Nie było idealnie, ale było znośnie. Priorytetem było ocalenie wełny i kwitu na wełnę jednocześnie... co mogło stanowić wyzwanie. Utrata kleryka nie miała już znaczenia. Żadnego. Najmniejszego. Teraz liczył się tylko zysk i to co mogło się jeszcze ugrać. jak i morale jego skurczonej załogi.
- Nie ma potrzeby przyjacielu, mamy co tylko mogliśmy chcieć... - mruknął udając ziewnięcie przebieraniec po czym dodał szelmowsko w konspiracji - ...walka gladiatorów? Zabawimy się w Remer. Stawiam niezłą sumkę na Ciebie.
Spojrzał po pojmanych. Poukrywanych i składowanych fantach. Było coś o czym zapomniałby na śmierć, a łódź się zbliżała.
- Hans. Ade. Przeszukajcie naszych pojmanych banitów. Sprawdźcie, czy posiadają "kontrabandę", niebezpieczne narzędzia i inne dowody ich przestępczej działalności.
Kontrabanda! Dowody przestępczej działalności! Jakie piękne słowa na wszystko co miało jakakolwiek wartości! W końcu byli zbójami, prawda? Nie dorobili się tego uczciwą pracą... no przecież.
Spojrzenie fałszywego kupca spoczęło na strażnikach. Było łagodne. Potem obserwował zbliżającą się łódź straży, a kiedy przybijała wyruszył na spotkanie.
- Taka była wola bogów Herr Kapitan. - powiedział łagodnie w nucie pokornej służby tym fałszywym bożkom, ale w twardym, dobrodusznym sercu - Morr otulił naszego pasterza, ale Straż zyskała wiele oczu co widziały uciekinierów którzy zbiegli wozem w głąb lądu. Jego przeznaczeniem pisane ręką Opiekuna Zmarłych było oddać życie, byśmy odnaleźli najcenniejszy ślad, a nasza wojna z odwiecznym Wrogiem trwała bez wytchnienia niż Ognień Naszego Pana Sigmara wypali plugastwo na Świętej Ziemi Jego Imperium. To banici i szemrawcy którzy odpokutują swe winy ścigając Nosicieli Zarazy. Skradziona łódź będzie potrzebować pomocy w wyzwoleniu na wody, ale zdaje się być cała. Nie ruszyliśmy ku was, by nie zgubić tego miejsca i śladu ucieczki. Nie znamy tych wód tak dobrze, szczególnie po zmroku.