Midnight z przerazeniem spogladala na dwunastke mezczyzn spieszacych w ich strone. Tak szybko... Za szybko.. Musieli na niego czekac.. To musialo byc zaplanowane... Z odretwienia wyrwal ja dopiero Harab. Poczula diableny bol w calym ciele gdy zlapal ja jedna reka i wrecz zaniosl do domu. Gdzies za nimi slyszala glos Gawina.
-Wycofujcie się do domu tu sobie nie poradzimy!
Harab wbiegl do srodka i z rozmachem postawil ja na ziemi wydajac rozkaz.
- Znajdź coś do zabarykadowania drzwi!
Rozbieganym wzrokiem przeszukala glowna izbe. Stol, krzesla.. komoda... Tak.. Chyba komoda nada sie najlepiej. Pospiesznie ruszyla w jej kierunku z calych sil probujac ja przesunac jednak ona nawet nie drgnela. Czarne mroczki zaczely latac jej przed oczami, a bol w ramieniu stal sie nagle nie do zniesienia. W koncu widzac zblizajacych sie szybko napastnikow i Gawina z Szymonem tuz przy drzwiach krzyknela z panika w glosie. - Harab nie dam rady!!!
__________________ [B]poza tym minął już jakiś czas, odkąd ludzie wierzyli w Diabła na tyle mocno, by mu zaprzedawać dusze[/B] |