jej w czarach. Nie ruszając się spod ziemi, za obiekt wybrał wiedźmę i wymruczał Rozproszenie Magii, aby kontrczarować, cokolwiek szamanka próbowała wysmażyć dla jego towarzyszy. Gesty kontrzaklęcia i fakt, że znajdował się pod ziemią sprawiały, że raczej pozostanie niezauważony - póki co.

Bharrig, po wymruczeniu zaklęcia rozproszenia magii, zanurzył się ponownie w ziemi. Zapamiętał pozycję szamanki - gdzie stała - i, będąc już pod ziemią, przesunął się na pozycję dokładnie pod szamanką.

Kargar syknął kiedy orczy topór rozorał mu bok, jednak nie takie rany już otrzymywał. Kopniakiem odrzucił na bok bezgłowe zwłoki przeciwnika, którego właśnie pozbawił łba i podbudowany tym sukcesem bronił się przed otaczającymi go zielonoskórymi. Musiał skupić na siebie uwagę przeciwników żeby czaromioty z jego drużyny mogły się wykazać. I dobrze, że był zwrócony plecami do Gabriela, inaczej by widział, że ten… nie robi nic.

Paladyn zadał cios jednemu z Orków, po czym poprawił, i ten w końcu padł… a sam Endymion trafił jeszcze jednego "rykoszetem", i to tak mocno że uśmiercił i tego.

Kargar zranił jednego z zielonoskórych i szybko poprawił i padł kolejny trup… zaatakował więc następnego, raniąc go.

Tygrys zaatakował pazurami i ugryzieniem, lekko masakrując przeciwnika, i pochwytując go.

Amara wyprowadziła serię ciosów w jednego z Orków lejąc go ile wlezie… aż Ork w końcu padł. Następnie zaś, Mniszka przylała jeszcze jednemu wykorzystując swoje moce "Ki". I wcześniej już zraniony przez Deidre typek ledwie już stał.

Zaklinaczka wystrzeliła jakimś promieniem w jednego Orka... Trafiając go prosto w twarz i cała orcza głowa została spalona do kości, a Ork padł martwy. Drugi promień poleciał więc w kolejnego Orka jednak ...niecelnie.

Jeden z zielonoskórych kontratakował Mniszkę, jednak ta się uchyliła.

Kolejny zadał cios Kargarowi, ale wojownik zablokował go.

Ork pochwycony przez Geriego próbował się jakoś uwolnić z jego pazurów… daremnie.

Jeden z zielonych, z wrzaskiem bojowym, ruszył zaś na Gabriela! Popędził ku niemu błyskawicznie, i zadał bolesny cios toporem.

~

A wtedy też, na środku placu boju, buchnęła nagle pionowa kolumna ognia, raniąc Endymiona, Kargara, i tygrysa…



Geri zawarczał wściekle, osmalony przez słup ognia. Rozdzierał szponami orka, którego złapał, kłapiąc wielkimi szczękami po gardle wojownika… i po chwili go zmasakrował, zabijając.

Tymczasem pod szamanką zdawało się, że ziemia eksplodowała. Bharrig-żywiołak, który uprzednio był schowany pod ziemią zaraz pod nią, wypadł spod ziemi i z furią zaatakował kobietę, próbując ją przyszpilić do ziemi. Dwa stojące przy niej Orki, były jednak w gotowości. Zadały ciosy w łapsko zmierzające w kierunku Szamanki… jeden spudłował, ale drugi(a właściwie Druga), trafiła. Druid-żywiołak oberwał więc po kamiennej łapie, a cała sytuacja go nieco zaskoczyła, i aż cofnął owe łapsko.

Bharrig, dostając po wielkiej łapie maczugą, krzyknął jeszcze w stronę kompanów:
- Szamanka, tuuutaj!

Gabriel zaklął pod nosem, odsunął się nieco od napastnika, a potem rzucił w niego promień piekącego światła. Ork machnął niezdarnie toporem, jakby się chciał odgonić od magii… której promień go zranił.

Endymion ocenił, że sytuacja w tej części pola bitwy została opanowana, a to szamanka była ostatnim zagrożeniem. Wyrwał tasak z boku pokonanego orka i zerwał się do biegu wykorzystując błogosławieństwo Gabriela. Lekkim łukiem, by nie wystawić się na niepotrzebne uderzenia zaszarżował w szamankę.
 
__________________
Evil never sleeps, it power naps!
Santorine jest offline  
Stary 08-10-2021, 17:54   #115
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację

Amara uskoczyła przed ciosem toporem, po czym skopała ostatniego Orka przy jej pozycji, i ten padł na glebę…

Kargar również się obronił, i ciął mieczem rannego już wcześniej zielonego, zabijając go, po czym ruszył za Endymionem.
- Czekaj na mnie!

Deidre "Magicznymi pociskami" wykończyła naprzykrzającego się Gabrielowi wroga.
- Dzięki! - Gabriel uśmiechnął się do zaklinaczki.

Druid-żywiołak, Endymion, oraz po kilku susach i Geri, byli obok Szamanki i jej obstawy… gdy stara Orczyca coś warknęła("uciekamy!"), po czym całe trio dało nogę w głębię jaskiń. A spieprzali, aż się kurzyło… i to w grobowe ciemności, jakie panowały w głębi jaskiń.

Endymion miał zaś mały problem. Biec za nimi dalej, wspomagany magią, sam praktycznie, pchając się w nieznane, czy może lepiej poczekać na resztę towarzyszy…

- Nie ma co tutaj stać i czekać - powiedział Gabriel, rzucając na siebie zaklęcie, które miało pozwolić mu na wyleczenie choćby części obrażeń. - Dogońmy naszych - dodał, ruszając w stronę kompanów, którzy weszli bardziej w głąb jaskini.
-Masz rację nie rozdzielajmy się, chodźmy wszyscy za nimi! -Kargar skinął głową Gabrielowi, próbując dogonić Endymiona. Z jego doświadczenia takie istoty jak orki rozpraszały się po załatwieniu przywódcy.

Szamanka była zagrożeniem, którego Druid nie był w stanie ocenić. Było jasne, że orkowie bronili swojego terytorium uprzednio zagrabionego smoczycy (która podziewała się nie wiadomo gdzie) i zapewne zdążyli poznać groty na tyle, żeby mieć w zanadrzu więcej zasadzek. Zatrzymanie jej mogło przeprowadzić drużynę przez korytarze, a orczycą mogli posłużyć się jako zakładnikiem. Zdawało się, że zatrzymanie jej było pomysłem, który miał jakiś sens.

Bharrig, nadal w swojej żywiołaczej formie, odbiegł nieco na zachód i zrobił parę gestów, wymamrotał parę dziwnych słów. Nagle, podłoga, po której biegła szamanka ze swoimi przybocznymi, zmieniła się w gąszcz ostrych niczym brzytwy kolców i cierni, które jednak magicznie wtapiały się w tło posadzki jaskini.
- Uważajcie, podłoga przed nami! Geri, stój!

