Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 02-09-2007, 03:10   #91
Konto usunięte
 
Midnight's Avatar
 
Reputacja: 1 Midnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputację
Midnight z przerazeniem spogladala na dwunastke mezczyzn spieszacych w ich strone. Tak szybko... Za szybko.. Musieli na niego czekac.. To musialo byc zaplanowane... Z odretwienia wyrwal ja dopiero Harab. Poczula diableny bol w calym ciele gdy zlapal ja jedna reka i wrecz zaniosl do domu. Gdzies za nimi slyszala glos Gawina.

-Wycofujcie się do domu tu sobie nie poradzimy!


Harab wbiegl do srodka i z rozmachem postawil ja na ziemi wydajac rozkaz.

- Znajdź coś do zabarykadowania drzwi!

Rozbieganym wzrokiem przeszukala glowna izbe. Stol, krzesla.. komoda... Tak.. Chyba komoda nada sie najlepiej. Pospiesznie ruszyla w jej kierunku z calych sil probujac ja przesunac jednak ona nawet nie drgnela. Czarne mroczki zaczely latac jej przed oczami, a bol w ramieniu stal sie nagle nie do zniesienia. W koncu widzac zblizajacych sie szybko napastnikow i Gawina z Szymonem tuz przy drzwiach krzyknela z panika w glosie.

- Harab nie dam rady!!!
 
__________________
[B]poza tym minął już jakiś czas, odkąd ludzie wierzyli w Diabła na tyle mocno, by mu zaprzedawać dusze[/B]
Midnight jest offline  
Stary 02-09-2007, 03:31   #92
 
Durendal's Avatar
 
Reputacja: 1 Durendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputację
Harab z przesiąkającym krwią opatrunkiem na lewym ramieniu jak strzała zbiegał ze schodów.

-Harab nie dam rady!!!

Usłyszał spanikowany krzyk Midnight. Kiedy znalazł się na dole szybkim rzutem oka ogarnął wnętrze izby. "Cholera nawet ławy porządnej tu nie ma" Przemknęło mu przez głowę po czym skoczył w kierunku stołu jednocześnie chociaż odpowiedni ton kosztował go wiele wysiłku spokojnie powiedział do dziewczyny:

-Spokojnie to tylko zgraja kundli i w tej chwili zostało ich dziewięciu bez dowódcy. Poradzimy sobie bez problemu. Odetchnij głęboko i nie denerwuj sie tak

Jednocześnie uderzeniami pięści a potem głowicy miecza wybił szeroką grubą deskę ze stołu. Krew z rozcięcia spływała rękawem i barwiła czerwienią palce jego lewej dłoni kiedy niósł deskę w kierunku drzwi.

-Podeprzemy drzwi tym i będą mogli w nie wali do skończenia świata.

Mówił niskim głosem lekko przeciągając słowa. Zupełnie tak jak wtedy kiedy trzeba uspokoić wystraszonego konia. Miał nadzieję że na spanikowane kobiety to też działa. Stanął obok drzwi tak by móc wpuścić wierszokletę i wielkoluda a potem szybko zabarykadować drzwi. Stanął wyczekująco i posłał dziewczynie uśmiech starając się dodać jej otuchy.
 
__________________
Oj Toto to już chyba nie jest Kansas...
"Ideologia zawsze wynika z przyczyn osobistych, ja nie podaję wrogowi ręki chyba, że chcę mu połamać palce"
Durendal jest offline  
Stary 02-09-2007, 23:59   #93
 
Kolmyr's Avatar
 
Reputacja: 1 Kolmyr jest po prostu świetnyKolmyr jest po prostu świetnyKolmyr jest po prostu świetnyKolmyr jest po prostu świetnyKolmyr jest po prostu świetnyKolmyr jest po prostu świetnyKolmyr jest po prostu świetnyKolmyr jest po prostu świetnyKolmyr jest po prostu świetnyKolmyr jest po prostu świetnyKolmyr jest po prostu świetny
-Co tak stoisz? Życie Ci niemiłe?-krzyknął do Szymona i wciągnął go do środka.

