Iustus wciąż klęczał nie reagując na ich słowa. W zasadzie można powiedzieć, że sprawiał wrażenie pomylonego... Jego ciało było spocone, dłonie dzierżące kubek z czekoladą drżały, po policzkach ciekły strumienie łez. Nie tylko nie próbował ich zatrzymać, ale wydawało się wręcz, że nie zdaje sobie sprawy z tego, że płacze. Oddychał głośno, z wysiłkiem niczym ktoś niezmiernie zmęczony lub przerażony. Adrenalina wypełniała jego ciało w ogromnych ilościach i teraz zdawała się szukać każdego możliwego ujścia. Wydychane powietrze wydawało się równie dobrą drogą jak każda inna.
Najgorsze były jednak jego oczy. W niczym nie przypominały tych, które wszyscy mogli oglądać na jego twarzy jeszcze jakiś czas temu. Teraz zdawały się należeć do kogoś innego. Do kogoś o wiele starszego. Kogoś kto wiele (a może nawet zbyt wiele) w życiu widział. Kogoś kto cierpiał i rzadko sypiał. A nadto wszystko jego wzrok był nienaturalnie nieobecny i... straszny.
Widząc i słysząc otaczających go łobuziaków zaczął przychodzić do siebie. Ich twarze napawały go otuchą a dźwięk własnego imienia pomagał mu wrócić do nich z tego odległego zakątka własnego umysły w jakim się znalazł. Z każdą chwilą i każdym słowem jego oddech uspokajał się. Łzy przestały płynąć jednak nadal nie odrywał rąk od kubka by je otrzeć.
- Obudziłem?
Jego głos był równie nienaturalny co jego spojrzenie. Nie można nawet jednoznacznie określić czy było to pytanie. Czy chłopiec szukał potwierdzenia czy może chciał to usłyszeć z własnych ust? Tak czy inaczej wszystkim rzuciło się w oczy coś innego. Przez tę krótką chwilę Iustus zdawał się nie mieć nic wspólnego z Magyą. Jakby zapomniał kim jest i dlaczego się tutaj znalazł, a słowa "obudziłeś się" znaczyły tylko tyle, że zły sen, w którym zmagał się z ogniem i lodem dobiegł końca. Nie trwało to jednak długo. Chłopiec patrząc na Annę mrugał a za każdym razem, gdy jego oczy ukazywały się zebranym zza zasłony powiek, wyglądał lepiej i jakby przytomniej. Na jego twarzy pojawiło się zaraz lekkie zdziwienie i zaczął nieznacznie rozglądać się wokoło. W komnacie nic się nie zmieniło jednak on zdawał się coś widzieć. Nikt na to jednak nie zareagował. Iustus raz jeszcze uniósł do ust kubek z czekoladą. Trzymał go pod nosem przez kilka sekund zanim się napił. Zachwycał się jego aromatem tak cudownym i dobrze znanym a przy tym... nieco innym niż dotychczas. A może zapach był taki sam tylko on inaczej go odbierał? Tak jakby nie trafiał do jego nosa tylko wprost do jego umysłu... W końcu jednak pociągnął kilka łyków i odstawił naczynie na podłogę, po czym spojrzał na Annę.
- Tak... zdaje się, że tak...
Jego głos drżał, ale nie był już tak dziwny niż poprzednio. Chłopiec wciąż był w lekkim szoku ale z każdą chwilą ten stan zdawał się ustępować. Powoli, acz konsekwentnie. Krok po kroku...
__________________ Gdzieś tam, za rzeką, jest łatwiej niż tu. Lecz wolę ten kamień, bo mój. Ćwierćkrwi Szatan na forumowej emeryturze. |