***


Szamanka i jej obstawa zatrzymali się, warcząc na… podłogę. Ta była teraz magiczną pułapką zastawioną przez Druida, która właśnie poraniła im nogi.

Po chwili do Bharriga podbiegł tygrys i Endymion. Obu nie spodobało się, co zobaczyli w dalszej, mrocznej już części jaskiń… po chwili przytruchtał i Kargar, który jednak nic dalej nie widział poza mrokiem.

Nadbiegła również zziajana Deidre, oraz przytruchtała Amara.

A Gabriel? Gabriel sobie szedł spacerkiem jakby nic...

Gdzieś tam w głębi kompleksu, rozległo się jakby kwilenie… orczych młodych? I chyba samic również.

- Wredne świnie!! - Krzyknęła nagle we wspólnym szamanka, zdecydowanie pod adresem awanturników. A z jej łap wystrzeliła mała, jasna kuleczka, która pomknęła prosto w grupkę…

Fuck.

“Kula ognista” objęła swoją eksplozją wszystkich towarzyszy (poza Gabrielem, który “opierdalał się” daleko w tyle) paląc ogniem. Oj, oj… Amara wyszła z tej niespodzianki cało. Bharrig otrzymał połowiczne oparzenia, a tygrys wyszedł bez szwanku. Deidre poczuła ten atak w pełni… choć odrobinę pomogła jej czarcia natura. Kargara również nieco poparzyło, Endymiona zaś ochroniły oprócz refleksu również wzmocnienia pancerza, otrzymał więc ledwie małe oparzenia.

Ale na tym się nie skończyło! Łucznicy wystrzelili strzały… jedna w Geriego, niecelnie. Dwie w Bharriga-żywiołaka, które po prostu odbiły się od jego kamiennej klaty. Kargar, Amara, Deidre… nikt nie oberwał.

Dwa Worgi skoczyły do przodu, by zaatakować towarzystwo, ale zapiszczały… i u obu zaczęły krwawić łapy. Nie były w stanie pokonać odpowiedniego dystansu, by dopaść kogoś z awanturników.

Bharrig obejrzał się za siebie, nigdzie nie mogąc znaleźć Wieszcza. Stwierdził, że tygrys tylko wystawiał się na niebezpieczeństwo, stojąc przed szamanką i jej sługusami. Rzucić się nie mógł na wroga z powodu podłogi pełnej ostrych, kamiennych kolców więc zawołał do towarzysza:
- Geri, w stronę Gabriela! Za róg!

I dodał jeszcze nie wiedząc, czy Gabriel słyszy go:
- Gabrielu! Ulecz Geriego proszę!

Tygrys pobiegł w drugą stronę, znikając za rogiem. Następnie, Druid zawołał:
- Twoi ludzie nie żyją z twojej woli, wiedźmo! - w nienaturalnie głębokim głosie Druida pobrzmiewał gniew. - Chcieliśmy tylko przejść przez te jaskinie, czy musiałaś doprowadzić do masakry plemienia? Poddajcie się!

Druid odczekał drobną chwilę, dając szamance czas na ewentualną odpowiedź.

Po czym skoczył ponownie pod ziemię, zapamiętawszy uprzednio pozycję orczycy i zaczął sunąć w jej stronę, aby ponownie znaleźć się pod nią.

Endymion odmachnął ręką jakby chciał przegonić płomienie które go objęły i obnażył kły. Zmrużył oczy wyczuwając głębokie zło w sercu orczycy. Poparzenia na jego twarzy i szyi… zatańczyły gdy zerwał się do biegu. Rozszerzyły się i objęły go jak drgające tatuaże pokrywające większość jego odsłoniętej skóry a prawdopodobnie również tej pod pancerzem wzorem płomieni. Paladyn się zbliżał do orków i wyraźnie nie zamierzał się przejąć kamiennymi kolcami. Szamanka miała bardzo mało czasu na ewentualne przyjęcie propozycji druida.
 
Arvelus jest offline  
Stary 08-10-2021, 18:05   #116
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Gabriel nie do końca wiedział, kto na ile oberwał od wybuchu ognistej kuli, ale głos Bharriga doszedł do jego uszu.
Gdy więc spotkał Geriego, wyciągnął różdżkę i uleczył część jego ran.

Geri, wdzięczny za zaklęcia leczenia, otarł się o nogi Wieszcza, a ten pogłaskał go po kudłatym łbie. Potem Gabriel, nieco szybszym krokiem, ruszył w stronę swoich kompanów, chcąc ich również wspomóc - gdyby była taka konieczność.

Czy ktoś może jakieś światło wyczarować? - syknął Kargar, gasząc palące go płomienie..
- Endymion gadał, żeby nie - Powiedziała Deidre, po czym posłała serię "Magicznych pocisków" w Worga dosyć blisko niej… a ten ledwie już dychał. Pobiegła więc do niego Amara, po czym sprzedała mu kopa z wyskoku prosto w pysk, i zwierzak padł martwy.

~ ~ ~


W tym czasie, wściekła Szamanka spojrzała w swoją prawą stronę, po czym szepnęła coś do zbrojnej orczycy obok niej. Ta z kolei… kiwnęła głową, po czym pochwyciła jednym łapskiem stare babsko, zarzucając sobie na ramię, i ruszyła boso po zdradzieckim terenie tam, gdzie wcześniej patrzyła Szamanka, niosąc ją, i brocząc krwią ze swoich stóp. Nie zaszła jednak dalej niż cztery kroki. To jednak wystarczyło. Jeden z łuczników, upuścił swój oręż po prostu na ziemię, zrobił krok ku obu samicom, przejął Szamankę, po czym zaczął ją nieść dalej, tam gdzie ta chciała, również otrzymując rany od zaczarowanej posadzki… o co kurna chodziło??

Wściekły Endymion obserwował na drobny moment to wszystko, po czym jego wzrok spoczął na miejscu, gdzie Szamanka sama stanęła już na ziemi, i ona również otrzymała rany. Paladyn wytężył wzrok, skupił go na tamtym miejscu… i w końcu zobaczył. I zrozumiał. I nawet zacisnął pięść.

A samotny Worg, rzucił się na Kargara, wyskakując nagle prosto z nieprzeniknionej ciemności na wojownika. Ugryzł goi próbował nawet przewrócić, ale Kargar się nie dał powalić na ziemię.

A w tym czasie, trzech łuczników z jednej flanki posłało salwę w Deidre… i były trzy pudła. Dwóch z drugiej flanki zaś wystrzeliło w Amarę, i trafili obydwaj.

Gabriel zaś nadal gdzieś tam się szlajał na tyłach… chyba lecząc Geriego? W każdym bądź razie, parę osób nie widziało go już dłuższy czas.

A Wieszcz podleczył Geriego kolejnym zaklęciem z różdżki, a potem przyspieszył kroku, by znaleźć się bliżej kompanów.