Ich konie rozbiegły się wystraszone ferworem walki. Gawin bez słowa dopadł stołu by razem z Harabem zastawić nim drzwi.

-Trzeba pozbyć się kuszników! Ja biorę tego po lewej a Ty po prawej. Wielkoludzie! Pilnuj żeby to robactwo nie właziło oknami!-wydawał rozkazy choć nie wymagał posłuszeństwa.

Jego słowa były wypowiedziane jak logiczna sugestia a nie polecenie. Lekko pochylony podszedł do okna od strony ścieżki obstawionej przez kuszników. Nie wychylając się napiął łuk. Gdy był gotów wyjrzał i bez większego zastanowienia wystrzelił. Strzała przeszyła powietrze i trafiła nieszczęśnika klatkę piersiową. Strzał nie zabił go jednak uniemożliwił strzelanie. Jęcząc głośno spadł z konia i zaczął zwijać się na ziemi z bólu. Z za ściany wyłonił się miecznik i zaatakował barda przez okno. Ten zdążył zrobić jedynie krok w tył i zasłonić się łukiem. Drewno pękło pod wpływem ciosu na szczęście bard dorobił się jedynie rozciętej koszuli. Szybko cofnął się na środek sali wyciągając miecz.
 
__________________
To była dłuuuga przerwa... przepraszam wszystkich i ogłaszam oficjalnie... wróciłem !!!
Kolmyr jest offline  
Stary 03-09-2007, 15:18   #94
Konto usunięte
 
Midnight's Avatar
 
Reputacja: 1 Midnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputację
-Spokojnie to tylko zgraja kundli i w tej chwili zostało ich dziewięciu bez dowódcy. Poradzimy sobie bez problemu. Odetchnij głęboko i nie denerwuj sie tak.

Zrobila jak kazal. Nabrala gleboko powietrza w pluca i wypuscila je obserwujac jak mezczzyna wylamuje potezna deske ze stolu. Szymaon raczej nie bedzie zadowolony, przemknelo jej przez mysl.

-Podeprzemy drzwi tym i będą mogli w nie wali do skończenia świata.


Miala taka nadzieje. Deska byla dosc ciezka przez co musiala ja uchwycic dwoma rekami. Poczula tylko krotkie pociagniecie w miejscu gdzie chwile wczesniej miala zakladane szwy. No pieknie... Tyle by bylo twojej roboty Harabie. Jednak nie pisnela, anie nie poscila ciezaru spoczywajacego w jej dloniach. Gawin z Szymonem byli juz wewnatrz wiec szybko zabarykadowala drzwi i wyjawszy rapier przygotowala sie do walki.

Trzeba pozbyć się kuszników! Ja biorę tego po lewej a Ty po prawej. Wielkoludzie! Pilnuj żeby to robactwo nie właziło oknami!

Bard calkiem niezle radzil sobie przy swoim oknie dopuki czyjs miecz nie roztrzaskal mu luku, ktorym staral sie oslonic. Teraz sie zacznie, pomyslala. Usmiechnela sie do reszty na szczescie. Gdyby tylko udalo sie im jakos stad szybko wydostac. Nie znala tego domu, nie ona go zamieszkiwala i nie ona byla przy jego budowie. Szymon nie zdradzil im tez zadnego innego wyjscia chociaz..... W przyplywie naglego olsnienia zostawila mezczyzn, ktory calkiem niezle sobie radzili i pobiegla na gore do drugiego pokoju, ktory przeciez mial okno wychodzace na przeciwna strone domu. Wychylila sie przez nie ostroznie i zlustrowala okolice. Nikogo nie bylo, a w poblizu niespokojnie stal jeden z ich koni. Tak... Usmiechnela sie i przelozywszy nogi za framuge miekko zeskoczyla. W koncu nie bylo tu jakos szczegolnie wysoko. Przywolala rumaka, ktory poslusznie podszedl do niej i pozwolil na siebie wsiasc, choc strzygl uszami niespokojnie.

