„Mówiłem kurwa kanałami. Mówiłem” Mało kto zwykł słuchać Tupika a gdyby tylko wszyscy go słuchali to już dawno jaśnie panujący Imperator Tupik zaprowadziłby porządek w tym całym chlewie zwanym Imperium. A tak mają za swoje za to że się go nie słuchają. Mają i rewolucyjni idący na rzeź i wojskowi – też idący na rzeź i kamraci pospołu z Tupikiem też wciągnięci w rzeź a wszystko tylko dlatego że się go nie posłuchali. „Nic to” – jak mawiał wąsaty wój Tupika którego nigdy nie miał.
Chciał podleczyć kompanów, opatrzyć ich chociaż, ale pomimo że chciał to zwyczajnie nie mógł. Nie teraz gdy tłum naciskał i ciężko było miotnąć z procy a co dopiero bandażować kogoś na spokojnie. Ale robił co mógł czyli jak zwykle szeroko uśmiechał się do złej gry. Czy też robił dobrą minę. Czy coś tam.
- Za REWOLUCJE !!! – zakrzyknął na całe gardło – Za ODNOWICIELI !
W małych płucach było zadziwiająco dużo krzykliwej siły. Jeśli wszedłeś między wrony…
Wiedział że może przyjść czas gdy będzie musiał użyć ostrza i tarczy niemniej odwlekał ten moment do ostatniej chwili mając nadzieje, że nie będzie musiał wcale. Starcie w pierwszym szeregu mogło być jego ostatnim starciem a on nie zamierzał ginąć przedwcześnie. Stara wróżka gdyby mu kiedyś wróżyła z pewnością nie wywróżyłaby mu śmierci rewolucjonisty… No raczej nie.
- Towarzyszko weźże mnie na plecy bym mógł strzelać do tych szlacheckich chujków i cofnij się noż nieco żebym mógł zamach dobry wziąć.
Nie przypadkowo na obiekt swojej wspinaczki wziął tęgie babsko , chyba takie co ukradkiem podjadała czyjeś racje, a może i czyjeś części ciała w tej srogiej ziemie , widać było, że nie należała do tych wychudzonych i wygłodniałych. W trymiga wgramolił się jej na plecy i począł salwę morderczych kamieni jeden po drugim wystrzeliwały z jego procy w nacierających. Miał tylko nadzieje że ludzka tarcza przed nimi nie wykruszy się zbyt prędko a jeśli nawet się to stanie to cóż. Miecz i tarcza lub gonitwa w tył po ludzkich głowach, barkach i ramionach. Jak za starych dobrych czasów…