- Zdychaj ty przerośnięty kundlu! - warknął Kargar zamachując się ostrzem znad głowy by rozpłatać to bydlę które próbowało go przewrócić.
Warg wlepił w niego wściekłe spojrzenie ale zaczepiwszy kłami o buta wojownika nie zdążył uskoczyć i pionowe cięcie przecięło skórę a potem i resztę bestii, która zdążyła krótko zawyć a potem zamilkła i prawie rozpadła się na dwie połowy.


Bharrig, będąc pod ziemią, nagle wyczuł, że szamanka przestała dotykać stopami ziemi, postanowił, że przemieści się pod ziemią pod warstwą kolców, po drugiej stronie jaskini na północy. Kiedy skończył, wypadł spod ziemi i wykrzyknął zaklęcie, które jego kompani już znali: z posadzki jaskini podniósł się kamienny dysk o ostrych krawędziach i pomknął w stronę szamanki. A wtedy, Druid w końcu zauważył, iż stara orczyca, trzymała w rękach zielonoskóre dziecko. Blade, orcze dziecko, zakrwawione, nieprzytomne. I je leczyła. I to chyba doprowadziło do tego, że Druid nie trafił jej pierwszym dyskiem.

Obok cholernej Szamanki klęczała jakaś zawodząca samica - pewnie matka młodego. A krok dalej, była kolejna, która również trzymała na rękach takie ranne (martwe??) dziecko, wyciągając je w stronę starej. Czyżby… czyżby czar Bharriga, tak urządził chowających się po kątach nie-walczących? Tych zresztą w owej niszy znajdował się chyba z tuzin…

Wyglądało na to, że orkowie z jakiegoś powodu do walki także przywlekli swoje dzieci - czy to z potrzeby, czy też raczej z powodu jakiegoś dziwacznego szantażu (Bharrig mógł tylko gdybać), którym chcieli się posłużyć, Bharrig nadal potrzebował chronić swoich towarzyszy. Posłał kamienny dysk w stronę jednego z łuczników. Endymion także wyglądał, jakby zamierzał coś zrobić. Bharrig wiedział, że jej towarzysze tak szybko nie przybędą. Ostatecznie, mógł schować się z powrotem w ziemię lub tylko uśmiercić starszą.
- Sam uleczę twoje młode, jeśli pozwolisz nam przejść - zawołał Druid z gniewem w głosie.

Endymion warknął i… ruszył przez kolce w swoim adamantytowym pancerzu, ufając mu, że uchroni go przed prawdziwymi ranami. Nie poszło jednak tak, jak sobie planował… stanął kilka metrów od szamanki i powiedział coś w orczym. Endymion mówił… spokojnie.
- Jeśli zginą to ich krew jest na twoich rękach. Odwołaj wojowników, wylecz szczenięta i wreszcie rozmawiajmy. Ostatnia szansa. Inaczej za moment twój pusty łeb ląduje obok - Endymion mówił… spokojnie (choć był to wymuszony spokój). Groźba była w jego słowach, ale nie w głosie. Pozwalał orczycy wyciągnąć własne wnioski i doskonale wiedział, że cokolwiek głupiego by nie zrobiła… on zawsze zaraz może wyleczyć młode.

- Odpierdolcie się od nas wszyscy - Syknęła we wspólnym Szamanka, lecząc drugie orcze dziecko - Won z naszej jaskini! Nie macie tu czego szukać!

A Deidre rzuciła nagle jakiś czar, powołujący do istnienia 4 kule światła, dające w końcu nieco wglądu w sytuację choćby Kargarowi…

- Kurwa! - krzyknął Druid, zirytowany postawą szamanki - Czy nie słyszałaś, głupia babo? Jeśli tylko przestaniecie z nami walczyć, to wyleczę was! Chcemy tylko przejść!
- Sam jesteś głupim kurwa stosem kamieni! W dupie mam twoje leczenie, sama ich uleczę! I gówno nas obchodzi wasze przechodzenie, to nasz dom, więc wypierdalać!
- Jaskinia nie wasza, bo od smoka! - odkrzyknął Druid. - Zagarnęliście leże Shorlail!
- Ona odleciała parę dni temu, debilu!!
- I tak chcieliśmy odejść, na wszystkie diabły! - głos rozgniewanego Druida potoczył się po jaskini. - Jeśli pozwolicie nam przejść, zostawimy was w spokoju!
- Ale gdzie przejść?? Te jaskinie się zaraz kończą! Szukacie jej skarbu? Tu nic nie ma, zabrała wszystko!! - Równie wkurwiona Szamanka sięgnęła w swoje łachmany, po czym wyciągnęła… złotą monetę, którą rzuciła w Druida-żywiołaka - To jej cały skarb!

Bharrig złapał monetę w locie i przyjrzał się jej. Zastanowił się: smok, unieść cały skarb? Nie było to tak nieprawdopodobne, ale stara orczyca mogła kłamać lub grać na zwłokę. Bharrig obejrzał się jeszcze za siebie, spoglądając, jak daleko sięga jaskinia. Nie dopatrzył jednak jej końca.

- I potrzebowałaś, żeby moi kompani wyrżnęli twoich ludzi, żeby powiedzieć nam o tym!? - krzyknął Bharrig. - Endymion nie chciał walczyć od początku.
- Nie muszę się z niczego nikomu tłumaczyć - Warknęła Szamanka.

Bharrig postąpił parę kroków na wschód, szukając wylotu jaskini. Zastanawiał się, czy było w istocie tak, jak mówiła stara orczyca.
- Pozwól mi sprawdzić resztę jaskini i odejdziemy - rzekł, patrząc na wschód. - Jeśli twoi ludzie przestaną atakować nas, zostawimy was…
- A co z tą pieprzoną magią w podłodze, kaleczącą i zabijającą młode??
- Sprawdzę, co jest dalej i przeniosę was w bezpieczne miejsce - zawołał Bharrig, krocząc na wschód. - Poniechajcie bitki, a zostawimy was samych, bowiem przyszliśmy tylko sprawdzić, czy Shorlail jest tutaj i czy nie zostawiła czegoś - dodał, zgodnie z prawdą.
- Nie będziesz nikogo przenosił kupo gruzu. Ja się tego gówna spróbuję pozbyć, a wy macie chwilę i wychodzicie, tak?
- Stoi - rzekł Bharrig. Ostatecznie, grupa nie miała niczego do roboty w jaskini smoka, więc pozostało tylko sprawdzić, na ile słowa szamanki były prawdziwe.
- Sam leziesz?? No kurde czekaj na nas! - Tym razem fuknęła… Deidre.

A Szamanka coś wymamrotała pod nosem, najwyraźniej czarując, po czym coś powiedziała do dosyć ładnej, umięśnionej orczycy. Ta z kolei zrobiła krok… i kiwnęła do starej głową. Wtedy też Szamanka podeszła do niej, i uleczyła i ją, z ran otrzymanych wcześniej po chodzeniu po zdradzieckim terenie.
- Idziemy z wami, nie będziecie nam tu łazili sami - Powiedziała Szamanka - Tam dalej też są samice i dzieci.
 