- Ciiii... Spokojnie kochany... Mamy cos do zrobienia.

Uspokajajac zwierze usadowila sie pewniej i chwycila lejce. Ostroznie prowadzac go zaroslami wysforowala sie przed dom w miejsce gdzie drozka skrecala. Wtedy wyjechala otwarcie, ukazujac sie calej reszcie zoldakow.

- Kto ma ochote sie zabawic?

Wiedziala jak teraz wyglada... Rozwiane wlosy, pol naga, bezbronna, niedostepna w normalnych warunkach.... Czy mozna chciec czegos wiecej? .... Niech sie szlachetka sam zajmoje swoim braciszkiem.... Niemal widziala jak trybiki w ich glowach wolno pracuja. Echhh i znow oddaje sie na pastwe mezczyzn.... Ta znajomosc z bardem zdecydowanie jej na zdrowie nie wychodzi. Widzac jak ci idzioci jeden po drugim wsiadaja na konie z wlapionymi w nia oczami i wsrod lubieznych okrzykow, spiela konia i ruszyla galopem. Nie bedzie wam tak latwo, o nie. Odwrocila sie tylko aby ich policzyc... Pieciu... Z reszta jej towarzysze powinnie sobie dac rade. Teraz czas zadbac o wlasna skore.
 
__________________
[B]poza tym minął już jakiś czas, odkąd ludzie wierzyli w Diabła na tyle mocno, by mu zaprzedawać dusze[/B]
Midnight jest offline  
Stary 03-09-2007, 22:44   #95
 
Durendal's Avatar
 
Reputacja: 1 Durendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputację
-Trzeba pozbyć się kuszników! Ja biorę tego po lewej a Ty po prawej. Wielkoludzie! Pilnuj żeby to robactwo nie właziło oknami!

Harab słysząc te słowa tylko pokazał przesiąknięta już krwią szmatę na swoim lewym ramieniu. Po czym dobył miecza i pchnął nim strażnika który pojawił się w oknie obok drzwi. Żołdak oklapł na klindze i osunął się na ziemię. Kątem oka zobaczył wybiegająca Mid. Ale nie miał czasu spytać dokąd zmierza bo kolejny pachołek zaczął sie wpychać oknem, ich ostrza się skrzyżowały i zadzwoniły melodyjnie. Harab zrobił krok do tyłu i udał że się pytka. Strażnik nie znał tej sztuczki bo dał się złapać jak dziecko, skoczył naprzód chcąc nadziać przeciwnika wyciągniętym sztychem. To był błąd, po chwili leżał na ziemi z rozpłatanym gardłem. "Czwarty, a bard załatwił dwóch czyli zostało sześciu, na nas trzech to nawet niedużo" Harab szybko przeliczył w myślach. I w tej chwili usłyszał na zewnątrz jakiś krzyk, rozpoznał głos Midnight. Wyrzucił z siebie wiązankę przekleństw. Najwyraźniej chciała się poświęcić żeby ich ratować.

Bardzie!!! Midnight robi właśnie coś bardzo głupiego żeby nas ratować!!! Bierz mój łuk bo ja z tym ramieniem nie dam rady strzelać i osłoń mnie, wychodzę na zewnątrz, wyciągnę Ci ich na cel. Nie schrzań tego, nie mam ochoty na wąchanie kwiatków od spodu!!!

Krzyknął rzucając bardowi swój kołczan z tkwiącym nim łukiem. Podbiegł do drzwi, nabrał powietrza w płuca... I w tej chwili usłyszał łomot kopyt. Zamaszystym kopniakiem odrzucił prowizoryczną barykadę. Wyskoczył na zewnątrz i zdarzył zobaczyć jak w lesie znika Midi i pięciu goniących ją strażników. Poczuł zimna determinację. Ostatni żywy strażnik jaki został przy chatce właśnie dawał dyla w las słusznie uznając przewagę liczebną obrońców. Harab po raz drugi zagwizdał. Zaarkan zaraz przybiegnie. Wbił miecz w ziemię i czekając na konia stał się poprawić opatrunek.
 
