Łaźnia była prima sort, co do tego nie było wątpliwości. Podziwiać można było kunszt architektoniczny, podziwiać można było roznegliżowane ciała. Fakt, że dziewki służebne prędko obwinęły się puchatymi ręcznikami, a ostali się tylko pluskający rajcowie, u których podziwiać można było o wiele mniej. Nawet egalitarystycznie pod tym względem nastawiony Klemens musiał to przyznać, bo przy pańskim korycie można było się nażreć - dowody na to mieli przed sobą w całej okazałości.
Löwenstein odgarnął z czoła czarne loki, zaczynające kleić się nieprzyjemnie do skóry. Wpierw rozpalone w piwnicy ognisko, teraz zaparowana łaźnia. Pot zaczynał meandrować po plecach, pod skórzaną kurtą, pod chustą. W sumie to wszędzie. Klemensowi marzyło się świeże powietrze. Ripperowe i rustowe słowa wywołały poruszenie wśród klienteli przybytku, wszak nikt nie chciał dławić się dymem powoli wdzierającym się do łaźni i mieszającym się z wodnymi oparami.
- Jaśniepaństwo się rusza - rzucił Klemens, ruszając do przodu.
_______________________________
98, 9, 7, 36, 71