Kerm jest offline  
Stary 08-10-2021, 19:55   #117
 
Lord Melkor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputację

Bharrig miał nadzieję, że jego kompani zostaną uleczeni z odniesionych ran. Jeśli o niego samego chodziło, to nie ufał starej babie. Orczyca mogła grać na zwłokę lub próbowała wprowadzić ich w pułapkę.

Teoretycznie obie strony doszły do porozumienia, ale zaufania do orków Gabriel nie miał. Dlatego też, zamiast spróbować usunąć kolczaste kamienie, zabrał się za leczenie kompanów. Zaczynając od Deidre.
- Dzięki - Mrugnęła do niego rogata.

Amara postawiła ostrożnie pierwszy krok przed sobą, potem drugi, trzeci, czwarty…
- Ona chyba to usunęła? No to idziemy?
- Idziemy… - Powiedziała Zaklinaczka i po prostu ruszyła do przodu. No i nic się nie stało.

Endymion zwalczył niezadowolenie. Chciał zabić wiedźmę. Urżnąć jej łeb i odkopać daleko. Do tego była ona bezsprzecznie zła. Wziął głębszy wdech i spuścił powoli powietrze starając się razem z tym gestem się uspokoić. Po czym użył własnego błogosławieństwa aby się wyleczyć z ran zadanych przez kolce Bharriga.

Kargar zmarszczył brwi, próbując ogarnąć sytuacją.
-Dobra, idziemy z wami, tylko żadnych numerów. - odpowiedział w końcu we wspólnym po czym podążył z pozostałymi w głąb jaskini. Jednak od czasu do czasu łypał nieufnie na szamankę i jej obstawę.

Sześciu Orków, Szamanka, jej bodygard i bodygardka(ładna Orczyca), ruszyli wraz z towarzystwem w głąb jaskiń. Drogę zaś oświetlały kule światła, którymi kierowała Deidre… najpierw jaskiniami na wschód, wśród orczego fetoru i śmieci pod ścianami, mijając co pewien czas małe grupki wystraszonych samic i młodych, a potem nieco na północ. Po drodze żadnych odnóg, korytarzy, bocznych pieczar, nic. I w końcu jaskinie się naprawdę skończyły. Ale jak się skończyły.




Ogromne, dwudziestometrowe wrota. Wykonane chyba ze 100 ton(??) metalu, pięknie rzeźbione z wieloma w nim płaskorzeźbami, runami, i masą innych zawijasów. Oczywiście zamknięte w cholerę, ale i w sumie robiące spore wrażenie.

Druid pokiwał głową w uznaniu kunsztu wrót, które wykonali ci rzemieślnicy. Na wszelki wypadek wykonał gest, który pozwolił mu wykryć magię, jeśli taka była na wrotach, przyjrzał się też nieco bliżej, szukając ewentualnych pułapek. Wreszcie, wzrok żywiołaka-Bharriga spoczął na samych wrotach. Żywiołak był zainteresowany szczególnie reliefami i zawijasami, które wyglądały jak pismo. Szukał też wzrokiem dziury do klucza - jeśli jakaś była.

- Niezła robota - powiedział Gabriel, przyglądając się wrotom. - Jak rozumiem, nie macie pojęcia, co jest dalej? - zwrócił się do szamanki, a ta jego słowa zignorowała…
- Pewnie sam smok nie miał pojęcia, co jest dalej - skomentował Bharrig.
- Jeśli tak to my też się nie dowiemy - stwierdził paladyn - jeśli to zwykły metal mogę się przez niego przebić. Adamant sobie łatwo z tym poradzi jeśli tylko dać mu czas.

Ciekawe nie…. robi wrażenie, kto to zbudował może krasnoludy? Czy smok pilnował tych wrót? - Wtrącił wyraźnie zaintrygowany wojownik.

- Myślisz, że nie próbowaliśmy? - Warknęła po orczemu do Endymiona Szamanka.
- Nie oskarżam was o inteligencję - odpowiedział “rzeczowym” tonem paladyn, co tylko czyniło odpowiedź bardziej obraźliwą.

Druid po chwili oglądania, stwierdził jednak, iż run nie rozpoznawał, ani "pisma"... pułapek nie zauważył, żadnej dziurki na klucz również nie. Wrota z… Adamantytu były za to cholernie magiczne, a ich aura była bardzo silna.

- Ej wy, ej! - Rozległ się jakiś głosik z boku - Wy "duzi", uwolnicie mnie? Bo skończę w kotle? - Głosik dobiegał z… klatki zawieszonej na ścianie. Siedziało w niej coś małego, zielonego, mówiącego głosem dziewczęcia??

Umięśniona orczyca szybko podeszła do klatki, po czym od spodu łupnęła maczugą w jej podłogę, a wtedy… wtedy na podłoże jaskini spadł cholerny wytrych.
- Stul pysk - Warknęła orczyca.

Paladyn w pierwszej chwili nie zareagował tylko zmrużył oczy i zamknął je na krótki moment podejmując decyzje. Rozejrzał się wokół po obozie. Poszukując informacji. Innych klatek. Dużych kotłów…
- Czemu jest zamknięta? - zapytał szamankę tonem sugerującym, że to jest przesłuchanie.
- Nasz wróg, nasza zdobycz - Padła prosta odpowiedź.
- Nie wygląda groźnie - stwierdził Gabriel. - A co zrobiła?
- A co cię to?
- Warto wiedzieć, z kim się ma do czynienia, zanim coś się zrobi - odparł Wieszcz.

Endymion podszedł bliżej klatki by obejrzeć istotę dokładniej. W jego kroku była pewność.
- Jak masz na imię? Jaka jest twoja wersja?
- Janika. Byłam w niewłaściwym miejscu o niewłaściwej porze? - Powiedziała mała zielona… a z bliska bardziej przypominała człowieka, czy też i Niziołka, niż Goblinkę.
- Ja jestem Endymion. Przesuń się Janika do tyłu klatki, proszę cię…
- Tylko na mnie uważaj… a zresztą i nie na mnie - Powiedziała Janika, kiwając głową na stojącą całkiem blisko nich umięśnioną orczycę.
- Niech tylko spróbuje czegokolwiek… - odpowiedział paladyn patrząc prosto w oczy wspomnianej orczycy, głosem wróżącym szybką śmierć. Odstąpił krok w tył, wziął zamach (będąc w pełni gotowym przekierować uderzenie na orczycę gdyby coś głupiego jej do głowy przyszło) i rozciął końcówką adamantytowego tasaka kłódkę klatki.

Kargar ustawił się tak, by w razie czego stanąć orczycy na drodze do paladyna. Miał nadzieję, że ci zielonoskórzy dostali już wystarczają nauczkę, ale jeśli nie...
- Pieprzony zdrajca… - Warknęła orczyca.
- Z twoich ust to komplement - odpowiedział paladyn.