__________________
Oj Toto to już chyba nie jest Kansas...
"Ideologia zawsze wynika z przyczyn osobistych, ja nie podaję wrogowi ręki chyba, że chcę mu połamać palce"
Durendal jest offline  
Stary 04-09-2007, 10:03   #96
Konto usunięte
 
Midnight's Avatar
 
Reputacja: 1 Midnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputację
Galopowala raz za razem odwracajac sie aby sprawdzic odleglosc dzielaca ja od napastnikow. Diabelnie zmniejszajaca sie odleglosc. Jej kon nie byl ani dak dobry, ani tez wypoczety jak ich rumaki. Szlak, ze tez bard nie mogl zwinac jakiegos swierzego ogiera tylko taka chabete. Odwrocila sie po raz kolejny. Nie powinna tego robic. Niewiadomo skad pojawila sie galaz uderzajac ja w twarz i dekoncentrujac na tyle, ze nie zdolala sie utrzymac na siodle. Chabeta pognala dalej nie zwarzajac iz niema juz na sobie jezdzca. Cudownie. Pozbierala sie z ziemi najszybciej jak mogla. Zbrojni wlasnie zatrzymywali swoje rumaki. Ich podniecenie bylo doskonale widoczne. Dopadli swoja ofiare.. Czas sie zabawic. Jednak najwyrazniej jej nie docenili, zreszta nie pierwszy i nie ostatni raz mezczyzni nabierali sie na jej kruchosc i bezradnosc. Dzialajac instynktownie rzucila sie w zarosla. Biegla najszybciej jak potrafila poganiana dodatkowo gniewnymi okrzykami. No tak... Pelne zbroje i sprint po lesie... Hmm... Zlosliwy usmiech pojawil sie na jej pieknej twarzy. Lecz szybko zamarl. Wbiegla wlasnie na dosc duza polanke na ktorej stal...... Smok.



- Nnnieee... Nnie jestes realny.... Harab musial dosypac czegos... Tto niemozliwe... Nnie wierze... Niema szans...

Powtarzala na glos wpatrujac sie w czerwona istote. Nagle jakby do niej dotarlo, ze oto faktycznie ma przed soba smoka zrobila nagly w tyl zwrot i zaczela biec przed siebie. Daleko nie ubiegla. Czyjes silne dlonie zlapaly ja w pol, a zadowolony smiech rozlegl sie niczym wystrzal armatni.

- Tu cie mamy slicznoto... Uciekac ci sie zachcialo...


Nie wytrzymala. Zapadla w ciemnosc.
 
__________________
[B]poza tym minął już jakiś czas, odkąd ludzie wierzyli w Diabła na tyle mocno, by mu zaprzedawać dusze[/B]
Midnight jest offline  
Stary 04-09-2007, 10:42   #97
 