A w tym czasie, gdy kłódka została zniszczona, dół klatki się otworzył, a siłą rzeczy (i grawitacji) mała poleciała w dół… wylądowała jednak zgrabnie na nogach.




Miała może ledwie 120cm… i spojrzała niepewnie to na Endymiona, to na orczycę z maczugą.
- I co teraz? - Powiedziała Janika.
- Twoja decyzja - wzruszył ramionami paladyn - Nie jesteś mi nic winna. Sugeruję byś trzymała się blisko mnie przynajmniej póki ci tutaj ci zagrażają. Potem jesteś wolna.
- Chcecie tam wchodzić? - Mała zielona spojrzała na wielkie Wrota.
- Ciekawość mnie zżera i pewnie większość drużyny też, ale nie sądzę byśmy byli w stanie tam wejść. To wydaje się być sporo ponad nas.
- Orki wykopały dziurę… - Powiedziała nagle Janika.
- Morda! - Fuknęła na nią umięśniona orczyca.

Paladyn oparł nonszalancko tasak na barku i podszedł do orczycy. Bardzo blisko. Patrzył jej w oczy z wyzwaniem. Z oczywistą prowokacją próby sił. Obiecując konsekwencje za ponowne przerwanie.
- Gdzie, Janika, jest ta dziura?

Mała zielona pannica jednak milczała…
Paladyn się tym nie przejął. Mierzył się spojrzeniem z orczycą jeszcze kilka chwil, po czym się uśmiechnął i z podobną jak wcześniej nonszalancją odwróci i skierował swe kroki do reszty drużyny.
 
Lord Melkor jest offline  
Stary 10-10-2021, 13:57   #118
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
- Gdzie jest ta dziura w końcu? - zapytał Bharrig. - Chciałem przejść na drugą stronę przez posadzkę, ale jeśli rzeczywiście jest jakiś otwór, którym można przejść, to upraszcza sprawę.

- Oczywiście, mógłbym przejść na drugą stronę i sprawdzić, czy jest tam jakiś mechanizm - dodał. - Żeby otworzyć wrota. Jako żywiołak mogę przenikać przez ziemię.

-Zaraz poczekajcie chwilę! - zawołał w końcu Kargar, występując do przodu. Jak zwykle myślenie przychodziło mu dość wolno, a było sporo do przetrawienia.
-Czy wiecie co jest za tymi wrotami? - zwrócił się do orków.
-Jeśli smok ich pilnował to nie wiem czy to dobry pomysł je otwierać. Słyszałem o bramach do otchłani i dziewięciu piekieł….

- Gdzieś tu musi być - odpowiedział Endymion krasnoludowi - Janika boi się tamtej tam i nie powie. Mogę ją zrozumieć. Jeżeli mamy tutaj bramę do niższych planów to MUSIMY to wiedzieć.

- Jeśli otwór został ukryty, to tylko po tej stronie - rzekł Bharrig. - Przejdę na drugą stronę i wyjdę z powrotem tutaj, będziemy widzieć, gdzie kopali. Przy okazji zobaczę, dokąd prowadzi tunel…

Wyrzekłszy to, krasnolud-żywiołak wskoczył pod ziemię i zaczął sunąć w stronę wrót, szukając przejścia po drugiej stronie… i "boing" nadział się na jakąś barierę, której nie był w stanie pokonać. I próbował w prawo, lewo, głębiej… i nic. Ktoś się najwyraźniej postarał, pewnie i magicznie.

~

Szamanka przez dłuższą chwilę wyraźnie nad czymś myślała…
- Dziura tam - Wskazała palcem kierunek, i wszyscy tam podreptali. I faktycznie, w ścianie jaskini była wykuta dziura, taka na wielkość średniego humanoida. Same przejście było zaś pilnowane przez 4 Orków, którzy na widok ludzi się spięli… stara ich uspokoiła.
- Nasz wódz i tuzin najlepszych wojów tam wlazł wczoraj, i nie wyszli jeszcze. A nasz wódz to nie byle Ork, nasz wódz to Orog! Też chciał wiedzieć co tam jest, to kopaliśmy rękami i magią…

Bharrig wypadł spod ziemi i rzekł:
- Bariera pod wrotami. Jeśli chcemy wypróbować tą orczą dziurę, to byłby dobry czas. A, i pytanie. Skoro wrota zamknięte na cztery spusty i magia wokół miejsca, to jak się przedostaliście przez zaklętą skałę? - zapytał szamankę. A ta zarechotała mocno po "wiedźmiemu".
- A co cię to? - Wyszczerzyła zęby.
- Przydatna wiedza - rzekł wymijająco Druid. - Mogłaby się nam przydać, kiedy odnajdziemy waszego wodza… Być może moglibyśmy ich tutaj sprowadzić - rzekł chytrze żywiołak.

Kargar zaczął przyglądać się reliefom, przedstawiającym kobiety i mężczyzn wielu różnych ras, nawet niektóre ze skrzydłami….

Zmarszczył brwi i spojrzał na towarzyszy
-Wiecie nie to że tchórz mnie obleciał i w sumie też nie znam się na tych sprawach, ale te postacie mi na jakieś demony wyglądają...jesteście pewni że warto tam się przedzierać jak smoczego skarbu tam nie ma? Bo dla skarbu to bym bardziej rozumiał.
- Są i Krasnale, ludzie, Elfy, Niziołki, Gnomy, blablabla, no i?? - Zdziwiła się Deidre, to zerkając na Kargara, to na płaskorzeźby na wielkich wrotach.

- Skarb smoczycy nam przeszedł koło nosa, to może tam coś znajdziemy? - Dodała Amara.

- A ja chcę to sprawdzić - dodał Endymion - powinniśmy przynajmniej czegoś się dowiedzieć o tym co jest w środku. Jeśli stąd spontanicznie może wyjść armia demonów czy nieumarłych okolice powinny o tym wiedzieć.
- Wrota wyglądają a takie, które mają kogoś powstrzymać - powiedział Gabriel. - Nas przed wejściem tam, czy też może to coś, co czeka po tamtej stronie, przed przyjściem tu. Sądząc z wyglądu tych płaskorzeźb, to raczej to drugie. Ewentualnie ostrzegają nas przed tym, co po tamtej stronie może czekać ciekawskich.

- Dziura została wybita tak czy inaczej, więc wrota nie stanowią już żadnej ochrony - rzekł Bharrig, podchodząc i oceniając, czy mógł przejść przez otwór w skale. - Ruszmy dupy, bo dzień ucieka, a piwo wietrzeje. Choć po prawdzie, zanim wejdę, to wolałbym usłyszeć opinię, czy ktoś się rozeznaje na napisach na wrotach. Może mówią coś o naturze rzeczy, które spotkamy wewnątrz. Deidre, na ten przykład. Albo Gabriel.

Bharrig jednakowoż zgadywał, że jeśli ktoś postawił wielkie wrota, to zapewne miał ku temu dobry powód. Jaka była rzeczywista natura wrót - można było gdybać, jednak obstawiał, że był to być może zapomniany grobowiec. Oceniając po reliefach - może grób wojowników jakiejś armii. Oczywiście, mógł gdybać, a jego gdybanie było tak samo dobre, jak gdybanie pozostałych.

- Mogę przepatrzeć korytarz najpierw, jeśli potrzebujecie - rzekł. - Pewien jestem jednak, że wewnątrz czekają na nas tylko niebezpieczeństwa. Skoro wódz i wojownicy nie wrócili jeszcze.
- Jeśli tam jest ciekawiej, niż tu, to mogą się nie spieszyć z powrotem - odparł Gabriel.

- Bharrig, podniesiesz mnie trochę wyżej? - Powiedziała nagle Deidre - Poczytam sobie co na wrotach…

Druid podszed do Deidre i podniósł ją wielgachną łapą. A Zaklinaczka zaczęła coś czytać pooooowoooli na wrotach.

W międzyczasie, Janika stanęła bliżej Endymiona.
- Chcecie tam wejść… więc pójdę z wami - Zerknęła na Orki - Jest was 7, łącznie z tygrysem… czy wobec tego jest możliwość uzyskania profitu jako ósmej części dla mnie, z tego co tam znajdziemy? Znam się na pułapkach, mechanizmach, i ogólnie na otwieraniu zamków... - Mała zielona błysnęła białymi kiełkami.
- Jeżeli się przydasz i reszta nie ma nic przeciwko… to ja też nie - przytaknął paladyn - a brzmisz jak przydatna osoba.
- Z pewnością się przydasz - dodał Gabriel. - Jeśli oczywiście nie boisz się tego czegoś, co porwało wodza orków i jego drużynę.

- Brzmi dobrze, jeśli nie dasz się zjeść - skomentował Druid.
- O mnie się martwić nie musisz brodaczu - Odparła z uśmieszkiem Janika w… mowie Krasnoluda!.
Bharrig spojrzał na dziewczynę.
- Dethek - rzekł żywiołak-krasnolud, mówiąc o swoim języku. - Skąd znasz krasnoludzki?

Wzrok Bharriga spoczął na dziewczynie, której przyglądał się z ciekawością.
- Nauczyłam Thurriga Battlehammera(z Mithrilowych Hall?!) otwierać zamki, a on mnie języka - Mrugnęła Janika.

Druid skinął głową.

- Niewiele poznałem swoich przodków, bowiem zostałem od nich oddzielony wcześnie. Jeśli jednak to, co mówisz, jest prawdą, chylę głowę. Mithrillowe hale doszły słuchu nawet u nas na południu, skąd pochodzę.

A w tym czasie, czytająca wrota Deidre, literująca zawzięcie co czytała…
- Ej, tu pisze, że "wszelkich złodziei czeka marny los, próbując złupić kryjówkę Magusa Agawixa Czarnego".

- To mnie przekonuje - stwierdził Endymion - W grobowcu magusa powinniśmy łatwo znaleźć ten cholerny diament.
- No chyba że spoczywający tam magus zadbał o to, by faktycznie nikt mu nie przeszkodził, aż po wieczne czasy - skomentował Gabriel. - Nie sądzę, by ograniczył się do potężnych wrót i napisu.
- No i, zanim ruszymy, muszę was podleczyć - dodał. - Nie wiadomo, co nas tam czeka i lepiej by było, gdybyście byli w dobrej formie.
- Właśnie - dodał Druid. - Endymionie, potrzebujesz opieki. Z mojej strony konkretnie, bowiem magiczne ciernie zostawiają trwałe rany.
- Te od cierni już sam sobie wyleczyłem. Ale oczywiście nie wzgardzę dalszym leczeniem.

- Diament? Skarby? Hmmm… - Zaciekawiła się nagle Szamanka, wymieniając jakieś porozumiewawcze spojrzenia z umięśnioną orczycą.
- Chcesz dołączyć do naszej wyprawy, czy też posłać kogoś z nami? - spytał Wieszcz, po czym rzucił na Kargara zaklęcie leczące.
Szamanka jedynie coś poburczała pod nosem i tyle… za to umięśniona orczyca mocniej chwyciła łapą swoją maczugę.
- Jak ja tam pójdę, to zginiesz w pierwszym ciemnym kącie… - Warknęła.
Gabriel stłumił uśmiech, a potem rzucił kolejne zaklęcie, tym razem na Endymiona. Później sięgnął po różdżkę, by podleczyć tych, co jeszcze potrzebowali pomocy.

Druid delikatnie postawił Deidre na ziemię, widząc, że chyba już skończyła czytać.
- Dobra - rzekł. - Ja wchodzę pierwszy, przepatruję, potem wołam was. Może być?

Bharrig zamierzał zmienić swoją formę po raz kolejny, zanim wszedł w otwór, ale chciał jeszcze usłyszeć zdanie pozostałych.
- Deidre, znalazłaś jeszcze jakieś ciekawe informacje? - spytał Gabriel.
- Nie, nic… - Powiedziała rogata.

Bharrog zatem zmienił się tym razem w postać nietoperza. Podreptał w tunelu przez parę chwil i wreszcie rozłożył skrzydła i poleciał w ciemność.

W tym czasie zaś Druid-nietoperz wszedł w wykopany tunel w ścianie, i po kilku metrach był po drugiej stronie… ogromnej hali. Tak wielkiej, że nie widział jej sufitu, tak długiej i szerokiej, że również końca widać nie było. A wszędzie pusto i cicho, i jedynie wielkie filary co pewien czas, podtrzymujące sufit…

Bharrig postanowił poświęcić przynajmniej dwadzieścia minut na zwiad. Druid chciał upewnić się, że w pobliżu nie czyhało nic, co mogłoby im zagrażać. Następnie chciał wrócić do drużyny i przekazać im, czego się dowiedział.

Po 5 minutach, Deidre jednak najwyraźniej dłużej czekać zamiaru nie miała.
- Co go tyle nie ma?? Nic nie gadał ile, i polazł! - Powiedziała Zaklinaczka, i ruszyła dziarsko w przejście.

-Jeśli jest tam faktycznie grobowiec jakiegoś arcymaga, to możemy go złupić… tylko czy te orki nam nie wbiją noża w plecy jak wyjdziemy? - Kargar powiedział cicho do towarzyszy, starając się by orki go nie słyszały.
- Będą próbować - przytaknął paladyn wojownikowi - I prawdopodobnie kiedy wrócimy przejście będzie zawalone nowymi kamieniami, ale poradzimy sobie z tym. Chodźmy za Deidre. Ich zdrady i tak nie powstrzymamy, ale potem możemy wziąć odwet.
 
__________________
Evil never sleeps, it power naps!
Santorine jest offline  
Stary 11-10-2021, 17:48   #119
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację

Po kilku chwilach, całe towarzystwo znalazło się więc na nowym terenie… spowitym ciemnościami.