Durendal's Avatar
 
Reputacja: 1 Durendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputację
Kary ogier szybko dobiegł do swojego właściciela. Chwila manipulacji i ciężkie juki upadły na ziemie. Harab jednym rzutem ciała znalazł się w siodle. Uderzył boki konia piętami jednocześnie unosząc się w strzemionach by maksymalnie ulżyć zwierzęciu. Jak wicher popędził za cichnącym w lesie łomotem kopyt. Zaarkan wyciągnął się w galopie, jego potężne kopyta wyrzucały w górę grudy ziemi i krzesały iskry na kamieniach, brzuchem prawie szorował po ziemi. Połączeni w pędzie jeździec i wierzchowiec prawie że zlewali się w jedność. wpadli na ścieżkę i pognali w las, daleko nie ujechali a przed nimi ukazało się pięć koni w kropierzach straży. A po lesie niosły się przekleństwa i trzask łamanych gałęzi. Łowca wręcz sfrunął z siodła i klepnięciem odesławszy konia zagłębił się w lesie. Uśmiech wykwitł na jego twarzy. Las od dzieciństwa był jego drugim domem, te biedne ciołki ze straży miały marne a nawet zerowe szanse w tym środowisku. Schował miecz a w jego dłoni pojawił się sztylet. Lekkim, wilczym truchtem biegł miedzy drzewami. Miękki mech tłumił jego kroki. Kierował się słuchem i węchem. Po chwili dopadł jednego ze strażników i powalił jednym pchnięciem sztyletu między blachy pancerza. Ich zbroje zapewniały ochronę ale w bitwie, w lesie sprawiały że byli po prostu łatwym, dziecinnie łatwym przeciwnikiem. Po chwili usłyszał rechot czterech mężczyzn... Zły rechot... Popędził w tamtym kierunku. Jego oczom ukazała się nieprzytomna Midnight z której strażnicy usiłowali zedrzeć ubranie. Rzucił się na nich natychmiast. Cisnął w jednego sztyletem, resztę roztrącił i wykorzystując ich zaskoczenie zarzucił sobie dziewczynę na ramię. Zaczął biec w stronę ścieżki, jednak już po kilku krokach wiedział że nie da rady. Był zmęczony i ranny, krew cienkim strumyczkiem ściekała jego rękawem znacząc sie na dłoni karminowymi wężykami. Płuca paliły go żywym ogniem, nogi były jak z ołowiu. Dopadł do pnia grubego starego dębu, posadził dziewczynę opierając ją plecami o drzewo a sam odwrócił się do prześladowców jednocześnie dobywając miecza. Zaklął pod nosem. Nadchodzili czterej, chybił sztyletem. Zacisnął dłoń na rękojeści i stanął pewnie na nogach osłaniając sobą kobietę. Czterech to stanowczo za dużo. Jakiś czas uda mu się ich powstrzymać ale w końcu opadnie z sił i zginie. Uśmiechnął sie. Jeśli ma zginąć to właśnie z uśmiechem na ustach.

-No chodźcie pieski, zobaczymy czy starczy wam siły żeby pokonać wilka. Już się posikaliście ze strachu?

Zagadał napastników chcąc kupić sobie chwilę czasu na uspokojenie oddechu.
 
__________________
Oj Toto to już chyba nie jest Kansas...
"Ideologia zawsze wynika z przyczyn osobistych, ja nie podaję wrogowi ręki chyba, że chcę mu połamać palce"
Durendal jest offline  
Stary 04-09-2007, 11:44   #98
Konto usunięte
 
Midnight's Avatar
 
Reputacja: 1 Midnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputację
-No chodźcie pieski, zobaczymy czy starczy wam siły żeby pokonać wilka. Już się posikaliście ze strachu?

To wlasnie te slowa sprawily, ze otworzyla oczy. Nie do konca wiedziala gdzie sie teraz znajduje nie liczac tego, ze napewno byl to las. Wspomnienia wracaly do niej powoli budzac tymsamym ow strach jaki nia zawladnal gdy ujzala smoka. SMOKA. Zamknela ponownie oczy. To bylo niemozliwe... Nie mogla go zobaczyc... Miala omamy ... Tak.. zdecydowanie miala omamy wywolane oslabieniem.
Podniesiona na duchu tymi wywodami uniosla sie i oparla o pien drzewa. Zbrojnych bylo czterech. Harab, bo to najwyrazniej on ja uratowal choc nie pamietala jak to sie stalo, byl widocznie ranny. Usmiechnela sie. Wilk wlasnie wtedy gdy jest ranny staje sie najniebezpieczniejszym przeciwnikiem. Ujela w dlon rapier i stanela chwiejnie obok mezczyzny.

- I wilczycy moj drogi wybawco.

Powiedziec mu o smoku? Nie... To w koncu byly tylko zwidy... Uzna mnie za szalona... Odrzucila szybko te mysli parujac pierwszy cios opryszka.
 