Ogromna hala z kolumnami, w górę cholera wie jak wysoko, w przód, na boki, wszystko tu było bowiem ogromne, tak ogromne, że sięgało daleko poza wzrok tych, którzy widzieli w owym mroku. Magiczne światełka Deidre z kolei dawały naprawdę niewiele, ale lepsze to, niż nic, zwłaszcza dla Gabriela i Kargara.

Janika w międzyczasie odzyskała swój plecaczek(pod czujnym okiem Endymiona-protektora), i ona również po paru chwilach już wewnątrz nowego miejsca, rozejrzała się po terenie, najwyraźniej jednak widząc w mroku.
- Ja bym poszła tam… - Powiedziała na widok rzędu kolumn, który zdawał się być centralną "alejką", po drugiej już stronie ogromnych wrót, i mogły ich w końcu gdzieś doprowadzić.
- Zapewne droga równie dobra, jak inne - powiedział Gabriel.

Endymion kiwnął głową, bo Gabriel wyciągnął mu te słowa z ust - Ktoś z nas potrafi tropić? Bharrig? Ja tu nic nie widzę, ale jeśli byśmy wiedzieli jaką drogą orkowie przed nami szli to by mogło być użyteczne.

-Idźmy do przodu, wątpię żeby orki jakoś kombinowały- zgodził się Kargar.

Druid, lecąc. rzucił na siebie zaklęcie, które wyostrzało jego wzrok i słuch. Nie było żadnej gwarancji, że w wielkiej hali nie będzie istot lub pułapek zastawionych przez akolitów martwego maga.

Towarzysze ruszyli więc przed siebie, i wybrany kierunek okazał się dobrą drogą… przynajmniej na chwilę. Po kilkudziesięciu metrach odkryli bowiem, iż zakurzona podłoga zarwała się… po Orkami, których dwa ciała leżały w dziesięciometrowym "wilczym dole", na jego dnie, nabite na pale. A więc pułapki.

- Jak widać, nie tylko my wybraliśmy tę drogę - powiedział Gabriel. - Może dałoby się znaleźć ślady orków, którzy szli przed nami?

Druid przyleciał wreszcie i zdał raport z tego, czego się dowiedział. To znaczy, że nic nie było w pobliżu, a przynajmniej na ten czas. Kiedy zobaczył martwych orków w wilczym dole, spojrzał tam i przekonał się, że Orog nie należał do martwych członków ekspedycji.
- Dobra myśl - rzekł krasnolud-nietoperz. - Na ten moment jednak nie ma wiele do śledzenia, orkowie zapewne kierowali się w stronę centrum, tak jak my.

Po czym nietoperz przysiadł bliżej wilczego dołu, lustrując ślady w kurzu. Bharrig chciał się utwierdzić w domyśle, że orkowie rzeczywiście kroczyli tą drogą, co oni.

A gdzieś tam w oddali(dla tych widzących w mroku) majaczył wielgachny, mający chyba z 6 metrów jakiś posąg.
- Tam coś jest - wskazał Endymion, choć spodziewał się, że większość drużyny już to widziała - Ty, Janika, widzisz w mroku, dobrze myślę? - zapytał.
- Tak jak i ty. Całkiem zwyczajna sprawa? - Mała zielona spojrzała na niego, i mrugnęła, po czym wróciła do oglądania drogi przed nimi, odnośnie ewentualnych pułapek…
- Dla kogo zwyczajna, dla tego zwyczajna - przytaknął myśląc o Gabrielu i Kargarze - Jeśli bym wyczarował sobie halabardę czy inny drzewiec to byłbym w stanie ci pomóc z pułapkami?
- Chwilowo to nie jest potrzebne… ale dobrze wiedzieć - Powiedziała Janika.
- To w razie czego wystarczy słowo.
-No to teraz się przydaj dziewczyno i pomóż z tymi pułapkami…- stwierdził wojownik, niezadowolony że znowu ogranicza go kwestia widoczności.

- Będę przed wami około 20 metrów - rzekł Bharrig. - Jeśli będzie coś paskudnego, to krzyknę.

Po czym wzbił się ponownie w powietrze i poleciał zobaczyć wielki posąg nieco bliżej, po drodze zwracając uwagę na wszystkie szczegóły podłogi, które mogły być pułapkami.

Ślady orczej wyprawy w głębokim kurzu na podłodze, po wyminięciu "wilczego dołu" prowadziły prosto do wielkiego posągu… który chyba miał przedstawiać właściciela owego miejsca?



Posąg jakiegoś starucha, być może właśnie Agawixa Czarnego, wysoki na 8 metrów, wykonany z detalami, mocno zakurzony, dominował w tym miejscu… były i dwa inne. W ostatnich kolumnach głównego rzędu podtrzymujących strop, niejako pod postacią płaskorzeźb, wystających z owych kolumn, były dwie 4 metrowe pannice, również wykute z dużym detalem. A kilka kroków od jednej z nich leżał martwy, rozgnieciony Ork.

- Jeśli szamanka nie kłamała, to zostało ich dziewięciu - stwierdził Gabriel.
- Jeszcze połowę z nich znajdziemy w takim stanie i powinno być już łatwo - stwierdził Endymion - Choć orog może być groźny. Masz jakieś fajne zaklęcia kontroli pola? To czego przeciw białym futrzastym używałeś było przyjemne. Tu też powinno się sprawdzić jak przyjdzie co do czego.
- Jedno czy dwa takie się znajdą - odparł Wieszcz.
- Może sprawdzimy czy w tym posągu nie ma jakiś ukrytych przejść albo schowków? - zainteresował się Kargar, licząc że wyjdą stąd z jakimś łupem.

Bharrig, latając wokół, spojrzał, czy warstwa kurzu była również na statuach - tak samo, jak wszędzie. Zwrócił też uwagę na to, czy kurz nie został rozgarnięty i czy były tutaj ślady walki.. Któż wie, jakie pułapki mógł zastawić mag? Dodatkowo, rzucił wykrycie magii zarówno na statuę w centrum, jak i na tą, przy której leżał rozgnieciony ork.

Żadnych magicznych aur nigdzie jednak nie było… wszędzie pusto, cicho, i sporo kurzu. Na podłodze były liczne ślady Orków, które zdecydowanie kręciły się w tym miejscu we wszystkich możliwych kierunkach, i w sumie można było odnieść wrażenie wprost "stratowania" przez nich tego tu terenu… aż w końcu ślady podążyły gdzieś za główny pomnik.
 
Arvelus jest offline  
Stary 12-10-2021, 21:44   #120
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Bharrig powrócił do drużyny. Nietoperz przysiadł na grzbiecie Geriego i zrelacjonował:
- Orkowie byli tutaj i poszli dalej. Zdaje się, że podobny oddział do tego, który należał do szamanki. Kierowali się… Tam - Druid wskazał błoniastym skrzydłem stronę, w którą poszli orkowie. - Okolica pusta, nie ma nic. Pomniki też wydają się czyste. Sądzę, że najbezpieczniej podążyć za Orogiem na ten moment.

Orkowie zapewne byli w stanie zebrać wszystkie niebezpieczeństwa, na jakie mogła się natknąć grupa. Jeśli natkną się na ich trupy, to przynajmniej coś, z czym się starli, będzie osłabione ich atakiem - wnioskował Druid. Po czym zleciał z tygrysa i przysunął się bliżej martwego orka, chcąc ocenić, co mogło go zabić.

Ork był zmiażdżony i połamany… coś mu solidnie przylało, zamieniając jego ciało w sporą miazgę. Żadnego oręża jednak przy sobie nie miał, ktoś zabrał? Zniszczona kolczuga jednak została...

- No, jak nikt nie ma lepszego pomysłu to idźmy śladami orków -stwierdził Kargar z nutą zniecierpliwienia, rozglądając się dookoła jakby bezskutecznie próbował przeniknąć ciemności.
- Masz rację - zgodził się Gabriel. - Przecież nie będziemy tu czekać na ich powrót, a tam, gdzie oni przeszli, my też przejdziemy bezpiecznie.

Paladyn przyglądał się orkowi krótką chwilę
- Wydaje mi się, że on chciał się wycofać. I ten orog go zabił, a towarzysze zabrali broń.

- Nigdy jeszcze nie byłam w takim dziwnym miejscu… - Burknęła Deidre, rozglądając się po okolicy, i podrapała nawet u nasady jednego z rogów na czole, patrząc na jedną z kamiennych pannic - To co, idziemy dalej?
- Ktoś miał fantazję i ciekawe pomysły - stwierdził Gabriel. - Ale podziwianie kamiennych piękności na nic się nam nie przyda - powiedział . - Jeśli nie ma tu żadnych napisów, to nie ma po co tu stać.
- Wyglądają jakby prezentowały fazy księżyca - zamyślił się paladyn - ale absolutnie nie wiem jak to wykorzystać. Może coś się potem rozjaśni.

Towarzystwo ruszyło więc dalej, wymijając wielką statuę maga, za którą - kilkanaście metrów dalej - w kolejnej ścianie, znajdował się jakiś korytarz, prowadzący w nieznane… nieduży korytarz. Może tak na 3 metry szeroki, i nawet nieco mniej wysoki.

A wtedy obie kamienne panny się poruszyły.

Powoli, wśród chrzęstu kamienia, z jakiego były zrobione, opuściły swoje miejsca w filarach, i z zaciśniętymi pięściami skierowały swoje kroki ku śmiałkom!

- Wiejemy do przodu, czy walczymy?! - Krzyknęła Janica.
- Bierzemy nogi za pas! - odparł szybko Gabriel. - W korytarzu się nie zmieszczą! - dodał. Prawdę mówiąc nie był tego pewien, ale w stosunkowo niskim korytarzu kamienne panny z pewnością nie byłyby zbyt mobilne.

- Wiejmy! - krzyknął Bharrig. - Tam, gdzie poszli orkowie!

Nietoperz leciał na poziomie około dwóch, trzech metrów, patrząc na podłogę, którą mieli przebyć wkrótce, szukając pułapek. Oczywiście, czasu nie było zbyt dużo, ale jeśli miał szansę wypatrzeć cokolwiek podczas ucieczki, to wolał dać sobie tą szansę

Endymion biegł z tyłu, dwa kroki za drużyną aby zawsze być na drodze golemów do reszty. Zgadzał się z Gabrielem i resztą. Nie wiadomo jak silne są te statury. Zbyt wiele zależało od magii w ich wnętrzu by móc ocenić gołym okiem. Więc najlepiej było unikać niepotrzebnej walki.

Towarzystwo dobiegło do korytarza, unikając spotkania z kamiennymi pannami, które poruszały się dosyć wolno, jednak nadchodziły… w korytarzu zaś czekał na nich kolejny, dosyć niemiły fakt.

Po pierwsze, w jego głębi, tak około ledwie pięciu kroków do przodu, leżał kolejny martwy, spalony Ork, naszpikowany również strzałami. Na ścianach długiego zaś tak na 20 metrów korytarza, było wiele płaskorzeźb smoczych głów, na różnych wysokościach, na obu ścianach… a do tego, podłoga była wyłożona bardzo dziwnymi, i podejrzanymi płytkami.


No a oprócz tego wszystkiego, te cholerne, kamienne panny się powoli zbliżały…

- Janica! - krzyknął Bharrig. - To wygląda na pułapkę! Ponoć umiesz rozbrajać pułapki? Ile czasu na to?
- Stanowczo za mało! - Odkrzyknęła zielona dziewczyna.

- Pułapka pewnie jest zastawiona na takich, co idą dołem i stąpają po podłodze! - krzyknął Bharrig. - Mogę rzucić zaklęcie, dzięki któremu przejdziemy sufitem! Wystarczy, że wejdziemy w korytarz, posągi są zbyt wysokie, żeby wejść do korytarza!

Po czym Bharrig wykrzyknął parę słów, które bardziej brzmiały jak warknięcia i syczenie. Nietoperz usiadł na grzbiecie tygrysa, a następnie dotknął skrzydłami kolejnych członków drużyny.

Pierwszy na ścianę korytarza rzucił się Geri, który za komendą Bharriga przywarł najpierw do ściany, a potem przysunął się do kamiennego sklepienia i sufitem brnął w głąb. Dziwaczny był to widok.

Gabriel, nie czekając na pozostałych, poszedł w ślady tygrysa - zaczął wspinać się na skos po ścianie, a gdy dotarł do sufitu ruszył w stronę odległego o kilkanaście metrów końca korytarza.

Kargar, widząc co robi Gabriel, po początkowym zmieszaniu podążył za nim.

Amara bez zbędnych komentarzy również ruszyła najpierw po ścianie, a potem po suficie… Deidre zaś marudziła na to wszystko pod nosem, i na ścianie, i na suficie.
- Jeeej, ale mi niedobrze w takiej pozycji, uch… to nie dla mnie… ech… - Jakoś jednak Zaklinaczka powoli pokonywała ów korytarz.

Endymion znów pozostawał w tyle za resztą
- Ruchy, ruchy, ruchy. Jak dobrze pójdzie to odpuszczą albo pułapki ich je rozwalą bądź uszczkną przed walką!
Jak tylko ostatni z towarzyszy znalazł się na ścianie i ork na nią wlazł naśladując pozostałych, aby uniknąć niepotrzebnego błędu.

Kamienne pannice dotarły w końcu do początku korytarza, przyklęknęły na jednym kolanie, po czym wyciągnęły dłonie za śmiałkami… ci byli jednak na szczęście jednak już wystarczająco daleko. Nie weszły za to za nimi, choć były w stanie się zmieścić, choćby idąc na czworaka… czyżby magia, jaka je kontrolowała, wiązała je jedynie do wielkiej hali? Ufff.
- Ha, czymkolwiek są te istoty, nie są zbyt bystre! - Zaśmiał się wojownik, idąc dalej po suficie w stronę korytarza.
 
Kerm jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:50.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172