__________________
[B]poza tym minął już jakiś czas, odkąd ludzie wierzyli w Diabła na tyle mocno, by mu zaprzedawać dusze[/B]
Midnight jest offline  
Stary 04-09-2007, 12:20   #99
 
Durendal's Avatar
 
Reputacja: 1 Durendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputację
-Stań za mną. Twój rapier pęknie jak będziesz tak parowała nim ciosy mieczy. Zaczekaj na odpowiednią chwilę i uderzaj sztychem zza moich pleców, tak będziesz najskuteczniejsza. Ja ich opędzę i wystawię tak żeby sie odsłonili.

Szepnął do dziewczyny i związał swoją klingę z mieczami strażników. Uderzał szybkimi cieciami kierowanymi na głowę tak by przeciwnicy musieli wysoko parować odsłaniając korpusy na pchnięcia rapiera Midnight. Współpracując w ten sposób mieli jakieś szanse na przeżycie a nawet na zwycięstwo. "Myśl i wykorzystuj zalety swojego stylu walki i uzbrojenia a pokonasz każdego. Pamiętaj" Gdzieś z głębi jego głowy wypłynęły słowa pierwszego nauczyciela szermierki. Uśmiechnął sie pod nosem kontynuując obraną wcześniej taktykę walki.
 
__________________
Oj Toto to już chyba nie jest Kansas...
"Ideologia zawsze wynika z przyczyn osobistych, ja nie podaję wrogowi ręki chyba, że chcę mu połamać palce"
Durendal jest offline  
Stary 04-09-2007, 17:42   #100
 
Kolmyr's Avatar
 
Reputacja: 1 Kolmyr jest po prostu świetnyKolmyr jest po prostu świetnyKolmyr jest po prostu świetnyKolmyr jest po prostu świetnyKolmyr jest po prostu świetnyKolmyr jest po prostu świetnyKolmyr jest po prostu świetnyKolmyr jest po prostu świetnyKolmyr jest po prostu świetnyKolmyr jest po prostu świetnyKolmyr jest po prostu świetny
-Bardzie!!! Midnight robi właśnie coś bardzo głupiego żeby nas ratować!!! Bierz mój łuk bo ja z tym ramieniem nie dam rady strzelać i osłoń mnie, wychodzę na zewnątrz, wyciągnę Ci ich na cel. Nie schrzań tego, nie mam ochoty na wąchanie kwiatków od spodu!!!

Uśmiechnął się tylko do mężczyzny a ten od razu wybiegł na zewnątrz. Pognał w ślady za nim. Niestety nie miał do kogo strzelać. Wyglądało na to że wszyscy strażnicy pognali za Midnight. Również Harab poszedł w ich ślady. Nagle bełt ze świstem poszybował w jego kierunku. Zapomniał o kusznikach a w sumie jednym sprawnym kuszniku. Z wbitym w plecak bełtem obrócił się i posłał strzałę wprost w kark nieszczęśnika. Drugi atak zakończył żywot jego rannego kompana. Podbiegł do nich i zrzuciwszy jednego z konia wsiadł na rumaka by dogonić pozostałych. Rumak był biały jak śnieg. Trzeba przyznać że straże miały doskonałe konie a ten z pewnością był jednym z najlepszych. Niestety nim zdążył dotrzeć do dwójki przyjaciół walka już się toczyła. Zatrzymał się za plecami strażników tak że jedynie Midnight i Harab zauważyli iż się pojawił. Uśmiechnął się szeroko i wymierzył. Strzała nie miała prawa chybić. Zbrojny z kawałkiem drewna tkwiącym w karku osunął się na ziemię.

-Wybaczcie że czekaliście tak długo ale pewne osoby chciały usłyszeć jak gram swój popisowy numer.-uśmiechnął się szeroko i odrzuciwszy łuk oraz plecak na bok wyciągnął miecz.

Wolał łuki ale od czasu do czasu warto było się zabawić w szermierza.

-Zapraszam do tańca!-krzyknął do strażnika który biegł już w jego stronę.
 
__________________
To była dłuuuga przerwa... przepraszam wszystkich i ogłaszam oficjalnie... wróciłem !!!
Kolmyr jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 23:09.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172